piekło i niebo
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
piekło i niebo
podobne
Jakis czas temu , zdaje sie ze z rok postanowilem zrobic sobie uczte,
kupilem 2 kwasy, mialem je zarzucic z kumplem ale zdaje sie ze mial
jakies egzaminy, wiec przelezaly jakis tydzien, az pewnego wieczoru cos
mnie podkusilo i zjadlem je sam. zaczelo sie jak zwykle ,lekkie
naspidowanie itd. , puscilem pink floyd i po jakims czasie wszystko
wygladalo jak choinka na boze narodzenie , cienie tanczyly, wzorki na
tapecie i wykladzinie przesuwaly sie i zmienialy kolory, muzyka plynela
jakby z wewnatrz mojej glowy, czulem tylko nieopisana radosc i
szczescie. bardzo podobalo sie sie jak spojrzalem na moje nogi, byly
one jakby dwa razy dluzsze i na dodatek falowaly w rytm muzyki, po
jakims czasie lezac na kanapie z zamknietymi oczami (chyba latalem nad
miastem, cos jak w big lebowski) zobaczylem kolorowy wirujacy napis LSD
ktory przyblizal sie do mnie, gdy juz dotarl poczulem wtrzas jakbym
spadl z paru metrow na ziemie byl on bardziej psychiczny niz fizyczny,
od tego momentu moja swiadomosc ulotnila sie w niebyt, zaczolem sobie
przypominac co onacza ten napis, wiedzialem ze jest to cos bardzo
waznego ale nie moglem sobie za nic przypomniec co, mysl ta nie dawala
mi spokoju mialem zamiar popytac sie moich sasiadow, bo oni by na pewno
wiedzieli, cale szczescie ze nie poszedlem :), zaczolem sobie kojarzyc
LSD z ksywka mojego dilera, doszedlem do tego ze lsd dostaje sie od
przyjaciela ktory jest juz na wyzszym poziomie duchowym, wydawalo mi
ze wszyscy moi przyjaciele stoja przed moimi drzwiami i czekaja na mnie
az wyjde, a wtedy powitaja mnie jako nowo narodzonego, otwieram drzwi i
wyobrazcie sobie moje zdziwienie kiedy nikogo tam nie zastalem, wiec sie
ubralem i wyszedlem na poszukiwanie "klucza" (cokolwiek to bylo)
doszedlem do parku ale szybko sie cofnolem bo drzewa zaczely sie
zlowrogo uginac jak u tandetnym horrorze, stwierdzilem ze lepiej bedzie
sie cofnac do domu , gdy wrocielm czulem sie jakby mi ktos odebral
szanse wkroczenia do lepszego,wiekszego bytu, mialem to na wyciagniecie
reki, wystarczylo ja tylko wyciagnac i poznal bym wszystkie tajemnice
wszechswiata, strasznie mnie to dobilo i wtedy cos zaczelo sie psuc,
dzialo sie to stopniowo, powoli, jakby ktos odlaczal kolejne wtyczki z
mojego tripu, kolory zaczely bladnac, wzorki ustawac, sciany zaczely sie
kurczyc do srodka, wszystko bylo stare, pokryte kurzem, wykoslawione,
postanowilem zmienic muzyke ale to nie pomoglo, w jednym utworze pink
floyd jest taki kawalek spokojnej i pieknej solowki na gitarze, wtedy
wydawalo mi sie jakby to sama smierc grala na kompletnie rozstrojonym
instrumecie (przesladowalo mnie to jeszcze przez jakies pol roku),
zadzwonila do mnie kumpela, jak odebralem o malo bym zawalu nie dostal,
miala glos stu letniej jedzy, tak sie przestraszylem ze rzucilem
sluchawka i wyrwalem kabel z gnizadka, pamietam jak zapalilem papierosa
to zamiast dymu z ust wylecial mi kurz, ogarnely mnie mysli samobujcze
zycie nie mialo juz sensu, utracilem sens swojego istnienia mimo ze byl
on tak blisko, chcialem skonczyc z glowa i kiblu (doslownie,
prawdopodobnie i tak by mi sie to nie udalo :))) usiadlem i zaczolem sie
zastanawiac DLACZEGO, w koncu doszedlem do wniosku ze widocznnie jeszcze
nie jestem na to gotowy, ze przyjdzie to samo bez ingerencji z zewnatrz,
a smierc i tak nie pomoze bo i tak bym musial swoje przeczekac w
nastepnym zyciu (nie wierze w reinkarnajce i inne duperele) po jakim
czasie zaczela wracac swiadomosc, bylem przybity az do nastepnego dnia
do poludnia, pamietam ze zobaczylem jak slonce wychodzi za chmur i
oblewa wsystko swoim blaskiem, ze trawa jest bardzuej zielona, ludzie
weselsi a swiatlo jasniejsze i wtedy dopiero poczulem jakie zycie jest
wspaniale.
no to by bylo na tyle, wszystkiego nie ma w tym opisie bo po prostu nie
pamietam wszystkich szczegolow, jak ktos to powiedzial wrazenia z tripu
znikaja szybko jak sen po przebudzeniu, byl to zarazem najlepszy jak i
najgorszy trip w moim zyciu, ale wiele wnoiskow z niego wyciaglem
szczegolnie na sprawy zycia i smierci , wiele sie o sobie dowiedzialem,
wiele tez sie strachu najadlem :)
na koniec wypada przytoczyc swiete slowa niejakiego H.Osmonda (chyba
jego)
"To fathom hell or soar angelic,
Just take a pinch of psychedelic."
- 8154 odsłony