mój schiz
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
mój schiz
podobne
Oto co mi sie przydazylo po grzybach [osobiscie chcialbym zeby ktos to
przeczytal i ocenil]
osoby : Ja, Gutek, Wisnia, Szegi, chwilowo moja siostra (nie je grzybow ;)
srodek: grzyby, male, suszone
ilosc: ok. 40-50 sztuk
czas: zima, wieczór
Pierwszy raz w zyciu spozywalem grzybki... zaczelismy u Gutka w piwnicy;
godzina nieokreslona; wszyscy wala grzyby do geby, dlugo gryza, polykaja.
Smakowaly beznadziejnie. Po uplywie godziny faza zaczyna sie wkrecac. Nie
moge usiedziec na dupie; spacerujemy; towarzyszylo mi dziwne uczucie
nadmiaru energi, nikomu sie geba nie zamykala, swietny nastrój wszystko gra,
tylko te grzyby troche leza na zoladku... Przez cala faze nie moglem
przestac palic szlugów. [W tym miejscu musze wspomniec, ze przez jakies 3
godziny chodzilismy - tzn. przez tyle pamietam, ze chodzilismy, w tym czasie
pogubilem wszystko co ze soba mialem i jak twierdza moi koledzy zajebiscie
odpierdalalem, m.in. bawilem sie w moczenie rekawiczki w kaluzy (tej jednej,
ktorej nie zgubilem)] Nastepna (najbardziej intrygujaca czesc fazy) ma
miejsce nad rzeka, betonowy chodnik, z boku lawki jakies 10 m od rzeki.
Jeszcze dodam, ze Wisnia haftowal i zawinal na chate.
Tu zacząl sie moj schiz...
Nie wiem skad sie tam wziolem, ale stoje kolo jednej z lawek nad
nasza rzeka. Mam zamkniete oczy. Spie jest mi zimno. Fajnie czuje kaptur na
glowie. Mam jakies gdziwne schizy (takie jakie zdarzaja sie w snach). Bardzo
chce sie obudzic. Aaaa jeszcze wspomne, ze mialem kontrole nad tym co robie
chociaz dalbym sie zastrzelic ze po prostu snie (ciezko to wyjasnic). Czuje
sie jakby sen mnie uwiezil i nie mogl bym sie wydostac. Nie wiem co robic. W
koncu budze sie. otwieram oczy widze beton chodnika nad moja rzeka, stoje. W
tym momencie znowu wydaje mi sie ze spie, jakbym po prostu zacza snic inny
sen. Przypomnialem sobie wszytski przyjemne zeczy jakie robilem w moim
zyciu... w koncu przypominam sobie Gutka, Szegiego i nasze fazy po
marihuanie. Chcialbym zeby tu byli. Podnosze glowe [WSZYSTKO JAK WE SNIE!!!
Wydawalo mi sei , ze wszystko kreuje moj mozg, dziwilem sie jak wiernie
potrafie odtworzyc zachowanie Szegiego lub Gutka] ulica pusta, wiem ze jest
noc ale mimo to jest jasno, jest jakos tajemniczo. Przede mna stoi Gutek i
Szegi. Szegi smieje sie do mnie i mowi cos ze wreszcie glowa ruszylem. Czuje
sie tak jakbym sterowal moim snem. Mimo wszystko chce sie obudzic znowu
opuszczam glowe; zamykam oczy. Czuje, ze ktos mnie ciagnie, nie chce isc;
stoje. Nagle czuje sie jakbym stal nad przepascia przechylam sie i lece do
tylu (jak we snie) lece kawalek, lecz trzymam sie stopami krawedzi; cos mnie
lapie i w dziwny, magiczny sposob podnosi. Dziwnie sie czuje. Otwieram oczy
widze Szegiego [spoko ziom, swietan morda prawie 2 metry wzrostu], trzymam
mnie i sie smieje. Tez sie smieje chodziaz nie wiem z czego. [nic nie mowie;
dalej wydaje mi sie, ze snie] Na lawce obok siedzi moja siostra, wszystko
jest jakies dziwne. Prawde powiedziawszy czulem sie jak we snie chcialem sie
z niego obudzic, nie wiedzialem tylko jak, nie czulem strachu, wszystko mi
bylo obojetne [bo w koncu co moze mi sie stac we snie ;)]. Nagle, bez powodu
naplulem w kierunku Szegiego nóg, smiesznie podniusl noge i smieje. Te
zachowania utwierdzaly mnie w tym, ze byl to sen... podobnie zrobilem z
Gutkiem. Chcieli mnie tez usadzic na lawce, cos mowili, ze od 2 godzin tu
stoje i nie chce sie ruszyc. Bylem zdezorientowany; zamkniety we snie, bez
mozliwosci wybudzenia, bardzo chcialem sie obudzic, balem sie ze sie to nie
uda i ze bede musial zyc we snie. Czulem w sobie duzo energi i ozywienie,
jednak nie moglem sie ruszyc [chyba bylo spowodowane to zimnem, spodnie i
buty mialem cale mokre]. Szegi chcial, zebym sie ruszyl, przestawil mi prawa
noge do przodu, potem lewa [czulem sie jak male dziecko, ktore uczy sie
chodzic]. Zaczalem biec, chyba wydawalo mi sie, ze jestem na torze do
biegania (dlugi prosty betonowy chodnik). Po prudziesieciu metrach odwazylem
sie odwrucic glowe i popatrzec w tyl. Wszyscy biegli za mna (moja siostra,
Szegi, Gutek) i smiali sie. Krzyczeli zebym stanal. Zatrzymalem sie, oni
mnie dogonili. Chwile wszyscy stali kolo mnie. Szegi zapytal sie czy nie
jest mi zimno, pokiwalem glowa, ze jest. Zdja swoja czapke i zalozyl mi na
glowe; co chwile mi spadala, ale nie wiedzialem jak ja podniesc, wiec co
chwile robil to za mnie Szegi. W koncu usiadlem na lawce, kolo mojej
siostry, chyba spalem [tak wlasciwie to myslalem jak mozna wyjsc, uciec z
tego snu, bylem kompletnie zdezorientowany; rozumowalem mniej wiecej tak:
skoro snie to nic mi nie moze sie stac, moge wiec robic co mi sie podoba,
bylem przerazony perspektywa ciaglego zycia we snie bez mozliwosci obudzenia
sie]. Po jakims czasie ruszylem dupe i poszedlem za kumplami. Wczesniej
zylilem matce, ze ide na lyzwy, ktore zostaly u Gutka w piwnicy, musialem
jeszcze po nie pujsc, z tym ze nie zdawalem sobie kompletnie sprawy, z tego
ze ide po nie. Szlismy wiec do Gutka. Pod jego klatka przechodzil akurat
jakis chlop, podalem mu reke i powiedzialem 'siema!'. A ten kutas sie do
mnie przybuzyl, najpierw sie wystraszylem jakos strasznie; lecz po chwili na
nowo owladnelo mnie uczucie snu [bycia we snie], chcialem sie z nim bic,
lecz kumple mnie odciagneli. Poszedlem za nimi do klatki Gutka kazali mi
poczekac, oparli mnie o kaloryfer, ktorego ani nie widzielm, ani nie czulem,
za to zrobilo mi sie zajebisci przyjemnie [cieplo] ;) Po chwili Gutek wrocil
z jakims plecakiem w reku [moim] i kazal mi go wlozyc, wiec wlozylem,
wyszlismy przed klatke Gutek stwierdzil, ze odprowadzi mnie do domu, co
bardzo mnie zdziwilo (w koncu stalismy pod jego klatka, a on nie lubi
zapierdalac gdzies bez potrzeby) to utwierdzilo mnie w tym ze spie; lecz
uznalem, ze skoro nie moge sie obudzic to sobie tu troche pochodze,
zaczynalem sie fajnie bawic, w duchu smielem sie z Gutka [chyba to bylo cos
w stylu: co ty mslisz, ze ja glupi jestem widze ze to jakas lipa, jestesmy u
ciebie pod chata a ty chcesz mnie odprowadzac do chaty; cos tu nie gra,
teraz wiem to na pewno ;)]. Podczas drogi do domu Szegi z Gutkiem prali mi
mozg ty co mam matce powiedziec, z tym ze upraszczali to tak zebym
zrozumial, mowili jak do dziecka, powtarzali po sto razy co mam powiedziec,
przy tym smaili sie; ja przytakiwalem mowilem, ze OK, a w duchu myslelem
sobie ze jakis dziwny jest ten sen, troche sie go balem. Ich texty byly w
stylu: jak bedziesz w domu to powiesz mamie, ze byles na lyzwach, ze nawet
masz lyzwy w plecaku, ze potem byles gdzeis tam i cos tam. Pod moja klatka
przypolnieli mi jeszcze pare razy co mam powiedziec. W koncu poszli;
zostalem sam z siostra, weszlismy do klatki tu tez bylo jasno, chociaz
swaital nikt nie zapalil. Jednak bez ziomkow czulem sie jakos dziwnie, balem
sie. Wszedlem do domu. Tu bylo tez bardzo jasno, jakby wszystko bylo
oswietlone przez setki niewidocznech lamp; cale mieszkanie wydawalo mi sie
duzo nizsze, sufit, wszystko. Nagle zobaczylem moja matke, byla wkurzona
[BARDZO!] zaczela cos pierdolic. Lecz ja dalej bylem w swoim swiecie snow.
Olalem ja poszedlem w mokrych butach, spodaniach w kurtce do swojego pokoju,
usiadlem kolo kompa odpalilem go, bylem ciekawy jak sie gra w cso we snie,
jednoczesnie chcialem jakos ten sen przezyc, nie umierajac z nudow. Po
chwili matka wpadale zaczela cos pierdolic, wiec zdjalem spodnie, dopiero
teraz zauwazylem ze sa kompletnie mokre, rozebralem sie i rzucilem do luzka.
Przez jakies pol godziny rozpaczalem nad tym jak by tu wrocic do normalnego
swiata. w koncu zasnalem.
To bylo jakies 7-8 godzin od zjedzenia gzrybow, moich kumpli trzymalo 2 razy
krocej i slabiej ;p (nie jedli 1 raz).
Rano obudzilem sie bylem pewny [!!!] jak bum bum, ze mi sie to snilo;
lezalem i myslelem tylko o tym dziwnym trajemniczym snie, po chwili
przypomnailem sobie, ze wczoraj jadlem grzyby, kojarzylem wszystko (bez tego
co jest zawarte jako moja relacja, to uznawalem za sen) tylko jakos nie
pamietalem jak do domu wrocilem.
Wkrotce siosta sie zbudzila i dowiedzialem sie ze nie byl to sen; NIE
MOGLEM UWIERZYC!!! bylem kompletnie przekonany, ze snilem o tym.
- 8405 odsłon