peganum harmala - okiem wstecz
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
peganum harmala - okiem wstecz
podobne
Postanowiłem napisać coś o rucie, co mam nadzieję przyda się innym podrożnikom, jako że
osobiscie prawdopodobnie nie spotkam sie z nią już więcej. Brałem Rute stepową (Peganum harmala)
kilka razy w dawkach 3-8g. Najpierw opiszę swoją ostatnią podróź, którą przebyłem parę dni temu.
A więc... Ruta (thx to Innocent:)) leżała zmielona już niecały miesiąc więc bałem się, że
straciła na jakości ale moje obawy nie potwierdziły się. Był zimny wieczór, za oknem mojego
pokoju wiał silny wiatr. Spożyłem 5-6g zmielonych nasion Ruty, tym razem przetestowałem nową
metodę - zawinąłem proszek w papier toaletowy i połknąłem jak kapsułki, popijając wodą z
witaminą c i sokiem z cytryny oraz colą. Metoda ta okazała sie bardzo skuteczna w ominięciu
ohydnego smaku...
Efekty ładowały się trochę dłużej niż zwykle. Minęło ponad 1.5h zanim poczułem pierwsze
właściwe efekty. Zakręciło mi się w głowie, pojawiło się lekkie zdenerwowanie, problemy z
równowagą oraz euforia, która po Rucie jest taka stonowana, bardziej nazwałbym ją podnieceniem.
Obejrzałem do końca film, który zacząłem wcześniej oglądać, po czym włączyłem muzykę i
spróbowałem pomedytować. Niestety, mdłości przeszkadzały w siedzącej pozycji, więc położyłem się
na łóżku.
Zamknąłem oczy i... poleciałem.
Leżenie z zamkniętymi oczami po Rucie daje zupełnie nowy wachlarz doznań. Każdy powiew wiatru,
który dmuchał w szyby okien unosił mnie ze sobą, przestrzeń zaczęła wirować i unosić mnie w
otchłań.
Muzyka nabrała bardziej mistyczną, mającą coś do przekazania postać. Zacząłem widzieć przez
zamknięte powieki, bardzo ciekawy efekt, który zanotowałem po raz pierwszy.
W końcu zasnąłem pół-snem, jeżeli mógłbym to tak określić. Taki stan, w którym trudno określić,
czy się śpi czy nie - bo niby jesteśmy w miare wyspani nastepnego dnia, a mimo to czujemy się jakbyśmy
przez całą noc czuwali i nie stracili świadomości. Coś co często zdarza mi się po stymulantach, czyżby sen bez fazy theta i REM?
W każdym bądź razie temu stanowi towarzyszyły bardzo ciekawe marzenia senne, które przelatywały
przed moimi oczami, które mogłem oceniać i analizować.
Miałem piękną wizję przyszłości, przyszłości bez pieniędzy, w której ten piekielny środek jest
zastąpiony wspólnym zaufaniem i chęcią dzielenia się. Widziałem jak cały świat topi się w
pieniądzach, jak giną w nich ludzkie życia, przyjaźń i miłość, jak kreuje bogaczy i biedę.
Objawił się przed moimi oczami również świat, w którym brak jest nienawiści, brak wojen i
złości. Świat w którym nie ma biedy, a w którym ludzka społeczność jest samowystarczalna. Świat,
w którym każdy człowiek pracował dla drugiego człowieka, a nie dla pieniędzy!!! To była
przepiękna wizja. Wizja człowieka bez problemów. Aby tak się stało, musimy wszyscy razem dążyć do takiego stanu.
Inna wizja totalnie mnie zaskoczyła. Przed oczami ukazała mi się mroczna jaskinia, z której
wynurzała się mechaniczna bestia z czerwonymi oczami, świecącymi w ciemności. Nagle przeraźliwie
się wystraszyłem, wizja ta całkowicie wyciągnęła mnie ze stanu półsnu. Z chwilą gdy ta bestia
się wynurzała, mechaniczy dźwięk, szelest? robił się coraz głośniejszy, aż mnie ogłuszał swoim
natężeniem, a wizja przybierała maksymalnej prędkości. Bestia przesuwała się w moją stronę razem
z jaskinią, była tuż przy mnie z otwartą paszczą, aż wreszcie ogarnąłem się i otworzyłem oczy.
Wizja zniknęła. Serce biło mi bardzo szybko. Początkowo myślałem, że to jakiś demon natknął się
na łatwą ofiarę dryfującą w półśnie z otwartymi czakrami, więc na wszelki wypadek
profilaktycznie oczyściłem aurę ;)
Poczułem, że tej podróży nie zakonczę bez wymiotów. Wstałem i pobiegłem do ubikacji o mało nie
wymiotując po drodze. Posprzątałem po sobie i wróciłem do łóżka obijając się o ściany. Przed
oczami oczywiście miałem mocne powidoki, etc. ale po którymś spotkaniu z Rutą, to już nie
sprawia ciekawości.
Ta podróż była wyjątkowo ciężka na żołądku.
=================================================================
Tak to było... co mogę jeszcze powiedzieć ciekawego?
Zrezygnowałem z Ruty, gdyż jest fizycznie za cięzka dla mnie, choć napewno bedę eksperymentował
z wyizolowanymi składnikami czy innymi roślinami zawierającymi beta-karboliny.
Metoda konsumpcji, którą przyjąłem w powyższym opisie jest bezbolesna na początku, ale
dolegliwości żołądkowe są ogromne w późniejszej fazie. Można zrobić ekstrakcję z kwaskową wodą,
po czym odsączyć zmielone fusy. Smak takiego płynu jest okropny, ale dolegliwości żołądkowe
znacznie obniżone, być może nawet unikniemy wymiotów.
Dla zmniejszenia dolegliwości żołądkowych doskonale nadają się konopie, które także ładnie
włączają się w efekty Ruty.
Odnośnie podróży, na początku efekt robi mocny powidok, zaburzenia równowagi, efekty strobo
(szczególnie z konopiami), itd... Jednak to szybko się nudzi, później staje się to wręcz
denerwującym skutkiem ubocznym. Prawdziwą moc można odkryć dopiero przy zamkniętych oczach (thx
to bidziuś za uświadomienie mnie :))
Muszę dodać, że pewna część osób nie może uzyskać psychoaktywnych efektów samą Rutą, nie wiem czemu tak się dzieje.
Trzymajcie się więc, bądźcie ostrożni i przeczytajcie o właściwościach MAOI Ruty stepowej.
- 12256 odsłon