dwugłowy wąż
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
dwugłowy wąż
podobne
nazwa substancji- Ayahuasca(Peganum Harmala + Mimosa tenniflora)
poziom doświadczenia użytkownika - mj, #, benzydamina, dxm, xtc, lsd, salvia d.
set & setting- moje mieszkanie, pozytywny nastrój, strach przed nieznanym + dobry znajomy, który czuwał gdyby coś poszło nie tak.
Do decyzji o zażyciu Yage dojrzewałem ponad pół roku. Wszystkie opisy, relacje, trip raporty jasno i wyraźnie mówiły, że trzeba będzie przygotować się na coś potężnego. Przez 1,5 miesiąca dałem sobie spokój ze wszelkimi używkami. W dzień poprzedzający wybrany termin chcąc sprawdzić czy jestem gotowy na ciężką jazdę zdecydowałem się na salvię i mj. Trip mimo całej swojej intensywności był bardzo przyjemny i pozwolił mi pozytywnie nastroić się przed nowym doświadczeniem.
Czysto logiczne rozumowanie nie da nam żadnej wiedzy o realnym świecie.
Albert Einstein
------------------------------------------------------------
Za radą wcześniejszych użytkowników Ayahuasci postanowiłem zmniejszyć ilość Ruty z 5g na 3g. Zmielone składniki wrzuciłem do małego garnka i zalałem wrzątkiem z dodatkiem soku z cytryny i wit. C. Zagotowany wywar przecedziłem przez sitko, a pozostałości z powrotem włożyłem do garnka. Całą procedurę powtórzyłem 2razy.
O godzinie 11:oo w zaciszu mojej łazienki zabrałem się za wypicie magicznej mikstury. Ze wszystkich rzeczy jakie piłem/jadłem w życiu ta była zdecydowanie najgorsza- kwaśne i gorzkie błoto -tak to chyba najlepiej można określić. Szybko umyłem zęby i żeby uniknąć mdłości od razu wskoczyłem do łóżka.
Po około 20minutach poczułem pierwsze efekty. Wyraźne odczucie, że "coś" jest nie tak, trudno jednak zdefiniować co. Po pół godzinie zacząłem się zastanawiać, czy nie zepsułem czegoś przy wywarze...Moje wątpliwości zostały szybko rozwiane kiedy znać o sobie dało DMT....
To była zdecydowanie najlepsza część tripu. Ogromna przyjemność cielesna połączona z prawdziwą psychodelą. Właśnie tak wyobrażam sobie idealny narkotyk. Czułem się bardzo szczęśliwy-coś jak po MDMA, ale bez tej całej ekstazy-po prostu leżałem, uśmiechałem się i obserwowałem co się dzieje wokół mnie. A działo się bardzo dużo... Moja tapeta była najciekawszą rzeczą jaką widziałem w życiu. Leżałem na łóżku i podziwiałem bogactwo wzornictwa, wyrazistość kolorów, fakturę itd. (w rzeczywistości moja tapeta jest co najwyżej średnia). Ściana zaczęła się wyginać, każdy mój oddech powodował jej poruszenie. Motywy na tapecie co chwila zmieniały swoje położenie, mój (biały) sufit co jakiś czas mienił się kolorami tęczy, twarz mojego sittera nabrała zielonego odcieniu... Przy zamkniętych oczach całkowicie traciłem poczucie swojego ciała. Otulał mnie ciepły kokon, zatapiałem się w czarnej, nieznanej otchłani...CEV było tak dużo, że nie sposób ich opisać.
[...mniej więcej w tym czasie wypaliłem jednego bucha mj żeby zażegnać pojawiające się mdłości...]
Inna rzecz ,o której muszę wspomnieć to odmienne postrzeganie czasu. Przechodzenie z jednej halucynacji w drugą trwało dla mnie wieki-kiedy spojrzałem na zegarek okazywało się, że minęło zaledwie 5minut. Niepowtarzalne uczucie.
Co ciekawe co jakiś czas wdawałem się w dyskusję z moim kompanem, prosiłem go o zmianę muzyki itd.
W pewnym momencie kiedy spojrzałem na swojego 'opiekuna', jego twarz zmieniła się w twarz mojego znajomego ze szkoły. Po kilkunastu sekundach ujrzałem w nim samego siebie. Leżałem na łóżku i przyglądałem się własnej twarzy. Mimo całej niecodzienności tego wydarzenia przyjąłem je bardzo spokojnie i ze zrozumieniem.
Dwugłowy smok uderzył z wielką siłą. Po upływie około 2h od przyjęcia wywaru trip przybrał monstrualne rozmiary. Przestałem ogarniać co się ze mną działo, obraz zaczął się rozmazywać, wszystko obserwowałem poklatkowo i w zwolnionym tempie. Zacząłem się na prawdę bać. "Co będzie jak mi tak zostanie? Co jeśli zwariuję??". Bałem sie powrotu do rzeczywistości, do normalności... Poszedłem do łazienki żeby trochę ochłonąć. Człowiek w lustrze był mi zupełnie obcy, ciało stało się tylko przedmiotem, które mechanicznie wykonywało polecenia mózgu. Ciało i umysł to dwa osobne twory- ciało jest puste, mechaniczne, umysł to duch, który wykracza poza materię... Przemieszczenia się z jednego miejsca do drugiego odbywało się podświadomie, bez żadnego zaangażowania z mojej strony. Leżałem na łóżku, zastanawiałem się czy iść do kuchni się czegoś napić- nie zdążyłem się jeszcze zdecydować , a okazywało się, że jestem już w połowie drogi.
Postanowiłem w końcu zwymiotować magiczną miksturę zalegającą mój żołądek jednak wszelkie próby spełzły na niczym. Mimo, że bardzo chciałem zwrócić Ayahuascę nie byłem w stanie tego zrobić. Widząc ,że nic w ten sposób nie osiągnę usiadłem na fotelu, przymknąłem oczy i z nadzieją starałem się przetrwać apogeum. Cały ten koszmar trwał około 3o minut, jednak wtedy jak już pisałem czas płynął zupełnie inaczej. O godzinie 14:oo efekty zaczęły powoli przygasać, o 15:oo było już praktycznie po wszystkim. Roztargnienie i uczucie nieobecności obecne były już do końca dnia.
------------------------------------------------------------
Było to jedno z najbardziej psychodelicznych przeżyć w moim życiu, chociaż i tak wiem, że nie odkryłem wszystkiego. Nie wiem co jest "dalej", nie jestem chyba sobie w stanie tego wyobrazić. W momencie kiedy jazda zaczęła mnie przerastać zdałem sobie sprawę, że zbyt wiele spraw mnie 'tutaj' trzyma i nie mogę w pełni poddać się jej działaniu. Nie mniej jednak DMT ma wielki potencjał, który być może kiedyś odkryję.
Żałuję, że nie wypiłem wywaru wieczorem, mógłbym wtedy od razu położyć się spać-normalne funkcjonowanie po tak intensywnym doświadczeniu jest strasznie męczące.
Pozdrawiam
Tricky
- 9548 odsłon