a miala byc spokojna noc
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
a miala byc spokojna noc
podobne
Data zatrucia: kwiecien 2003
Nazwa substancji: bromowodorek dekstrometorfanu - DXM HBr w postaci tabletek ACODIN)
Dawka: ja – 375mg przy wadze 65 kg czyli 5,75mg/kg
DD – 525mg przy wadze 75kg czyli 7mg/kg
Doswiadczenie: ja – mozna powiedziec duze (mj, #, bialy, efedryna, xtc, bielun, dxm, benzydamina, i jakzeby inaczej etanol ;-)
DD – juz nie tak duze (mj, #, efedryna, dxm, benzydamina o alkoholu nie wspominajac – lubi sobie czasem niezle dziabnac – ponoc doszedl do lepszych efektów niz ja po bieluniu :-) )
Set&Settings: wieczór, mila atmosfera, na swiezym powietrzu, stan umyslu przygotowany na nowe doswiadczenia, zadnych zgrzytów
Musze zaznaczyc, ze byl to juz nasz n-ty raz. Intoksykacja odbywala sie po prawie 6 miesiecznej przerwie dlatego zaczelismy skromnie – ja 25 tabsów, DD o 10 wiecej. Mamy pozytywne nastawienie do DXM i obydwaj uwazamy, ze ma on w sobie duzy potencjal. Nasze intencje byly – jak zawsze :-) – wzniosle. Nie zazywamy dla czystej rozrywki czy zeby zabic nude. Kazde kolejne starcie z ta substancja traktujemy jako cenne doswiadczenie na drodze do poznania siebie, swojego wnetrza, podswiadomosci oraz otaczajacego swiata.
22:30-23:00
Zarzucamy pierwsze pierdolniki, co 15 min po 10 sztuk. Zapijamy standardowa zapoja bumów i meneli – cytrynka. Gadka sie klei, siedzimy, obcinamy ludzi w parku, ogólnie luzik.
23:00
DD czuje pierwsze efekty – moze dlatego ze lykal na pusty bebech. Ostrosc wzroku i uwaga przesunely mu sie w dal, zwiekszyla sie perspektywa. U mnie jeszcze nic.
0:00
Dla DD wydawalo sie ze ma juz niezla sieke w mózgu, ale to byl, jak sie okazalo, dopiero poczatek jazdy. U mnie zaczelo wchodzic na zoladek – psychicznych efektów jak na razie brak.
0:30
Idziemy przez centrum, kierujemy sie w strone domu. DD coraz bardziej odplywa. Mówi, ze go bania swedzi, poza tym czuje „ostre palenie od srodka”.
U mnie tez sie zaczyna dobrze dziac. Lekka euforia, niby jeszcze nic, ale wiem, ze juz jest inaczej.
Po drodze obserwujemy otoczenie, a zwlaszcza przyciaga nas zachowanie innych ludzi. Doskonale odbieramy mowe ciala. Towarzyszy temu poczucie odkrywania czegos wielkiego – tymczasem zauwazylem, ze DD az za bardzo emocjonalnie traktuje swoje spostrzezenia – podnieca sie jakby poznal Wielka Prawde – a chodzilo o prozaiczne rzeczy które tak naprawde wie kazdy zwykly czlowiek. Dalo mi to troche do myslenia – zlapalem fazke, ze DXM to tak naprawde iluzja a zaprowadzi nas co najwyzej do Wielkiego Gówna. Ta schiza wywarla duzy wplyw na to, co mialo sie wydarzyc za kilka godzin...
1:00
Wracamy na swoja oske. Mamy juz wyraznie zmieniony stan swiadomosci, chociaz zdajemy sobie sprawe ze to dopiero poczatek. Przed nami idzie jakis zul. Normalnie mielibysmy go w dupie – teraz na ulamek sekundy przyciagnal nasza uwage. Krótkie spojrzenie wystarczylo zeby go rozkminic. Ciekawe bylo, ze obydwaj pomyslelismy dokladnie o tym samym – ze bumik byl ostro przydygany, czekal na nasz atak i mial kose przykitrana pod katana.
Teraz fazka bardzo szybko narasta. Co chwila jeden z nas mocno sie fazuje podczas gdy drugi pelni role przewodnika. Dochodzimy do wniosku, ze dobrze ze trzymamy sie razem i mozemy na siebie liczyc – daje to poczucie bezpieczenstwa, komfortu psychicznego. Jest to dla nas teraz bardzo wazne.
1:15
Wszystko traci glebszy sens, gdyz nie ma jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Slowa wydaja sie grac kluczowa role, moze nawet nie tyle slowa co symbole.
Siadamy na lawce – zatrzymanie sie przychodzi mi z niemalym trudem – zawsze przy wiekszych dawkach DXM nie moge usiedziec w miejscu, musze chodzic, w przeciwnym razie zle sie czuje, na tyle zle, ze odczuwam fizycznie bardzo duze obciazenie.
Rozmawiamy. Lapie dola – schiza sprzed godziny wrócila – ze zdwojona sila. Teraz DXM jawi mi sie jako tani, toksyczny srodek znieczulajacy, po którym jebie mi sie w glowie. Nic wiecej... DD wyciaga mnie z tej petli myslowej.
Mamy wrazenie sztucznosci otaczajacego nas swiata. DD czuje sie jakby byl na wielkiej makiecie, a przedmioty zyskiwaly miano rekwizytów – dochodzi do wniosku ze moze miec to bezposredni zwiazek z miejskim otoczeniem. Dlatego postanawiamy zmienic fazke – idziemy na laki (taki osiedlowy park).
2:00
Czas niesamowicie zwalnia. Slabnie swiadomosc ciala. Znieczulenie jest na tyle mocne, ze nie czujemy zimna, bardzo przyjemnie sie chodzi, wrecz plynie. Ruchy sa automatyczne, robotyczne. Czesciowa dysocjacja umyslu od ciala. Od tej pory nasza wedrówka ma charakter snu na jawie. W skutek przytepienie CUN jestesmy zobojetniali na rózne bodzce fizyczne. Uwydatniaja sie emocje. Mocno zaakcentowane sa tresci wydobywajace sie z dna podswiadomosci. Poza tym jestesmy mocno zdezorientowani – nawet w pustych i nieskomplikowanych miejscach tracimy glowe, przytlaczaja nas.
Na lakach panuje pólmrok, spokój. Faza wyraznie sie zmienia. Taki powrót do natury daje nam duzo satysfakcji. W miedzyczasie stracilem wiare we wlasne sily – bylem przekonany ze w razie czego nie bedziemy w stanie sie obronic. Na szczescie DD przypomnial ze to tylko w mojej glowie i bedzie dobrze...
2:30
Pewne napotkane miejsca nasuwaja wspomnienia z dziecinstwa. Wspomnienia sa potegowane przez nasze wlasne zachowanie. Czujemy sie niczym dzieci, jestesmy wszystkiego ciekawi i szukamy odpowiedzi na bardzo wiele nurtujacych pytan, nieraz banalnych, jednak dla nas zasadniczych. Przejscie przez laki bylo jak przejscie przez cale dotychczasowe zycie. Co kilka kroków byla duza zmiana – inne towarzyszace temu emocje, inne spojrzenie... Nie trwalo to dluzej niz 20 minut, jednak dla nas byla to wyprawa, podróz, przygoda. Fazy staly sie bardzo indywidualne. Rozumielismy sie bez slów, jednak gdy którys z nas chcial sie podzielic swoja faza to w ogóle nie byl rozumiany. Momentami watpilem czy DXM jest dla DD. U mnie duze klopoty ze wzrokiem – obraz byl rozmazany, ciezko mi bylo ocenic odleglosc. Znowu wkreca sie faza ze jestem cpunem a DXM to straszny syf. Wyobrazalem sobie, ze moja ideologia, przekonania na temat psychodelików, erowid, hyperreal, wszystko to, to jedynie oszukiwanie samego siebie, sluzy wylacznie uspokojeniu sumienia, dorobieniu filozofii do zwyklego cpania. Straszne uczucie (jak ja moglem wymslic takie herezje! ;-) ).
DD uczynil symboliczny gest – z namaszczeniem wyrzucil do kubla na smieci buteleczke po czyms tam, mówiac ze teraz wyrzuca wszystkie nasze smutki. I rzeczywiscie – bylo to równoznaczne z wyzbyciem sie zlych mysli, schiz, smutku, dolów. Zrobilo sie bardzo pozytywnie. Teraz sporo myslalem o mojej rodzinie, dziewczynie. Pamietam, ze byl to zupelnie nowatorski sposób patrzenia na sytuacje. Bardzo mi sie to podobalo. Jednoczesnie wszystko o czym myslalem bylo jakies odlegle, wydawalo sie przyziemne. Wolalem zatem zastanowic sie na tematy bardziej wzniosle, zwrócic uwage na aspekty religijne, doznania psychiczne i tym podobne, bardzo osobiste rzeczy.
3:30
Spadamy na chacjade, DD juz prawie calkowicie normalny(zniknal mu juz z facjaty ten wyraz twarzy, cos pomiedzy duzym zdziwieniem a wrecz przerazeniem), ja jeszcze niezle nabity (ach ten metabolizm).
Jak zwykle nie zawiedlismy sie na tej magicznej substancji. Za kazdym razem jestesmy zaskoczeni sila fazki, gdyz ciagle na nowo odkrywamy swiat DXM. Obydwaj mamy odczucie, ze przezylismy kolejny wazny etap w zyciu.
DD obudzil sie rano lekko nieswój. Ja tymczasem, jak zwykle po DXM, obudzilem sie wypoczety, z duzym poczuciem humoru (specyficznego!) i optymistycznym nastawieniem do zycia.
Jezeli chodzi o dlugotrwale efekty na psychice – no cóz, czas pokaze :-)
- 7545 odsłon