Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

wycieczka w nieznane

wycieczka w nieznane

Dnia dzisiejszego, tj. 07.12.2002 postanowiłem wraz z dwoma kumplami

pierwszy raz spróbować dekstrometorfanu, w skrócie DXM. Wybór padł na lek

Acodin, mimo tego że jest on tylko i wyłącznie dostępny na receptę.

Acodin udało się kupić dopiero w trzeciej aptece, przy ściemnianiu że mama jest

chora, i znajomy lekarz ją zbadał w domu, i niefartem zapomniał recept :-P

Pani przystała na to, i podała specyfik, 30 tabletek 5,60 groszy.

Po powrocie na osiedle rozeszliśmy się na obiady do domów (zjadłem

bardzo niewiele).


Po obiedzie spotykamy się w markecie gdzie kupujemy kwaśny sok grejpfrutowy

i ciastka, po czym udajemy się na osiedle "domków jednorodzinnych" gdzie z

reguły jest bardzo spokojnie, cicho i bezpiecznie. Piguły połykamy i popijamy sokiem mniej więcej

co jakieś 3-4 min jedną. Dawka na głowę to 10 tabletek 15mg, ważymy w

przybliżeniu

70kg, co daje nam ponad 2mg na kg/ciała. Po przejściu całego osiedla i

spożyciu wszystkich tabletek zaczęliśmy już poważnie odczuwać zimno

(na dworze -7C) więc zapakowaliśmy się do nadjeżdżającego autobusu. Już w

nim zaczęły się pierwsze efekty zażycia, tj. senność i lżejsza

grawitacja. Wysiedliśmy na pętli tramwajowej i postanowiliśmy się przejechać

tramwajem (to u nas normalne :)) przejechaliśmy kilka przystanków i wysiedliśmy

na dużym rondzie, podczas gdy oczekiwaliśmy na tramwaj powrotny, zapaliły

się wszystkie latarnie (ściemniało się już) i to już nam "dało do myślenia".

Wszystkie te światła samochodów/tramwajów zaczęły się wydawać takie

inne/lepsze. Wreszcie przyjechał tramwaj, wsiedliśmy do pierwszego wagonu i

pojechaliśmy na nasze osiedle, tam już lekko chwiejnym krokiem rozeszliśmy się

do domów. Praktycznie już od przekroczenia progu mojego domu zaczął się ten

"właściwy" trip. Zamknąłem się w moim pokoju, chwile pogrzebałem w necie, jednak

nie bardzo rozumiałem co czytam/oglądam, postanowiłem się położyć, zanim to

zrobiłem, puściłem (i to się okazało kluczem do tripa) muzę (techno-trans)

której wcześniej nie słuchałem, a wiedziałem że jest godna uwagi (Paul Van Dyk live

Rosenmontagsrave 02-11-2002, ponad dwugodzinny set). Zgasiłem światło i

położyłem się. Dokładnie od tej chwili działy się rzeczy których nie opiszą

żadne słowa, można to porównać do podróży, ktoś lub coś prowadził/o mnie po

mojej (pod)świadomości, po znanych mi miejscach które kocham, pokazywało mi kim

jestem dla innych, świat materialny wogóle nie istniał, byłem tylko ja, i to

Coś - mój opiekun. Wędrowaliśmy po miłych zdarzeniach/miejscach. Wiem że było to

bardzo PIĘKNE I FASCYNUJĄCE, myślę że wyniosłem z tej podróży bardzo wiele. Leżałem tak

z 3-4 godziny, raz z zamkniętymi oczami, raz z otwartymi. Muzyka wydawała się

jakby wychodziła z mojego mózgu, wynikała z moich myśli, była poprostu

doskonała, napędzała całego mnie.


W pewnym momencie pomyślałem co z moimi kumplami?! Co oni teraz robią, co przeżywają? Gdzie

wędrują? Jako że podróż już malała na sile, postanowiłem wybrać się do

pierwszego kumpla, a mieszka aż dwa bloki niżej.

Gdy otworzył drzwi nie widział co powiedzieć, nie potrafił opisać tego co

przeżył, mówił że gdy tylko wszedł do domu, dziwnie się poczuł, położył się do

łóżka i włączył film o

gwiazdach, chwile potem wędrował już w kosmosie!

Chwile rozkminialiśmy i postanowiliśmy zadzwonić do trzeciego kumpla. Powiedział

nam że nic mu nie jest, jedyne co, to czuł lżejszą grawitację, zaszliśmy w

głowę, jak to możliwe !?!? Myśmy zwiedzili pół swojego mózgu, a on tylko lekko

chodził!??!


Nie czekając chwili postanowiliśmy mu złożyć wizytę. Przeszliśmy przez

mroczne i zimne osiedle, wyjście na 3 piętro zajęło nam kilkanaście sekund,

wręcz WYFRUNĘLIŚMY do góry. Chwile z nim gadaliśmy na temat naszych przeżyć i

wywnioskowaliśmy z jego zachowania że też coś mu się nakręciło (może sam o tym

nie wiedział?).


Powróciliśmy do naszych domostw, i tu już sprawa wyglądało niemalże normalnie,

jedynie występowały chwilowe przebłyski podświadomości. Pościeliłem sobie łóżko

i położyłem się, dosyć szybko zasnąłem. Gdy się rano obudziłem czułem się jak

nowonarodzony.





Reasumując, podróż bardzo ucząca, fascynująca i przyjemna. Jedyny minus to

lekkie mdłości jakieś 15 minut po spożyciu (jeszcze przed tripem), które jednak

szybko ustąpiły miejsca pięknym przeżyciom. Najwcześniej za tydzień wybieramy się do wczesnego 3 plateau.

Ocena: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media