Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

badtrip

badtrip

Chociaż minęło już sporo czasu od tamtej jazdy pamiętam ją w miarę

dokładnie (tzn. te momenty, które pamiętam : )) Zacznę od tego, że

nasiona kupiłem w Budynku AR w Krakowie (ktoś dał ten namiar w

komentarzach do opisu powoju). Zowią się Heavenly Blue i jest ich 3 g

w opakowaniu (90-100 szt.), cena 2,20. Wysypałem zawartość trzech

paczek do młynka do kawy. Niestety młynek okazał się za cienki, a

nasiona za twarde, więc zalałem je wrzątkiem (nie w młynku of

kozz ; )) Potem dodałem Cornflakesów i całość zeżarłem. W smaku

bardzo przypominało makowca, hehehe. Ubrałem się i poszedłem do

qmpla. Po drodze obawiałem się bólu brzucha (o którym się często

pisze w różnych FAQ), ale nic takiego nie nastąpiło. Po upływie około

godziny zacząłem odczuwać dziwny szum w głowie. Grałem w tym czasie

na gitarce i miałem nadzieję na jakieś „specjalne” brzmienie, ale nic

z tego. Czułem jak powój działa coraz silniej. Do szumu doszły

drgawki i wrażenie jakbym był w cudzym ciele. Niedługo potem

poszliśmy w stronę klubu, ale po drodze zahaczyliśmy o park, w którym

qmple wypalili w trzech 1,5 g afgańskiego produktu. Oczywiście nie

omieszkali mnie poczęstować, ale były to tylko 2 zaciągnięcia (nie

chciałem zbytnio „zakłócać” efektów powoju, choć z tego co wiem są

one potęgowane przez THC). Kiedy znaleźliśmy się pod klubem okazało

się, że jeden z qmpli zbyt często trzymał fajkę w ustach i doznał

właśnie kompletnego zamotania. Czekaliśmy w nadziei, że nie jest to

stan poważny i że za chwilę mu przejdzie. Tymczasem mój stan się

pogorszył: wibracje i szumy przybrały tak na sile, że czułem się jak

kabel biegnący od elektrowni do kilkumilionowego miasta. I nie było

to wcale przyjemne. Nie mogłem już wytrzymać i zacząłem chodzić w tą

i z powrotem co trochę zmniejszało doznania. Ciekawe było tez to, że

myślałem o dziesiątkach jeśli nie setkach rzeczy jednocześnie. Nigdy

wcześniej czegoś takiego nie doznałem; jakby mój mózg zamienił się w

gigantyczną stupasmową autostradę z tysiącami samochodów, a

ja „czułbym” myśli każdego z kierowców. Byłem w stanie myśleć

pobieżnie o wielu rzeczach na raz ale nie potrafiłem się porządnie

skupić na jednej myśli, bo zaczynały mnie atakować inne. Sorry, że

się tak nad tym rozpisuje, ale wydaje mi się to najciekawszą rzeczą z

całej jazdy (teraz, bo wtedy, w połączeniu z tym mrowieniem tworzyło

to paskudną paranoję). W pewnym momencie, nie wiem dlaczego,

opuściłem qmpli i gdzieś poszedłem. „Ocknąłem” się dopiero w klubie,

nie wiem jak się tam znalazłem. Spotkałem paru przyjaciół ze szkoły,

ale muzyka wydała mi się tak cholernie głośna, docierająca do każdej,

nawet najmniejszej komórki mojego ciała, że po 5 minutach wyszedłem.

Znowu czarna dziura w mojej pamięci. Znajduje qmpli tam gdzie byli,

mówią, że zniknąłem na całą godzinę. Siedzimy dalej. W pewnym

momencie, nie wiem dlaczego, poczułem się strasznie samotny i

opuszczony. Trudno mi wyjaśnić tego przyczynę, teraz wiem, że było to

uczucie pozorne, jednak wtedy było tak rzeczywiste, że o mało nie

popełniłem samobójstwa (tak, tak niezłe jaja!) Myśl ta zawładnęła

całym moim umysłem, choć setki tych „innych” cały czas krążyły gdzieś

obok dobijając mnie jeszcze bardziej. Słowem istna paranoja!

Naprawdę, skończyłbym ze sobą, gdyby nie jakiś „zaworek

bezpieczeństwa”, który ma chyba każdy człowiek, i który mówi ci w

takich chwilach: ”Stój! Poczekaj trochę. Niedługo wszystko minie.” A

może po prostu brakowało mi odwagi. W każdym bądź razie było naprawdę

gorąco i kiedy po 1,5 godziny siedzenia wróciłem do domu, myśli te

nadal nie dawały mi spokoju. Kiedy leżałem w łóżku pojawiło się

nieprzyjemne swędzenie z tyłu głowy. Myślałem, że sobie rozłupie

czymś czachę jeśli nie przejdzie. Zasnąłem około 4 w nocy. Rano

czułem się paskudnie i nie miałem ochoty do życia. Taki mini stan z

poprzedniego dnia. Dopiero po kilku dniach zaczęło mi przechodzić.

Podsumowując nie było żadnych halucynacji, poświat, dźwięków itp. Nie

wiem czemu tak wyszło. Może LSA zdążyło się rozłożyć (był to

październik `01 a nasiona zapakowano w `99), gdzieś o tym czytałem w

FAQ. W zasadzie było to podobne do tripu po czystym LSD, które nie

daje żadnych haloofixów tylko przemyślenia filozoficzne, a nie jak

uliczny kwas z dodatkami powodujący jedynie barwne wizje (pisze to na

podst. FAQ o LSD, bo nigdy nie zarzucałem kwasa, a tym bardziej

czystego LSD). No więc jeżeli ktoś zapewni sobie naprawdę dobre

warunki to myślę, że jazda powinna być cool. Ja na pewno spróbuję

znowu :)



Ocena: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media