Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

25 czerwca 1998

25 czerwca 1998

Zaczęło się wszystko o godzinie 18:30 kiedy spotkałem się z kolesiem który miał dla mnie workeczek białego i woreczek zielonego. Spodziewałem się fajnej jazdy bo koleś zawsze ma fajny materiał, ale wszystko i tak przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Tak przy okazji to powiem jeszcze, że praktycznie wszystkie osoby biorące udział w tej jeździe miały około dwóch tygodni przerwy w paleniu (bo nie liczę świństwa z wrocławskiej Bramy Oławskiej czy Samego życia).

Zaraz po otrzymaniu materiału zanużyłem nos w zielonym woreczku a palec w białym. Ten zielony pachniał wspaniale a ten biały był trochę wilgotny ale po wzięciu trochę na koniec palca poczułem, że speedek jest fajniutki. Więc czym prędzej uderzyłem do Yabola. Tu wyjaśnię jak byłem ubrany, bo trochę dziwie się kobiecinie o której zaraz wspomnę. Tak więc na nogach Getta` Gripy 10 na nogach zielone M65 (spodnie wojskowe - takie mocno szerokie) na górze koszulka z zapalniczką palącą jointa i napisem Legalize It plus do tego krótkie włosy, kolczyki itp. A teraz dalej otóż na przystanku siadła obok mnie babcia i wogóle niezrażona moim wyglądem i znudzoną miną zaczęła mi mówić, czemu Unia Europejska jest zła. Zjadłem jej połowę malin bo mnie poczęstowała po czym dowiedziałem się, że jestem grzeczny, ładny chłopiec na co mało nie padłem ze śmiechu, ale nie ważne. Potem przyjechał autobus a mnie już kręcił speed. W autobusie wlaczylem sobie walkmana i testowalem moj najnowszy zakup Cypress Hill - Temples of Boom. Po prostu czad - nawet na trzeźwo. Po kilkunastu minutach dotarlem do Yabola i zeszlismy do jego pokoju w piwnicy (przerobiony - z łóżkiem, wieżą i telewizorem).

Koło siódmej miał przyjechać Derby z Szyszką (Szyszka to panienka Derbego), ale mocno się spóźniali więc nie wytrzymaliśmy z Yabolem. Wyciągnąłem chyba z pół tego, co było w zielonym worku i skręciłem jointa z samego stuffu. Po spaleniu go poczuliśmy się naprawdę zajebiście. Zacząłem sobie przegrywać od Yabola płytkę the Exploited - Massacre i strasznie nam się ta muzyka podobała. W trakcie przegrywania pogadaliśmy o głupotach i pograliśmy w C-23 (to taka gra karciana). Trochę przed 21 przyjechał Derby z Szyszką. Szyszka od razu weszła a Derby poszedł jeszcze po Chrabąszcza. Szyszka w tym czasie strasznie się niecierpliwiła i ciągle mnie popędzała, żebym coś nabił. Ja na takie natarczywe zachowanie przeczytałem jej nasz regulamin palenia (taki savoir-vivre) i dopiero jak przyszedł Derby z Chrabąszczem, nabiłem faję wodną. Szyszka pierwszy raz paliła z czegoś takiego a materiału nabiłem drugie pół wora, więc się ładnie zrobiła. Podobnie zresztą jak wszyscy... Ja najwięcej gadałem, bo czułem spida i bez przerwy się z czegoś brechtaliśmy a już najbardziej z Szyszki. Ona jest farbowaną blondynką i upalona zachowywała się jak klasyczna blondynka z kawałów. Nie pamiętam szczegółów, ale wiem, że swoje dwie komórki mózgowe oddała innej blondynce i tamta mając 4 została profesorem.

Gdzieś tak koło wpół do dziesiątej wyszliśmy od Yabola, bo mieliśmy (ja, Yabol i Derby) jechać do Sceny na House Party. Szyszka pojechała do domu a my udaliśmy się na przystanek. Wiem, że po drodze przychodziło mi wiele pokręconych myśli do głowy, ale ich nie pamiętam. Pamiętam za to, że wydawało mi się, że będę na tym party wyglądał trochę głupio ubrany jak HC i siedzący przez cały czas (nigdy nie tańczę przy House - za to nie ma jak Minimal). Ale Yabol mnie pocieszył, że w Scenie nikt nie patrzy na wygląd. W sumie przecież jechałem tam pierwszy raz i nie wiedziałem, czego się spodziewać. W końcu doszliśmy na przystanek. Tu dałem Yabolowi (wyglądającemu jak roślinka) biały woreczek i Yabol schował się za przystankiem szepcząc do nas (dość głośno), że nie wie ile ma tego wziąć. Wyglądał jak wystraszone dziecko chowające się przed rodzicami. Ale nie ważne - powiedzieliśmy mu, żeby wziął sobie trochę na palec i jak mu będzie mało, to weźmie jeszcze. Skorzystał z rady i akurat podjechał autojebus.

Wsiedliśmy do niego i zajęliśmy trzy miejsca. Ja włączyłem walkmana i dałem jedną słuchawkę Derbemu i tak sobie jechaliśmy. Na początku Yabol zaliczył dołek bo nie wziął biletów a on panicznie boi się kanarów. Ale nic się nie stało ale po drodze mało nie padłem. Bowiem w pewnym momencie z tyłu autobusu wstały dwie panienki - maksymalne dyskomułki. A ja (chociaż zwykle szanuje kobiety jakie by nie były) zostałem po prostu zamroczony i tak też wyglądałem (jak by mnie kto obuchem w łeb huknął). Potem okazało się, że jedna z nich to bardzo dawna panienka Yabola - ale nie przejęliśmy się tym.

Była chyba 22:15 gdy dotarliśmy pod Solpol (taki dom towarowy niedaleko Sceny) i tam spotkaliśmy Madziarę - naszą kumpelę która też miała iść z nami. Na początku nie chciała, bo miała tylko 10zł na wjazd, ale obiecaliśmy jej beer-support więc nie protestowała. Jednak zanim poszliśmy do sceny, uderzyliśmy do "Pana Jana", sklepu całodobowego przy rynku. Po dość zabawnej podróży (zabawnej szczególnie dla trójki upalonych) dotarliśmy w końcu do sklepu. Wszedłem tam z Yabolem i kupiłem cosik do picia (wodę niemoralną i witaminki w postaci soku jabłkowego). Będąc w sklepie zobaczyliśmy fajną ulotkę reklamową. Było na niej napisane "poczuj dymek, poczuj odlot - szczegóły na ulotkach w pudełkach". Stwierdziliśmy, ze skoro jest odlot, to te ulotki to chyba ramy kwasów i strasznie się z tego brechtaliśmy. A jeszcze wcześniej, stojąc w kolejce wpadłem na myśl, która jest jedną z niewielu, które pamiętam z tej jazdy - otóż stwierdziłem, że jest ładna pogoda a na pytanie Yabola skąd wiem powiedziałem: "bo karp lata do góry czółkami". Bez sensu, ale też się z tego brechtaliśmy.

Potem udaliśmy się pod Fredre obaliśmy wodę którą mieliśmy ze sobą. Posiedzieliśmy chwilę, opróżniliśmy butelkę i przelaliśmy do niej sok. Oczywiście zachciało nam się lać, więc poszliśmy w jakieś ciemne podwórko, gdzie wszyscy załatwiliśmy swoje a Derby, Madziara i Yabol wciągnęli jeszcze conieco. Potem ruszyliśmy już od razu do Sceny.

Pod klubem było już trochę osób... Weszliśmy, kupiliśmy od ochrony bilety, dowiedzieliśmy się, że przed godziną 3 jak się wyjdzie, to potem trzeba znowu kupić bilet. Ale to nic... krętymi korytarzami poszliśmy do sali, gdzie już grała muzyka. Nie będę opisywał wszystkiego dokładnie, ale wrażenia były niesamowite. Do godziny 3 cały czas siedziałem i fazowałem. Wszyscy ludzie tam byli naprawdę inni niż szaraki na ulicach. Panienki po prostu nieziemskie (nie wszystkie of course) a i faceci jak powiedziała Madziara byli całkiem nieźli. Miałem z nimi jednak problem bo lubię patrzyć ludziom w oczy a Scena to klub głównie dla Gejów i Lesbijek (w czwartki są jakby imprezy otwarte) więc mogli to opacznie zrozumieć. No ale dalej, fazując się muzyką (genialne nagłośnienie) przyglądałem się ludziom i otoczeniu. Ludzie wyglądali szczególnie fajnie przy jednym ustawieniu stroboskopów. Widać było tylko poszczególne klatki ruchu, a pomiędzy nimi tylko bardzo rozmyty, przezroczysty cień sylwetki. Po prostu czad - szczególnie jak zaczęli puszczać dym (stroboskopy w Scenie rulez! kiedyś na extasy patrzyłem w stroboskop i w świetle widziałem Dja - gwoli wyjaśnienia stoi on zupełnie po przeciwnej stronie- z tyłu: Yabol). Kolejną rzeczą która mnie fazowała były ściany które gdy popatrzyłem na nie, wpływały na swoje miejsce dopiero po kilku sekundach - straszne schizo (tzn. strasznie fajne). Jeszcze jedną super rzeczą była rampa z rurą na której ludzie tańczyli. Najczęściej byli to faceci (część to pewnie Geje) ale i tak tańczyli genialnie. Dwie panienki które się tam popisywały też były konkretne. Koło godziny 24 zmienili się DJ`e i zaczął grać DJ MATTE - geniusz House - no i grał przez 2.5 godziny po prostu zajebiście. Wszelkim fajniejszym efektom towarzyszył krzyk panienek z sali co sprawiało niesamowite wrażenie. Potem wszedł jeszcze drugi DJ (nie pamiętam jak się nazywał) i kontynuował. W sumie zdarzyło mu się tylko jedno niezgranie beatu i to dosłownie jednego także ogólnie poziom DJ był naprawdę konkretny.

Koło godziny 3 zacząłem się zbierać - już nie mogłem siedzieć i powoli kończyła mi się faza. Przeszedłem się po mieście (unikając band łysych debili których było całkiem sporo) i o 4 wróciłem pod scenę po Madziarę (mieszkamy w tej samej bramie). Po drodze miałem jeszcze wielki problem z moimi spodniami bo zaczęły mi spadać. Miałem je na sobie pierwszy raz i nie wiedziałem że z tyłu są paski dopasowujące i zacząłem męczyć guziki i sznurki będące wewnątrz. W końcu jakoś udało mi się uratować od trzymania spodni w rękach. Doszedłem do Sceny, wyszedł z nią Derby i opowiedzieli mi zabawną historyjkę. Otóż do Derbego podszedł w pewnym momencie jeden z kolesi którzy tańczyli na wsponianej rampie (wcześniej poczęstowaliśmy go fajką, a on nas Colą) i zagadał tak:

T:"Ona jest z tobą" - pokazał na Madziarę.

D:"Nie - to kumpela"

T:"A to masz szczęście"

D:"A co podoba ci się?"

T:"Nie... nie będę owijał w bawełnę - Ty mi się podobasz"

D:"No dzięki, ale jestem hetero"

T:"No to nie ma problemu"

Po czym przedstawili się sobie i zaczęli gadać jak normali kumple. Derby dał mu trochę białego proszku (bardzo żadko cokolwiek sprzedajemy) no i sobie pogadali. Koleś okazał się bardzo inteligenty i konkretny (a Madziarze się podobał) a ja doszedłem do jednego wniosku. Otóż pomimo tego, że Scena jest klubem dla Gejów i Lesbijek, to człowiek o innych orientacjach nie ma tam problemu. Większość z nich jest po prostu normalna i tyle, a debile zdarzają się bardzo żadko. Dlatego też stwierdziłem, że do takich Gejów i Lesbijek naprawdę nic nie mam - normalni ludzi bawiący się inaczej niż ja i tyle.

Potem poszliśmy z Madziarą do domu a Derby i Yabol zostali. Jedyną rzeczą jaką zrobiłem przed pójściem spać była kąpiel, wyjście z moją psiną i przywitanie mamuśki która wstała już bo miała na rano do pracy. Potem poszedłem lulu a przed 10 wstałem do pracy.

Tak było... Na pewno nie ująłem tu wszystkiego ale jazda była genialna. Materiał był naprawdę dobry (zero chemii), nie miałem żadnych dołów i czułem się po prostu genialnie (może dlatego, że nie piłem alkocholu). Takie jazdy sprawiają, że chce się żyć...

I jeszcze jedno słowo - naprawdę polecam House Party w Scenie - co czwartek od godziny 22 do 5 - jest zajebiście.

P.S. Ksywy i nazwy lokali zostały prawdopodobnie zmienione.

Ocena: 
natura: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media