niezwykle pobudzona wyobraźnia
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
niezwykle pobudzona wyobraźnia
podobne
nazwa substancji : bromowodorek dekstrometorfanu
poziom doświadczenia użytkownika : ganja haszysz amfetamina benzydamina efedryna dxm
dawka : 675 mg (45 tabletek) doustnie
DXM brałem już wiele razy ale dopiero teraz zmobilizowałem się żeby opisać trip
13 marca 2004
Spotkałem się z kumplem (niech będzie F). Rozpocząłem dawkowanie, mieliśmy mieć już acodin kupiony. Niestety jemu w aptece sprzedali jakiś ascodan czy coś takiego co miało działać tak samo, ale zawierało kodeinę i to z dużą ilością aspiryny. Tak więc po wizycie w aptece udaliśmy się w stronę plaży
Po dotarciu na plażę zachodnią w Kołobrzegu dawkowanie było zakończone. Ja przyjąłem 675 mg przy masie 80 kg F przyjął 525 mg przy masie 62 kg. Spaliliśmy lufę skuna przez bonio skonstruowane przez F i w bardzo dobrym nastroju czekaliśmy na efekty.
Po jakimś czasie zaczął działać dxm. Zaczęliśmy dyskutować na temat doznań. Ja czułem się dziwnie lekko, wiał delikatny wiatr i kiedy próbowałem chodzić czułem się jakbym płynął w powietrzu. Było jeszcze jasno a kolory nabierały głębi. Położyłem się na ławce i zacząłem rozmyślać na przeróżne tematy. Trudno mi przypomnieć to sobie teraz, ale sprawiało mi to ogromną przyjemność. Nie trwało to zbyt długo bo F twierdził że się dołuje kiedy z nim nie gadam. Zaczęło się ściemniać i lekko padać, postanowiliśmy odejść stamtąd. Na niebie widziałem czerwone smugi i czarne, krzywe linie. Po przejściu 10 m doszliśmy do wniosku że idzie się strasznie chujowo i postanowiliśmy wracać. Zaczęliśmy rozmawiać o nurkowaniu, moim pradziadku walczącym w I wojnie światowej, dziadku F który był na morzu Barentsa podczas sztormu itp. Każdą z tych historii wyobrażałem sobie, czułem że jestem w niej i ją obserwuje, odczuwałem emocje z nią związane. W ogóle wyobraźnia była niezwykle pobudzona. Nie myślałem o tym co mówię, po prostu to mówiłem. Miałem problemy z oddawaniem moczu, paliłem fajkę za fajką. Nie czułem smaku tych papierosów ale mocniej działały.
Było już ciemno a my ponownie opuszczaliśmy to miejsce. Droga była ciężka, w zasadzie wcale nie myślałem o chodzeniu, po prostu szedłem choć nie jestem pewien czy można to tak nazwać. W pewnym momencie zatrzymałem się i usiadłem na piasku. Patrząc na światła z portu byłem w stanie powiedzieć tylko ?ja pierdolę?, wydawały mi się cudem świata. F w tym momencie chciał rzygać, ale mu szybko przeszło. Nie wiem ile nam ta droga zajęła. Czasem pojawiało się bardzo nieprzyjemne myśli, ale wystarczyło abym im nakazał ?zjednoczenie się z chaosem?.
Na plaży zrobiliśmy sobie jeszcze chyba godzinny postój. Przypominaliśmy sobie jakąś wycieczkę do Świnoujściu z klasy VI podstawówki. Bardzo nas zadziwiło to że pamiętamy co w tedy jedliśmy na obiad. Zrobiło mi się bardzo gorąco, kurtkę zdjąłem już dawno a teraz także bluzę i koszulkę. Miałem wrażenie że niebo jest jakąś powierzchnią i jest ona bardzo blisko. F włączyła się faza moralna. Zaczął gadać o przystopowaniu z używkami, mówił że musi się więcej uczyć. Szybko jednak udało mi się go wyciągnąć z tego. Stworzyłem nawet teorię iż moral jest efektem odzywania się tych wszystkich kłamstw i pierdoł które społeczeństwo próbowało nam wpoić w ramach kościoła, szkoły i innych takich instytucji.
Zastanawiałem się nad sensem rzeczywistości (kiedyś zresztą po 450 mg zapytałem mojego psa czym wedle niego jest rzeczywistość). Doszedłem do wniosku iż psychodeliki uwalniają umysł, pozwalają mu działać bez jakichkolwiek ograniczeń.
Postanowiliśmy iść do piwnicy F. Nic szczególnego się po drodze nie działo. Bardzo podobały mi się latarnie uliczne. Na miejscu byliśmy o 20:40. Chciałem grać w karty ale jemu się nie chciało. Było tam strasznie zamulająco, dxm jeszcze całkiem mocno działał ale byliśmy bardzo zmęczeni. Chciał włączyć jakiś hip-hop ale się nie zgodziłem.
Do domu wróciłem o 22. Stara ze mną na szczęście nie gadała. Kolacji nie maiłem ochoty jeść. Usiadłem do kompa zapuściłem muzykę (Nine inch Nials) i zacząłem grać w simsy. Nie lubię tej gry normalnie ale kiedy wracam na fazie zawsze w nią gram. Nie wymaga ani refleksu ani specjalnego główkowania i można spokojnie dojść przy niej do siebie. Teraz jest 00:11 a ja pisze ten trip raport na zejściu. A jest ono jak zawsze wyjątkowo przyjemne J))
- 10293 odsłony