grzybowe otworzenie umysłu. dobre chwile namysłu
detale
44 Łysiczki lancetowate, zerwane poprzednego dnia zawinięte w chusteczkę, następnie umyte przed spożyciem.
Zjedzone wszystkie na surowo, powoli dokładnie przeżuwając całe grzyby (lubię grzyby, tak więc nie spieszyło mi się zbytnio), na pusty żołądek popijajac czarną Earl Grey na poczatek dnia :)
Był to ranek, dopiero co wstałem z wyra- Wypoczęty, rześki, zadowolony z tego co stanie się za godzinę- dwie.
Jadłem w swoim nieogarniętym pokoju, sam z wolnymi 12 godzinami wolnego czasu w pustym mieszkaniu.
Oprócz wyżej wymienionych, to tabaka, ale to raczej nie narkotyk, tylko używka
raporty 3rs
- [25i-NBOMe] Bilet w 4 strony
- Gdy zamieniam perspektywy, świat mam w dłoniach z plasteliny
- Benzydamina- Ninja Jumacz mnie nawiedza!
- Odurzony chłopiec na wojnie
- Kolejne starcie z BXM- 3cie i ostatnie...
- BXM- Mieszanka, która dała mi prawdziwe halucynacje
- DXM- Zmiażdżony na miazgę
- Świrujące oczy, Świrujące uszy - Pierwsza Benzofaza
- Grzybowe otworzenie umysłu. Dobre chwile namysłu
grzybowe otworzenie umysłu. dobre chwile namysłu
podobne
Sobota 27.10.2012 roku.
Obudziłem się o 7 rano, wypoczęty, przygotowany nie małą wiedzą o grzybach oraz o ich działaniu z wielu TR'ów, oraz fascynacja LSD. Grzyby miały byc swoistym przygotowaniem mojego ,,ja" do podróży na LSD i jednocześnie stały się kluczem do moich psychodelicznych bram.
Myję spokojnie grzyby w lekko ciepłej wodzie i ładuję je na talerzyk.
8:00 - Siedząc przed komputerem narasta niepewność i swoisty strach, ale ukojenie dał mi internet i moja kochana gitara. Uspokojony idę jeszcze załatwić w toalecie to czego organizm się domagał, by później nie latać jak głupi (w koncu nie wiedziałem czy będzie Bad Trip, czy Good Trip).
8:30 - Aplikuję sobie grzybki, które smakiem raczej nie różnią się od zwykłych grzybów, pojedynczo zapijając co jakiś czas herbatą. Miałem ich przy sobie 25 spośród 40 kilku sztuk. W trakcie tego oglądałem kreskówki w internecie (wiem, że to dziecinne, ale takie fajnie :D). Grzybki zniknęly dosyć szybko, więc doszedłem do wniosku ,,że 25 grzybkami to ja sie nie najem" i spożyłem wszystkie 44 sztuki. Mimo braku pośpiechu zajęło mi to tylko 2 minuty
8:36 (wg ,,dzienniczka") - Nadpobudliwosć ruchowa, po prostu musiałem się ruszać i już, nie mogłem ustać w miejscu.
8:40 - Dziwne zawroty głowy. Dziwne, bo nic innego mi nie przypominały. To nawet nie zawroty głowy, tylko uciekanie oczu, ale ten efekt tylko mnie uszczęśliwia, bo wiem że coś się dzieje pożądanego. Nadal nic specjalnego, ale to dopiero 10 minut od wrzucenia w siebie grzybków.
8:47 - Pierwsze wybuchy śmiechu. Bardzo dziwne uczucie powodujące lekki dyskomfort do którego przyłączają się nudności- Już wiem dla czego niektórzy jedzą te grzyby w bułce. Sam nie wiem z czego się śmiałem, po prostu śmiałem się jakbym byl jakiś chory psychicznie, ale po 2 minutach jakoś przeszło- Ogólnie, to ja się bardzo mało szczerze śmieję, a to z powodu depresji na którą cierpię od 3 lat (o tym później). Nudności nie nasilały się i po 2-3 minutach stopniowo zaczęły zanikać, jednak pojawiła się ociężałość oraz lekko przyspieszona praca serca.
8:51 - Nadal siedzę przed komputerem, oczekując że coś się będzie działo, rozglądam się po pokoju ale wszystko zdaje sie być normalne. Po mojej lewej stronie jest zasłonięte żółtymi roletami okno, spokojnie powracam do oglądania kreskówek (pamiętam- psychodeliczny odcinek z serii Ed Edd i Eddy pt. ,,Jeden+Jeden=Ed").
Nagle zauważam, że firanka przy oknie się porusza- to normalne, ale przy zamkniętych oknach? Troszeczke uszczęśliwiony że coś zaczyna się dziać, trip jakby nagle zostaje zgaszony, całkowicie, do zera. No trudno, czekamy dalej.
W okolicach godziny 9:00 miałem wrażenie ,,3D" niemal identyczne jak po upaleniu się dobrym zielskiem, ale minęło po chwili, gdy skupiłem się nad tym. Zacząłem być lekko zniecierpliwiony...
9:43 - Do tego momentu myslałem, że coś jest nie tak, że coś tutaj nie chce działać- Godzina juz minęła a mi się nic nie dzieje oprócz ,,zawrotów głowy". Zacząłem wtedy pisać z kolegą P. i razem z końcem poprzedniej myśli zaczęły mi uciekać literki na ekranie, a celowanie w klawiaturę stało się nieco bardziej wymagajace niż zwykle.
Moja zdolność pisania na klawiaturze komputerowej częsciowo się pogorszyła, przez co zaczęly mnie irytować błędy które popelniałem pisząc z P.
Odsunąłem się od komputera siedząc nadal na fotelu, a raczej krześle biorowym, wyciągnąłem się nieco, ziewnąlem co mnie zdziwiło, bo przecież niecałe 3 godziny temu dopiero co wstałem, lecz nagle usłyszałem narastające szumy w moich uszach, czułem jakby mi się przestrajal umysł, nie wiedziałem co chcę zrobić ani co właśnie robię, poczucie wlasnego ciała nieznacznie się zmieniło, ale czułem się jakoś inaczej, taki osłabiony i zdezorientowany. Ziewałem coraz częściej aż w końcu prawdopodobnie po prostu oddychałem tak głęboko jak podczas snu, wstalem by przejsć do łazienki sprawdzić jak wyglądam.
"Źrenice normalne, reakcja na światło w normie, bardzo słabo opuchnięta twarz." - Zapis z dzienniczka
9:45 - ,,Już tyle czasu minęło", to uczucie które bardzo dobrze opisuje pierwsza linijka w piosence "Coma- Piosenka pisana nocą", czyli "Zapomniałem nakręcić czas". Lekko oszołomiony szumem w moich uszach lekko zataczam się idąc z powrotem do mojego pokoju przez kuchnię w celu wypicia szklanki herbaty.
Wróciłem do mojego pokoju widząc tą nieogarniętość, nagle eksplozja myśli- To nie jest nieporządek, to jest entropia, cała natura przecież dąży do entropii. Cieszyłem się jak dziecko lekko rzucając poduszkami po pokoju, nagle odczułem szczerą radość, czułem się nierealnie, "jakby sen w jawie, albo jawa we śnie", ale wiedziałem co sie dzieje i co robię. Nagle wzrosło moje poczucie estetyki, o wiele mocniej niż po marihuanie. Lekko zwiększyło się nasycenie kolorów, moje ręce pozostawiały za sobą leniwe smugi, jakby w spowolnionym tępie. Wszystkie moje obawy o działaniu grzybów nagle gdzieś zniknęły, wszystkie plany poszły gdzieś w nieznany mi kąt mojego umysłu, wszystko co się działo godzinę temu też już mnie nie interesowało, jedyna trzeźwa myśl to było uświadomienie sobie, że trip powinien trwać jeszcze około 3 godzin co mnie tylko cieszyło :).
Sprawdzam zegarek, ku mojemu zdziwieniu jest dopiero 9:51, tak więc poczucie czasu bylo silnie zaburzone, tak samo jak praca serca, która była nieco przyspieszona i dosyć silnie wzmocniona. Szumy w uszach przekształcały się w dźwięki moich fal mózgowych (przy zamkniętych oczach brzmiały inaczej niż przy otwartych, inaczej przy ruchu, inaczej przy różnych bodźcach fizycznych itp.), podłoga zaczęła się zwijać się w fale, a za nią ściany i sufit, idę jeszcze raz do łazienki zakrywając zegarek, by nie przejmować się czasem i nastawiam budzik na 14:00 na ,,jakby co".
W łazience dostrzegam dosyć mocne rozszerzenie źrenic które leniwie raguja na światło, wszystko zaczyna falować, a obraz w lustrze staje się dla mnie inną, odmienną rzeczywistością od tej w której aktualnie jestem, sam popadam w chwilowy narcyzm, wpatrzony w swoje oczy sam samemu sobie się podobałem. Ciężko było wyjść z łazienki, bo ta rzeczywistość w lustrze była taka inna i ciekawa...
10:15 - ,,Wszystko pięknie"- tak właśnie dziwnym pismem napisałem w dzienniczku. Z glośników wydobywał się wtedy Szopen i Bach, a to z tego powodu, iż poczułem silne natchnienie twórcze, czułem się pisarzem, szlachcicem, pamiętam jak wyzywałem zartobliwie ludzi przez okno ,,Plebs je**ny" śmiejąc się z własnej głupoty. Zasiadam przy biurku, chcę cos napisać, jedyne co zdołałem sobie ułożyć w głowie to było
10:30 - ,,Masakraaaa" - idealnie 2 godziny od wrzucenia do mojego przełyku pierwszych grzybów, tak więc ,,peak point" mojej psychodelicznej podrózy, natłok myśli, nie nadążam za nimi, znów jestem ozołomiony i zdezorientowany.
Słuchając Mozarta, słuchając Mozarta... Słuchając Mozarta... Heh, kaloryfer - Moje próby wymuszenia twórczości podczas upajania się talentem Mozarta.
Doszedłem do wnosku że to jest głupie i śmiałem się z samego siebie, następnie naszly mnie problemy nad którymi myślałem już od wielu miesięcy, głównie o czasoprzestrzeni, podróżach w czasie, grawitacji, działana ludzkiego umysłu i powstania czegoś z niczego (wielki wybuch).
W mojej głowie działy się cuda, tysiące myśli przechodziło przez mój umysł jak internet przez światłowód, czułem się pobudzony i szczęśliwy jak nigdy, taki otwarty, wszechwiedzący, choćbym był nie wiadomo kim. Podchodziłem do trudnych dla mnie zagadnień z dziecinną prostotą.
Ogólnie to tego nie da się raczej opisać słowami, ale opisać mogę to tak, że nie mysli się ani o tym o czym myśleć, ani o tym jak myśleć.
Wiłem się cały czas ociężale po podłodze, czułem się słaby fizycznie, wszystko wyglądało jak w zwolnionym tępie, a w głowie tak dużo myśli które mnie w dodatku uczyły przez ten czas i wyleczyły mnie z 3 letniej depresji.
Nie nazwałbym tego oświeceniem, ale to było po prostu otworzenie mojego umysłu. Nagle złapałem się za kartkę i zacząłem kreślić nieznane mi nigdy kształty, łączyłem je, rozszerzałem a następnie rozejrzałem się po pokoju szukając tego co stworzyłem na kartce. - ,,Entropia" która przez nas wszystkich jest uważana jako nieład, nieporządek, brak systematyczności okazuje się być uporzadkowana, wszystko się ze sobą przecież w entropii musi zgadzać, myślałem o 4 rzeczach naraz. Tworzyłem roszerzenia czasoprzestrzeni, rozwinąłem teorię Einsteina, znalazłem w koncu ,,centrum" naszego mózgu, a grawitacja i ,,wielki wybuch", czyli cosz niczego zostały na uboczu, nie znałem odpowiedzi. Popatrzałem na moją kartkę- zawijasy, obok ich rozszerzenia. Nagle mój umysł się wyłączył, przestalem mysleć. Jakbym powrócił do normalności, nie myślałem o niczym, po prostu patrzałem na kartkę.
Nagle BOOM- Wszystko znów zaczęło pływać, moją głowę przejęło przyjemnie mrowienie i myśl ,,To jest zbyt proste, by ktoś już tego nie wymyślił".
Włączam internet i wpisując czasoprzestrzeń, doszedłem do pojęcia Fraktal- dla mnie to coś nowego, mimo że często ten wyraz widywałem przy TR'ach. To odpowiedź na wszystko, to wręcz jest wszystkim- Mną, tobą, drzewem, planetą, wszechświatem, grawitacją czy nawet wielkim wybuchem. Wtedy wręcz miałem ochotę rzucić szkołę z powodu tego rewolucyjnego odkrycia ;)
Następnie myślałem o wszystkim co tylko się napatoczyło, aż do momentu gdy zauważyłem, że jestem już trzeźwy. Zejście było zaskakująco subtelne, nawet nie wiem kiedy mój trip wlaściwy się skończył, bo cały czas pływałem w błogości mojej wiedzy, w pięknie świata. W momencie gdy uswiadomiłem sobie że najlepsza część dnia już mija, popadłem w lekki smutek leżąc na podłodze i kręcąc krzesełkiem biurowym ciągle powtarzając:
"Jutro będzie futro, jutro będzie futro"
Aż doszedłem po kilku minutach do dalszej części przypowiedzienia "A po jutrze?"- Wtedy szczerze wzruszony pięknem psychodelicznej podrózy doszedłem do wniosku, że to jest właśnie to czego oczekiwałem od narkotyków, nic więcej mi nie potrzeba niż tej otwartości umysłu.
W momencie gdy uroniłem kilka szczerych łez, zadzwonił mój ojciec który był w pracy, by zapytać mnie "Czy żyję", a ja o dziwo normalnym głosem odpowiedziałem ze wszystko jest OK. Była to godzina 11:21 i czułem się w miarę normalnie, jednak nadal byłem wypompowany fizycznie i moje ręce nadal poruszały się leniwie przed oczami pozostawiając smugi, jednak pokój już w moim odczuciu był w pełni statyczny i twardy...
O godzinie 13:00 zacząłem czytać moje myślowe wypociny i rysunki. Jedyna rzecz która wtedy pchała się przez moją świadomość, to tylko ,,Jestem geniuszem". Dumny z siebie zauważyłem powrót mojego mózgu do normalności- Czas nie dość że już nie był tak spowolniony, to myśli pchały się przez mój umysł z wiele większą trudnością w porównaniu do stanu sprzed 3 godzin, jednak wtedy główną funkcją mojego mózgu było przypominanie i składanie do kupy calego tripa.
O godzinie 16:07 bylem już całkowicie trzeźwy i w pełni sił, jednak delikatnie zdezorientowany tym, że cały trip trwał dosyć krótko, czułem się jakbym się przeniósł w czasie i wrócił z powrotem.
Doszedłem do tak wielu wniosków, spostrzeżeń, tyle wspomnień powróciło, tyle stłumionej we mnie wiedzy zostało wykorzystanej. Uzupełniłem płyny, zjadłem obiadek, ogarnałem syf i reszta dnia przebiegła jak każdy inny nudny weekendowy dzień.
Autor: Własne
Miejsce: Mały pokój na parterze w bloku komunalnym
Ps. Wiem, że dużo tego wyszło, ale chciałem to jak najlepiej opisać nie rozpisując się przesadnie. Czekam na komentarze ;)
- 26557 reads
Comments
Świetny opis pierwszego
Świetny opis pierwszego grzybowego tripa
Super
super opis tripu, potrafi zachęcic do gorzybków.Moge ci tylko pozazdrościć,bo u mnie akurat nigdzie nie rosną.Ja też mam depresje tylko połączoną z dystonią neurowegetatywną od 6 lat, i dzięki metoksetaminie pierwszy raz od dawna prawdziwie sie śmiałam ;( ,no ale cuż potem było gorzej.Rodzice mnie chcieli do psychiatryka wysłać, ale sie nie dałam :)
"Głos kogoś,kto jest i nie jest mną,kto szydzi, śmieje się i odzywa,gdy jest głodny, gdy wyje z żądzy.A żądza była teraz bardzo silna,zimna,spięta,skulona i sprężona, jak nigdy dotąd nieodparta,zwarta i gotowa,mimo to wciąż czekała i obserwowała."
Może to tutaj tak pięknie
Może to tutaj tak pięknie wygląda, ale jutro może napiszę mojego drugiego grzybowego tripa. Co Grzyby naprawiły, to grzyby zepsuły znów
Nie wiem czy grzyby mogą coś
Nie wiem czy grzyby mogą coś zepsuć lub naprawić. To narządzie - mogące wiele, ale pozostające narzędziem. Wszystko jest w nas.
czysty Umysł.
Zgadzam się, że czysty i otwarty umysł jest jedną z tych 'najpiękniejszych' rzeczy.
Zachowując pewną regularność w zażywaniu psychodelików można dojść do momentu, gdy jest on otwarty cały czas.
To Czakra Trzeciego Oka.
Trip- ciekawy.
Pozdrawiam :)
' Right here and now, one quanta away, there is raging a universe of active intelligence that is transhuman, hyperdimensional, and extremely alien .. '
rewelacja!
rewelacja!
Już tu mnie nie będzie. Perm log out.