lsa-odpowiedz
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
lsa-odpowiedz
LSA w postaci wilca purpurowego (ipomea purprea) firmy plantico.
Wyprawa planowana była przez dłuższy czas i odkładana w nieskończoność dzięki moim domniemanym współtowarzyszom (miało być ich trzech o zrobił się jeden, nazwę go „zdziwiony”).
W dzień wyprawy nastawienie było perfekcyjne ze względu na pogodę i dosyć długi okres przygotowań. Polegały one na medytacji, wpojeniu sobie pytania, na które chciałem znaleźć odpowiedz, ogólnemu wprawianiu się w dobry nastrój i autosugestii, że wszystko będzie tak jak być powinno. Pytanie dotyczyło ogólnego sensu istnienia mnie na tym świecie, znalezieniu czegoś, co by do życia skłaniało. Jak widać po pytaniu mam lekkie problemy ze sobą i pewnie stwierdzicie, że nie powinienem próbować takich rzeczy, ale ja zaryzykowałem. Doświadczenie mam, jakie mam: ponad rok palenia zioła, jeden raz mdma,4 benzydamnina (niepolecam), efedryna, oczywiście spore ilości alkoholu, 3 razy LSA- pierwszy w ramach eksperymentu obejmował 2 paczki wyżej wymienionych nasion i osiem innych naszczęście nie działających. Efekty lekkie, ale zauwarzlne i dające pewność, co do tego, które nasiona działają. Drugi raz z dawką 3 paczek (jedna paczka 3g ok. 85nasion) niezbyt udany z powodu braku czasu, choć efekty niesamowite. Trzeci ten, o który się rozchodzi zaczął się o godzinie 11:00 przyjęciem nasion u mnie w domu. Nasionka zostały zmielone, wsypane do szklanki i zalane pepsi(to był zły pomysł).
Ja jako doświadczony piję pierwszy, „zdziwiony” zaraz po mnie. Szybko zabieramy rzeczy, które przygotowaliśmy i robimy wypad z chaty. Zamiar był taki żeby iść szybko do sklepu kupić coś do jedzenia i picia zanim zacznie porządnie mdlić, a następnie udać się na poligon już nie używany przez wojsko i rzadko odwiedzany przez ludzi. Lekkie komplikacje zmusiły nas jednak do przeczekania mdłości w miejskim parku(zaczęły się ok. 20 min. Po spożyciu). To był właśnie najgorszy okres, szczególnie dla kolegi. Dolegliwości były na tyle silne, że dostawałem ślinotoku, ale dałem radę. W tym okresie towarzyszyło nam tez dosyć silne drętwienie i mrowienie kończyn. Biorąc pod uwagę poprzednie razy z LSA przeczuwałem masakrę, już w ciągu pierwszej godziny zmienił się odbiór otoczenia, co zauważalne było szczególnie podczas słuchania muzyki(wzięliśmy ze sobą discmena). Około godziny 12:30 pojechałem (zapomniałem dodać na dotarcie do miejsca potrzebne nam były rowery) do sklepu zakupiłem, co trzeba wróciłem po „zdziwionego” i udaliśmy się w drogę do miejsca docelowego(jakieś 4km). Cały czas rozmawialiśmy o tym jak się czujemy głównie, dlatego, że on nie czuł się zbyt dobrze. Ogólnie udało mi się go uspokoić i podróż przebiegała spokojnie. Efekty nasilały się coraz bardziej świat stawał się inny i weselszy. Po drodze spotkaliśmy moich starych, ale nic nie wyczaili. Jakoś po 13 byliśmy na miejscu(czas dosyć mało mnie obchodził). Wysoka górka, na górce wartownia jedno piętrowa a z niej niesamowity widok na przeplatające się drużki, bunkry i parę jeziorek. Rozłożyliśmy się na dachu czekając na dalsze efekty. Nadeszły i to dosyć mocne. Czas przestał istnieć jego poczucie dawały tylko upływające utwory brzmiące tak niesamowicie, że po prostu nie do opisania. Dźwięki wyostrzył się na, tyle, że było słychać odgłosy pochodzące z dalekich odległości, a byle szmer zwracał uwagę.
Miałem założoną tylko jedną słuchawkę i szczerze bałem się założyć drugiej. Muzyka pochłaniała mnie całego. Nie doznałem jakichś spektakularnych halucynacji. Przy zamkniętych oczach nie widziałem nic ciekawego oprócz tego, że ciemność była wyraźnie jaśniejsza niż zwykle. Jedyne, co było niesamowite to chmury poruszały się własnym rytmem a wiatr nie grał roli. To było naprawdę niesamowite widzieć normalnie poruszające się chmury zgodnie z wiatrem, które nagle się zatrzymują i lecą w innym kierunku. ”Zdziwiony” zamiast tego widział w nich ziemię do góry nogami sam nie umiał tego wyjaśnić. Myśli płynęły z wielokrotnie większa prędkością niż normalnie, co sprawiało wrażenie wydłużenia się czasu. Myślałem o wielu rzeczach i wiele zrozumiałem. Powoli uzyskiwałem odpowiedz na pytanie. Było ok., 16:00 kiedy stwierdziłem, że trzeba coś zjeść, ale nic z tego zero apetytu. Kiedy jedliśmy zaczęły mnie nachodzić złe myśli. Widziałem kolegę ze zmarnowaną miną na siłę wciskającego jedzenie, znudzonego tym, co się dzieje (siedzieliśmy ładnych parę godzin w słońcu na dachu). Mówię do niego, że tak być nie może nie damy się. Spakowaliśmy jedzenie i wyruszyliśmy zwiedzać. Humor powrócił a radość poznawania była nieopisanie wielka.
Drobne rzeczy cieszyły, zauważaliśmy to, co często ignorowaliśmy. Zaraziłem „zdziwionego” pięknem natury i sam zrozumiałem, jaka jest niesamowita i cenna. Przed powrotem do domu weszliśmy jeszcze raz na strażnice. Widok zachodzącego słońca na tle lasu, zapach powietrza wszystko było tak wspaniałe. Dziwnym zdarzeniem był włączenie się discmena w momencie podziwiania widoków. Dźwięk, widok, zapach, słońce. Tego nie da się opisać. Wtedy dostałem odpowiedz, ale się nią nie podzielę, bo dla każdego jest inna i każdy powinien ją sam znaleźć. Powrót był w miarę normalny przynajmniej tak się nam zdawało. W mieście zobaczyłem parę smutnych rzeczy, czułem, że rozumiem więcej niż prości ludzie. Efektami fizycznymi, które zauwrzyłem był brak łaknienia, pobudzenie, brak zmęczenia, zaczerwieniona skóra, drętwienie i mrowienie kończyn, piszczenie w uszach, rozszerzone źrenice.
Doświadczenie zmieniło mnie i to bardzo, wiele zrozumiałem jestem lepszym człowiekiem,wiem jak czerpać radość z życia.
LSA- niesamowita magiczna substancja mogąca dać nieopisanie wiele, ale i mogąca tyle samo zabrać. Moc, której nie wolno lekceważyć.
To, co napisałem jest drobną częścią tego, co przeżyłem wiele nie da się opisać innych rzeczy nie chce pisać, a na inne po prostu zabrakłoby miejsca.
Koledze nadałem przydomek „zdziwiony” gdyż taki wyraz twarzy miał prawie przez cały czas podróży.
- 14109 odsłon