Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

dobre i neidobre

dobre i neidobre

po pierwsze chcialem was ostrzec przed grzybkami z miasta ktore sie zwie wawa...jedyna moja jazda po (!) 120

grzybach i to w dodatku z wywaru byla taka ze jak sie czemus bardzo dokladnie zaczynalem przygladac to wtedy

zaczynalo sie zmieniac i deformowac...cos jak po polowce kwasa np turbo rowera 2000... takie cienikie nic....a i

jeszcze jedyne co bylo smieszne w tym wszystkim to to ze przez 3 godziny stalem pod prysznicem...odkrecilem wode i

zastanawialem sie jak to jest mozliwe zeby woda sama leciala....i ogl;adalem bradzo..ale to bardzo dokladnie swoje

kafelki...nawet nie sadzilem ze mam takie zajebiscie fajne :)) ale.... tak cieniutko bylo po 120 i to z wywaru..a

jak na wakacjach sobie zjadlem od znajomka grzybki (okolo 70-80) a gzrybki mial naprawde zajebiscie mocne i w

dodatku z gor... co wtedy sie dzialo....kurwa fa...ludzie ....chcilao nam sie cos zapalic i napic na grzybach a

bylismy nad jeziorem w domkach campingowych ...postanowilismy sie przejsc do sklepu...o 2 w nocy przez las szlismy

do miasta ..SZOOOOKKKK....idzcie do lasu w nocy na grzybach jak macie niezla bombe....nic kompletnie nie widzialem

..tzn widzialem ale nie to co trzeba tzn zamiast drogi to patrzylem w miejsce w ktorym zazwyczaj byla droga i

widzialem jakies niesamowite fontanny kolorow...ciagle mi sie wydawalo ze nic oprcz tych kolorow i drzew w lesie nie

ma....pozniej przyszedl czas refleksji i filozofii...po wyjsciu na droge stwierdzilismy jednomyslnie ze ten las ma

naprawde duzo drzew (!).ale szlismy dalej tyle ze juz po ulicy ...dochodzilismy juz do miasta kiedy zaczal padac

deszcz...postanowilismy sie napic deszczu sadzac ze wszystko jest idealnie zawsze dopasowane do grzybow...ze

jakbysmy byli trzezwi to pewnie by nawet nam sie nie chcialo isc a jakbysmy poszli to by deszcz nie padal i bysmy

sie napic niue mogli...ahhh zapomnialem o najlepszym fragmencie "podrozy" :) jak postanowilismy sie napic deszczu to

najpierw stanelismy i probowalismy lapac deszcz bezposrednio z powietrza ale jak nie wiele to dawalo to ja wpadlem

na pomysl ze sie napije z ulicy (!) a koles podlapal pomysl i obydwaj padlismy zgrzybieni na kolana i zaczelismy

lizac asfalt....dopiero byla jazda jak podjechala moja kobieta samochodem bo jechala tam do lasu na ten osrodek nad

jeziorem :))) i sie kolo nas zatrzymala (a ja jej mowilem ze jak cos to tylko grassik od czasu do czasu bo nic

wiecej bo mi mozg poryje:) )

i sie dopiero zdiwila jak zobaczyla swojego faceta z kumplem ktorzy liza jezdnie zeby sie napic wody ..a do sklepu

nam zostalo niecale 400 metrow... :))))


wiec wniosek jest jeden : JEDZMY TYLKO GRZYBY Z GÓR...polecam z bieszczad lub z okolic jeleniej gory...zajebiste...

aaa i gdyby komus sie chcialo to niedlugo bedzie wiecej muzyki fazowej pod adresem

Ocena: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media