pukając do kleju bram [2]
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
pukając do kleju bram [2]
podobne
Opiszę jedno z ciekawszych przeżyć, które doświadczyłem po kleju. Osiagałem je stopniowo (za każdym kiraniem coraz bogatsze w szczegóły, głębsze, ciekawsze tym bardziej, iż był to cev.)
Zaczęło się niewinnie, ot kilka punktów zielono-złotych, te punkty zaczęły
pojawiać się coraz częściej przy cevach w trakcie innych wizji. Najpierw
rotowały wolno i właściwie bez jakiegoś uporządkowania czy ładu, później
przybrały wyraźną formę, jakby kilku nici helisy, przeplatających się ze soba,
przenikajace siebie, jednocześnie nici te złożone już z setki tysiecy punktów
tworzyły jakby korytarz. W początkowym stanie widziałem go niejako z zewnątrz i
tylko wycinek, wiedziałem że jest długi wręcz nieskończony, ale widziałem tylko
jego fragment z boku, tak było przez długi czas (względnie miarą mogą być
kolejne kirania). I wtedy pewnego dnia stało się.
Kiralem przy zamkniętych oczach, pojawiły się złoto-zielone punkty i nagle niesamowita jazda, punkty ułożyły się w tunel ale tym razem byłem już wewnątrz nieskończonego tunelu, bez
żadnego przestoju poczułem każdą końcówką ciała, każdą komórką ba! każdym atomem
niesamowite przyśpieszenie, dosłownie pędziłem całym ciałem przez ten tunel,
niesamowite uczucie pędu, helisy z których zbudowany był tunel rotowały
gwałtownie jak szalone, jednocześnie było czuć jakby drugi o wiele wolniejszy
obrót tunelu. Ogarnęła mnie euforia i jednoczesne przeczucie że to coś więcej
niż tylko film, inny poziom doznań i nagle koniec, tunel się rozpłynął, ogromne
uczucie pustki i jakiegoś żalu, tęsknoty? Nie wiem, ale czułem się zawiedziony.
Taki stan utrzymywał się przez kilka kolejnych kirań, zawsze byłem po tym
roztrzęsiony i zawiedziony, powoli wkradała się myśl iż jest to lot ale dokad?
Jaki jest cel? Bardzo pragnęłem się dowiedzieć, niestety był to film, którego
nie dało się narzucić, przychodził kiedy chciał i odchodził rownież kiedy chciał
jak istota mająca własną wolę.
Kolejne loty były coraz dłuższe, aż znowu nastąpił przełomowy moment, podczas lotu obróciłem się całym ciałem i pęd czułem teraz jakbym leciał w pozycji leżącej na plecach od strony glowy, zaczęło narastać ciche buczenie, bardzo niski dźwięk, przyjemny, jednocześnie prędkość
wzrosła do tak niewyobrażalnej że przestałem odczuwać sam pęd, jedynym efektem
był teraz narastający dźwięk i uciekający tunel, przedtem zaś pozycja siedząca,
cisza i widok mknących poskręcanych helis. Caly czas towarzyszą głębokie
uczucia, euforia, podniecenie, świadomość że może wystąpić coś niezwykłego, nie
istniało w tym momencie dla mnie nic. I znowu koniec, tunel się rozpłynął,
wysiadka była już mniej przyjemna, rozhuśtane emocje, świadomość że dotknęło się
czegoś tak niezwykłego, ale nie było dane tego zobaczyć, raz zaniosłem się
płaczem po takim locie.
Loty zdarzały się nadal, nieraz krótsze bez obrotu ciała, za każdym razem ogromne emocje, przy starcie zawsze czucie ogromnego pędu. Potem nastąpiły dwa kolejne zwroty a właściwie jeden, czyli dotarłem na koniec tunelu. Jak już mówiłem, po obrocie ciała następowało wyraźne
przyśpieszenie i narastający niski, wolno wibrujący dźwięk, tak było dotychczas
aż za którymś razem ped uległ tak potwornemu przyśpieszeniu że helisy zniknęły,
a ja tak przyśpieszyłem ze osiągnęłem koniec nieskończonego tunelu! Wydaje się
to dziwne, ponieważ mam świadomość że tunel jest nieskończony i że nawet lecąc z
tak zawrotną prędkością nigdy nie osiągnę końca (zresztą jak może mieć
nieskończony tunel jakiś koniec?), ale takie było uczucie, po prostu wszystko
zniknęło i za chwilę czułem już jakby hamowanie, kolejny obrót ciała ale już bez
mojej świadomości, po prostu byłem w pozycji siedzącej i bardzo wolno płynęłem
przez końcówkę tunelu, to co ujrzałem (prosze wybaczyć mi ubogość języka ale nie
odda tego żadne słowo), heh śmiesznie nazwać to czymś nieziemskim bo calość po
prostu z tym tunelem była nieziemska, tunel wychodzil w czarną przestrzeń, przed
moimi oczyma unosił się ogromny obiekt.
Dlaczego pisze obiekt? Rozmiary megagigantowe dosłownie przytłaczał swoim ogromem, to nie oddaje jego rozmiarów, ja po prostu nie widziałem jego wysokości ani szerokości, jego wielkość po
prostu się czuło, widzialem za to czarną przestrzeń przed nim, pod sobą i nad
sobą ale jak spojrzałem wprost to widziałem tylko jego, niesamowicie
skomplikowaną konstrukcję, bardzo bogatą w szczegóły, stan ducha? to już nie
była euforia, nie wiem co mnie ogarnęło, ogromne pragnienie aby się do niego
zbliżyć, czułem podświadomie że to jest właśnie cel, nie wiedziałem co to jest,
ale jak się może czuć jakiś mały punkt zawieszony w czarnej przestrzeni przed
czymś tak niewyobrażalanym? I tu znowu przykry koniec, dosłownie wciągnęło mnie
do tunelu, który zniknął, poczułem tylko jak lecę znowu leżąc na plecach i czar
prysł, po tunelu nie został żaden złoty najdrobniejszy punkt. Pustka w głowie
ale już nie ściskał mnie żal, nie czułem tego potwornego smutku i przygnębienia
jak po samym tylko locie. Potem nastąpił kolejny i niestety ostatni i
niedokończony lot, nie że przerwany ale niespełniony, już mówie dalej.
znowu zaczął się lot, euforia , podniecenie, czuję znowu tę niesamowitą prędkość, ale
teraz czekam na kolejne etapy, jest obrot ciała, dobry znak, wręcz błagam w
myślach aby to się nie skończyło, narasta buczenie, tunel znikł, i znowu jestem
na końcu tunelu, widzę ten wspaniały obiekt, jego zielonkawa poświata wypełnia
końcówkę tunelu, dosłownie chłonę go wszystkim czym się da, jest przeogromny,
tam nie mogę okreslić odległości, po prostu rozmiary i odleglości się czuje, tak
to najlepsze określenie, odległości się czuje. Tym razem płynę poprzez tę czarną
przestrzeń do obiektu i nagle spływają na mnie jakby strumienie uczuć, miłość,
podniecenie, euforia, jakże banalnie brzmią te uczucia w tym stanie, który mnie
ogarnął
Obiekt zaczyna się otwierać, w tym momencie zdaję sobie sprawę że to jest
brama, brama ale jaka brama, tak złożona, tak ogromna, zreszta słowo 'brama'
jest zupełnie nieodpowiednie ale tylko tak mogę przybliżyć to coś, zresztą jak
już mówiłem język ludzki nie jest w stanie tego opisać (ot to tylko moja
nieporadna próba, która właściwie wnosi więcej zakłamania niż prawdy, ale coż
staram się), zobaczyłem jak ten obiekt powoli sie otwiera, tryliony uczuć
przelatujących przez głowę, czułem jakby drugi świat, który był za tą brama i
którego za chwile miałem stać się częścią, cały czas tryliardy uczuć, przestrzeń
jakby się obróciła cała razem ze mną i obiektem, leżę na plecach a obiekt jest
nade mną, powoli się unoszę w górę, nie widze już przestrzeni, mam tylko przed
sobą ten ogromy obiekt, niezwykle złożony, przeważa zieleń i czerń, (chciałbym
opisać szczegóły ale są tak złożone, zresztą wydaje się że jest w nim więcej
wymiarow niż 3), mam świadomość że jak brama otworzy się to nie będzie odwrotu,
ale żadnego niepokoju, zresztą gdzie przy tych przepływających uczuciach, dźwięk
który był w tunelu jest teraz dosłownie rykiem, wypełnia przestrzeń, nie drażni
po prostu czuję że jest potężny, ogarniają mnie pierwsze elementy tej bramy to
nie jest materia to jakby pasma energii, ta zieleń, jednocześnie wiem że to
ogromna masywna konstrukcja, po prostu nieziemska technologia, technologia nie z
tego wszechświata, jestem atakowany przez zmysły, uczucia nie do opisania,
brama cały czas się otwiera, powoli ale to jest megaogrom, (dziś śmiało
przyrównałbym to do calego układu słonecznego, przynajmniej takie mam
skojarzenie, zresztą nie wiem, ale rozmiar jest ogromny, po prostu go czuję, nie
jestem w stanie tego ogarnąć wzrokiem, w tym momencie po prostu czułem), jestem
przekonany że jak brama się otworzy to nie wrócę, nie wrócę na ziemie, nie wrócę
w to miejsce gdzie siedziałem i kirałem, nagła chwila zawachania, dosłownie
przemkneła przez mój umysł i to był koniec, całkowite zerwanie natychmiastowe
filmu, siedziałem z workiem w naszym stałym miejscu gdzie kiraliśmy. Byłem
oszołomiony, przed chwilą byłem tak blisko czegoś nieziemskiego, czułem że to nie
był film, dlaczego sie zawachałem ? co mi strzelilo do głowy ? nie wiem, ten
film już nigdy do mnie nie wrócił...
Po latach, ten tekst zresztą też piszę po latach, lubię sobie tłumaczyć iż
rzeczywiście było to coś więcej niż zwykły film, w tamtym czasie byłem o tym
dosłownie przekonany, uczucie że straciłem coś niebywałego ale co gorsza
bezpowrotnie, napełniło mnie goryczą, co by było gdybym się wtedy nie zawachał ?
Może ceną, którą trzeba było zapłacić, była śmierć ? Pamietajmy że klej niszczy
bezpowrotnie komórki nerwowe, a może to był krzyk umierajacych komórek, nie
wiem, ale wiem jedno, chciałbym to przeżyć jeszcze raz - zapłacilbym dowolną
cenę.
- 8847 odsłon