pełna euforia
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
pełna euforia
podobne
Rodzaj substancji: suszone halo-grzybki
Ilosc: okolo 30 sztuk.
Doswiadczenie: grzybki - pierwszy raz, marihuana - od czasu do czasu (z
rozna czestotliwoscia) przez jakies 3 lata, bielun - raz (BAD), speed - 2x
(to nie dla mnie)
Zawsze chcialem opisac swoja jazde po grzybach, ale robie to dopiero teraz
po ponad pol roku od tamtego dnia, glownie za sprawa tego ze poczytalem
kilka artykulow na neuro-groove i pozazdroscilem ich autorom ;-)))
No to zaczynam. Grzyby chcialem sprobowac juz dawno, ale za bardzo nie
mialem do nich dojscia. Zmienilo sie to gdy poznalem (okolicznosci nie bede
opisywal bo to juz z zupelnie innej beczki) kolesia z Bieszczad, ktory
przeprowadzil sie do mojego miasta (duze miasto na Pomorzu). On byl juz
doswiadczony w tych sprawach. W listopadzie, kiedy jechal na jakis czas do
domu, poprosilem go zeby przywiozl mi kilka porcji. Dostalem jakies 200
suszonych grzybkow, ktore smierdzialy syrami:-))). Dowiedzialem sie
wszystkiego co mi bylo potrzebne o tej uzywce (dawkowanie, efekty itp) i
postanowilem sprobowac. Oczywiscie, nie sam. Jako ze moje towarzystwo nie
jest za bardzo "narkomaniackie", skrecilem sobie na predce dwoch kolesi z
budy (liceum), ktorych prawde mowiac za dobrze nie znalem, ale wiedzialem ze
sa "psami" na dragi (probowali ich o wiele wiecej ode mnie; w sumie bardzo
dobrze trafilem). Grzybow wczesniej nie jedli (niektorzy mowili ze jestem
debil, bo zaczynam z nowicjuszami). Grzyby (to 200 sztuk) podzielilem na pol
i jedna polowe jeszcze na 3 czesci (zeby dla kazdego bylo ok 33 grzybki).
Postanowilismy je wpierdzielic w piatek po poludniu (w listopadzie) w domach
i spotkac sie w centrum. Moja porcje wsypalem do pieczarkowego goracego
kubka (grzybowych tego dnia w zadnym sklepie ni dostalem, taki pech!),
zalalem woda i zjadlem (troszke smierdzialy, ale czego sie nie robi dla
przyjemnosci). Po zjedzeniu przywitalem sie z mama (bo wlasnie weszla do
domu), pozegnalem i poszedlem na autobus (a bylo juz ciemno). W autobusie
poczulem pierwsze bardzo, bardzo lekkie objawy (nawet nie bylem pewien czy
to te grzybki; byly tak lekkie ze nie potrafie ich opisac, jednak czulem sie
inaczej). W miescie, gdy szedlem przez park (o tym parku bedzie jeszcze mowa
pozniej) spotkalem mojego nauczyciela od fizy. Jako, ze jest to bardzo spoko
koles, pogadalem z nim chwilke (zupelnie normalnie) i poszedlem dalej. W
umowionym miejscu, w innym parku, przy mojej szkole spotkalem
kumpli-grzybiarzy. Oni nie czuli jeszcze nic, wiec poszlismy do sklepu po
browary. Wrocilismy w to samo miejsce i zaczelismy je konsumowac. Jak to zazwyczaj bywa zaczelismy przy piwku gadac i powoli doszlismy do wniosku, ze
cos czujemy, bylo jakos dziwnie, inaczej, przestalo nam sie podobac w tym
miejscu w ktorym przebywalismy, zaczal przeszkadzac nam halas samochodow
dochodzacy z glownej ulicy mojego miasta. Postanowilismy przeniesc sie do
parku, w ktorym wczesniej spotkalem nauczyciela. I wtedy sie zaczelo... Gdy
wstalismy to momentalnie nas trafilo (bylo to gdzies godzine po zazyciu),
ziemia pod nogami stala sie miekka (jakby lozko wodne czy cos w tym stylu) i
zaczela falowac. Nogi sie uginaly, ale bylo to raczej przyjemne uczucie. Gdy
szlismy strasznie sie podniecalismy i wrecz krzyczelismy, cieszylismy sie ze
nas trafilo. Wszystko zaczelo sie nam podobac, gdy powiedzielismy cos o
pozytywnym nastawieniu do przechodzacych obok nas dziewczyn, a one sie
zaczely smiac, myslelismy ze wszyscy do okola nas czuja pozytywny klimat.
Park wydal nam sie piekny, piekna byla filharmonia kolo parku (w ogole z ta
miejscowka to zajebiscie trafilismy). Zasiedlismy na laweczce i po koleji
opisywalismy swoje stany (kazdy mial podobna, lecz nieco inna, indywidualna
pizde; niestety z powodu uplywu czasu nie umiem teraz dokladnie opisac tych
roznic). Euforia (bardzo podniecalismy sie tym wyrazem, jako ze najlepiej ze
wszystkich wyrazow swiata pasowal do naszego stanu) trwala nadal. Momentami
smialismy sie ze wszystkiego, i nie byl to smiech taki jak na gandzi, byl
bardziej spontaniczny, niczym nie ograniczony (zero tripu!), przechodzacy
ludzie patrzyli na nas jak na pojebow, ale my sie nie przejmowalismy, tylko
dalej darlismy mordy (najbardziej rozsmieszyla nas baba z psem, we trojke,
centralnie, smialismy sie jej w twarz, a ona nie wiedziala o co chodzi;
hehehe, do dzis sie smieje jak to wspominam). Jazda trwala nadal. Bylo to
debatowanie na temat zycia i swiata (nazwane przez nas wtedy kontemplacja)
na przemian ze spontaniczym smiechem ("euforia"). Postanowilismy sie ruszyc
z parku, zeby na nowo poznac nasze miasto. Juz nie przeszkadzal nam halas,
wyszlismy na glowna ulice. Wszystko, doslownie wszystko mi sie podobalo.
Budynki byly piekne, pelne uroku, ludzie piekni, mili, sympatyczni (nie
moglem sobie wtedy wyobrazic, jak na tak pieknym swiecie moze istniec
agresja, zlosc, zawisc, nienawisc). W koncu zachcialo nam sie szczac.
Postanowilismy wejsc do Mc Donald's. W srodku smialismy sie na maksa, mialem
ochote krzyknac do ludzi, ze ich wszystkich kocham (cale szczescie - nie
zrobilem tego). Gdy dotarlem do kibla i zobaczylem swoja twarz w lustrze
zaczalem sie smiac (byla czerwona, a koloru oczu nie bylo widac przez
wyjebane zrenice, bialka byly czerwone). Jak szczalem tez smialem sie na
glos, i jak mylem rece tez(wszystko bylo kurwa smieszne). Potem poszlismy na
Stary Synek. Tam jeden koles nam zaginal, wiec z pozostalym zaczelismy na
sroku rynku wolac jego imie i go szukac(a byla gdzies 19-20, takze ludzi
bylo sporo). Potem sie niespodziewanie pojawil i powiedzial, ze byl w
sklepie, ale nic nie kupil, bo sie smial i nie mogl nic powiedziec
(wnioskujac z innych artykulow na neuro-groove, w sklepach na pizdzie (nie
tylko po grzybach) jest ciezko; patrz. historie o LSD). Poszlismy wiec do
delikatesow, tam wzielismy sie w garsc i kupilismy bronki, fajki i jeszcze
kilka rzeczy. Pozniej jazda sie troche uspokoila i na maksa wkrecila sie
"kontemplacja". Niestety nie pamietam wszystkich tematow, jakie wtedy
poruszalismy, ale zajebiscie sie nam gadalo. Z tego co pamietam bylo cos o
czynieniu dobra, ze do tego stworzony jest kazdy czlowiek, cos o podpieraniu
sciany plecami (w doslownym znaczeniu), dlugo mowilem wtedy ze to nie ma
wiekszego sensu i nie jest pozyteczne ani dobre, bo sciana kamienicy i tak
sie nie zawali i nie potrzebuje podpory. Nastepnie, juz na koniec usiedlismy
na zwyklym, syfnym podworku miedzy kamienicami i dalej debatowalismy,
oczywiscie podworko bylo piekne. Doszlismy do wniosku, ze w okolo nas jest
tyle piekna, a my je dostrzegamy, niestety, tylko na pizdzie. Zalowalismy ze
bedziemy musieli wrocic do zwyklego szarego swiata, w ktorym liczy sie tylko
hajs, do szkoly, do wiecznie ponurych ludzi itp. Bylo to nieuchronne. Szybko
to zauwazylismy (ten powrot), gdy na naszych oczach grupa dresow gonila
jednego kolesia, a potem kelnerzy z jednej restauracji kopali jednego z tych
dresow na srodku Starego Rynku (a to juz dzialo sie na prawde; w sumie to
halun nie mielismy w ogole, chyba za malo zjedlismy, zeby je miec). Niestey
life is brutal! Na zupelny koniec spotkala nas jeszcze przygoda, bo
weszlismy do jednego klubu, zaczelismy grac w darta i zauwazylismy ze
jestesmy na osiemnastce. Na lajta poszlismy do solenizantow, zlozylismy im
zyczenia, pogralismy jeszcze z nowopoznanymi laskami w darta (pizda juz
minela zupelnie) i okolo 23. zmylismy sie na hawirki.
Mysle ze byl to jeden z ciekawszych dni mojego zycia, czulem sie zajebiscie
(pomijajac leciutkie nudnosci na poczatku jazdy). Jakby wszyscy ludzie
codziennie czuli sie tak jak ja wtedy, to zniknelyby ze swiata wojny i
wszelkie zlo powodowane przez ludzi sobie, kurwa! nawzajem. Ale niestety to
niemozliwe. Nie zaluje ze zjadlem te grzybki, teraz sie ciesze bo we
wrzesniu jade na ostatnia wycieczke klasowa wlasnie w Bieszczady (oj bede
zbieral, bede). Ale watpie ze bede mial taka pizde jak wtedy. Ta druga
polowe grzybow zjedlismy w tym samym skladzie na andrzejki(na dyskotece, w
sumie przed) i jedyny efekt jaki czulem przez chwile od grzybow to byla ta
miekkosc w nogach i nic innego. Kumplom sie nawet wkrecilo i mieli jazdy, ja
nie(a zjedlismy identyczna ilosc jak za 1. razem). Mysle ze duzo zalezy tu
od klimatu. Coz mam powiedziec? Jezeli ktos juz decyduje sie na jedzenie
szrumsow (taka nasza nazwa), to zycze mu takiego samego pierwszego razu jak
moj (jednak nikogo nie namawiam). Natura rules!!!
Pozdrowienia dla wszystkich Narkomaniakow (rob to, byle z glowa!).
P.S. Sorki za brak polskich znakow ale obecnie jestem za granica i nie mam
do nich dostepu;-)
- 7482 odsłony