Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

najprawdziwsze piękno

najprawdziwsze piękno

Cięzko było mi się zabrać za pisanie tego TR ponieważ ajałaskowe doświadczenie jescze do tej pory nie zostało przezemnie ogarnione. Być może ogarnięte nie zostanie jeszcze przez długi czas. Może nie stanie się to nigdy. Z tego względu robie to pare dni po całym wydarzeniu, kiedy jeszcze nie zostało ono zatarte w mojej szwankującej pamieci.


Do sporządzenia ayahuaski użyłem najtańszych składników tj, mimozy i ruty w ilości 10 + 5 gramów. Przy mieleniu mimozy elektryczny młynek do kawy zaciął się i puścił z siebie dym. Z tego powodu, jeśli macie możliwość , kupujcie ją już zmieloną.


Nie będe tu zamieszczał przepisu na ekstrakcje alkaloidów ponieważ wiele ich w sieci. Od siebie dodam tylko, że wywar najlepiej sączyć przez płótno co skraca owiele czas całej operacji w porównaniu do powolnego kapania ekstraktu przez filtr do kawy.


Wszystko zostało odparowane do małych ilości więc nie miałem olbrzymich trudności z wypiciem wywarów o wątpliwych walorach smakowych, choć odruch wymiotny wystąpił. Mimo że wypiłem 40 minut po przyjęciu ruty, poczym położyłem się do łóżka. Nie wiem kiedy wszystko zaczeło się dziać, ale z początku byłem dość przestraszony. Głos w mojej głowie powtarzał w kółko, że tym razem presadziłem, że nie wiem na co się zdecydowałem, że zobacze zadużo niż moge pojać. Wtedy myśli w mojej głowie pojawiały się i znikały, wszystko było niezwykle chaotyczne, kolory i obrazy migały mi przed oczami, a ja byłem niezwykle zdezorientowany. To była istna inwazja na mój umysł. Leżałem tak i czekałem, aż całość przybierze bardziej dla mnie strawną forme. Stało to się w czasie krótszym niż myslałem. Wielokolorowe formy przetaczały się przed moimi oczyma, a ja całkowicie traciłem kontakt z Ciałem. Czułem się tak jak gdyby moja świadomość swobodnie unosiła się w przestrzeni. Gdy otwierałem oczy kolorowe (z dominacją zieleni) smugi i wstęgi latały po moim pokoju. Towarzyszyła temu chęć zwrócenia zawartości żołądka, ale walczyłem z tym jak mogłem, aż do całkowitego zaniku mdłości. Wtedy było już tylko lepiej.

Ogarneła mnie niesamowita euforia. Nie mogłem przestać się uśmiechać, z czego sprawe zdawałem sobie tylko przy otwartych oczach. Działanie ayahuaski było zupełnie inne od reszty psychodelików z których używałem. Główna różnica dotyczyła świadomości. Miałem wrażenie, że myśle najzupełniej trzeźwo. Zmiana dotyczyła wszystkiego wokól mnie, ale nie samego umysłu.




Gdy juz się zorientowałem, że jest spokojniej, starałem się wywrzeć jakiś wpływ na całość tripu. Z początku mi się to nie udawało, ale w końcu wizje zaczeły przesuwać się w kierunku tych przeze mnie pożądanych. Przeżywałem na nowo sytuacje z przeciągu paru/parunastu dni z zupełnego punktu widzenia. Było to niesamowite, szczególnie z powodu realności. Wszystko było praktycznie identyczne, obrazy, emocje, poprostu wszystko.


Następnym etapem było przeżywanie tego co dopiero ma się wydażyć. Trudno mi to wszytko opisywać, chociazby z powodu intymności wizji. Były one niezwykle osobiste. Dotykały najbardziej skrytych jak i najbardziej oczywistych aspektów mojej osobowości. Te wszystkie przemyślenia które były tak oczywiste. Ehhh, poprostu piekno nie do opisania.


Ogromne wrażenie wywarło na mnie odczuwanie obecności jakiejś istoty. Boga. Nic dziwnego, że na fundamencie ayahuaskowych tripów powstało tak wiele kościołów. Było to bardzo silne i wręcz namacalne. Czułem się jak gdybym pływał w wielcej pustce, a cała przestrzeń nademną wypełniał BÓG który się mi przyglada z wielka troską i miłością. Akceptował mnie takiego jakim jestem i pozwalał mi, jako istocie kierującej się wolą, popełniać błedy. Pragnełem wtedy aby objął mnie, abym mógł się wniego wtopić.




Było to bardzo dziwne, jak i dziwne jest teraz, ponieważ w boga nie wierze, a może nie wierzyłem.

Zastanawiam się czy jest sens kontynuowania tego TR, czy aby w ten sposób nie zniekształce tego co przeżyłem. Nie chce też tworzyć błędnego wyobrażenia tego co przynosi pnącze duchów. Nie wiem też czy polecać wszystkim aby na własnej skórze (czy raczej świadomości) spróbowali działania ayahuaski. Choć mam wrażenie, że jest ona bezpieczniejsza chociażby od grzybów. Może powód dla którego tak sądze wręcz idealne jak dla mnie warunki.




Pozdrawiam.


PS.Wybaczcie mi forme tego TR, ale naprawde ciężko mi nawet pisać o tym co się wydarzyło pare dni temu we mnie.

Ocena: 
natura: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media