Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

1,3g morze i nic już nie pomoże.

1,3g morze i nic już nie pomoże.


Substancja : Grzyby Psilocybe Golden Teacher.

Miejsce : Wioska nad morzem, cały czas w drodze + autobus.

Poziom doświadczenia : ponad 10 grzybienie.

Ilość : 1,3g suszonych młodych grzybów.

Set & Setting : wraz z dobrym przyjacielem w piątkową noc.


Wraz z kumplem zasiedliśmy u mnie na chawirce koło godziny 20:30 po dość długiej podróży. Wygrzebałem z szafki słoik z resztką suszonych grzybów i odmierzyłem dwie porcje. Wyszło po 1,3gram na osobę. Zjedliśmy je na sucho popijając Hoop\'em limonkowym (21:00) i poszliśmy na dwór w kierunku morza.


Po już 10 minutach zacząłem odczuwać że film się porządnie zaczyna. Weszliśmy do sklepu a wszystko mieniło się niesamowicie jaskrawymi i czystymi kolorami. Wzięliśmy sobie po snickersie i parę żelek i ruszyliśmy nad morze. Jako że kumpel jest odporniejszy, jego nie brało jeszcze nic. (no prawie) Razem ze zbliżaniem sie do morza, coraz bardziej traciłem kontrolę nad własnymi nogami. Kierowałem się w prawo a szedłem w lewo, znosiło mnie mocniej niż po kilku piwach :P Ale było dobrze. Jako że kolega jest mniejszy ode mnie wydawało mi się że wszystko się pomniejszyło. Budynki wydawały się być mojego wzrostu, mijani ludzie byli karłowaci a ja podziwiałem kolorowe czerwono - zielone płoty z czystym zachwytem.


Kiedy doszliśmy nad morze uderzyła we mnie największa faza. Kocham morze ale tym razem dawało mi ból przemieszany z ekstazą. Powiew wiatru i szum fal uderzających o brzeg był tak Ciężki że skuliłem się na ziemi i oparłem głowę o ramie kumpla. Każda fala kolejno uderzała o brzeg a jej dźwięk uderzał we mnie. Nie byłem na początku w stanie tego znieść ale po chwili uznałem że skoro grzyby mi to dały, muszę to przyjąć z pokorą i delektować się tym. Słuchałem więc fal rozbijających się o moją świadomość. W pewnym momencie zacząłem jeść snickersa, ale nie był to dobry pomysł gdyż po paru gryzach zrozumiałem że mam język cofnięty do gardła i dusił mnie każdy przełykany kęs. Odłożyłem batona i usiadłem na "pinokiu". Pinokio to taka metalowa rura z otworami na drąg, służąca do wyciągania na brzeg kutrów rybackich, otwory w rurze wyglądały jak oczy, a wystający drąg doskonale imitował zakłamany długi nos pinokia. Tak więc usiedliśmy mu na nosie ale się złamał, ruszyliśmy więc w stronę centrum wsi, becząc się że złamaliśmy pinokia.


Postanowiliśmy jechać autobusem. Ale kiedy spostrzegliśmy ile ludzi jest na przystanku, natychmiast zmieniliśmy zdanie. Było coś około 22:30. Oparłem się więc o ścianę i doznałem dzikiego uczucia że na niej leżę. Mimo że stałem na nogach wydawało mi się że leżę na pionowej ścianie. Bomba w głowie była ogromna, wszystko widziałem poklatkowo a obraz skakał i momentami migał jak stroboskop. Czekaliśmy aż odjedzie autobus, straszne to było gdyż odjechał po 3 minutach które wydawały się trwać conajmniej pół godziny. Usiadłem na pustym przystanku i odniosłem niesamowite wrażenie że ktoś chwyta mnie za plecy i przyciąga do oparcia. Na początku walczyłem ale poddałem się. Kiedy już byłem całkiem oparty zaczęło przyciągać mi głowę do kręgosłupa i patrzyłem w niesamowicie zagwieżdżone niebo. Przy okazji co parę sekund przypominałem sobie że jestem z kumplem pomimo iż stał obok mnie. Wydawało mi się że moje ciało jest tutaj a umysł jakieś 650 kilometrów dalej na wsi gdzie mam rodzinę. Niesamowite uczucie. Podziwiałem falujące barwy. Później były jakieś jazdy przy pomniku poległych żołnierzy i.t.p. ale nie pamiętam już dokładnie. Następnie pojechaliśmy autobusem.


Przyznam się że bardzo się bałem że ktoś zobaczy że jestem na fazie ale było spoko. Nie opuszczało mnie uczucie że jestem w sali a nie w autobusie a okna to tylko monitory wyświetlające nagraną na video drogę. Uczucie w autobusie było niesamowite, jakbym leciał promem kosmicznym. Później wysiedliśmy i jazda zaczęła się kończyć. W sumie dobra BK trwała może 1,5h ale mimo to stwierdzam że była zajebista. Jeżeli poznawać świat na nowo to tylko po porządnych grzybach. A że były uprawiane przez kumpla to nie mam wątpliwości że to były czyste grzyby a nie jak to się zdarza trujaki zaprawione THC, LSD czy innym syfem. Syfem bo chemii nienawidzę.




Pozdrawiam i życzę i Wam wspaniałych podróży, bez poruszania się. Diuna niech wam sprzyja. Ja stałem się astronawigatorem 1 stopnia.


Tomash 2005

Ocena: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media