Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

lekko,długo i przyjemnie

lekko,długo i przyjemnie


Nazwa Substancji: Gałka muszkatołowa cała firmy KAMIS



Doświadczenie: Salvia Divinorum, Datura Innoxia, Ipomea Purpurea, Sceletium tortuosum, Salvia Officinalis, Atropa balladonna L., Cannabis, Psilocybe semilanceata, Conium maculatum, Equisetum telmateia, Convallaria majalis, hofmann, extasy i alko oczywiście oraz parę innych roślinek,których nazw nie pamiętam.



Dawka/metoda: 3 całe gałki, zmielone przeze mnie na tarce jakiś czas wcześniej(przechowywane w szczelnie zamkniętej torebce foliowej) + 1 po 3.5 h zmielona chwilę wcześniej, zażyte w postaci napoju (wsypać do letniej wody proszek, odczekać parę minut, następnie wypić to bagno).



Set & Setting: całkiem pozytywne nastawienie, choć trochę się denerwowałem czy trip nie będzie za długi. byłem chory więc zrobiłem sobie wolny dzionek.



czas trwania: ~24 h



czas wchodzenia: 3-4 h



Streszczenie:



8.00 – jem śniadanie dość sowite( czyli gałka nie będzie na czczo), popijając przy tym zieloną herbatkę.



8.15 - trzeba wypić to paskudztwo. straszne w smaku, ale na szczęście mam zatkany nos i mało czuję. Bardzo drażni gardło i przełyk. Popijam to wszystka herbatą z cytryną (na trawienie).



8.30 - niby tylko pół kubka(około 150 ml, ale gęste bagno),a zajęło mi to tyle czasu



9.30 - czekam, czekam i nic... zaczynam pisać ten trip raport.



9.40 – zapomniałem napisać, żadnych mdłości do tej pory(chociaż paskudne w smaku).



10.00 – chyba gałka wchodzi - ręce mi zaczynają trochę ciążyć .



10.30 – to była zasługa autosugestii raczej... a co jak Myristica fragrans nie wejdzie??



11.30 – ciągle nic... chociaż 3 minęły:(



12.05 – zaczyna się. Czuję że to przez konfrontację z innym człowiekiem(nawet przez telefon)



12.40 – właśnie zjadłem posiłek i wypiłem ciepły wywar z kolejnej gałki(zalać wrzątkiem i odczekać 20 min). Ważne – nie miałem wcale odruchów wymiotnych . Puściłem sobie 1200 micrograms żeby klimat załapać, polepszył się słuch i wrażliwość na takież doznania. Zaczyna mnie wykręcać...



12.45 – dziwne niesprecyzowane wibracje na powierzchni brzucha , jakby mi tam jakieś gąsienice drążyły... zabawne... czuję ciepło w środku, jak po paleniu ganji. Gdy zamykam oczy pojawiają się fraktale na czarnym tle, zmieniając się przy tym w rytm muzyki, a także dolnej części „normalnego” pola widzenia „widzę” na zielono . Gdy je otwieram wszystko znika.



13.05 – siedzę sobie spokojnie i piszę ten raport, a tu nagle coś zaczęło moją głowę do tyłu odciągać, jakby silny wiatr wiał mi w twarz... czuję również jakby ktoś trzymał mnie za skronie i machał moją głową, to w górę ,to w bok ,to po skosie?! Dziwne



13.26 – patrzę w lustro i widać po mnie, że coś zarzuciłem. Mam ten samoczynny psychodeliczny uśmiech, który tworzy się niezależnie ode mnie i nie jestem stanie tego zmienić. Złapałem konkretną fazę .



13.34 – idę wyprowadzić psa na spacer. Ciekawe jakie będą efekty w otwartej przestrzeni?



14.06 – – oglądam sobie „trio z belleville” i do tego gałka muszkatołowa jest po prostu stworzona! ona może wykręcić każdy film.



14.45 – mam euforię i śmiechawę. Całkowicie się sfazowałem. Wszystko jest piękne i urocze.



15.25 – czuję jakbym miał szyję z plasteliny i by mi się przechylała i wyginała pod ciężarem głowy na wszystkie strony. Chyba zaraz się prześpię...



16.00 – nie mogę spać... mam lekką psychozę, ciągle sprawdzam czy drzwi są zamknięte i czy wszystkie sprzęty wyłączone. Kiedy odchodzę od wyłączonego komputera, zaczynam słyszeć dźwięk jaki wydaje podczas pracy.



17.00 – zaczyna się etap jaki miałem tylko po bieluniu: uspokojenie w sferze psychomotorycznej i ten,(jak to szło?), „farmakologiczny kaftan bezpieczeństwa”?? i do tego haluny dźwiękowe.



18.00 – trochę sobie pospałem. Myślałem, że przespanie fazy pomoże, a tu jeszcze bardziej zrobiony się czuję.



18.30 – zjadłem obiad, apetyt mam. Tylko po jedzeniu trochę mnie żołądek rypie. I ta suchość w ustach i ta ślina gęsta utrzymują się od kilku godzin.



21.15 – ta sahara mnie zabije.... gastrofaza trwa. Oglądam jakiś dupny film na komercyjnym kanale.



00.15 – skończył się kolejny film, idę spać.



8.00 – wstałem z 15 minut temu. Mam lekki zjazd jak po imprezie z dropsami.



Cały dzień byłem jakiś taki osowiały i nieogarnięty. Miałem takiego bieluniowego kaca.



Gałka muszkatołowa jest bardzo przyjemna. Jedyne mankamenty to: smak, dużo czekania na efekty i trochę za duża długość samego tripu. Jednakże może to być przydatne, gdy ktoś chce sobie zarzucić gałkę na jakąś techniczną imprezę =P



Trip dla mnie bardzo przyjemny, wizji swych streszczać nie będę, gdyż były krótkie i chaotyczne. Gałkę zarzucę sobie pewnikiem jeszcze kiedyś. Nie spodziewałem się, że to coś mnie tak wytrzepie. Przez cały czas nie mogłem pozbierać myśli. Miałem śmiały plan, o tym że podczas podróży porysuje sobie trochę, że gałka będzie mym natchnieniem, ale póki co nie wypaliło. Ważniejsze było chłonięcie rzeczywistości pełnymi garściami.







Ocena: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media