Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

badtrip

badtrip

To może ja też wam opiszę mojego badtripa, a właściwie to największy koszmar jaki w życiu przeżyłem. Wyjazd do domków letniskowych na kilka dni ze znajomymi, w kieszeni zajebiście mocny joint prosto z Holandii. Późny wieczór. Nie wypaliłem nawet połowy i już się zaczęło. Jeszcze jeden buch i odlot.


Moją niezbyt przyjemną wkrętkę spowodowała muza - w tle cały czas leciał housik, dance a jak wiadomo ich cechą charakterystyczną jest monotoniczny bit, który cały czas się powtarza. I tak mi też się zaczęło wszystko powtarzać, wszystkie głosy słyszałem poczwórnie, czy nawet popiątnie. Cały gwar, urywki rozmów powtarzające się po kilka razy w mojej psychice, w dodatku miliardy myśli na sekundę przechodzących przez głowę sprawiał, że łeb mi zaczynał pękać. Wszystko się dla mnie działo za szybko, i ogólnie za dużo się działo naraz. Czułem jak krew i serce pulsują w zastraszającym tempie w rytm muzyki. W końcu nie wytrzymałem i poprosiłem kumpli żeby mnie wzięli do domku w jakieś ciche, spokojne miejsce i zostawili tam samego. Jednak w dość odległym domku też było słychać muzykę, która mimo że była naprawdę przyciszona doprowadzała mnie do szału. Krzyczałem tylko żeby zapuścili Boba Marleya:) W końcu kiedy muzyki już w ogóle nie było słychać zapadłem jakby w pólsen.


Jak wcześniej wiedziałem że schizy są wywołane przez trawkę i niedługo miną, to w tym półśnie straciłem świadomość. Wydawało mi się że zapadłem w śpiączkę, że przyjechała karetka, wzięła mnie do szpitala, i teraz leżę na oddziale otoczony przez rodzinę, wszyscy płakali a ja na nich patrzyłem, ale nie mogłem nic powiedzieć ani nawet się ruszyć. Potem ten obraz zniknął i zacząłem lecieć jakimś wirującym tunelem w stronę swiatła, jakby na spotkanie Bogu. Kiedy już myślałem, że będę miał taki zajebisty zaszczyt rozmowy z Bogiem, dostanę jakiegoś objawienia, obudziłem się.


Świadomość po części wróciła, ale ogarnął mnie masakryczny strach, byłem sam w kompletnie zaciemnionym domku. Szybko skierowałem się do drzwi, próbuję je otworzyć a tu zonk - zamknięte. Wtedy to już w ogóle się przestraszyłem, próbowałem rozwalić szybę (drzwi były szklane) rękoma, nie dało się, więc wpadłem na pomysł, chwyciłem stojący w pobliżu leżak i szarża na drzwi. Przeleciałem przez nie, o dziwo nic mi się nie stało oprócz kilku zadrapań. Od razu przybiegł właściciel ośrodka, nie trzeba mówić że był wkurwiony na maksa:) Na szczęście znajomi trochę załagodzili sytuację, powiedzieli że oddamy kasę za szybę i koleś się uspokoił.


Znowu się położyłem, tym razem u boku koleżanki. Między przebudzeniami, cośtam mamrotałem że ja nie chcę tej szyby wybić, że oni tego nie wiedzą ale ja to zrobię (straciłem normalnie poczucie czasu, nie wiedziałem co się stało naprawdę a co było tylko schizą, i co kiedy się stało). Ale nareszcie wkrętka minęła, obudziłem się z pełną świadomością. Powiedziałem sobie, że już nigdy więcej nie zjaram. Niestety słowa nie dotrzymałem… Ale za to jaram znacznie mniej :D

Sorry za przynudzanie, schiza niewybitna, ale po prostu miałem ochotę się z wami tym podzielić :)

Ocena: 
natura: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media