Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

na papierze po papiery

na papierze po papiery

Ja i kolo musieliśmy odebrać papierki ze studiów w poznaniu bo nas wyjebali,

więc wzieliśmy moją dziołchę i wyruszyliśmy rano. Na przystanku rozdałem

papierki (Hoffman) i dalej. Po pół godzinki jak już wsiadaliśmy do pociągu

kręciło nas juz ostro (0 halu tylko humor). Siedzieliśmy w przedziale z

dwoma dziadkami i rechotaliśmy się aż wszystkich kichy bolały. Jako że

otworzyliśmy okno a deszcz lunoł znienacka (nam to nie przeszkadzało)

dziadek nr 1 uprzejmia nas poprosił o zamknięcie - popatrzyliśmy na niego a

on cały mokry. Drugi dziadek wydawał nam się byłym gestapowcem który zakopał

w okolicznych lasach jakeś zrabowane (tak se opowiadaliśmy) na co on ubrał

stary płaszcz i wysiad na stacji w jakimś lesie. W samym poznaniu jak

dotarliśmy do dziekanatu siedziałem z kolo w klopie nie mogąc się przestać

śmiać i zastanawiając się jak tam wejdziemy i co powiemy stwierdzając że

jesteśmy tak odjechani że nie nadajemy się do niczego. Oczywiście rozmowa z

paniemi z dziekanatu nic nam nie dała, zrobiliśmy z siebie debili i nic nie

załatwiliśmy (i tak dobrze jak miłe panie nas rozpoznały a ja mówiłam że

pamiętamy jak się nazywamy). Wolni od zmartwień poszliśmy do palmiarni.

Zwiedzając różne sale czyliśmy się jak w mexico, dżungli brazylijskiej, na

pustyni i w indiach czy jeszcze gdzieś tam. Jadyny halunik który się nam

udzielił to oddychająca ziemia i płynące elementy betonowe. Rybki były

odjazdowe ale jakieś smutne (mój faworyt to węgorz elektryczny). Później

jazdka zaczeła schodzić, zrobiło się smutno, jedzinko i pićku jak z papieru

... n u d a ... Od położenia się na ziemi uratowała mnie tylko obecność

dziewczyny ( takie światełko ). Zaczeliśmy szukać czegoś pozytywnego

kręciliśmy się bez celu, dworzec PKP wydawał nam się dżunglę z dzikimi

zwierzętami. nareszcie znaleźliśmy coś pozytywnego - przeciętego na pół kota

na torach. Ubawił nas na chwilę - w końcu to on miał dopiero przejebane.

Wracaliśmy załamani, czytaliśmy komiks ( miesięcznik Produkt - wart

polecenia). Ostoją spokoju i nadzieją była rodzina, nie mogłem się doczekać

jak do domu. Gniazdko rodzinne przyniosło ukojenie i poczucie

bezpieczeństwa. Od tamtego czasu tylko Mj i czasem Ext (no raz wrzuciłem

powój). Bilans na koniec wychodzi zyski=straty.

Ocena: 
chemia: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media