Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

ogniskowy klimacik

ogniskowy klimacik

Pewnej slonecznej soboty kumpela (G) zorganizowała ognisko w pobliskiej piwiarni leśnej, umiejscowionej na skarju lasu. Postanowiliśmy wraz z (S) i jeszcze 4 kumpelami najeść się acodinów. Skoczylismy z rana do apteki i kupilismy 2 opakowania w cenie 5,55zł za jedno.


W godzinie około 14:00 przyszliśmy do mnie do domu i zaczelismy spożywanie pierwszych dwóch tabletek. Niewiedzieliśmy czego sie spodziewać, więć ostroznie wchałanialismy co mniej wiecej 10min 2 tabletki. O godzinie około 14:50 wyszlismy z domu, zabrali 1,5 l wody do zapicia i powędrowali w pobliski lasek. Zatrzymalismy sie troche w nim, następnie skoczylismy na chwilke do domu. (S) wzioł sobie bluzę ja kawałek arbuza i wrócilismy do lasu. Arbuz miał nieprzyjemny smak taki... hmm suchy, prawie że niedało się go jeść. Usiedlismy w lasku, patrzymy idą 4 kumpele, ktore juz były po spożyciu acodinów. Usiedlismy znimi i wchłonelismy reszte tabletek jakie mieliśmy. Ostatecznie Ja wraz z 2 kumpelami (A) i (K) zjadłem ich 28 (420mg), (S) 22, (G-organizatorka imprezy) 21 i (R) 15.


Wszyscy czuliśmy się raczej w miare dobrze jeszcze, czulismy jedynie suchość w buzi i lekkie swędzenie wystepujące na całym ciele. Była godzina 15:30 więc udaliśmy się po kumpele (N), lecz niestety niezastaliśmy jej w domu. Ja wraz z (S) chyba z 7x wchodziłem i zchodziłem z jej schodów na klatce schodowej, czułem sie niesamowicie lekko i przyjemnie, wchodzenie i zchodzenie sparawiało mi TAKA przyjemność, ze nieda sie tego opisać... Poszliśmy więc do (A) po bumboxa, następnie zaś od (A) z bumboxem powędrowaliśmy do (K) żeby mogła nagrać płyty CD przy ktorych mieliśmy się bawić na ognisku. (K) wraz z (G) poszły je nagrywać my zaś czekaliśmy nanie na ławce przed blokiem. Czekamy jedna godzine - niema ich, czekamy drugą godzine - niema ich. Wkoncu po upływie 2h (A) mówi mi bym ponie poszedł... wchodze po schodach, czuje sie świetnie jakbym latał, staje przed drzwiami i dzwonię. Otwiera mi matka (K) a wraz z nią jej pies...

wystraszony lekko zachrypniętym głosem pytam:

-dzieńdobry, jest (K)?

-tak, zaraz zejdzie

-mhm, dziekuje

...polazłem spowrotem na ławkę. Czekamy znów godzine(3 chyba już), a ich jak niema tak niebyło. Zauważyliśmy z (S) kilkoro znajomych przechodzących, wiec pobiegliśmy znimi pogadać.


Wrócilismy na ławke i wkoncu po kolejnej godzinie spędzonej na ławce przyszły z tymi CDkami... Pytamy:

-co wyście tak długo robiły? czekamy tu na was chyba z 4h

-co? 4h? jakie 4h, minło dopiero 10-14 minut

...spoglądam na zegarek z niedowierzaniem, wpatruje sie w niego i hmmm stwierdzam ze zeczywiscie mineło dopiero 13 minut odkąd poszły. Czas sie nam niesamowicie dłuzył. Była godzina 16:30 więc poszliśmy w strone miejsca gdzie mielismy miec ognisko. Przed samym lasem spotkaliśmy jeszcze kilka osób, które wraz z nami poszły. Weszlismy kawałek w las i zatrzymalismy się przy drózce lesnej. (S) pobiegł się wysikac, więc i ja pobiegłem w las. Wracam, spoglądam na dłonie a tu krew... całe dłonie zkrwawione pytam reszte czy tez widzą krew, odpowiadaja ze tak, poinformowali mnie ze na czole tez troche jej mam(rozciłem sobie lekko dłon o wystające gałęzie). Wystraszony jeszcze raz spojrzałem na dłonie, kucnołem i połozyłem sie na ziemi. W tym czasie (S) wystraszony uciekł z myslą ze ja nieżyje... biegł kawałek i zoriętował sie że ludzie widzą go jak wychodził z lasu. Pomyślał sobie:

-hmm przecież tyle ludzi mnie widziało jak wychodze z tego lasu, pewnie teraz pójdą tam, zobaczą martwego (D - jako ze ja byłem D ;-) ) i dowiedzą sie że byłem wraz z nim...

W tym czasie ja wstałem i mówie:

-dajcie mi pić... dajcie mi pić, szybko!

czułem sie lekko niedobrze, ale gdy ktoś podał mi oranżade i napiłem się jej odrazu poczułem sie lepiej. Patrze biegnie (S)...

-gdzie Ty byłeś? - mówie do niego

-jaa jaa hmm tam - pokazuje w strone przystanka autobusowego

-po co żeś tam polazł?

-bo ja myslalem ze Ty nieżyjesz

rozesmiałem się jedynie...

(S) palił przez kolejne 20 min niezapalonego papieroska.


W koncu zebraliśmy sie i poszlismy do tej piwiarni... przy kilku stolikach siedzieli ludzie, wogole niezwracaliśmy na nich uwagi (jakby ich wogole niebyło). Odpalilismy muze z bumboxa, ognisko w tym czasie jeszcze się niepaliło (była godzina 17) i siedząć na ławce z zamkniętymi oczami odpłynołem.... nie pamietam juz dokładnie gdzie ale czułem sie NIESAMOWICIE, było mi dobrze, niechciałem by ten stan przeminoł. nogi mi przymurowało do ziemi... poczułem jak wypuszczaja one korzenie(było to bardzo zajebiste i przyjemnie uczucie). Niemogłem ich podniesc i ruszyc przez jakies 10min. Zaczeliśmy chodzic do lasu po drewno i rozpalać ogien, miałem trudnosci z poruszaniem sie, zachwianie równowagi i wogole. Gdy chodziłem po lesie zajebiscie się czułem, drzewa tak pieknie wygladały, spoglądałem na świat z całkiem innego punktu widzenia. Myslalem sobie jaki to on jest piękny, kazdy kamyk, liść, chmura były dlamnie czymś niesamowitym. Nieczułem zmęczenia nosząc drewno co chwilke skakałem do lasu po jeszcze... W godzinie około 18 przyszlo jeszcze kilkoro znajomych, w pewnym momencie było nas tam juz około 15. Super sie bawiłem przy muzyce i wogole... zaczeliśmy piec kiełbaski. Stałem przy ogniu z długim badylem na koncu ktorego miałem soczystą kiełbaskę... smarzyłem ją, smażyłem i nagle BUM! poczułem jak pęka w środku i łamie się na pól... po chwili spadła mi do ognia, lekko zdenerwowany rzuciłem patykiem i walnołem texta w stylu:


-ja pierdole, nie smażę juz wiecej tych kiełbasek, niee, niee juz nigdy wiecej, niechce mi sie jeść, nie jestem głodny!

i usiadłem na krześle. Gadaliśmy sobie z (S) jaki to świat jest piękny i wogole. W koło 19:20 zaczeliśmy się bawić i tanczyc przy muzyce, było wspaniale, niechciałem by ten czas przeminoł. Kazda minuta zdawała się być dla mnie wtedy godziną, tak sie ten czas dłuzył. Bawiliśmy sie do godziny 21:30... wtedy już byłem zdolny do pracy, poruszania się... wszystko zeszło tak jakby poczułem się trzeźwy. Posprzątalismy po sobie i z usmiechem na twarzy wrócilismy do domów.


Ogólnie rzecz biorąć była to najlepsza jazda w moim życiu, do tej pory nigdy jeszcze przenigdy sie tak nieczułem jak to było po DXM... pewnie to dlatego ze niczego innego niezazywałem procz gałki muszkatałowej, bielunia i MJ ;-) Polecam każdemu DXM ;] Ciesze się ze sprobowałem i niczego nieżałuje.


W kolejny weekend zamirzam osiągnąc trzecie plateau, bo spożywając 28 tabletek osiagnąłem jedynie drugie 7mg/kg ;]

Ocena: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media