Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

happy birthday, tommy

happy birthday, tommy

Substancja - 2 extasy (+10 piw:)


Poziom wtajemniczenia- wtajemniczony :D





Cóż, nadchodzi kiedyś taki moment, kiedy kończy się 18 lat. Do celebracji tego wydarzenia nie

ma chyba nic lepszego niż @ . Już około 18:15 zjadłem pierwszego dropsa w domu, podczas obiadku

z rodziną. Był do Star Dust, który zaczyna działać dopiero po 2 godzinach, więc wyliczyłem, że

akurat kiedy będę w okolicach klubu, gdzie miałem spędzić te urodziny,

Umówiłem się o 19:30 (ehh, zawsze się patrzy na zegarek czekając) na stacji metra z Achillesem,

Horsefuckerem, Kochanem, Imperatorem i kumplem Achillesa, Michałem, od razu postawiłem im po 2

piwa, sam wypiłem jedno i zaczęliśmy iść do metra. Już podczas picia piwa poczułem

charakterystyczne objawy ładowania się (czy to już czy jeszcze nie?) i wiedziałem że zaraz

będzie cudownie. Akurat tuż po skończeniu piwa zaczęliśmy iść przez boisko i poczułem zalewającą

mnie falę szczęścia. Zacząłem podskakiwać, zrzuciłem kurtkę i zacząłem wywijać nią na wszystkie

strony.


Kumple się ucieszyli widząc moje zachowanie. Dałem jednemu z nich (nie powiem któremu,

tajemnica) różowego Love (to był jego pierwszy raz). Weszliśmy do metra, a tam oczywiście

policja. Ale oczywiście w ogóle się tym nie przejąłem, odwróciłem się tylko tyłem, żeby nie

widzieli moich oczu, po czym prowadziłem dalej normalny dialog z kumplami. Dojechaliśmy do

klubu, tuż przed wejściem połknąłem drugiego Star Dusta, po czym wszedłem do środka i zaczęło

się...


Zaprosiłem do klubu wszystkich znajomych (z tego połowę namówiłem na dropsa, chciałem żeby

wszyscy czuli się jak ja). To coś niesamowitego, nie porównywalnego z żadnym innym uczuciem,

kiedy idziesz w ekstazie po klubie, a tam co chwila jakiś przyjaciel, który składa ci życzenia i

daje prezent, bądź choćby buziaka. Chodziłem tylko między stolikami najszczęśliwszy na świecie i

prawie płakałem ze szczęścia. Minimalnie psuło mi humor to, że dealerzy nawalili, nie udało się

prawie nic załatwić, więc oprócz mnie w takim stanie było może z 6 osób (a planowałem że jakieś

20). No, ale od czego mamy alkohol...


Ola też wzięła zjadła 2 dropsy, ale miała chyba słabszy organizm, bo zachowywała się zupełnie

inaczej, niż się spodziewałem, miała niemal zamknięte oczy, nie bardzo kontaktowała z

otoczeniem, a na parkiet to ją przez 30 minut musiałem wyciągać.

Na każde kobiece pytanie przed imprezą, co chcę dostać w prezencie, odpowiadałem: Buziaka!!!.


Wyobraźcie więc sobie, co czułem, kiedy wszystkie dziewczyny zaczęły dawać mi

"prezenty". Uznałem, że narodziłem się dla tej chwili i wszystkie moje wcześniejsze

dni, to był tylko wstęp, prolog do tego najcudowniejszego wieczoru.

Siedziałem sobie z Fetim i Elfem i nagle poczułem, że ładuje mi się drugi drops. Zacząłem

skręcać się i wywijać rękami, wydobywając z siebie dzikie odgłosy, po czym powiedziałem:


"Tak wygląda przemiana człowieka bardzo szczęśliwego w jeszcze bardziej

szczęśliwego". Od tej chwili wszystko było jak piękny sen...

I to, jak niektórzy postanowili mimo wszystko dać mi jakieś materialne prezenty, nawet drobne,

ale ja tego wieczoru cieszyłem się ze wszystkiego. Prezerwatywy, wino i woda po goleniu

przerosły moje najśmielsze marzenia. Obcałowywałem wszystkich gości i dziękowałem po kilka razy

za to, że zachciało im się przyjść.


I to jak kupowałem masowo piwa, w sumie kupiłem ze 30, przy czym wypijałem z każdego 1/3, a

resztę zostawiałem kolegom. Rano, jak zajrzałem do portfela, to troszkę się wkurzyłem, ale czego

się nie robi w takie cudowne dni...

I to jak siedziałem z Achillesem, Horsefuckerem i Michałem, po czym każdy wymyślał krótki

dwuwiersz na moją cześć i piliśmy moje zdrowie, po czym kolejka zaczynała się od nowa. Trwało to

chyba z 20 minut.


I to jak, wywijając charakterystycznie rękami poszedłem do baru, gdzie jakiś koleś pyta:

"Przepraszam, czy jest coś poza alkoholem? Jakiś sok?", a barman: "Tak, kurwa.

Z dzikiej róży". Koleś odszedł wściekły od baru, a ja pytam: "Ale na pewno nie ma

nic poza alkoholem? Jakiś Red Bull?". Barman patrzy mi w oczy i mówi: "Dla ciebie

Red Bull to jak alkohol":)

I jak Achilles, najebany w 4 dupy, postanowił wysłać SMSa do rodziców, że zostanie dłużej.

Zapomniał tylko, że pożyczył telefon od własnego ojca, więc wysłał SMSa na ten sam nr z którego

pisał. I zdzwił się, że nie doszło...


I jak Kochan wsypał 150 mg fety do piwa, po czym wypił je na spółkę z Imperatorem, Elfem i

Fetim, co sprawiło, że oni też mogli dotrzymać mi kroku w tańcu. Oczywiście potępiam takie

chamstwo, jak wsypywanie czegoś do piwa bez wiedzy współpijących, ale że oni od dawna chcieli

spróbować (osobiście odradzam, feta to gówno), to wszyscy byli zadowoleni i całą noc szaleli na

parkiecie.


I jak poznana na imprezie Beata chciała mnie nauczyć swojego adresu, co jej się w końcu udało.

Z tym, że te próby tak mi się wryły w podświadomość, że kiedy zupełnym przypadkiem spotkałem ją

na ulicy następnego dnia, to na jej przywitanie: "Cześć Tomek", odpowiedziałem:

"Numer 8 mieszkania 15!!!".


I to jak siedziałem obok Imperatora, a pomiędzy nami była Ola, po czym objęła nas obu mówiąc że

jesteśmy cudowni, a ja pomyślałem, że chciałbym do końca życia tak siedzieć i siedzieć w takiej

atmosferze.

I to jak co chwila wracałem z parkietu, cały mokry, biegłem do łazienki, oblewałem się wodą,

szedłem po piwo, wypijałem jedną trzecią, po czym niemal siłą zaciągałem wszystkich znowu na

parkiet. Taki cykl powtórzył się minimum 20 razy.

I jak stałem w kolejce do kibla, a tu nagle wbiegł jakiś małolat (a ja to już niby dorosły

jestem, hehehe) i rzygnął na podłogę, potem poprawił tuż przed pisuarem, a jak już doszedł do

kiblu to nie mógł się zrzygać. Moja ciekawska natura kazała mi się pochylić nad jego wymiotami i

ujrzałem tam... kilkanaście grzybów- nie pogryzionych, nie strawionych, lecz tak jakby prosto ze

sklepowej lady.


I to jak widząc moje popisy na parkiecie (podobno tańczyłem 3 razy szybciej od rytmu techno!!!)

bez przerwy podchodziły do mnie dresy i pytały czy mogę im skołować @, a ja z uśmiechem

odpowiadałem, ze wypiłem 2 piwa. Tak a propos, zawsze jak jestem w takim stanie na parkiecie, to

wszyscy odsuwają się ode mnie na minimum metr, bo wywijam rękami na wszystkie strony i niejeden

(niejedna) dostał już przypadkiem po gębie...


I to ogólne wrażenie z tej imprezy: czyli idę szczęśliwy, z uśmiechem wymalowanym na gębie, i

co chwila widzę jakąś znajomą twarz, która podchodzi i składa mi życzenia, obejmując mnie. I

nawet ochroniarze, barmani i stary szatniarz się do mnie uśmiechają. A ja jestem taki lekki, że

czuję, ze zaraz mogę polecieć, każde zdanie wychodzące z moich ust jest jakby pisało je kilku

najwybitniejszych pisarzy.

I to jak koło 3 już mieli zamykać klub, a my zdecydowaliśmy, że jedziemy jeszcze na domówkę, na

którą wkręcił nas Imperator. Weszliśmy na miejsce, usiedliśmy w kuchni, po czym ja z Kochanem

non stop rzucaliśmy niewybredne aluzje pod adresem towarzyszącej nam Magdy z II klasy.

I to jak wszyscy sobie przypomnieli, ze nie dostałem jeszcze 18 pasów w dupę, dorwali mnie,

położyli na gospodyni i zaczęli lać, a ja prawie nie czułem ciosów. Następnie radzili mi, żebym

usiadł na czymś zimnym, a ja wybrałem kaloryfer, mówiąc: "Ciepła dupa-dobra dupa".


I jak próbowałem zdefiniować urodę gospodyni i doszedłem do wniosku, że jest brzydka, ale

jednocześnie niesłychanie pociągająca. (Dziewczyny uważajcie po @, łatwo wam będzie stracić

dziewictwo...)

Wróciłem około 6 do domu, wstałem o 9, a wytrzeźwiałem dopiero jeszcze następnego dnia o 8

(inna sprawa, że poszedłem do Hybryd )





Ave Ekstaza!


Ave Przyjaciele!

Ocena: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media