badtrip
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
badtrip
Chociaż minęło już sporo czasu od tamtej jazdy pamiętam ją w miarę
dokładnie (tzn. te momenty, które pamiętam : )) Zacznę od tego, że
nasiona kupiłem w Budynku AR w Krakowie (ktoś dał ten namiar w
komentarzach do opisu powoju). Zowią się Heavenly Blue i jest ich 3 g
w opakowaniu (90-100 szt.), cena 2,20. Wysypałem zawartość trzech
paczek do młynka do kawy. Niestety młynek okazał się za cienki, a
nasiona za twarde, więc zalałem je wrzątkiem (nie w młynku of
kozz ; )) Potem dodałem Cornflakesów i całość zeżarłem. W smaku
bardzo przypominało makowca, hehehe. Ubrałem się i poszedłem do
qmpla. Po drodze obawiałem się bólu brzucha (o którym się często
pisze w różnych FAQ), ale nic takiego nie nastąpiło. Po upływie około
godziny zacząłem odczuwać dziwny szum w głowie. Grałem w tym czasie
na gitarce i miałem nadzieję na jakieś „specjalne” brzmienie, ale nic
z tego. Czułem jak powój działa coraz silniej. Do szumu doszły
drgawki i wrażenie jakbym był w cudzym ciele. Niedługo potem
poszliśmy w stronę klubu, ale po drodze zahaczyliśmy o park, w którym
qmple wypalili w trzech 1,5 g afgańskiego produktu. Oczywiście nie
omieszkali mnie poczęstować, ale były to tylko 2 zaciągnięcia (nie
chciałem zbytnio „zakłócać” efektów powoju, choć z tego co wiem są
one potęgowane przez THC). Kiedy znaleźliśmy się pod klubem okazało
się, że jeden z qmpli zbyt często trzymał fajkę w ustach i doznał
właśnie kompletnego zamotania. Czekaliśmy w nadziei, że nie jest to
stan poważny i że za chwilę mu przejdzie. Tymczasem mój stan się
pogorszył: wibracje i szumy przybrały tak na sile, że czułem się jak
kabel biegnący od elektrowni do kilkumilionowego miasta. I nie było
to wcale przyjemne. Nie mogłem już wytrzymać i zacząłem chodzić w tą
i z powrotem co trochę zmniejszało doznania. Ciekawe było tez to, że
myślałem o dziesiątkach jeśli nie setkach rzeczy jednocześnie. Nigdy
wcześniej czegoś takiego nie doznałem; jakby mój mózg zamienił się w
gigantyczną stupasmową autostradę z tysiącami samochodów, a
ja „czułbym” myśli każdego z kierowców. Byłem w stanie myśleć
pobieżnie o wielu rzeczach na raz ale nie potrafiłem się porządnie
skupić na jednej myśli, bo zaczynały mnie atakować inne. Sorry, że
się tak nad tym rozpisuje, ale wydaje mi się to najciekawszą rzeczą z
całej jazdy (teraz, bo wtedy, w połączeniu z tym mrowieniem tworzyło
to paskudną paranoję). W pewnym momencie, nie wiem dlaczego,
opuściłem qmpli i gdzieś poszedłem. „Ocknąłem” się dopiero w klubie,
nie wiem jak się tam znalazłem. Spotkałem paru przyjaciół ze szkoły,
ale muzyka wydała mi się tak cholernie głośna, docierająca do każdej,
nawet najmniejszej komórki mojego ciała, że po 5 minutach wyszedłem.
Znowu czarna dziura w mojej pamięci. Znajduje qmpli tam gdzie byli,
mówią, że zniknąłem na całą godzinę. Siedzimy dalej. W pewnym
momencie, nie wiem dlaczego, poczułem się strasznie samotny i
opuszczony. Trudno mi wyjaśnić tego przyczynę, teraz wiem, że było to
uczucie pozorne, jednak wtedy było tak rzeczywiste, że o mało nie
popełniłem samobójstwa (tak, tak niezłe jaja!) Myśl ta zawładnęła
całym moim umysłem, choć setki tych „innych” cały czas krążyły gdzieś
obok dobijając mnie jeszcze bardziej. Słowem istna paranoja!
Naprawdę, skończyłbym ze sobą, gdyby nie jakiś „zaworek
bezpieczeństwa”, który ma chyba każdy człowiek, i który mówi ci w
takich chwilach: ”Stój! Poczekaj trochę. Niedługo wszystko minie.” A
może po prostu brakowało mi odwagi. W każdym bądź razie było naprawdę
gorąco i kiedy po 1,5 godziny siedzenia wróciłem do domu, myśli te
nadal nie dawały mi spokoju. Kiedy leżałem w łóżku pojawiło się
nieprzyjemne swędzenie z tyłu głowy. Myślałem, że sobie rozłupie
czymś czachę jeśli nie przejdzie. Zasnąłem około 4 w nocy. Rano
czułem się paskudnie i nie miałem ochoty do życia. Taki mini stan z
poprzedniego dnia. Dopiero po kilku dniach zaczęło mi przechodzić.
Podsumowując nie było żadnych halucynacji, poświat, dźwięków itp. Nie
wiem czemu tak wyszło. Może LSA zdążyło się rozłożyć (był to
październik `01 a nasiona zapakowano w `99), gdzieś o tym czytałem w
FAQ. W zasadzie było to podobne do tripu po czystym LSD, które nie
daje żadnych haloofixów tylko przemyślenia filozoficzne, a nie jak
uliczny kwas z dodatkami powodujący jedynie barwne wizje (pisze to na
podst. FAQ o LSD, bo nigdy nie zarzucałem kwasa, a tym bardziej
czystego LSD). No więc jeżeli ktoś zapewni sobie naprawdę dobre
warunki to myślę, że jazda powinna być cool. Ja na pewno spróbuję
znowu :)
- 10352 odsłony