psylocybinowe wzgórza
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
psylocybinowe wzgórza
podobne
nazwa substancji: GRZYBKI (PSYLOCYBINA)
poziom doświadczenia użytkownika: DRUGI RAZ
dawka, metoda zażycia: NIECALY GRAM, ZJEDZONE
"set & setting": WIELKA OCHOTA NA NOWA PRZYGODE
Caly trip mial miejsce 15 lipca 2003 roku w moim domu i na dzialce
wokol niego... Na szafce lezaly 4 male Psilocibe Cubensis Equador,
ususzone... Internetowe zrodla podaja, ze aby miec srednia jazde na 3
poziomie, hehe, trzeba zjesc ok 2,5g tych grzybkow... Lacznie te 4
sztuki mialy niecaly gram... Malo, pomyslalem ale mozna sprobowac,
moze cos zadziala, hehe! Tak wiec ok godziny 22 zarzucilem wszystkie
gribki, pogryzlem, pomemlalem i polknalem... Do 23 zadnych efektow...
Wiec jak zawsze poszedlem do lazienki, zeby sprawdzic czy glazura juz
faluje, to najlepszy sposob sprawdzenia poziomu ladowania sie grzybkow
czy LSD... Spojrzalem na glazure, nic sie nied dzialo... Dopiero po
glebszym przyjrzeniu dalo sie zauwazyc jej falowanie i wylanianie sie
z plytek pewnych wzorkow... Wanna zaczela lekko falowac i zmieniac
swoje ksztalty, stala sie troszke wieksza... Popatrzylem jeszcze
troche na terakote i poszedlem do pokoju... Nie czulem zadnego
dyskomfortu w brzuchu, pewnie dlatego, ze zjadlem tylko 4 malutkie
grzybki... Odpalilem gg i tak sobie rozmawialem do 24, czujac, ze cos
juz sie zmienia... Napiecie powoli roslo! Na bialej zaluzji pojawily
sie juz subtelne odcienie zieleni i czerwieni! To byl dobry znak!
Jazda zaczynala sie naprawde wkrecac! Poszedlem jeszcze raz do
lazienki zobaczyc czy moze ozylo w niej cos innego niz glazura i
wanna, hehe... Tym razem cala juz tetniala zyciem! Posiedzialem tam z
15 minut i wrocilem do pokoju... Zlapalem za telefon i zadzownilem do
przyjaciolek (pozdro 4 Zlosnica & Ozzz :)... Rozmowa byla calkiem
przyjemna ale powoli zaczynalem miec juz trudnosci ze sklejaniem
sensownych zdan... Otoczenie caly czas sie zmienialo! Nagle wszystko
zrobilo sie niesamowicie rozciagniete w pionie! Moje nogi zrobily sie
chude i dlugie, siedzenie od krzesla zjechalo do samej podlogi a
oparcie siegalo do polowy wysokosci pokoju! Caly czas rozmawiajac
przez tel. odkrywalem swoj pokoj na nowo! Zrenice zrobily sie
niesamowicie duze, nawet patrzenie wprost na zrodlo swiatla w ogole
ich nie zmniejszalo... Robilo sie coraz ciekawiej! Co raz bardziej
kolory niebieski i czerwony wkraczaly do mojego nowego swiata...
Skonczylem rozmawiac ok 12.40... Stanalem na przeciwko okna,
zobaczylem swoja twarz odbijajaca sie na nim... Po krotkiej chwili
wpatrywania sie we wlasne odbicie na moja twarz wskoczyly jakies
wojenne barwy! Poszulem sie jak indianin, hehe... Poszwedalem sie
jeszcze troche po pokoju i tak sobie pomyslem, ze moze wyjde na balkon
i zobacze jak tam jest... Otworzylem drzwi, wyszedlem na balkon i
doznalem wielkiego szoku! Jak ten swiat sie zmienil! Byl taki inny!
Drzewa ozyly dzieki promieniom ksiezyca, ktore niesamowicie na nie
padaly... I wtedy zapragnalem wyjsc do tego bajkowego swiata aby
lepiej mu sie przyjrzec! Zalozylem spodnie, oczywiscie na skarpetki
nie bylo juz czasu, hehe... Szybko zszedlem na dol po schodach (ale
one byly dlugie, wyciagniete i takie pokrzywione!)... Zalozylem
sandaly, otworzylem drzwi i fru na dwor! Zostawilem je lekko
przymkniete (nie na klucz), gdyz mialem tylko obadac najblizsze
otoczenie domu i szyko do niego wrocic, hehe... Poszedlem do ogrodu,
jak on niesamowicie wygladal! Ksiezyc swiecil tak intensywnie,
wszystkie drzewka, krzaczki staly sie takie ogromne, takie zywe!
Zblizylem sie do stawu, zeby zamoczyc rece o sprawdzic czy dotyk sie
juz zmienil... A zmienil sie i to jak bardzo! Wlozylem rece do
kieszeni i wydawalo mi sie, ze sa kilometr odemnie! Pokrecilem sie
jeszcze troche po ogrodzie i postanowilem ruszyc dalej na podboj
magicznego swiata! Wyszedlem na droge i udalem sie w strone ulicy...
Szedlem droga a po obydwu stronach rosl sobie mlody lasek swierkowy i
tak jak ostatnim razem na LSD, te drzewka zamienily sie w czarodzieji!
Tylko, ze tym razem bylo ich o wiele wiecej i byly bardziej mroczne!
Popatrzylem troche na nie, pozniej na niebo (bylo takie piekne,
niebieskie, niesamowite) i poszedlem dalej... W drodze do celu
zatrzymalem sie na chwile i zamknalem oczy... Tego co sie dzialo w
mojej glowie nie da sie opisac! Tysiace kolorow, wzorkow! Kalejdoskop
przy tym to dziecieca zabawka! Nie tracac wiecej czasu na jazdy z
zamknietymi oczami udalem sie dalej... Po jakichs 200m dotarlem do 2 hal
ktore staly po 2 stronach drogi... Na tej drodze nieco dalej lezaly
sobie 2 biale sznurki, ktore bardzo swiecily... Popatrzylem na nie i
wtedy te hale + te sznurki, ktore staly sie rogatkami, zamienily sie w
urzad celny, hehe! Ale mialem smiechy z tego! Przeszedlem przez ten
urzad (nie mialem nic do oclenia, hehe ;) i dotarlem na duuuuuuzy plac
oswietlony bardzo mocnymi lampami... Spojrzalem sie na zuzel, ktory
pokrywal caly ten plan i wtedy ujrzalem niesamowite wzorki jakie sie z
niego formowaly! Kazdy najdrobniejszy kamyczek swiecil innym kolorem!
To bylo nie do opisania! Wtedy zaczela sie niesamowita gra swiatel!
Caly plac zaczal falowac roznokolorowymi swiatlem, raz gaslo, raz sie
zapalalo i pojawialo sie w coraz to nowych miejscach! Podszedlem do
kupki desek i zaczalem sie jej przygldac, szybko zmienila sie w walec
ktory zaczal na mnie jechac, hehe... Ale bylem twardy i sie nie
przestraszylem! Nastepnie postanowilem sprawdzic czy moge zobaczyc to
co chce widziec i tak oto znalazlem na ziemi jakis sznurek i wmowilem
sobie, ze to waz! Jak on zaczal pelzac, ruszac sie i swiecic w kolorze
teczy! To bylo cos pieknego, mozna bylo sobie wkrecic wszysto co sie
chcialo! Potem polozylem sie na lawce, nad bylo duzo duzo lisci, ktore
falowaly na wietrze i dodatkowo byly oswietlane przez pobliska
lampe... Ale to wygladalo! Nagle wszystko zjechalo w dol i moglem je
dotknac, zrobily sie cale purpurowe, wygladalo to jak olbrzymi
wachlarz! Polezalem tak z 5 minut i skierowalem sie w strone domu...
Kiedy bylem juz bardzo blisko mojego mieszkania, swiat byl juz
totalnie odmieniony! Wtedy wlasnie zlapala mnie niezla brechtawa!
Smialem sie z niczego! Taki smiech utrzymywal sie do samego konca
tripu! Pozniej postanowilem isc do lasu i zobaczyc co tam sie
dzieje... Najciszej jak sie dalo przeszedlem obok swojego domu i obok
2 innym (nie wiem czy bylo cicho bo ciagle sie smialem ale tak mi sie
wydaje, hehehehe ;)! Wszedlem do lasu! Wooooooooo! Co tam sie dzialo!
Miedzy drzewami lataly bajecznie kolorowe promienie z pobliskich lamp!
Drzwa byly tak wysokie, ze ledwo widzialem ich koniec! Niekore byly
calkiem ciemne, wygladaly jak zle charaktey, co chwile zmieniajac
wyraz twarzy! Mowily do mnie kosmicznymi ruchami galezi ale nie dalem
sie zastraszyc! Ruszylem dalej, brnac przez swiat, ktorego jeszcze nie
poznalem! Po kilku minutach wyszedlem na pole... Tak samo jak po LSD
zamienilo sie ono w kraine pokryta lodem! Drzewa, trawa wszystko bylo
oszronione! I ta niesamowcie niebieska mgla! Cudowny widok! Nastepnie
w trawie, swoimi myslami przywolalem do zycia jakies umarlaki! Powoli
wylanialy sie z jakby grobow... Potem wkrecilem sobie, ze jestem na
dzikim zachodzie, na moim ranczo! Jechalem sobie konno posrod mojej
posesji (w sumie to stalem w miejscu ale otoczenie zmienialo sie tak
jakbym sie szybko poruszal!)... Niezle polewki mialem z tego! Gdyby
ktos mnie zobaczyl to na 100% smialby sie jeszcze bardziej niz ja! W
ogole to caly czas sie smialem, hehe... A to ze spodni, ktore mi
spadaly (albo mi sie wydawalo, ze spadaja, sam juz nie wiem ;), a to z
drzew, a to z niczego! Wraz ze mna szedl moj pies... Byl zawsze kilka
metrow przedemna, gdy chcialem go dogonic odbiegal dalej i dalej i
dalej... W koncu doszlismy razem do barierki, a to oznaczalo, ze
trzeba juz zawracac bo dalej jest obcy swiat w ktorym czychaja na mnie
obce istoty! Zaczepilem sie o ta barierke, powisialem troche na
niej... Czulem sie jak w wiezieniu, za kratami, nie moglem przejsc na
druga strone, hehe... Nastepnie odwrocilem sie i zaczalem wracac... Po
drodze minalem taki maly krzaczek pokryty pajeczynami, o dziwo
wygladal on jak budka z lodami, wiec zewrwalem sobie 1 galzake z
pajeczyna myslac, ze to lod i zaczalem go jesc, hehe! W smaku byly na
prawde extra! Potem probowalem jak smakuja liscie! Tez byly
niesamowicie dobre! W pewnym momencie zachcialo mi sie upasc na ziemie
ale pomyslalem, ze nie moge bo sie ubrudze i w ogole bede niefajnie
wygladal w szczegolnosci jak zejdzie ze mnie juz trip... Ale z drugiej
strony co mi zalezalo! Bylem wtedy inna osoba, bez problemow, nie
odpowiadalem za to co robilem, hehe... A to czy bede brudny czy nie
tez przestalo mnie juz obchodzic bo to bedzie problem tego ja w
normalnym swiecie, hehe! I tak tez upadlem na ta ziemie, lecialem
dobre kilka sekund, hehe! Upadek byl bardzo przyjemny, taki miekki!
Wstalem i upadlem jeszcze raz! Dosyc upadania... poszedlem w strone
lasu! Smiesznie sie chodzilo, droga w rzeczywistosci jest bardzo rowna
ale po grzybkach nawet najlmniejsza gorka wydwala sie jak olbrzymia!
Caly teren byl bardzo pofaldowany i ciagle zmienial swoje
uksztaltowanie! Tak wiec chodzenie po nim musialo wygladac naprawde
komicznie! W srodku drogi do lasu, zdjalem sandaly i zaczalem chodzic
bez nich! Poczulem sie jak na plazy, trawa byla taka mila w dotyku,
przyjemna, ciepla! Ale pomyslalem przez chwile na trzezwo i doszedlem
do wniosku, ze nie moge tak chodzic bo sie przeziebie, wiec zalozylem
obuwie spowrotem na nogi (mialem z tym duze trudnosci, gdyz buty
zaczely sie poruszac i ciezko bylo je zlapac ;)... Szedlem sobie
dalej, w pewnym momencie stanalem przed jakims drzewem i spytalem sie
go czy podoba mu sie moj pies, hehehehe! Niestety odpowiedzi nie
uslyszalem... Tuz przed duzym lasem jest taki maly sosnowy lasek,
wkrecilem sobie, ze to komisariat policji i zaczalem wrzucac na
wszystkich gliniarzy, hehe! To bylo niezle! Okolica nadal tryskala
milionami barw, swietlnych smug itp! Nastepnie usiadlem na kawalku
drzewa na samym poczatku tego lasu i tak sie mu przygladalem... Jaki
on byl tajemniczy! Nagle na pobliskiej dzialce zgaslo swiatlo
oswietlajace podworko i w tej samej chwili caly moj kolorowy swiat
zamienil sie w calkowicie czarno - bialy! Bardzo sie przestraszylem!
Moje serce zaczelo bardzo szybko bic, myslalem, ze zaraz wyskoczy mi z
klatki piersiowej! Zaczalem sobie wkrecac zle akcje! Ale szybko to
opanowalem i zaczalem spiewac jakas piosenke, hehe! Po krotkiej chwili
kolorowy, bajkowy swiat powrocil! I znow bylo niesamowicie! Robilo sie
powoli widno a to oznaczalo, ze bylo juz ok 3... Czas wracac do domu i
posluchac muzy! Ruszylem w jego kierunku, ciagle sie smiejac, hehe,
cicho przeszedlem obok 2 domow i skierowalem sie do drzwi mojego... Ku
mojemu zdziwieniu byly zamkniete! A przeciez zostawilem je otwarte...
Wpadlem w panike! Nie wiedzialem co zrobic... Nie moglem przeciez
zadzwonic bo bym wszystkich obudzil, wiec dlugo sie nie zastanawiajac
zapukalem, hehe! Z sypialni moich rodzicow uslyszalem ich glosy: "idz
mu otworz"... Gdzies w domu zapalilo sie swiatlo i na dol zeszla moja
mama, bardzo zaspana...
Mama: "kto tam?"
Ja: to ja, hehehehe!
Mama: "gdzie byles?"
Ja (dlugo sie namyslajac): "na spacerze!"
Mama: "o 3 w nocy?!?"
Ja: "tak!" (tutaj zaczalem sie bardzo bardzo smiac, hehe :)
Mama: "ty chyba jakis nawiedzony jestes!"
Ja: "nie..."
Wtedy bardzo dziwnie na mnie popatrzyla ze schodow i poszla spac do
sypialni, hehe... Ja udalem sie w strone lazienki, spojrzalem na swoje
oczy, byly totalnie rozwalone! W ogole wygladalem jak jakis swir,
hehe! Nastepnie poszedlem do swojego pokoju... Tak jak przed wyjsciem,
caly tetnil jeszcze zyciem... W powietrzu unosily sie piekne brzmienia
dream trance'u! W ogole muzyka jest wtedy zupelnie inna, taka gleboka,
slyszy sie wtedy niesamowite, ukryte dla normalnego odbiorcy dzwieki!
Polozylem sie na lozku i dalem sie poniesc kojacym brzmieniom! Caly
czas machalem rekoma w rytm tej zakletej muzyki, hehe! Potem
zadzownilem raz jeszcze do kolezanki i staralem sie z nia jakas
logicznie porozmawiac ale mi nie wychodzilo... przeskakiwalem z mysli
na mysl! Probowalem jej opowiedziec jak jadlem pajeczynowe lody, hehe!
Pogadalismy jeszcze troche... Potem zachcialo mi sie spac, poczulem
sie zmeczony, wiec wszedlem do lozka, przykrylem sie koldra i
probowalem zasnac ale nie wychodzilo mi, hehe... Przelezalem tak do
5-6 sluchajac niesamowitej muzy i w koncu jakos usnalem... Obudzilem
sie o 9, z super humorem, bardzo bardzo wypoczety! Jedyne co mi
dokuczalo to bol miesni brzucha spowodowany ciaglym smianiem sie! Oczy
staly sie juz normalne, wrocilem do rzeczywistosci... Jedynie kolory
bylo nieco bardziej wyraziste niz normalnie! Ok godziny 12 wszystko
wrocilo juz do calkowitej normalnosci...
Mam nadzieje, ze Wam sie spodobal moj kolejny trip report! Sorry, ze
tak duzo wyszlo ale prawde powiedziawszy to co opisalem to malutki
wycinek tego co przezylem! Grzyby sa naprawde super! Polecam! :)
- 7854 odsłony