Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

sinicuichi

sinicuichi


zrobiłem sobie dwa długie jointy z Heimii Salicifolii i po 22 ruszyłem na

miasto. odpaliłem pierwszego, dym *STRASZNIE* gryzący (a może to wina

bletek - czarne OCB akurat...blehh), w każdym razie moje płuca po połowie

miały już dość. joint palił się wolno, a ja powoli przestawałem czuć nogi.

wszedłem do lasu gdzie odpaliłem drugiego jointa. zaczęło się robić trochę

dziwnie - swiatła oddalonych latarni i cienie poruszających się we wietrze

drzew - właściwie to tylko jasne plamy się animowały dość intrygująco. do

tego świetliki, takie małe jaskrawo-zielonkawe światełka...wyłączyłem

walkmana, chciałem posłuchać szumu otoczenia. gdzieś z oddali grała muzyka.

słuch mi się wyostrzył, potrafiłem też dokładnie umiejscowić w przestrzeni

dźwięk (np. świerszcze). zszedłem na polankę redłowską, a potem na bulwar.

z bliska wszystko wyglądało normalnie, ale z daleka kolory były zdecydowanie

wyostrzone, światełka z półwyspu helskiego na horyzoncie, kolorowy-neonowy

skwer kościuszki, dużo kolorowych punkcików, poruszające się samochody,

latarnie na bulwarze, z których kilka z oddali wydawało się być bardziej

jaskrawych i fioletowo-niebieskich...jakby UV...morze, światło odbijające

się na wodzie. nie umiem tego opisać, po prostu było cudownie. skręciłem

sobie druma, myśląc, że tytoń mnie wyprowadzi z tego spokoju i coś się

zacznie dziać.



jednak się myliłem, tytoń trochę mi nakręcił na chwilę potok

myśli. usiadłem sobie na ławce i patrzyłem...ludzie przyjeżdzali samochodami

tylko po to, żeby na 30 sekund wyjść na bulwar i popatrzeć na morze. hehe,

fajnie tak poobserwować ludzi, jakiś wypakowany typ z panną wyszedł na

chwilę, żeby zaraz wrócić do samochodu...wrócił, odkluczył sobie drzwi po

czym chyba dotarło do niego, że powinien najpierw dziewczynie otworzyć, więc

obszedł niezdarnie z panną pod rękę samochód naokoło (na to dłuższe około

:)), spychając ją na maskę. nie wiem czemu ale mnie rozbawił ten pokaz

buractwa. poza tym cały czas odczuwałem niemiłosierny spokój i piękno

otaczającej mnie rzeczywistości, kolory drzew, świateł, morze, księżyc

prawie w pełni...pochodziłem sobie jeszcze trochę po mieście i w sumie

miałem wrażenie jakbym odkrywał wszystko na nowo, każdy tajemniczy i uroczy

zakamarek w alejkach między drzewami, ludzie i psy które się na mnie

patrzyły z zainteresowaniem. lubię zwierzaki! w międzyczasie jeszcze

wdepnąłem w psią kupę, ale można im to wybaczyć ;). potem zaczepił mnie

jakiś trochę podpity koleś z dziewczyną i chciał 2 zeta na wino, trochę mu

było głupio powiedzieć szczerze po co. zobaczył, że palę skręta i się pytał

czy może drum :). dałem mu skręcić, mówił jak to we francji druma palą

ludzie itp. i że on woli niebieskiego. poszedłem do sklepu, poprosiłem o

tymbarka grejfrutowego, a dostałem "jabłko, limetka i guava", co zauważyłem

dopiero po pierwszym łyku :). sprzedawczyni miała momentami trochę dziwny,

robocy głos. potem szedłem powoli słuchając shpongle - dmt i uśmiechając się

do wszystkich i wszystkiego. spotkałem kumpelę, powiedziałem z radością

"cześć". a potem wróciłem do domu :)



nie jestem w stanie opisać tego wszystkiego co widziałem i czułem. bo w

sumie...to chyba nie ma sensu, po prostu się nie da - trzeba to przeżyć!

świat po Sinicuichi jest wspaniały, jaskrawo-kolorowy, a człowiek jest

strasznie jakby to powiedzieć "spowolniony" - właściwie to nic się nie chce,

tak jest wspaniale :). ta euforia różni się od tej po PEA i jej pochodnymi

właśnie spokojem! nastawiałem się bardzo na efekty dźwiękowe, jednak po tej

dawce nie udało mi się za bardzo doświadczyć pełnej mocy Heimii. dźwięk

odbierałem zdecydowanie inaczej, dźwięki połamane zdawały się naprawdę

bardziej metaliczne (zwłaszcza jak ktos przewalał coś metalowego pod jakimś

namiotem z piwem na bulwarze). poza tym mógłbym pisać i pisać a i tak nie

napisałbym wszystkiego co widziałem i czułem. w tej chwili (jakieś 2.5h po

rozpoczęciu akcji) czuję się nadal spowolniony i jest pozytywnie. żałuję

trochę, że wziąłem jej tak mało, jednak chciałem tylko musnąć ten świat.

następnym razem piję herbatę z reszty - a miałem 10g suszonych liści z maya,

więc zostało coś koło 8g.



podsumowując - NATURA RZĄDZI!!!



naturalnie pozdrawiam naturalnie :)

Ocena: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media