Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

nirwana

nirwana


Substancja: AMANITA MUSCARIA

3 wysuszone (upieczone) kapelusze muchomora czerwonego



Spróbuje opisać to, co przydarzyło mi się wczoraj po zjedzeniu

muchomora. Zadanie to nie będzie łatwe a wręcz bardzo trudno.

O godzinie 19.55 zjadłem 3 kapelusze muchomora popijając je

szklanką czystej przygotowanej wody. 20 min. później poczułem go

w żołądku. Uczucie było nieprzyjemne, jakby zbierało mi się na

wymioty. Zrobiłem sobie gorącą herbatę i usiadłem przed

komputerem. Nieprzyjemne uczucie w żołądku utrzymywało się,

herbata jakby troszkę pomagała. O 20.30 czułem, że zaczyna

wchodzić. Początkowo przez całe moje ciało przechodziły potężne

ciary (coś jak po listku tussipecta), było to uczucie całkiem

przyjemne. 10 min później doszedł kolejny symptom zjedzenia

grzybów a mianowicie coś takiego jakby cały obraz oddalał się

ode mnie na 1m, poczym wracał, działo się to z częstotliwością

około 1s (w ciągu 1s obraz oddalał się i wracał). Z tym obrazem

to nie taka prosta sprawa, bo w dalszym ciągu czułem się całkiem

normalnie, normalnie widziałem ekran i wszystko kontrolowałem.

Czułem jakbym został podzielony na dwie równoległe

podświadomości: jedna odczuwała zbliżający i oddalający się

obraz, druga natomiast odbierała wszystko tak jak do tej pory,

czyli jakby była zupełnie trzeźwa. Falowanie obrazu stale się

nasilało w jednej z moich podświadomości, druga cały czas

zachowywała trzeźwość umysłu. Cały czas siedziałem przed kompem

i czytałem artykuły o dragach, z winampa leciała muzyka. W ogóle

nie przywiązywałem uwagi do muzyki, nie interesowała mnie, mogło

lecieć cokolwiek i tak jej nie słuchałem. Po 21 położyłem się,

muzyka cały czas leciała, nie przeszkadzała mi ani nie

absorbowała mnie. Cały czas w jednej z podświadomości obraz z tą

samą częstotliwością oddalał się i przybliżał. Żadnych innych

efektów zjedzenia muchomora nie było. Około 21.30 położyłem się

na inne łóżko (na te, na którym śpię). Leżąc poczułem znowu

mdłości (ostatni raz). Dokładnie o godzinie 21.45 poczułem, że

chce mi się spać. Pomyślałem, że jest tak jak wszyscy piszą, że

po 2h przychodzić ochota na sen. Nie namyślając się wcale

wstałem i zacząłem ścielić sobie łóżko. Chyba nigdy nie byłem

bardziej świadomy tego, co robię w danej chwili. Chodzenie nie

sprawiało mi problemów, wykonywanie ruchów też nie. Gdy

pościeliłem już łóżko poszedłem do łazienki się umyć i znowu

czułem bardziej niż zwykle, że wykonuje normalne czynności. O

21.50 ułożyłem się do snu. Jak do tej pory uznałem, że faza jest

lightowa, gdyż poza rozdwojeniem podświadomości i ciągłym

falowaniem obrazu nic szczególnego się nie działo. Po kilku

minutach leżenia odechciało mi się spać. Obraz znowu zaczął

falować bardziej intensywniej. Słyszałem muzykę, która

dochodziło do mnie z drugiego pokoju. Po jakimś czasie muzyka

przestała grać, gdyż brat wyłączył komputer i włączył telewizor.

To był moment przełomowy całego tripu. Nie wiem, jaki program

leciał, ale rozmowa była o wojnie w Iraku. Leżałem cały czas na

łóżku i przysłuchiwałem się z coraz większą uwagą tej rozmowie.

Moja druga podświadomość i migający obraz w międzyczasie

zniknął. Słuchając rozmowy o Iraku zacząłem dochodzić do

oczywistych wniosków. Stało się dla mnie jasne, dlaczego ta

wojna wybuchła, co było tego przyczyną, myślałem o roli Polski w

tej operacji militarnej. Moje rozmyślania cały czas szły w

stronę bardziej ogólną, uniwersalną. W końcu zacząłem myśleć o

kuli ziemskiej i trzech państwach: USA, Polska, Irak.(w tamtym

momencie myślałem tylko o tych 4 rzeczach). W następnej

sekundzie myślałem już tylko o dwóch rzeczach: ludzie i kula

ziemska. Wszystko się działo w ułamkach sekund. Zacząłem myśleć,

że na świecie jest 6mld ludzi i że ja jestem jednym z nich. W

mojej głowie było coraz mniej myśli. Przestałem myśleć o

ludziach i kuli ziemskiej. Doszedłem do tego, że tylko, dlatego

o tym myślę gdyż mój mózg pracuje. Przestałem więc myśleć o tym,

że jestem i że mam mózg. W końcu doszedłem do niebanalnego

wniosku, że wszystko o czym myślę powstaje na skutek tego, że

myślę, więc postanowiłem nie myśleć. I wtedy doszedłem do końca

wszystkiego. Odkryłem, co znaczy prawdziwe nic. Przez chwile

rozpłynąłem się. Nie myślałem, więc nie istniałem. Nie było nic.

Albo było nic. Całkowita pustka. Doszedłem do końca. Poczułem,

że nic nie istnieje, nawet Bóg. Poczułem, czym jest całkowita

pustka.(Dopiero dzisiaj mogę powiedzieć, że coś czułem czy

cokolwiek nazwać). Wtedy nie było mnie, nie było słów, nie było

świata, nie było myśli, wiedziałem, że doszedłem do końca a

raczej początku wszechrzeczy. Nie wiem jak długo przebywałem w

tym stanie. W pewnym momencie poczułem jak mi ślina pociekła po

wardze, to zaburzyło moje nieistnienie. Zaniepokoiłem się. Coś

się stało. Początkowo nie przywiązywałem do tego uwagi, jednak

spowodowało to, że zacząłem myśleć. W mojej głowie zamiast

przecudnej pustki pojawiła się myśl. Odzyskałem zdolność

myślenia (wcale nie byłem z tego zadowolony wręcz poczułem, że

ktoś, coś chce mi odebrać moje nieistnienie i nie myślenie).

Przez następny jakiś okres czasu przebywałem w innym świecie a

raczej poza wszelkimi światami. Zrozumiałem takie rzeczy, o

których sądzę, że nie wie nikt, żadna filozofia ani religia nie

jest w stanie wytłumaczyć tego, co wtedy czułem i doświadczyłem.

Można to oczywiście racjonalnie wytłumaczyć, że to wszystko się

działo na skutek reakcji chemicznych zachodzących w moim mózgu

pod wpływem substancji psychoaktywnych zawartych w muchomorze

(sam się będę trzymał tej wersji gdyż tylko takie myślenie

uchroni mnie przed obłędem albo jakąś chorobą psychiczną).

Spróbuje jednak opisać to, czego wtedy doświadczyłem (nie dla

czytających ten opis, bo raczej nikt nie będzie w stanie tego

pojąć, ale dla siebie, gdyż sam w tej chwili nie jestem pewien

tego, co czułem i doświadczyłem i zastanawiam się nad tym żeby o

wszystkim zapomnieć.)



Gdy już zdałem sobie sprawę, że doszedłem do absolutnego nic i

że już tam nie jestem i znowu zaczynam myśleć, uświadomiłem

sobie, że myślę tylko, dlatego że mam kawałek organu tj. mózg,

który pozwala mi myśleć, byłem jednak cały czas w stanie

zapomnieć o tym, że mam mózg (to akurat było bardzo łatwe),

mogłem nawet na chwilę zapomnieć o tym, że myślę i ponowienie

rozpłynąć się w niebycie nieistnienia, lecz po chwili coś

wyrywało mnie z tego z stanu (coś-jakaś myśl). Ciekawym

doświadczeniem był powrót mojego umysłu do ciała. Zastanawiałem

się czy mam wrócić wiedząc to wszystko, czego doświadczyłem w

ciągu ostatnich minut, czy wrócić jako ja z przed stanu, w

którym się znalazłem. Przełomowym momentem w drodze powrotnej,

do świata, jaki odczuwam dziś, było poczucie jak cieknie mi

ślina po wardze (drugi raz). To był moment wstrząsający, który

bardzo mnie zaniepokoił. Poczułem, że się stało coś bardzo

dziwnego. Powoli do mojej świadomość doszedł fakt, że ja czuję.

Po jakieś chwili uzmysłowiłem sobie, że posiadam zmysły.

Przypominałem sobie, jakie. Wiedziałem już, że mam zmysł dotyku.

Po chwili otworzyłem oczy, szybko je zamknąłem z powrotem, ale

już wiedziałem, że mam zmysł wzroku. Potem coś usłyszałem i już

wiedziałem, że mam zmysł słuchu. Gdy już odkryłem wszystkie

zmysły, dopiero wtedy, uświadomiłem sobie, że mam ciało,

następnie, że mogę wykonywać ruchy, potem, że mogę przesuwać

przedmioty. Muszę tutaj zaznaczyć, że w czasie, gdy mogłem

zapominać o tym, że myślę, to świadomość, że posiadam ciało

całkowicie przestała istnieć. Nie wiem, przez jaki czas (ten,

który my odmierzamy na zegarkach) ja w ogóle nie wiedziałem

(zapomniałem) o tym, że mam ciało, zmysły itp. Ponowne odkrycie

tego faktu było czymś niesamowitym.



Wiele działo się jeszcze przed ponownym odkryciem prze zemnie,

że posiadam ciało. Jednak wydarzenia te będzie najtrudniej ująć

w słowa i najtrudniej będzie je zrozumieć.



Gdy już wiedziałem, że mogę panować nad swoimi myślami poczułem

się mocny (żadne inne słowo nie przychodzi mi do głowy). To już

chyba działo się po odkryciu, że mam ciało. Skoro mogłem

zapomnieć o tym, że myślę to zapomnienie o tym, że mam zmysł

dotyku czy jakiś inny nie stanowiło problemu. Najlepsze było to,

że potrafiłem się poruszać nie ruszając się fizycznie, tzn.

umiałem po prostu opuścić swoje ciało. Inną fajną rzeczą, którą

było mi dane poznać to fakt, że wszystko składa się z atomów.

Czułem, że moje ciało to miliony atomów. Podnosząc rękę czułem

jak cząsteczki opuszczają ją, wręcz widziałem je. Gdy już byłem

świadomy, że posiadam ciało i że jestem pod wpływem muchomora

podejmowałem próby powrotu do nicości. Wyglądało to w ten

sposób: wiem, że jestem i że czuje, zapominam o tym, że jestem,

zapominam o tym, że mam zmysły, zapominam o tym, że mogę

zapominać. Najtrudniej mi było zapomnieć o zmyśle słuchu, gdyż

psy zaczęły bardzo głośno szczekać. W pewnym momencie

zapomniałem już o wszystkim, byłem jeszcze tylko świadomy tego,

że psy szczekają. Niestety, gdy podejmowałem tą próbę muchomor

już nie działał na tyle silnie żebym mógł zapomnieć o zmyśle

słuchu. Nie udało mi się przenieść w stan nie istnienia. To była

ostatnia próba, jaką podjąłem. Po tym wydarzeniu powróciłem do

rzeczywistości, jaką znałem z przed zjedzeniem muchomora. Po

niedługim czasie ponownie zasnąłem. Obudziłem się o 7 rano,

szczęśliwy. Bez żadnego kaca ani jakichś innych uczuć. Obudziłem

się i czułem tak jak to się dzieje każdego innego dnia z tym, że

wiedziałem, że ta noc była inna od wszystkich pozostałych. Na

razie jestem na etapie analizowania tego, co przeżyłem. Trochę

inaczej patrzę na świat. Próbuje na nowo odkrywać rzeczy np., że

zielony to zielony, cieszę się, że mogę czuć jak słońce grzeje

mnie w policzek itp.



Doświadczenie to było naprawdę głębokie, na pewno zmieni mnie,

(bo jeszcze chyba nie zmieniło- jest za wcześnie na tego typu

oceny). Muszę się nad tym, co mnie spotkało zastanowić.

Chcę jeszcze dodać, że podczas całego doświadczenia nie miałem

żadnych halunów nawet przy zamkniętych oczach. Cały trip miał

charakter doświadczenia filozoficzno-duchowego. Myślę, że ma to

związek z moimi zainteresowaniami w tym kierunku. W przeszłość

przez kilka miesięcy prawie codziennie medytowałem i dużo

rozmyślałem na tematy egzystencjalno- filozoficzno- duchowe.

Sądzę, że mogło to mieć wpływ na przebieg mojej fazy.

Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że podczas tego doświadczenia

przeżyłem, doświadczyłem stanu NIRWANY.



Dla nie obytych w temacie:

Nirwana, czyli niebyt, nicość, nieistnienie, wyzbycie się

namiętności; niezmienny stan spokoju, nie świadomości, w którym

uczucia są nieważne; stan pogrążenia się

"w bezwładności, w omdleniu sennym", wyrzeczenia się woli życia,

popadnięcia w niebyt, nieistnienie; daje ucieczkę od pragnień

tego świata.



Od czasu zjedzenia muchomora minęło 2 tygodnie. Dopiero teraz

mogę w części odpowiedzieć na pytanie czy to doświadczenie

zmieniło mnie w jakiś sposób? Uważam, że to co mnie spotkało po

zjedzeniu Amanita muscaria jest jak na razie największym

przeżyciem w moim życiu. To, czego doświadczyłem było tak

niesamowite, że do tej pory nie mogę ogarnąć w całości tego co

mnie spotkało. Mogę powiedzieć, że ta podróż do innego wymiaru

zmieniła mnie i to bardzo. Zmieniło się moje podejście do całego

świata. Świat, ten co go odbieram za pomocą zmysłów, czyli ten w

którym aktualnie znajduje się moje ciało, stracił na znaczeniu.

Wszystko co jest z nim związane straciło dla mnie na znaczeniu.

Zrozumiałem, że wszelkie rzeczy materialne wcale nie są ważne a

wręcz są tylko potrzebne po to, aby zapewnić sobie wygodę na tym

świecie. Doszedłem do wniosków, że wszelkie uczucia są mi także

niepotrzebne więc staram się je wyeliminować z mojego myślenia.

Próbuję także ograniczyć wszelkie emocje, które są dostępne

człowiekowi. Emocji chciałbym też pozbyć się całkowicie ale na

razie wydaje mi się to niemożliwe, więc chcę jej jak najbardziej

ograniczyć. Na znaczeniu straciło także moje ciało i moja

ludzkość. Nie chciałbym chcieć czegokolwiek od tego świata. Do

tego stopnia pozmieniało mi się w głowie, że odechciało mi się

ćpać czegokolwiek. Pierwszy raz odkąd zacząłem palić zioło, a

jest to okres 3 lat, nie czuję potrzeby palenia go. Nie znaczy

to, że zniechęciłem się do narkotyków, czy że nie będę ich już

używał, po prostu nie czuję potrzeby odurzania się czymkolwiek.

Od czasu zjedzenie muchomora czuję się jak bym był zawieszony

gdzieś między wymiarami. Żyję, (bo muszę) w świecie materialnym,

ale czuję się w nim bardzo wyobcowany. Nie straciłem chęci do

życia, ale chciałbym opuści ten świat, wręcz czekam na śmierć. W

żadnym razie nie biorę pod uwagę samobójstwa, gdyż ten rodzaj

śmierć jest dla mnie najgorszym z możliwych. Z racjonalnego

punktu widzenia można powiedzieć, że wpadłem w marazm,

obojętność, straciłem chęć do życia, straciłem poczucie

rzeczywistości. Nie zatraciłem jednak zdolności racjonalnego

myślenia. Moje horyzonty myślowe znacznie się rozszerzyły.

Potrafię obiektywnie spojrzeć na siebie. Dlatego też wiem, że

oceniając mnie według ogólnie panujących przekonań i norm

społecznych, moje zachowanie oraz mój tok myślowy podchodzi pod

chorobę psychiczną. Zdaję sobie sprawę z radykalności i

indywidualności moich przekonać. Nie twierdzę także, że moje

zachowanie i moje myśli są słuszne. Nie dowiem się o tym dopóki

jestem na tym świecie. W tej chwili mój stan oddaje najlepiej

znana myśl „wiem, że nic nie wiem”.



Jedzenia muchomora nie polecam nikomu, szczególnie odradzam tym,

których celem odurzania jest czerpanie z tego przyjemności. Po

sobie widzę, że zjedzenie muchomora może mieć nieobliczalne

konsekwencje w ludzkiej psychice.

Ocena: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media