kwasowe kwiaty
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
kwasowe kwiaty
podobne
Witam znowu!
Chwilę już nie pisałem, ale ostatnio dzwonił do mnie koleś ze szkoły średniej i zapraszał mnie
na kwasika... Cóż, po jego telefonie, aż mnie za gardło ścisnęło... niestety do niego mam
kawałek drogi, a w tygodniu praca, w weekendy studia... co za życie, żeby człowiek chcąc sobie
zeżreć kwadrata, musiał tyle kombinować... w mojej okolicy chwilowo nie ma LSD... Tak myślałem,
jak to byłoby cudnie znów poczuć ten błogi stan, odwiedzić swoje wnętrze, swój świat, sprawdzić
co tam słychać. Nawet teraz jak to pisze to mi przykro że życie jest takie... Gdy człowiek staje
się starszy to zawsze brak mu czasu... studia, praca, obowiązki... I jeszcze się dowiedziałem,
że do wczoraj miałem zapłacić 3100 pln za semestr studiów... No i co? Same kurewskie problemy,
chcę do mojego świata!!!!! Pozostają mi na razie, tylko wspomnienia...
Kiedyś zostałem zaproszony do znajomka na imprezkę na działki za naszym osiedlem... Na tej
działce prawie się wychowaliśmy. Uwielbiałem tam chodzić! Więc byłem zadowolony, na dodatek,
okazało się, że w szkole (!!!!) pojawiły się papiery. Jeżeli się nie mylę były to Hoffmany...
Zakupiłem więc 3 szt. wiedząc, że koledzy chętnie mi będą towarzyszyli w podróży. Było nas 5, ja
miałem zjeść calaka zachęcony wcześniejszymi doświadczeniami, reszta po połówce. Spotkaliśmy się
na pętli na osiedlu i jakiś koleś, który też miał być na imprezie, strasznie mnie nudził żebym
mu oddał połówkę z mojej porcji. Nie zrobiłem tego, bo: gościa nie znałem i CHOLERNIE chciałem
zeżreć calaka!!! Ale skurwiel był nachalny, w sumie to dobrze że mu nie dałem bo mieli okropnie
dużo ziela...
Po zajściu na działkę zeżarliśmy swoje znaczki i czekając na podróż, spostrzegłem, że goście
wysypali na stół straszną ilość gandzi! Mieli tego chyba z... tyle, że gdy coś spadło na
podłogę, jeden mówił: "Chój z tym, mamy jeszcze dużo!" i wszyscy w śmiech.... no
straszna ilość, tyle jeszcze nie widziałem na raz. To była prawdziwa narkotyczna impra. Taka na
maxa! Kwadraty, pełno ziela i w ogóle, sami odmienieni ludzie! Oni tak sobie kręcili blanty i
rozmawialiśmy, aż tu nagle zaczęło się. Kocham to uczucie, takie podniecenie, ten "ciasny
sweterek", ścisk w gardle... Kojarzy mi się to z ogromną przyjemnością... Tak na
marginesie to uważam, że nie ma nic lepszego i przyjemniejszego niż .........., ale na drugim
miejscu jest oczywiście LSD (na podstawie moich doświadczeń z drugami, muszę zaznaczyć, że nie
próbowałem wszystkiego)!!!
Więc zaczęło się, wyszliśmy na dwór, było ciepło i ciemno, tak jakoś miło, pamiętam do dziś jak
pachniała wtedy trawa i drzewa. Gdy dotykałem drzew, czułem się tak blisko z naturą, czułem, że
jestem jej częścią i najlepiej byłoby mi samemu w dużym lesie, gdzie nikt nie chciał by niczego
ode mnie, nie musiałbym się obawiać, że jakiś psychol mnie zabije i w ogóle. Spacerowałbym,
szukał grzybków ;) i w końcu zrozumiałbym wszystko... Było tak spokojnie, gdy chodziłem po
trawie, z każdym krokiem czułem jaj zapach i miękkość, zapraszała mnie: "Połóż się, będzie
ci dobrze, opowiem ci o drzewach a ty będziesz się patrzył w niebo na gwiazdy..."
Wspaniałe uczucie... Chwilę później wróciłem do kumpli... Byli już dobrze nakręceni, zresztą
mnie też już dobrze zczesało! Jeden z nich patrzył się uparcie na drzewo, twierdził, że to
drzewo objawiło mu swoją twarz. Patrzę i... ono na nas patrzy swoją drzewiastą stateczną twarzą!
Zaczęliśmy rozmawiać o tym, aż tu nagle jeden koleś coś macha rękami, patrzymy na niego, a on
mówi, że noc go wciąga! Gdy zwracaliśmy uwagę na niego, wszystko było ok., ale jak się
odwróciłem i widziałem go tylko kątem oka to rzeczywiście tak jakby się zapadał w ziemię, w
nicość. Na pewno pomogło mi w tym to, że był ubrany na czarno... Przestałem na niego zwracać
uwagę bo mnie rozpraszał, a tu wypada gość z domku i kicha... kładzie się na trawie na kocyku i
dalej kicha... Trochę nas zeschizował, więc stajemy nad nim i pytamy się co mu jest, on
stwierdza: "Jestem alergikiem, ale co poradzę jak lubię TRAWĘ! Gość się śmieje, a
my nic, okazało się że nikt z nas w ogóle nie wiedział o czym on mówi...
Wróciliśmy do domku, a
tam pytanie czy któryś z nas na kwasie nie skręcił by im blanta, bo oni już nie mogą... Kurwa,
ja tego gościa dobrze nie widziałem, tak falował i zmieniał kolory, a co dopiero kręcić jointy,
więc odmówiłem! Przed oczami latały tysiące kropek, trójkątów, jak w kalejdoskopie... Były w
cudownych kolorach, takie żywe, jednak najcudowniejsze kolory ujrzałem, gdy patrzyłem na białą
firankę. To był odjazd! Taka feria barwa! Firanka falował jak na wietrze, a każdy jej ruch
wyzwalał falę przepięknych kolorów... Następnie kolesie zaproponowali spacerek, chętnie się
zgodziłem. Poszliśmy połazić po działkach. Wszystko wyraźnie widziałem, mimo tego, iż był środek
nocy, miałem wrażenie jakby było późne popołudnie, chyba księżyc dobrze świecił... Wędrowaliśmy
szukając własnych myśli, przystając co chwilę i podziwiając piękno. A wszystko było pięknie!
Drzewa, kamienie, piasek, woda w strumyczku, studnia, gwiazdy... Po prostu wszystko!!! Ogarniało
nas takie szczęście, wszyscy się rozumieliśmy, byliśmy wśród przyrody, która nas nie skrzywdzi.
Wszędzie widziałem kwiaty (mimo tego, że był to październik), co ciekawe, wszystkie były różowe.
Nie ważne, że rosły wśród trawy, na krzakach czy drzewach... Były cudownie różowe, zacząłem je
zbierać garściami, ale się opanowałem bo nie chciałem zrobić krzywdy przyrodzie która nas teraz
pilnuje.. Te które zerwałem, postanowiłem wziąć ze sobą, aby sprawdzić co to za kwiaty (na drugi
dzień okazało się że były to zwykłe liście dębu, wierzby...) Po dłuugim spacerze wróciliśmy do
jarający kolesi... Siedzieliśmy przed domkiem i patrzyliśmy na nasze osiedle, było jednym wielki
źródłem tryskających barw we wszystkich kolorach. Wtedy to nasze miejsce zamieszkania wydawało
się takie dalekie i obce, ja byłem związany z naturą, ciemnością i nie chciałem tam wracać.
Jednak nadszedł czas przykrego powrotu z mojego świata do zwykłej rzeczywistości...
Kwas pokazał mi po raz kolejny swoją potęgę, pokazał mi co może mi dać. Z tego tripu wiele
wyniosłem, szacunek do przyrody, od tej pory uwielbiam chodzić po lasach, łąkach i odczuwam
zupełnie coś innego, niż wcześniej. Pozostała mi na zawsze odrobina przyjemności, którą czułem
tamtej nocy. Czuję wewnętrzny spokój i odprężenie za każdym razem gdy znajdę się wśród lasów i
łąk... Przez kilka dni po podróży zajebiście brakowało mi tego uczucia i miałem wrażenie, że nie
jestem częścią cywilizacji, lepiej czułem się na wśród natury. Moja kochana żonka, śmieje się ze
mnie, że ciągnie mnie do lasu...
Znowu dużo napisałem... ale nie dało się krócej to i tak kropla w morzu, wielu z was wie ile
rzeczy w kwasowych tripach trzeba pominąć... ale to wcale nie są mniej ważne wydarzenia. Żeby w
całości opisać podróż, musiałbym napisać chyba ze 100 stron... Pozostaje mi żywić nadzieję, że
nie przynudzam...
Pozdrowienia dla wszystkich kwasiarzy!
- 8313 odsłon