Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

dłuższe palenie - retrospekcja

dłuższe palenie - retrospekcja

Prezentowany poniżej tekst został zamieszczony w wątku serwisu hyperreal przez użytkownika NegerHollands:

Zioło zabija osobowość i piszę to ze stu procentową powagą. Obecnie mam 27 lat, a mj palę od lat 10. Pierwszego lolka usmażyłem w liceum gdy kumpel mnie poczęstował. Jednak wtedy paliłem bardzo sporadycznie, a i materiał był raczej wątpliwej jakości. Nie dość, że gramatura się nie zgadzała to jeszcze wymieszane z jakimś majerankiem czy inną przyprawą. Wiadomo, małolata i w dodatku nowicjusza łatwo orżnąć. Palić na dobre zacząłem gdy wyjechałem zagranicę na trochę dłużej. Nagle znalazłem się w kulturze, w której społeczna tolerancja dla baki istniała już od ładnych parudziesięciu lat, gdzie ludzie podchodzili do tematu na luzie i bez napinki jak to jeszcze niekiedy bywa w Polsce. Zacząłem palić pierwszorzędne zioło, stopniowo w coraz większych ilościach. Nauczyłem się palić dobrze i często. Wyrobiłem w sobie niezdrowy nawyk. Później jeszcze tułałem się po kilku innych krajach gdzie bakanie nie było niczym niezwykłym a zdobycie dobrego stafu to był pikuś. Aż w końcu znalazłem się w mieście którego symbolem są drugi, prostytucja i wolność. Do tego dążyłem, żeby tu zamieszkać, żeby tu coś osiągnąć. Zaznaczam, że nie było to motywowane szerokim dostępem do marihuany. Jednak dopiero tu poznałem prawdziwą moc zioła, to jak bardzo może człowieka sponiewierać, pozbawić go wnętrza, ogłupić. Pokłady mojej ambicji wyczerpały się całkowicie. Nie potrafiłem być konstruktywny, zatraciłem kreatywność, miałem uczucie wypalenia. Zamknąłem się w sobie, praktycznie całkowicie odizolowałem, stałem się niechętny ludziom. Kompletne odrealnienie. Kosmos. Największym problemem były właśnie interakcje społeczne. Nie umiałem rozmawiać z ludźmi, nie wiedziałem jak mam im odpowiadać więc często było tak, że ktoś coś do mnie mówi, a ja nie reaguję. W ogóle, ani werbalnie ani niewerbalnie. Następowała niezręczna cisza. Po prostu brak jakiegokolwiek komentarza z mojej strony. To nie dlatego, że nie słuchałem tej osoby, tylko najzwyczajniej nie wiedziałem co powiedzieć. Zupełnie jakbym był jakimś głupkiem.

Najgorsze jest to, że jestem tu w celach naukowych i zadaję się z tzw. nerdami. W oczach niektórych z nich (tych, z którymi wdawałem się w kontakt) jestem już "spalony". Zacząłem się jąkać, zacząłem się bać codzienności, nabawiłem się jakichś psychoz, podejrzewam nawet nerwice depresyjną. Dziewczyna (nie moja, zwykła koleżanka) zaprasza mnie na imprezę urodzinową, a ja i tak nie przychodzę. Dlaczego? Bo będą obcy ludzie, bo będę musiał z nimi rozmawiać, wdawać się w kurtuazję, robić tzw. small talk. A w moim przypadku skończyłoby się to tragicznie, ośmieszyłbym się. Zioło tak na mnie wpłynęło, że gadam ludziom w twarz to co akurat pomyślę i to raczej nie jest pozytywne. Tak, bezpośredniość jest dobra o ile ma się wyczucie sytuacji, a ja po dłuższym paleniu mj straciłem poczucie taktu. Wyobraźcie sobie sytuację, że dziewczyna, do której startowałem, która była mi bliska w pewnym sensie, mówi mi, że parę dni temu umarli jej dziadkowie. I zamiast okazania współczucia, próby pocieszenia, to ja jej wyjechałem z tekstem, że każdy prędzej czy później umrze. W ogóle siebie nie poznaję! Ja przecież taki nie byłem.

Myślę, że skutki palenia, o których niektórzy tu wspominają, takie jak wzrost kreatywności, poszerzenie horyzontów, zwiększony optymizm i wyluzowanie to krótkotrwałe efekty. W perspektywie długoterminowej jest zupełnie na odwrót. Na początku tkwisz w normalności i paląc zioło sięgasz po dozę abstrakcji. Wydaje ci się to niezwykle atrakcyjne, bo nagle dostrzegasz rzeczy, których inni nie widzą. Jesteś w stanie widzieć gołym okiem ciemną materię, ukryte mechanizmy życia itd. Człowiek jest tak tym zafascynowany, że nieopatrznie przekracza granicę egzosfery i znajduje się w otwartej przestrzeni kosmicznej. Wtedy tkwisz w abstrakcji i paląc zioło sięgasz po dozę normalności. Ciężko jest wrócić na Ziemię, ale nie jest to niemożliwe.

Jeszcze słowem o problemach pamięciowych. Marihuana ma destruktywny wpływ na procesy myślowe, w tym zapamiętywanie. To co do tej pory się nauczyłeś zostaje zamazywane, a to czego się aktualnie uczysz jest nieprzyswajane. W moim przypadku najlepiej to widać po obniżonej zdolności posługiwania się językiem obcym co dla mnie jest szczególnie dokuczliwe ponieważ muszę się nim biegle posługiwać non stop. Już dawno temu zauważyłem, że poziom na jakim komunikuje swoje myśli w tym języku jest świetnym odzwierciedleniem tego na jakich obrotach pracuje mój mózg. Gdy prowadzę zdrowy tryb życia to wszystko jest cacy. Gdy zaczynam jarać to spadam o kilka poziomów. Co ciekawe, na początku ziołowych przygód, moja elokwencja wzrastała po ziole, a teraz się obniża.

Podsumowując, trochę się rozpisałem, ale ja tak to widzę. Przez wiele lat byłem zakochany w mj, ale miłość ta dobiegła końca. Marihuana to zła partnerka życiowa. Może być co najwyżej dziwką od (dłuższego) czasu do czasu. Łatwo powiedzieć 'zasada złotego środka', ale mieć umiar to trzeba umieć. Bardzo łatwo o zatracenie, to trochę jak chodzenie po cienkiej linie, balansowanie na krawędzi. Nie palę już od miesiąca i widzę, że powoli odzyskuje równowagę, optymizm, wraca mi chęć do życia, do kontaktów z innymi. Napisałem to co napisałem w ramach terapeutycznych, dla siebie, przy okazji dla innych, celem oczyszczenia. Wiecie rozumiecie.

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
27 lat
Ocena: 
natura: 
Dawkowanie: 
Zbyt zbyt duże, zbyt częste

Odpowiedzi

Bardzo dobry tekst. Mało czytałam takich 'ostrzeżeń', a to sama prawda. Wiem po sobie.

We may be stupid, but we're not clever

"Na początku tkwisz w normalności i paląc zioło sięgasz po dozę abstrakcji. (...) Człowiek jest tak tym zafascynowany, że nieopatrznie przekracza granicę egzosfery i znajduje się w otwartej przestrzeni kosmicznej. Wtedy tkwisz w abstrakcji i paląc zioło sięgasz po dozę normalności. "

Świetnie napisane, doskonale określiłeś coś, co sam próbowałem przez długi czas ubrać w słowa. Niestety, gdy palenie staje się codziennością i rutyną, MJ pokazuje swoją gorszą stronę.. 

Bardzo ciekawe ostrzeżenie. Prawdopodobnie jestem zbyt głupi lub zbyt mało odpowiedzialny zyciowo by go w 100% posłuchać ;) ale dobrze czasem usłyszeć rozsądny głos z tej strony barykady. Choć nie ukrywam, że napełnił mnie lekkim strachem. Akurat moja praca i pasja (to jedna i ta sama rzecz) opierają się na śmigającej jak ta lala pamięci. W relacjach z ludzmi jestem taki jak autor po mj tylko, że sam z siebie więc to mnie nie przeraża ale obniżenie zdolności intelektualnych już tak. Czy któryś z bardziej doświadczonych użytkowników mógłby mi zasugerować gdzie przebiega ta cienka linia po której się balansuje? Regularnie (czytaj max kilka razy na tydzień w śmiesznych dawkach - łatwo mi wszystko wchodzi) popalam od mniej więcej roku i póki co obserwuję jedynie pozytywne efekty i zero zaników pamięciowych czy problemów z nią związanych. Czy jestem już poza cienką linią? Będę wdzięczny za odpowiedź, pozdrawiam 

Cienką czerwoną linię przekraczasz gdy zaczynasz palić dzień w dzień, gdy każdy powód jest dobry żeby się ujarać jak szmata. Później juz nawet powodów nie trzeba ;) Nieważne jaką masz ilośc MJ i tak wszystko zjarasz, porcja, która wcześniej starczała na tydzień idzie z dymem w ciągu jednego dnia. Co jeszcze? Hmm zasoby portfela niknące zdecydowanie zbyt szybko, trudność skupienia się na czymkolwiek gdy nie masz pod ręka palenia, coraz większa dawka jednorazowa potrzebna by się upalić, słabnąca pamięć, zwłaszcza krótkotrwała i wiele innych subiektywnych odczuć danej osoby. Muszę zaznaczyć, że pod żadnym pozorem nikogo nie zniechęcam, przeciwnie! Tylko ze wszystkim trzeba mieć jakiś umiar, odrobinę silnej woli by powiedzieć stop. Chodzi tu też o względy praktyczne, bo gdy jaranie wchodzi w rutynę przestaje dostarczać tej samej przyjemności co kiedyś, nie wspominając o nadwyrężonym budżecie. Sądząc po tym co piszesz nie zbliżyłeś się jeszcze do tej 'linii', ale nawet jeśli kiedyś zdarzy Ci się ją przekroczyć wystarczy odstawić jaranie na trochę i gdy stwierdzisz, że negatywne objawy i to 'ciśnienie' zniknęło możeszs wrócić do MJ. 

Dzięki za odpowiedź! Potwierdzasz mojesz rozumowanie co mnie cieszy bardzo bo wydaje mi się, że takie "dozowanie" jak jest obecnie dostarcza mi satysfakcji i postaram się taki stan rzeczy utrzymać. Jestem właśnie w trakcie małego eksperymentu: po kilku tygodniach intensywnego palenia robię sobię małą przerwę (aktualnie mija tydzień) i staram się obserwować czy nie odczuwam potrzeby palenia. A sytuacja jest wymagająca bo mam dużo stresu, pracy i rozstałem się z kobietą po wielu latach. Z radością obserwuję, że spokojnie sobię żyję bez palenia. Myśli rzecz jasna wędrują czasem ku zielonemu ale nie jest to głód. A więc zdrowy balans. Dzięki jeszcze raz i pozdrawiam!

do wszytskiego potrzebny jest umiar - o któryz resztą bardzo trudno

Prawdziwe. Miałem te same obserwacje 1,5-1 rok temu u siebie. Najpierw ponad rok paliłem bardzo dużo i gdy razem z kolegami paliliśmy już ponad sztuke na głowe dziennie w gre weszły stymulanty, ktore same w sobie nie wpłyneły na mnie negatywnie, ale pozwoliły mi palic jeszcze wiecej. Ciagnałem tak jeszcze około roku i skutki takie same jak u autora tekstu - jąkanie się, nie przychodzenie na imprezy, bo będą tam obcy ludzie itd.. Jednak tu zauważa się plusy palenia - keidy zauważysz, że coś jest nie tak możesz relatywnie łatwo odstawić. Palę dalej, ale ilość, która keidys starczała mi na jeden wieczór teraz schodzi w tydzień, albo i dłużej i poprawa jest znaczna ;)

Oczywiście nie odradzam palenia. MJ dała mi wiele dobrego, wystarczy mieć odrobine umiaru.

Nie ubliżając, ale po prostu masz złe towarzystwo i być może tryb życia. Patrząc po sobie, a palę dużo i długo, dzięki MJ otworzyłem się na świat, dostrzegłem i zrozumiałem wiele rzeczy dzięki przyjacielowi, z którym zawsze jarałem i z którym zawsze dało się pogadać o wszystkim, o przyszłości o tym co nas otacza. Na to jak ona na Ciebie zadziała zależy od wielu czynników, nie tylko czy masz mocną głowę czy dobry towar. Od otoczenia, od towarzystwa - czy Cię akceptuje jak palisz. Poza tym, palenie nie może być celem dnia. Sam na sobie to widzę: jak mam wolny dzień, siedze sam w domu i jestem spalony to mam niechęć do wszystkiego DOSŁOWNIE! Jak idę do pracy, wracam, idę na siłownię, pobiegać, na imprezę czy do dziewczyny to wieczorkiem aż mnie ciary przechodzą jak wchodzi ten błogi stan po zapaleniu. I dopóki poza MJ nie brakuje ci innych aktywności (koniecznie poza domem) nic Ci się nie powinno stać. Nie możesz ograniczać kontaktów z ludźmi ale patrząc na to "Najgorsze jest to, że jestem tu w celach naukowych i zadaję się z tzw. nerdami." nie wróżę zbyt dobrze. Znowu nie ubliżając, ale zauważ, że tzw. "nerdzi" poza swoim światem w komputerze nie są przyzwyczajeni do funkcjonowania normalnie w realnym świecie. Poza tym praca naukowa. Cokolwiek to jest to pewnie pracujesz przy tym sam. Ja pracując na budowach za granicą poznaję wiele ludzi, z którymi mam kontakt na codzień. Dlatego ja mając dużo kontaktu z ludzi nie popadam w schizy, paranoje, nie mam problemów z komunikowaniem się. Musisz się stać bardziej społeczny, być może zmienić pracę, zainteresowania i na pewno towarzystwo, chyba że się przy nich dobrze czujesz (ja tu patrze tylko przez swój pryzmat). Co do skutków ubocznych typu pamięć to w 100% się zgadzam. Mam problemy z nauką, a dokładnie z jej braku. W liceum w ogólę się nie uczyłem chociaż to być może przez to, że szkoła jest mi na nic nie potrzebna. Ale faktycznie mam dosyć często tzw. dziury gdzie ktoś mi coś powie a ja za pare minut o tym zapomnę ale już się do tego przyzwyczaiłem :) 

Nie twierdze że MJ jest zła... bo to słaby narkotyk jednak zauważyłem że bardzo zmienia ludzi.

Ciężko się z takim dogadać.. zamuł 24/7 chyba że zajara.. 

największym minusem to chyba dziury... szczerze? wszystko dla ludzi ale z umiarem :)

Nie każdy się taki staje.. ale widze w paru gościach że na trzeźwo życie im ucieka ^^.

Ja też kiedyś lubiłem zajarać.. 2 tygodnie non stop :D itd jednak jarać raz na jakiś czas a np. 7lat non stop to wielka różnica.

Też nie zapomne jedzenia obiadów o 22 ;).

Ktoś z Katowic ;)?
Jak coś pisać ^^

Problemy z dogadaniem się istnieją tylko jeśli brakuje środków do wyrażania swych mysli i stanów, w jakich sie istnieje. Wtdy - ponieważ "brak słów - masz do czynienia ze "zmułem", co na nawet proste pytanie nie potrafi odpowiedzieć. Dlatego warto pracować nad językiem, poznawać nowe słowa, zdobywać nowe informacje itd. Innymi słowy warto rozwijać siebie i Świadomość. Wtedy MJ jest wspaniałą towarzyszką po wnętrzu. Jak masz PIekny Umysł i Wnętrze to i czas z MJ będzie fantastyczny, ale jak masz tylko pustkę w sobie to co sie dziwić?

Naturalnie chodzi też aby umiec przenieśc piekno wnętrza na zewnątrz :) Po to poznajesz siebie :)

Widać MJ znasz z opowiadań a z kolegami paliles dopki :C ja mam zamułę jak zajaram i to fest - wtedy wygladam na normalnego, spokojnego obywatela - bez jarania latam jak po speedzie, nie nadazam z wypowiadanie slow a sporo ludzi nie chce ze mna dyskutowac bo "mysle i mowie za szybko". Tez mialem okres ze myslalem ze to przez MJ te zamulenie i niedojebanie. Gowno prawda. To przez moje wlasne zjebane nawyki i lenistwo, ktore pielegnowalem nie robiac po paleniu nic kreatywnego. To bylo rok temu. Nie wychodzilem z domu, jedynie do sklepu i do coffeshopu (mieszkam w Holandii), no i do pracy. Myslalem ze to przez ziolo etc. ale stwierdzilem ze pierdole to, zaczalem wychodzic z domu, a sile, po sklepie bujalem sie dluzej niz trzeba i, musze przyznac, ze sam wywolywalem male konflikty byleby tylko moc sie sprawdzic, znowu wbic w stan "pewnosci siebie". DZIALA KURWA DZIALA! Ludzie zmiencie podejscie i nie palcie zeby sie upierdolic ale zeby bylo fajnie - wiem jak jest trudno, bo skoro nie masz nic do roboty to czemu sie nie upierdolic, ale warto ;] ganja to tez sajko i jezeli podchodzicie do tematu z mysla - zaraz tak sie ujebie ze bede amebą to powodzenia

Najważniejszy jest umiar!
Mój kumpel twierdzi, że kto jara codziennie ten ćpun, całkowite odstawiennie też jest bez sensu, więc złotym środkiem jest 2 razy w tygodniu.
Z kolei w filmie Jestem Bogiem pada takie fajne zdanie:
"Warto i bez tego być mądrym" - co rozumiem tak, że jeśli jesteś niepoukładany wewnątrz, lub palisz bez dobrej intencji i w złym towarzystwie, to możesz źle skończyć.

Jak tak przeczytałam o tych dziadkach, to stwierdziłam, że rzeczywiście tak jest. Czasami sama nie wierzę, że niektóre rzeczy mówię na głos. Bywa.

to ja jej wyjechałem z tekstem, że każdy prędzej czy później umrze.

ja prawie zawsze tak mówię bo tak jest. Jedynie jak dziecko kumus umrze to mówię ze żal szkoda itd. 

Podpisuje się pod tym artykułem obiema rękami. Sam to przeżyłem po MJ 

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media