Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

7 saszetek

7 saszetek

poziom doswiadczenia: mam dosyć spore doświadczenie z dragami (marja, xtc, amfetamina, kodeina, dxm, clonazepam+ alkohol, afobam, estazolam, efydryna), zawsze lubiłam bardzo hardcore'owe jazdy, ale z benzydaminą zetknąłem się pierwszy raz, polecił mi ją zresztą znany pewnie niektórym Executor.


dawka: było to łącznie na całą noc 7 saszetek tantum rosa i około 6 gramów marihuany.


sposób zażycia: na początek wysypalem zawartość 4 saszetek na filtr do kawy i na to wylałem gorącą wodę, powstały w ten sposób osad zebrałem łyżką i uformowałem z niego kulkę, którą następnie połknąłem popijając dużą ilością coli (obżydliwie słone!!!)





Ogólnie od dłuższego już czasu jestem w dość podłym nastroju z powodu oczywiście dziewczyny, a tak właściwie to dwoch. Jednej, która ze mną zerwała i drugiej, która dała mi kosza. Szukam więc metody, zeby zapomnieć chociaż na chwilę o troskach życia codziennego i odlecieć gdzieś daleko do nieznanych krain gdzie nie ma smutków.


Tak więc jak już mówiłem zażyłem ów specyfik około godziny 20.00. Zaczęło mi wchodzić mniej więcej godzinę później. Pierwszymi objawami jakich doznałem były pływające dookoła mnie barwne dymy. Wtedy też położyłem sie wygodnie do łóżeczka i zapuściłem na kompie film: Matrix Reloaded, uwielbiam się w niego wkręcać kiedy jestem zaćpany. Zacząłem też palić moje zioło.Niestety nie było tak jak po dxm, nie mogłem usiedzieć w jednym miejscu, a przed oczami cały czas pojawiały mi się przeróżne stwory. A to motyl, piękny fioletowoczarny, a to jakieś dziwczne wielkie muchy i inne owady jaszczurki itp. w dodatku światełka na mojej wieży zaczęły zmienić swoje miejsca i układać się w przeróżne wzorki. Dookoła mojego ciała utworzyła się jakaś taka dziwna świetlista aura, a kiedy poruszłem rękami, lub mogami to ciągnęła się ona za moimi członkami tworząc tęczową smugę. Tak minęła mi następna godzina (jest pare minut po 22).


Postanowiłem dokoptować pozostałe 3 saszetki tantum rosa, które mi zostały po pół godzinie osad był już gotowy. Zapodałem. Znowu zacząłem palić zioło, omamy wzrokowe i słuchowe nadal nie ustępują, ale nie wkręcam się wnie już tak jak ostatnio. Dostałem mocnego speeda, wzięło mnie na majsterkowanie, zacząłem robić jakieś własne fajki, skręcać blanty (z irysów). Caly czas bez przerwy jaram zioło. Haloony stały sie teraz na prawdę niesamowicie wyrażne, np. zobaczyłem koło mojego łóżka żarówkę, ale była ona tak realna.... Po jakimś czasie speed zszedł i trochę mnie zmuliło. Nagle do pokoju wpadł piorun, poodbijał się od ścian po czym wyleciał wydawał przy tym dźwięki jak na kreskówkach. Zacząłem wyglądać przez okno, było pięknie więc postanowiłem wyjść (mieszkam na zadupiu koło lasu i stawów). Nad ziemią unosiła się lekka mgła i było w miarę ciepło, usiadłem na ławce i zacząłem cztać poezję. Cały czas miałem wizje jakichś owadów, sylwetki ludzi w oddali, jakieś głosy wzywające moje imię. Pozostałem na dworze aż do rana, kiedy zaczęło świtać wróciłem do domu i słyzałem jak śpiewa słowik, jeszcze nigdy tak się nie wzruszyłem, to na pewno przez benzydaminę. Powoli zaczęło mi już schodzić, aura utrzymywała się nadal wokół mego ciała, ale inne omamy juz znikły. Wzięło mnie na rozmyślanie. O kosmosie, obcych, tajnych spiskach rzowych, wojnach itp. Tak doczekałem do godziny 9 rano. Wtedy zaczął sie horror- zwał mutant gigant. Przeleżałem w półśnie do wieczora nie wiedząc czy żyję, umieram, czy już umarłem! Myślałem, że po całym dniu mi zejdzie, gówno nie zeszło i o śnie nie było mowy.


Przeszukałem domową apteczkę- 2 kapsułki prozacu, zapodałem, nic. 22.00 dzwonie do Executora na pomoc. Poradził mi zebym poszedł do nocnej apteki po kodeine. Poszedłem, na dworze ciemno watachy pojanej młodzieży szlajają się po całej okolicy, wszyscy patrzyli na mnie wilkiem, wydawalo mi sie, że wszyscy wiedzą i chcą mnie zabić. Po nieprzyjemnej rozmowie z aptekarzem wróciłem do domciu. Zapodałem kodeinę, po wejściu dodałem jeszcze 2 paracetamole, melatonine i prejaralem gandzią. Zmuliło mnie fest i zasnąłem jak niemowle. Aha, przez cały poprzedni dzień nie chciało mi się jeść, miałem sraczkę i odruchy wymiotne, ogólnie bardzo źle się czułem. Jeszcze dodam, że podczas bani robiłem notatki, widziałem wszystko rozmazane i ręce mi się strasznie trzęsły.

Ocena: 
apteka: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media