Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

na filmie

na filmie

nazwa substancji - LSD


poziom doswiadczenia - lykalem juz kartony


dawka, metoda zazycia - caly karton doustnie


set & setting - to nie mialo tak do konca wygladac... ;-)





Niedziela. To mial byc kolejny normalny dzien (tak mi sie wydawalo przez pierwsze kilka godzin dopoki nie wpadlem na pomysl zeby sie zkwasic). Nie pamietam dokladnie o ktorej wyszedlem z domu ale bylo to jakos popoludniu szwedalem sie przez ten czas nie robiac nic konkretnego. Okolo 18 wpadlem do kolesia zeby pogadac. Dowiedzialem sie ze jego znajomek jest w posiadaniu kwasow, minuta-osiem i juz bylismy u niego. Plan byl taki ja lykam kartona i jedziemy na jarmark Dominikanski (tak przynajmniej to zrozumialem :-)).
Dorwawszy papiera w swoje rece nie bylem zbyt dobrze nastawiony co do jego dzialania.. wydawal mi sie jakis taki.. suchy i wylizany :-P mimo tego zjadlem go przed przed 19 i udalismy sie we dwojke do centrum.. juz jak wysiadlem z autobusu okazalo sie jak bardzo sie mylilem co do kwasa... nie zrobilem kilku krokow kiedy cos mnie wyjebalo :) nozki momentalnie sie ugiely obraz wyostrzyl a cialo zrobilo sie jak z gumy. Kolega powiedzial ze czekamy na ekipe i jedziemy na koncert Big Cyca. Wtedy dopiero pojolem co ja kurwa mac zrobilem :-) odwrotu juz nie bylo "musialem to przezyc". Poczekalismy chwilke na jeszcze jednego znajomka i poszlismy z nim po browary. Jak dotarlismy juz do sklepu co dla mnie bylo nie lada wyczynem (cos kurwa duzo tych ludzi bylo:)) rzeczy w sklepie tak bardzo skupily moja uwage ze nie moglem od nich oderwac wzroku, polka z alkoholem jaka ona byla wielkaaaa a ten arbuz jakie mial zajebiste wzorki.. :)gdyby mnie z niego nie wyciagnieto zostal bym tam chyba reszte dnia. Z zakupionymi browarami udalismy sie przed jakas scene gdzie jakis kabaret probowal rozsmieszyc ludzi (mnie im sie udalo;)) stalismy, pilismy i sie smialismy. Kwas rozkrecal sie coraz bardziej i bardziej az w pewnym momencie prosilem zeby juz nie bylo bardziej :-) nie rozpoznawalem twarzy ludzi, spojrzalem na twarz kolegi w jednej chwili byla maxymalnie porozciagana a w drugiej wygladala o 20 lat starzej. Wkrecony juz konkretnie w klimat odplynolem... bylem na filmie wszyscy mieli swoj film - ja mialem swoj wlasny film :) chuj mnie obchodzilo w tym momencie co sie dzieje bylem na tasmie :) nie wiem jak to nazwac dokladnie wydawalo mi sie ze stoje w miejscu a wszystko do okola mnie jak na tasmie leci do przodu - juz caly trip nie opuszczalo mnie to uczucie :) po kilkunastu minutach stania jak idiota i ogladania sie ciagle dookola zakrecony jak ruski czajnik mialem dosc. mialem dosc przebywania w tym tlumie za duzo ludzi.. jak dla mnie masakrycznie za duzo :-) poszlismy pod tzw LOT poczekac na reszte ekipy. Na miejscu zaczepialem przypadkowych znajomych cos do nich gadajac nie wiem jednak czy bylo to cos sensownego :) pamietam ze dorwalem jednego kolesia i zapytalem sie czy ma jakies buchy on zaczal cos mi tam wyjasniac powiedzialem do niego "czekaj kurwa i tak cie nie rozumiem" i zawolalem kolesia zeby sie z nim dogadal za mnie. Czas czekania dluzyl mi sie juz nie milosiernie a kwasowy trip osiagnal swoj szczyt, przejezdzajacy tramwaj byl tak zajebiscie dlugi.. chmury tanczyly wydluzaly sie i zmienialy ksztalty jak w bajce. Chodnik falowal.. najbardziej zafascynowala mnie kaluza wpatrzony w nia zdawalo mi sie ze to morze.. takie wielkie i glebokie.. czulem ze sie w nim topie.. nagle usyszalem wrzask nad uchem mojego kolegi ktory sprowadzil mnie na ziemie :-) wszystko bylo inne nie poznawalem tego miasta, wszystko tetnilo zyciem tylko ludzie mnie strasznie wkurwiali.. a szczegolnie ich twarze byly takie jakies smutne, wkurwione?! nie wiem jak to okreslic.. i wszyscy mnie obcinali, caly czas sie na mnie patrzeli wzrokiem mordercy.. nie obchodzilo mnie to akurat w tym momencie :) Gdy wkoncu doczekalismy sie juz calej ekipy, zalatwilismy kilka rzeczy udalismy sie na tramwaj w celu dostania sie na ten zasrany koncert.. podroz tramwajem byla czyms nadzwyczajnym.. jeszcze nigdy mi sie nie jezdzilo tak zajebiscie tramwajem :) niestety przy wysiadaniu okazalo sie ze zgubilismy jednego zioomka (dziwie sie ze to nie ja sie zgubilem:)) ktory juz sie nie pokazal nam :) Jak zobaczylem tych wszystkich ludzi na koncercie to zwariowalem...


balem sie tam isc.. bylo strasznie, zaczela ogarniac mnie paranoja :) naszczescie po paru minutach sie uspokoilem gdy spostrzeglem znajomka ktory mial przyniesc nam cos do jarania i kolejnych dwoch znajomych jednego zdropsowanego. Humor mi momentalnie powrocil zebralismy ekipe i uderzylismy w tlum. Po drodze towarzyszyla beka i brechy (tego mi brakowalo w tym tripie, juz nawet nie obchodzilo mnie ile ludzi jest) udalismy sie w glab lasu zeby zajarac ten stuff bo jak dla mnie to do kwasa zawsze trzeba zajarac zeby go rozkrecic.. jezeli chodzi o oevy to w lesie gdzie bylo ciemno jak w dupie u murzyna najbardziej daly mi sie we skore.. w pewnym momencie nie odroznialem ludzi od drzew a jak zamknalem oczy to i tak moglem chodzic bo wszystko przez nie widzialem :) dobrze ze bylem asekurowany :) jak juz dosliszmy do miejsca gdzie mozna bylo spokojnie palic, zaczelismy sie zastanawiac co by tu zmontowac niestety ani tlokow ani zadnych butelek nigdzie nie bylo natomiast puszek od chuja :)


szybko zmontowalismy to co nam do szczescia bylo potrzebne i podkrecony jumka czulem jak momentalnie wraca mi zajebisty humor :)


a chwile po nim ten demoniczny smiech ktory tak kocham po kwasie.. niestety nie nacieszylem sie nim zbyt dlugo bo gdy po parunastu minutach opuscila nas ekipa dwoch zioomkow jednego spigulowanego i jego kompana z ktorymi beka to jest podstawa kazdego tripa znowu zaczela ogarniac mnie zamula i ten pierdolony myslotok ... dalsza faza polegala na tym ze wszyscy sie pogubilismy wkoncu i chodzilismy po tym zasranym koncercie bez celu zadnego :/ bylem wkurwiony strasznie nie tak mial wygladac ten trip i nie bede ukrywal ze nie nalezal do moich najprzyjemniejszych.. po jakims czasie nie wiem dokladnie jakim zaczelismy udawac sie do domow ja i dwoch kolesi z ktorymi zaczalem tego swojego tripa.. podroz autobusem juz nie byla taka przyjemna jak tramwajem.. oevy juz nie byly takie fascynujace jak na poczatku.. praktycznie juz nawet nie wystepowaly.. zaczelo sie to czego tak bardzo nie lubie.. nieskonczony czas mijania i schodzenia fazy... straszny myslotok , glebokie mysli.. ogolnie chujnia :/ Gdy dotarlem do domu jebnalem sie na lozku i jeszcze kilka minut patrzylem jak wzorki cos w stylu trojkacikow zapierdalaja na tapecie.. przestalo mnie to szybko bawic i probowalem zasnac.. bezskutecznie prez bodajze 2 godziny.. a te dwie godziny to bylo cos koszmarnego.. w pewnym momencie bylem bislki placzu czulem jak ogarnia mnie paranoja a pare chwil pozniej czulem sie najbardziej szczesliwym czlowiekiem na swiecie.. staralem sie kontrolowac to wszystko, polegalo to na tym ze wyobrazalem sobie np. jakas zajebista dupcie a najlepiej dwie ;-) cevy byly na dluzsza mete tez wkurwiajace.. nie wiem kiedy udalo mi sie zasnac ale bylo to moje zbawienie.. skonczyl sie moj film.. to byl koniec tasmy.

Ocena: 
chemia: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media