night city mushroom riders
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
night city mushroom riders
podobne
Parę dni temu miałem grzybowy debiut tego sezonu.
25 suszonych, przegryzione z jablkiem. metoda ujdzie - czuc jablko, a nie
smak grzybów. Choc to dziwne, bo za pierwszym razem nawet mi smakowaly same
w sobie, a teraz jak jem to aż się trzęsę.
Ale jazda byla srednia. Nie to ze jakis bad trip. Po prostu srednia. Tak
więc troche ku przestrodze:
Jedlismy razem z kolegą.
Najpierw wybralismy sie na Kamienna Gore w Sopocie. Jak tam doszlismy, bylo
juz sporo po 23. Tam posiedzielismy troche, zjedlismy grzyby i czekalismy na
pierwsze efekty. W pewnym momencie, po ok. pół godziny poczulismy, ze chyba
zaczyna sie cos dziac i trzeba zejsc na dol. Zchodzac przez ciemną, leśną
polane, zaczelismy sie czuc dziwnie. Kolega, jako że nie pogryzl grzybów,
miał mocne nudności. Siedzac na lesnej laweczce, mielismy wrazenie, ze las
jednak nam nie sprzyja. Byl jakis taki mroczny bardzo i tchnący niechęcią.
Poszliśmy więc na dół, wyszliśmy poza las i tu przywitała nas Pani Ziemia.
Brukowana droga, lekko oświetlona, dużo piasku, spokojne, pojedyncze drzewa.
Natura, ale taka nie grozna, jakby sielska bardziej. To juz bylo wporzadku.
Pozniej schodzilismy w dół Sopotu, prze starą willową dzielnicę. Tu zaczęło
się Miasto. Ale nie takie szybkie i dynamiczne, ale bardzo spokojne
(poniedzialek, ok 0.30 w nocy). W tej ciszy, domy zaczęły wyglądać posępnie,
mruczeć nam swoje historie i przyglądać się nam swoimi ciemnymi oknami.
Zapraszać uchylonymi furtkami wśród żywopłotów. Było to trochę posępne i
niepokojące. Szlismy jednak dalej, w kierunku "monte cassino". Byl jednak
problem, bo kolega jest dziwny i troche boi sie ludzi, a w nocy to się
nasila. Btw. cos w tym jest: w nocy nawet na szerokiej, pustej ulicy kazdy
czuje sie bardziej odkryty i jest taka lekka psychozka zawsze, gdy sie widzi
jakis ludzi, szczegolnie gdy sa to osobnicy plci meskiej, troche wieksi i w
liczbie wiekszej niz dwa. No i zaczął się etap "gra". Kolega nie bardzo mogl
poradzic sobie z mocą grzybów i powiedział, że to wszsytko to jest jakaś
dziwna gra koputerowa, a ja powiedziałem że celem jest omijanie dziwnych
osobników.
I tu UWAGA (dla początkujących): Postrzeganie jazdy jako gry komputerowej
nie jest ogolnie fajne, ale w momencie gdy zaczyna byc nieco strasznie i
niepewnie, pozwala zlapac dystans i potraktowac sprawe jako zabawe. W ten
sposob jakby nie chowalismy sie przed ewentualnymi agresorami ze STRACHU
tylko DLA ZABAWY.
Inna UWAGA: Kiedy jazda robila sie dziwaczna, a miasto mocno niezrozumiałe,
stwierdzilismy, ze teraz jestesmy goscmi z innego swiata, turystami z innej
planety. Tez pomaga nie zlapac psychozy - "bo to przecież normalne, że w
innym wymiarze wszystko jest inne". A poza tym czyż nie jest tak, że
halucynogeny zabierają nas w inny wymiar?
Ogólnie trip układał się później różnie i w pewnym momencie omało nam jacyś
dziwni goście nie wklepali. Co mocno spieprzyło klimat na reszte nocy
Z ładnych momentów, to poszliśmy na molo w Sopocie. A wiał mocny wiatr i
pogoda była prawie sztormowa. fale długości 20m i wysokie na 2-3m
przewalające się jak wielkie stwory... Cos wspanialego. Poszedlem sam na
koniecu mola... Wiatr wiejący prosto w twarz, rozwiany czarny plaszcz, fale
niknące w mroku... Tylko morze, wiatr i ja.
Ale po wcześniejszym niemiłym incydencie z jakimis pojebami, nie bylo juz
tak fajnie. I jak kogos widzielismy, to od razu niepokój. W pewnym momencie
bylo jednak tak, że na głównej ulicy, którą
wracaliśmy patrzymy, a tu trzech dużych gości jakoś się dziwnie czai.
Zobaczylismy ich z daleka, stanelismy , przeszlismy na druga strone ulicy.
Oni też nas zobaczyli i albo coś kradli, albo co, bo też z daleka widać było
u nich oznaki zdenerwowania. Jeden nagle zaczął iść w przeciwnym do naszygo
kierunku. My stoimy i patrzymy. Cofnelismy sie troche, az w koncu
stwierdzilismy, ze obejdziemy to naokolo :(
I tu się zaczął fajny film - skradalismy sie gdzies bokiem. Na maksa
wzomcnione zmysly - przekradanie się od cienia do cienia. Nasluchiwanie. Jak
wiedźmini po zażyciu eliksirów.
Paranoja, ale też i niezła zabawa.
Jest parę rzeczy, o których teraz myślałem -
Zauważyłem, że większość moich jazd grzybowych to jazdy nocne.
Wiadomo -jesienią robi się ciemno, a mieszkam z rodzicami więc w odmu
grzybiłem tylko raz. Reszta to różne imprezy, wyjścia do kina (marnowanie
grzybów? - być może, ale Matrix i Piąty Element to do dzis pamiętam jako
niesamowite przeżycia). Ale prawie za każdym podczas nocnej jazdy pojawiają
się elementy, które ocierają się o bad trip. Za to dzienny trip (tylko raz
niestety) byl lekki i przyjemny jak wiaterek (to było rok temu - po głowie
chodziło mi "scar tissue" i pod wpływem teledysku jazda zrobiła się mocno
chillout`owa). Tak więc nocą grzyby pokazują swoją ciemniejszą stronę -
jakby ciążyły w strone Freudowskiego ID. Wychodzą różne lęki i obawy - co
czułem szczególnie mocno tym razem.
taki Dark Side Of the Shroom :)
- 7774 odsłony