Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

wysoko ponad walką

wysoko ponad walką

-Od 10 minut kompletnie nie czaje co sie dzieje.


-Bardzo wysoko ponad walką!









Substancje przyjęte:


Extasy:
1/2 białej tabletki Armani


Marihuana: ~0,2g







Powyższe słowa, które pamiętam z wczorajszego wieczoru dokładnie ilustrują to co się działo... Ale, zacznijmy od początku. Mieliśmy dostać dwie tabletki, zamiast tego jednak dostaliśmy jedną, kosztowała 20zł. Powiedziano nam że jest dobra, a więc ją zjedliśmy. Była godzina 20:30, do pubu dotarliśmy kilka minut później. Na efekty trzeba było czekać 30 minut. Zaczynało się subtelnie, przyjemnie się rozmawiało, niezwykle lekko. Nagle wykres działania MDMA podskoczył gwałtownie w górę, było to jakieś 40 minut od zażycia. Począłem badać piwo, jakaż piękna szklanka... Jak cudownie wilgotna, piwo ma tak piękny kolor! A co zapach! Napiłem się, rozpoczeliśmy krótką dysputę i doszliśmy do wniosku że piwo jest dosyć dobre... Rozejrzałem się dookoła.... cóż za dobrzy ludzie! Popatrzyłem na parkiet, boże! Pełno młodych ludzi, tańczą, bawią się, zupełnie beztrosko, jakie to dobre.


Mój przyjaciel zaczął się wyginać, wić. Stwierdził że ma dreszcze, ja za chwilę poczułem to samo. Potem przeżuciło się na twarz - moja żuchwa nienaturalnie się wyginała, po chwili jednak powstrzymałem to. Wsłuchaliśmy się w muzykę, jednocześnie dotykając drewnianej belki... Jaka wspaniała faktura! Gdy usłyszeliśmy kolejny utwór poszliśmy tańczyć... Kompletnie się nie przejmowałem tym że ktoś mógłby pomyśleć że poruszam się dosyć dziwnie. Obijałem się o ludzi, skakałem po całym parkiecie, widziałem tylko kolorowe światła, słyszałem tylko muzykę. Skończyła się po jakichś pięciu minutach, a ja poczułem się zmęczony, szkoda że tak krótko... Postanowiliśmy wyjść zapalić zioło, podchodzimy do ochroniaży, ci zaś mówią nas że aby wejść z powrotem do środka musimy powiedzieć hasło: "Czarna dupa". Dosyć nas to rozbawiło.


Skręciliśmy błogosławionego gibbona, a następnie dokonaliśmy spalenia. Wracamy, podchodzimy do ochroniaży:


-Czarna dupa!


-Jakie jest haslo?


-Czarna dupa!!!


-Dobrze, możecie wejść.



I od tego momentu nie pamiętam chronologicznie zdażeń... Możliwe że wychodziliśmy dwa razy, wiem też że w którymś momencie znalazłem się sam z jakąś dziewczyną w pewnym zakątku, na czymś w rodzaju kanapy. Patrzę na nią, kto to jest?! Coś do mnie mówi... Ale kto to jest? Pytam się. Rozwiała moje wątpliwości, a myślałem że to ktoś inny. W pewnym też momencie obserwowałem wraz z przyjacielem, dwóch tańczących chłopaków. Absolutnie mnie zafascynowałi, jacy dobrzy ludzie! Poruszali jakby byli na kwasie, robli na parkiecie wszystko, kładli się, wili, skakali, kręcili. Musiałem z nimi porozmawiać. Niestety, okazało się że nic nie brali, a do tego nie mają nic ze sobą. Teleport.


Siedzimy przy stole, o kurde. O, przyszła moja była dziewczyna. Hmmm... Przy stole działo się bardzo dużo rzeczy, to właśnie przy nim padły słowa z początku tego TR... Przyjaciel, jak też powiedział, nie miał pojęcia co się dzieje, gdzie jest, kim jest. Bardzo mu to odpowiadało, a więc był dosyć mocno uśmiechnięty. Ja natomiast czułem się wystrzelony, tak... To idealne słowo. Wystrzelony, bardzo wysoko. Pamiętam też słowa takie jak "-Ej, gdzie jest rzeczywistość? -A nie wiem, gdzie daleko, dzień jazdy konnej", "Zgubiłem świat!", "Ej, jest dosyć dobrze". Ale do rzeczy.... Obserwowałem, jak zwykle obserwowałem. Walka, wszędzie walka, ale gdzieś na dole. Wszyscy walczą, o coś się starają. Widzę każdy przejaw walki... zwłaszcza w owej nieszczęsnej dziewczynie, z którą dokładnie z tego powodu się rozstałem.... W każdym razie, zauważyłem że ludzka walka mnie nie dotyczy, widzę ją z góry. Ale chwila... przecież to byłby egoizm - rozkoszować się wolnością i patrzeć jak ludzie na dole walczą. Wzięłem się więc do roboty, rzekłem przyjacielowi iż posiadam laser niszczący walkę (zrobiłem przy tym wywód na temat paradoksu - "niszczę walkę") i posząłem spawać nim agresje. Fizycznie się nie poruszałem, psychicznie, astralnie czy jak kto woli badałem linie łączące ludzkie aury i wypalałem z nich agresje... Gdy skończyłem, odpocząłem i zauważyłem że udało mi się zniszczy jedynie malutki kawałek... Ale cóż, chociaż troche.


Większość akcji działa się przy stoliku, zapewne nie siedziałem przy nim cały czas, wiem że byłem w łazience. Wiem też że non-stop się śmiałem, tak absolutnie, tak nieskończenie. Ekstaza... Zazwyczaj śmiech następował bez powodu, przychodził falami, wielkimi. Wiem też, że cały czas badałem rozmaite rzeczy, atrakcją była fluorestencyjna ozdoba tortowa w kształcie nagiej kobiety. Wymyślaliśmy rozmaite zastosowania dla tego przedmiotu, dłubanie w nosie jednak górowało... Ah! Bym zapomniał... miałem też wizje(CEV), nie pamiętam jak się zaczynała, ale wiem że widziałem barwy, później sibie, i ktoś włożył mi zieloną koronę z białymi piórami na głowę... Tu była część religijna. Nie ma Boga poza Człowiekiem...








Podsumowanie:

Głównym elementem doświadczenia było uczucie "wystrzelenia". Zdecydowanie polecam łączenie marihuany z tabsami... Najpierw tableta, czekamy na efekty, cieszymy się nimi chwilę, następnie sciągamy hity i gubimy świat.

Ocena: 
natura: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media