Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

palec boży

palec boży

To było jakoś w czerwcu. Toruń. Kolejne piwo z sokiem malinowym, w gorącym, południowym słońcu, rozkosznie zniekształcało myśli i obrazy. Powoli zbliżaliśmy się do dość obszernego lasu pod Toruniem, z zamiarem zebrania w nim jagód. Wzięliśmy nawet ze sobą gliniane miseczki kocura, ale i tak jedliśmy na poczekaniu. Przeszliśmy kawałek tego lasu, Mruku, Kocur, Słoniu, Dominik, no i ja. Dominik, naturalnie nawet tutaj przytaszczył ten swój idiotyczny aparat. Miał taki zwyczaj podrywania dziewczyn i doprawdy ujmuje mnie jego wiara w to, że tu także może się przytrafić okazja. Z ustami sinofioletowymi od jagód, oczyma spuchniętymi od ciągłego przypalania gandzi i nadmiaru alkoholu, legliśmy na cudownie zielonej łączce. Ja twarzą do ziemi kontemplując głęboki stan błogości, jaki nastał wówczas we mnie, dostrzegłam w promieniu dziesięciu centymetrów od prawego policzka czterolistną koniczynę. Postanowiłam jednak uznać to za złudzenie i ponownie poddać się kojącemu kołysaniu między niebem a ziemią, co jednak wymagało zamknięcia oczu. "Lepszy łut szczęścia, niż funt rozumu"...łud szczęścia, łut, łup...Przypomniał mi się sen - jeden z tych, które siedzą w pamięci bez względu, czy ci na tym zależy, czy nie. Taka sama łąka, tyle że wczesną jesienią, a ja zbierałam grzybki halucynogenne, których była cała masa, jak zwykle o tej porze roku. Sama jedna na tej łące mogłabym się naćpać do końca życia i zebrać zapasy dla gości na pogrzebie. Miały długie, cieniuteńkie łodyżki, które rwałam przy samej ziemi. Byłam boso, ale trawę, mokrą od rosy zaledwie muskałam stopami. Snułam się po tej łące lekka niczym Jezus na wodzie, a milky way na mleku. Jeżeli ta koniczyna jeszcze tam jest, to czy nadal ma cztery listki? Czy warto, by się o tym przekonać, otwierać oczy- teraz, kiedy czuję się solą ziemi i światłością świata. Może przydałaby mi się mała dawka szczęścia, choć w tym stanie nie bardzo mam na co narzekać... oprócz tego, że chyba nie mam siły się podnieść. Jestem takim...Peterem, co sprzedał swój cień diabłu...nie, nie, cień to ja zdecydowanie mam; ciągnie się za mną nieznośnie...nie mogę zrozumieć, jak komukolwiek mógłby przeszkadzać jego brak. Jak sobie pomyślę co za tragedia męczyła biednego Piotrusia, no bo "co ludzie powiedzą", a przecież o mnie w tej chwili można by powiedzieć niejedno...i walę to bez względu na obecność cienia. Nie, Piotrusiem to ja nie jestem. To może ten, jak mu tam...no, ten od braci Grimm. Nie, żebym miała coś wspólnego ze sztabą złota, ale też specjalnie nie cierpię duchowo, z powodu niedostatku tej...jak ona tam, mmmaterii (to wszystko kłamstwo, jestem jamochłonem, nic więcej). I całkiem ucieszny ten pomysł, żeby zamienić ciężkie, wartościowe gówno, na taką na przykład osełkę. Mój Boże, co za brednie. No dobra, jest tam ta koniczyna, albo jej nie ma, więc... jeśli Słoniu znowu zacznie nabijać fajkę, to znaczy, że jest.


- a gdzie ja włożyłem palec Boży?- spytał niemal zaraz potem Słoniu, co było jednoznacznym dowodem na to, że będzie nabijał, ponieważ palec Boży to taka malutka fifka na kształt digitatus annularis czyli małego paluszka. Chyba Kuba wyrzeźbił ją kiedyś z gliny, nie pamiętam. No więc wychodzi na to, że jest tam ta głupia koniczyna, ale próbuję jeszcze raz. Jeżeli...kocur, nie kocur na pewno będzie chciał, a więc...jeżeli Mruku będzie chciał przypalić, w co wątpię, to już na pewno jest. Chyba mam mrówkę między łopatkami, ale nie bardzo chce mi się z nią walczyć, spróbuję wyobrazić sobie, że jej tam nie ma, "wiara góry przenosi" to i mrówki może. - "Za chwilę mnie zabierze helikopter złoty z załogą pierwszorzędnych Francuzów.."- zaśpiewałam, a Dominik zaraz dodał- "no i co? no i pstro!", Mruku zaś zakończył fałszywie- "a ja już nie tańczę, nie taaaańczę", spojrzałam szybko na niego i uderzyłam pięścią w ziemię, bo okazało się, że tak jak myślałam, tymi słowy odmówił. A więc raz wyszło na to, że jest i raz, że jej nie ma, a skoro już otworzyłam oczy, to mogę się osobiście o tym przekonać... I była.

Ocena: 
natura: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media