grzyby - teleport do innego życia
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
grzyby - teleport do innego życia
podobne
Będąc już doświadczonym pożeraczem grzybów chciałem wrócić do mojej pierwszej jazdy grzybowej, która była moją inicjacją do psychodelicznego świata. Z pewnościa pewien wpływ na to opowiadanie będzie miał nastrój w jakim się znajduje... ciemna noc, mróz za oknem, jutro znów do pracy, nikt mnie nie kocha, nic mi się niechce... typowy jesienno-zimowy przedświąteczny nastrój.
Zawsze we wnętrzu mej duszy ukryta byłą chęć odjazdu, ucieczki bez trzymanki i wyzwolenia się, unoszenia ponad, ale bardziej wyrwania z tego świata, odskoczenia w bok, ale pod kontrola z wyznaczonymi granicami, których nigdy nie przekrocze. Zawsze ta chęć była, ale nigdy o niej nie wiedziałem, do dzisiaj, do jutra, będe o tym pamiętał do końca. Jedyną przesłanką jaką mogła o tym świadczyć wcześniej był sen, który bardzo czesto się powtarzał kidy byłem małym dzieckiem. Stałem na łące oddalonej dość znacznie od zabudowań, do pleców miałem przyczepione silniki odrzutowe, które unosiły mnie w powietrze i byłem szczęśliwy, czując powiew powietrza na twarzy. W tym momencie zawsze konczył się sen, który tak doskonale pamietam pomimo tylu lat...
Grzyby w ilości 45 sztuk spożyliśmy w wigilie Wszystkich Świętych w domu do którego kolega miał klucze. Spokojna okolica w całym budynku zamieszkiwały jeszcze tylko 3 rodziny. Sześciu grzybiarzy wkraczało do innego świata, w tym trójka kompletnych nowicjuszy, którzy o grzybach mieli pojęcie 'ktoś wrzucił grzyby do garka, a stary przyszedł, zjadł i poźniej odgarniał śnieg na podjeździe, w środku lata'. Do tego kilka opowiadań o grzybowych wyprawach w nieznane jakimi zostaliśmy uraczeni przez kolege z klasy, sprawce całego zamieszania. Opowiadania skwitowane zawsze 'tego sie nie da opowiedziec' - bo sie nie da.
Włączone radio, telewizor pokazujący obrazki ciepło i cichutka muzyka sącząca się z głośników. Chwila zawachania czy, aby na pewno to jest dobry pomysł? Tak. Dzielenie grzybków na równe porcje, instrukcja, aby dobrze przeżuć grzyby. Klamka zapadła, wszystko z przełyku trafiło do żołądka. Najgorszy moment, chwile sprzeczności, próba nastawienia się, aby było OK i czekanie... Gadka szmatka. Pół gdziny pierwszy z nowicjuszy zaczyna śmiać się, za chwile kolejny wesoło śmieje się, po minucie kolejny nowicjusz - dołączyłem do ich śmiechu wypowiadając nic nieznaczące słowa i zapoczątkowując tym samym sześciosobowe orgie śmiechu. Dwie gdziny porządnej paplaniny, ciągłe ble ble ble kompletnie o nicznym. Nie wiedziałem jak mam zareagować na grzyby, kompletnie nowa sytuacja, więc moim sposobem było mówienie. Ciągłe bezustanne mówienie o niczym - wydawało mi się, że jak będe cały czas mówil to wszystko będzie w porządku. Wcześniej nigdy nie zdarzało mi się zostać duszą towarzystwa. Poraz pierwszy na grzybach poraz pierwszy w centrum uwagi. Ciągłe nieustanne dwugodzinne śmianie się z słów wypływających prosto z mózgu, wolnych, nieskładnych, psychodelicznie pięknych. Nie istniała muzyka, niebyło TV nie było świata, był tylko ten jeden pokój i my zanurzeni w innym świecie.
Po dwóch gdzinach chwila refleksji, krótkie wyskoczenie do rzeczywistości, wizyta w WC. Obawa, po powrocie, dlaczego tak się dziwnie na mnie patrzą, czy nie obgadują mnie? Po chwili myśl odchodzi w zapomnienie dalej jestem członkiem jednego organizmu, stworzonego przez sześciu ludzi i pokój. Czasami gra radio słychać jakąś piosenkę, czasmi pojawi się jakiś obrazek w TV, ale TV to strasznie nudna rzecz, kompletnie. Słów już mniej, ktoś nagle dostrzega fraktale na ścianie, po chwili widzą je wszyscy, rogi pokoju zaginają się do środka. Zaraz, ale to niemożliwe przecież one są proste - i w trakcie patrzenia i myślenia stają się proste. Dziwnie zmienia się temperatura raz jest zimno raz jest ciepło, pada pytanie na forum, ktoś wyjaśnia, że to normalne. 'Po grzybach organizm jest zatruty i człowiek ma gorączke.' Zapewniene, że jutro będzie OK i już jest OK. Po czterech godzinach wszyscy są zmęczeni, ale nie fizycznie, tylko psychicznie. Czuje, że mózg pracował na wyższych obrotach. Co chwile 'ktoś' bawi się światłem przygaszając je i rozjaśniając. Po stwierdzeniu faktów tym kimś jest nasz własny mózg. Jak jest ciemniej to jesteśmy jeszcze w fazie, jak się rozjaśnia stajemy się trzeźwi. Na koniec piwko i do domu, otuleni w ciepłe kurteczki przechodząc przez całe miasto wracamy do własnych domów.
Przez kilka kolejnych miesięcy było mi zawsze ciepło. Nie potrzebowałem swetrów, zawsze w podkoszulkach. Została mi niesamowity poziom optymizmu, maxymalnie zawsze optymistyczny i zdrowo nastawiony do życia. Zmieniło się to dopiero po pierwszym i kolejnych E. Od tego czasu, czasami miewam doły i dołeczki. Jednakże najwiekszą kożyścią jaką osiągnołem dzięki tej podróży było otworzenie się na ludzi. Stwierdzenie, że tak naprawde najważniejsi są przyjaciele, ludzie których się kocha. Nie istotne są wszelkie dobra materialne, jedyną prawdziwą wartością, są nasze dobra psychiczne. Wspomnienia, miłości, popijawy, wspólne tripowanie, lepienie bałwanów i wyjazdy na wakacje.
Chciałem napisać ten tekst, bo powoli czuję, że zaczynam tracić z tej nauki, która otrzymałem od grzybów. Kilka lat wystarczyło, aby wciągnąć się w gonienie za kasą, zdobyć sporą nadwage, stracić wielu znajomych, nie mieć oparcia w żadnej bliskiej osobie. Najbardziej dobijający jest fakt, że nie ma tej jedynej, do której można się przytulić. Tylko przytulić, tyle wystarczy, poczuć ciepło i bliskość drugiej osoby.
- 7632 odsłony