Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

zjarany debiut

detale

Substancja wiodąca:
Natura:
Dawkowanie:
Joint z gieta na 3
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Przyjemne wakacyjne popołudnie. Nic nie zapowiadało jednego z najważniejszych wydarzeń w moim życiu
Wiek:
16 lat
Doświadczenie:
Wtedy tylko alko i szlugi

raporty freestajlo

zjarany debiut

8 lat temu, a ja i tak pamiętam to jakby było wczoraj.

Siedzę ze znajomym nad Wisłą przy piwie. Wspominamy stare dobre czasy, tj. pół roku temu. Od cześć do siema, od rapu do imprez i od niechcenia przyznał, że ma skręconego jointa na chacie. Dla szesnastoletniego mnie, to było jakby powiedział, że w budzie na jego podwórku zamiast psa, mieszka smok. Dalsza rozmowa została przerwana męską decyzją: jedziemy do niego na chate po lolka, po drodze zabierając jeszcze trzeciego ziomka – żeby gibon z grama nas nie zabił (za cholere nie byliśmy wtedy doświadczeni xd) i wracamy nad Wisłe. Pomysł, wykonanie, rezultat. Siedzimy z powrotem na wale, a ziomek odpala śmiesznego papierosa. Przeszły cztery kolejki, dym zapijam piwem. Jestem podjarany jak Judasz wśród jehowych. Minęła dosłownie chwila od ostatniego bucha i w końcu poczułem TO. Obraz delikatnie zadrgał, jakby Wisła zmieniła kierunek nurtu. Poczułem na policzkach niewidzialne palce, siłą rozciągające mi kąciki ust w szeroki uśmiech. Za nimi pojawiło się wszechogarniające szczęście i wesołość. Usłyszałem, jak ziomek obok mnie chce wytrade'ować od drugiego piwo za wódkę i nie mogąc utrzymać dłużej śmiechu, zacząłem piać w głos. "Perła za Finlandię" – dźwięczało mi w głowie i przysięgam, że wydawało mi się to wtedy najśmieszniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek usłyszałem. Spazmy śmiechu wyłączyły usztywnienie torsu i przewróciłem się na bok, a stopklatka samego momentu upadku przewinęła mi się przed oczami 3 razy, niczym scratchowana przed DJ-a płyta. Nie istniało nic – tylko ten śmiech, który z czasem dał już zapomnieć o swoim właściwym wyzwalaczu. W gąszczu myśli zlewających się w jedno, nagle wybrzmiał cytat tej typiary z Emce kwadrat, jak mówiła o stanie po heroinie: "jest się jakby obok tego wszystkiego". Tak, zdecydowanie. To jest najprostsze określenie mojego stanu wtedy. Chciałem, aby nigdy się nie kończył.

Nie mam pojęcia, ile czasu minęło, zanim to uniesienie zaczęło opadać. Rzeczywistość dalej niezmiernie mnie śmieszyła, ale byłem już w stanie siedzieć prosto. Ziomy, widząc, że nie jestem specjalnie kompatybilny z jakimkolwiek działaniem, zaczęli lecieć freestyle. Nieco otrzeźwiony faktem, że rymują, wstałem i rzucałem im podbicia, będąc do gruntu przekonany, że właśnie powstaje "Ósma mila 2". Chciałem nagrać to ku pamięci potomnych, jednak z jakiegoś powodu wszystkie moje ujęcia były niesamowicie krótkie. Trochę zajęło mi zrozumienie, że ja po prostu robię zdjęcia. W końcu jednak udało się nagrać film z dźwiękiem. Mam to video do dzisiaj i nie – nie ma tam ani rytmu, ani rymów. Powiedzieć, że w ogóle były tam słowa to jest duża przesada. "Pierwotne krzyki dzieci z ADHD" – tak bym to nazwał.

Faza powoli ze mnie schodziła, ale rezon nie ustępował. Znajomym ciągle było mało wrażeń, więc zaczęli walić wódę, teraz już bardziej na serio. Chcieli namówić też mnie, ale tylko się śmiałem coraz bardziej – byłem właśnie po podróży, która chyba już dożywotnio udowodniła mi wyższość zioła nad alko. Mimo wszystko swoją Perłe dopiłem. Zdążyła się już wygazować jakieś trzy razy, ale była mokra. A tego mój ryj pragnął w chuj.

Po pewnym czasie przestaliśmy być sami – wał nad Wisłą w czasie wakacji, to było podstawowe miejsce spędzania czasu przyszłości naszego narodu. Kolejni znajomi przyszli chwytać dzień, póki jeszcze się nie skończył. Okazało się, że bardzo łatwo przecieka przez palce, więc trzeba było łapać go do szklanki.

Podobno coś mówili, podobno ja coś mówiłem. Nie wiem, mnie tam nie było. Byłem myślami przy ostatnich dwóch godzinach, kiedy to zawieszony gdzieś między niebem a kosmosem, poznawałem nowe zakamarki własnej percepcji. Nie byłem w stanie postawić się tym wspomnieniom, które towarzyszyły mi aż do następnego palenia 3 dni później.

A potem następne 5 lat.

Z ciekawych rzeczy, to już po powrocie do chaty trudno było mi poradzić sobie z rowerem w garażu. Czułem się bardziej, jakbym to garaż wprowadzał do roweru. A jak już w nocy poszedłem spać, cały czas śniło mi się, że jestem na haju. I tak tbh, to ten sen trwał w kurwe długo

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
16 lat
Set and setting: 
Przyjemne wakacyjne popołudnie. Nic nie zapowiadało jednego z najważniejszych wydarzeń w moim życiu
Ocena: 
Doświadczenie: 
Wtedy tylko alko i szlugi
natura: 
Dawkowanie: 
Joint z gieta na 3

Odpowiedzi

Odpaliłem moment, który płonął ale się nie spalał. Potem ja się od niego zająłem. I jarałem się już zawsze do końca

Więcej mojej twórczości: https://youtu.be/Gv3JhwGoyBU
~ K.C4

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2025
design: Metta Media