Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

bxm- mieszanka, która dała mi prawdziwe halucynacje

detale

Substancja wiodąca:
Apteka:
Dawkowanie:
330mg DXM [4,92mg/kg]
2000mg Benzydaminy (czytaj dalej) [29,85mg/kg]
22 tabletki po 5 co 5 minut, po spożyciu 2x roztwór wodny w 0,4l wody z cytryną
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Na początek nie wyszła mi ekstrakcja- Benza wsiąkła w ,,sączek".
Bardzo mocny sobotni, wieczorny chill out i chęć zaznania halucynacji, które zaczną robić coś ambitniejszego niż po prostu bycia.
Oczywiście sam w domciu głównie ze względu na DXM, 18 wieczorkiem, grudniowa sobota.
Do wieczora oglądałem sporo fantasy w celu uruchomienia swojej fantazjii
Wiek:
18 lat
Doświadczenie:
Marihuana, Nikotyna, Benzydamina, DXM, Grzyby Psylocybinowe, Alkohol

bxm- mieszanka, która dała mi prawdziwe halucynacje

Drogi czytelniku.

Ten Trip Report będzie moim pierwszym trip reportem w którym nie będę owijał w bawełnę- Opiszę po prostu swoje odczucia.
Tak więc trochę czasu, ciepła cherbatka, ciasteczka, wczucie się w tekst i psychodeliczna muzyka jest wskazana. ;)

Był to dzień wczorajszy, a raczej dzisiejszy, bo tejże nocy najprawdopodobniej nie zasnąłem, a bynajmniej sobie tego nie przypominam.

Tej nocy chciałem przeżyć prawdziwe halucynacje po nieudanych próbach z Benzydaminą w dawkach 1,5g oraz 2g oralnie. Tym razem postanowiłem wrzucić w siebie wcześniej przygotowaną "wyekstraktowaną" benzydaminę z TR. Tylko że ja dzień przed tripem spiesząc się chcialem przyspieszyć suszenie 2 chusteczek z Benzą, trochu za bardzo rozgrzałem i chyba wiadomo- Benzydamina rozpuszcza się w ciepłej wodzie. Ach! Tak zawalić. No ale nic będziemy próbować maczać i wyciskać chusteczki (aż teraz nachodzi mnie odruch wymiotny przypominajac sobie ten piękny smak). Tak też zrobiłem- Podgrzałem lekko wodę i zacząłem moczyć chusteczki wyciskając je na sam koniec wyciskarką do czosnku- Proste i skuteczne.

W międzyczasie zarzucałem sobie 5 tabletek (łykane 2-2-1) co 5 minut- Tak wyczytałem, tak robię. Wolę nie robić nic na czuja. Po 30 minutach zaczynam odczuwać, że mój błędnik zaczyna świrować (jak przy poprzednim przesadnim tripie z całą paczką Aco). Zaczynam sobie myśleć, że znów będę miał spawanie muszli i wolę przeczekać chwilkę z benzą sprawdzić jaki będzie bodyload.

Po 10 minutach coś tam wchodzi, ale wchodzi ładnymi umiarkowanymi falami, a Bodyloadu prawie nic. Wyciskam cytrynę do 2 dużych szklanek wody z benzą, wracam do pokoju, kilka głębokich wdechów i siup. Tutaj wskazówka- Zatkanie nosa pomaga w uniknięciu odruchu wymiotnego przy piciu benzy jako roztwór- Popitka nieunikniona. W moim przypadku przygotowany strasznie kwaśny sok grejpfrutowy. Ogółem nie najgorzej. Po meczarni trwajacej 20 minut w końcu mogę czekać na seans.

KONIEC PAPLANINY- TRIP SIĘ ROZKRĘCA

Po wypiciu wlączam sobie Far Cry 3 i gadam z kolegą przez Skpe. Gra wciąga mnie w klimat strasznie, bardzo przyjemne uczucie - Gram sobie w takim stanie około 25 minut.
Po 25 minutach nie dość że DXM zaczął powoli chylić się ku Peakowi, to Benzydamina wyjątkowo szybko zaczynała dawać mi się we znaki- Już muzyka gra szybciej, już mam powidoki, opadam z sił, zaczyna się schizofreniczna faza.
Nie minęły 2 minuty- Błysk, tutaj zaczynam się nieco niepokoić, bo błyski zawsze miałem po Peaku. Żołądek burczy coś pod nosem z niezadowolenia. Ja idę odnieść szklanki nalewajac sobie soku i idąc po jabłko. Póki co nic nadzwyczajnego- Nadwrażliwość na dźwięki, niezadowolony żoładek i narastający (u mnie naturalny) pisko-szum w uszach- Czyli mózg się przestroił.

Kładę picie i jabłko bez problemów, włączam powolną muzykę, bo póki co nie chcę sobie ryć bani przyspieszonym tępem wszystkiego- Idę się wysikać.

Houston, mamy problem...

Jakie było moje zaskoczenie, gdy ja stoję a tam nic nie leci. Napieram, cisnę, nawet siadam- NIC. Tutaj nachodzi mnie myśl: "Czy któryś z tych leków może tak działać na prostatę lub pęcherz?"- Szybko mnożę w moim umyśle i pamięci, czując się bardzo fajnie, tak niecodziennie radośnie, aż w koncu poleciała fontanna radości (bez skojarzeń :D) która była po prostu rozluźnieniem mojego ciała które mimo braku jakichkolwiek objawów bylo bardzo spięte. Serce pracuje bardzo szybko, ale to zbytnio mnie nie obchodzi bo wszystko co brzmi rytmicznie brzmi teraz zbyt szybko. Jakie to moje było zaskoczenie, gdy psychodela sącząca się z głośników brzmiała normalnie, to wszystko inne miało elektryczny pogłos, a pochwili już owgóle brzmiały nienaturalnie.

Idę do pokoju- Mocne powidoki rodem z pierwszego wstania z łóżka po Peak Poincie- Dosłownie wszystko co tylko odbija światło, zostawia mocną żółto-fioletowo-niebiesko-szarą smugę (kolejniść tutaj gra rolę). Cały czas czuje że wchodzi, czuje już schizofremię jak na zjeździe, a tutaj zaczyna robić się nieciekawie już patrząc się gdziekolwiek, słysząc jakąkolwiek muzykę. Czuję że Aco zaczyna grać tutaj sporą rolę, otóż zaczynam się czuć, jakbym miał coraz mniejszą kontrolę nad swoim mózgiem. Dla bezpieczeństwa chowam klucze, gdybym chciał gdzieś wychodzić. Czemu? Czytaj dalej ;)

Rzeczywistość, czy Halun?

Pierwszy raz poczułem moc DXM'u z Benzydaminą stojąc w pokoju i rozstawiając kilka przedmiotów na podłodze, żeby mój mózg łatwiej sobie generował halucynacje. Słyszę że mój telefon przytłumionym dźwiękiem informujacym mnie o tym, że dostałem SMS.
No to szukamy telefonu- Dźwięk byłprzytłumiony, więc pod czymś leży- Znalazłem go niemalże odrazu pod poduszkami. Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem że nie dość że telefon jest wyciszony, to nie dostałem żadnego SMSa.
Zaczynam się bać tego co mój mózg jeszcze zafunduje mojej świadomości. Idę do innego pokoju, oglądam TV, ale to nic ciekawego, żadnych halucynacji wokół i narastające zmęczenie psychiczne nadmiarem obrazów i dźwięków.
Znów idę do łazienki, dosłownie cisnę mocz, który zdaje się być wodą z metalicznym pogosem. Wracam do swojego pokoju.
Siadam przed kompem, nie wiem co robić, wszystko mnie denerwuje, odwracam się i słyszę że upuściłem jakąś kulkę. Tutaj może zmienię chwilowo styl w opowiadanie.

Kiedy to szukam niewiadomo jakiej kulki niewiadomo z kąd

Kleczę na podlodze, przeszukuję każde możliwe miejsce w którym owa kulka mogłą się potoczyć, ale nic nie znajduję. Widzę tylko tyle, że paprochy na dywanie żyją sobie własnym życiem- Wydaje mi się to być normalne
"Idę po latarke, łątwiej będzie mi tą kulke znaleźć"- Powiedziałem sobie swoim głosem w moim umyśle do mojej świadomosci
"Nie idź, przecież tutaj leży..."- Przemówił za mną głos starszego faceta.
"No gdzie?"- Odpowiedziałem zaciekawionym glosem widząc jakiegoś dziadka z siwą brodą i włosami ubranego w gumiaki i roboczy ubiór, widząc go siedzącego na moim wzmacniaczu, ale nie widziałem jego twarzy.
"No patrz, przecie tam leży za fotelem, obok hantelków"- Znów odpowiedział mi starszy facet rozbawionym głosem
"A ta kuleczka była przeźroczysta?"- Dopiero teraz sobie przypominam szklaną kuleczkę, którą znalazłem w przedszkolu i byłą moim talizmanem szczęścia, ale ją zgubiłem- "Aaaa, dobra wiem"
"No to tam jest przy tym hantelku na tym dywaniku"- Spoważniałym głosem znów mówi dziadek.
Przyglądam się w opisane miejsce, ale kulki nie widać, tylko co farfrocle sobie chodzą po dywanie.
"No, nie ma. Nie widze jej"- Próbuję ją jeszcze dostrzec "No nie ma jej, weź ją ty wyjmij"
W tym momencie odwracam swój wzrok w stronę twarzy tego dziadka, w glowie słyszę cichniejące echo typowo dziadkowego "hahahahahahaha" po czym jego postać znika jak powidok.
Patrzę się jeszcze przez chwilę prubując skojarzyć tą twarz.
"Ku**a m*ć. Ja pi****le. Co to ku**a było"- Podnieconym głosem, po przeżyciu pierwszej prawdziwej halucynacji zaczunam się śmiać z tej sytuacji i wyobrażam sobie to, jak komicznie musiałoby to wygladać z 3 perspektywy.

Było fajnie, a czy będzie lepiej?

Jest już o dziwo 21:40- Dosyć szybko zleciało. Czyżbym aż takie zwiechy łapał podczas poszukiwania nieistniejącej kulki z pomocą nieistniejącego starszego, bądź co bądź miłego i wesolego pana.
Przygladam się przy małych odległościach różnym paprochom- Nie potrafię określić czy to jakieś robaczki, czy mrówki, czy lewitujące w mojej głowie paprochy- Nie potrafiłem tego określić, tak więc zrobiłem z wykałaczek trójkąt którego środkiem był właśnie ten nieokreślony obiekt.
To coś będąc w środku, porusza się chaotycznie i niezdecydowanie, nagle ku mojemu zdziwieniu obiekt ten wyszedł poza obszar trójkąta.
"Jezus Maria, co to do cholery jest?"- przypatruje się obiektowi zastanawiając się jak to zjawisko działa. Podnoszę trójkąt, a przy podnoszeniu ten obiekt jest tam gdzie przez cały czas widziałem środek trójkąta.
Powtarzam eksperyment, ale zauważam że jedno oko widzi ciemniej niż drugie, więc prawym (ciemniejszym) okiem widziałem tylko wykałaczki. Sprawdzam trafność stwierdzenia- Viola! Obiekt wychodzi poza trójkąt, a przy zasłoniętym jednym oku, najzwyczajniej lata sobie chaotycznie razem z trójkątem.

Zaniepokojony stanem moich oczu, idę się przejrzeć w lustrze- Jedna źrenica bardziej zwężona, ale sie wyrównują- Wrażliwość na światło ograniczona i opóźniona.
Przed lustrem zauważyłem, że przy otwieraniu powiek widzę jak moje powieki otwierają się w lustrze- Widzę światło? Widzę materięświatła? Czyżby mózg aż tak szybko pracował, że zbiera wszystko, ale przystawka (centralne centrum naszego Ja) najzwyklej nie nadąża z przyswajaniem informacji,
mając od tego momentu zaczątek teorii dokładnego działania benzydaminy na zmysł wzroku, słuchem się nie skupiam, bo ten jest po prostu nowoczesno- cyfrowy a w dodatkiu tak strasznie głośny...

Idę do kuchni, bo zaczyna męczyć pragnienie. Nalewam sobie herbaty, ale dostrzegam że jest tam sporo utopionych mrówek. Długo się zastanawiam czy to są mrowki, ale im dłużej się na nie patrzałem, tym bardziej widziałem jak one prubują się wydostać ze słodkiej, śmiercionośnej pułapki.
Obok jest kompot, ale tam widzę jakieś larwy które sobie pywają. Dobra, nie ma nic innego oprócz ostateczności- KRANÓWA. Nigdy takiej ochydy nie czułem pijąc kranówę- Stalowo chlorowo Wapniano Miedziany smak który wykręcał przełyk i przebijał żołądek swoją masą dajac więcej cierpienia niż przyjemności.
Żołądek znów nie jest zadowolony z tego co mu zaserwowałem. Dopiero teraz dostrzegam leżący między hantelkami ogryzek jabłka, który to wykonałem sam nie wiem kidey. Wiem tyle, że było umiarkowanie słodkie, mokre i chrupko-miękkie, a skórka nadzwyczaj kwaśna.
Idę sobie zaparzyć zielonej cherbaty, bo ilość głosów nawoujących moje imię zaczynałą być nie do zniesinia. Ale najpierw trzeba ominąć "niewidzialną" (tak jak w filmie "Predator") Tarantulę która wściekle biega po podłodze, szafkach, ścianie i łóżku.

Rozpoznaję że to halun i najzwyklej go ignoruję, ale widzę że wskoczył mi do kapcia, a ja muszę mieć założone kapcie, bo na benzie jest słaby dopływ krwi do kończyn (szczególnie dolnych). Wkładam powoli kapcia, ten nagle zaczyna piszczeć, a ja szybko instynktownie zrzucam go i sprawdzam czy nie mam nic na stopie.
Czysto, czyli jest w kapciu. Sięgam po latarkę, świecę do kapcia- Pusto. Ufff, jaka ulga, ale nie spodziewałem się że coś tak nierealnego bylo tak realistyczne, dodatkowo ten straszny lęk przy piszczącym kapciu :D
Ok, wstaję, ale czuję się jakoś inaczej, jakiś taki spięty i fizycznie i psychicznie. Obraz przedemną jest co chwila rozświetlany przez jasno pomarańczowy rozbłysk. Czuję jak serce wali niczym młot.
Przypominam sobie właśnie po co przyszedłem do kuchni. Herbatka! Taaak to jest to czego mi trzeba, uspokojenie rodem z zielonej, slodkiej herbatki... Malinowej :|

:| Minka historia

Mój wyraz twarzy nigdy nie był aż tak zażenowany z powodu jednego wyrazu. Jak to wogóle brzmi:
"Zielona Herbata...
Malinowa"

Dobra, coś trzeba wypić. Zaparzam cherbatkę, 2 i 1/3 łyżeczki cukru i czekam aż ostygnie. W tym czasie oglądam filmiki. Jeden filmik po kilku godzinach odpoczynku okazał się być katastrofą kolejową mojej wyobraźni.
Otóż że jestem fanem pociągów, obejrzałem tenże filmik: http://www.youtube.com/watch?v=NMw10mV5DOU&list=LLOOnMsiM3kvAFCGtfgqdFgg...
Może krótki opis tego co widziałem:
0:00-0:14- Normalnie
0:16 - Wybicie pierwszego wózka elektrowozu
0:17 - Wyginanie się pantografu (odbierki prądu) elektrowozu, huk łamanych podkładów z dźwiękiem odbijanych kamieni od stali
0:19 - Lokomotywa znika za składem ciągnać w bok 1szy wagon
0:21 - 1szy i 2gi wagon są już na boku
0:23 - Dźwięk gnacej się bkachy obijanej przez podsyp
0:26 - Jadą sobie 3 wagony (ostatnie) które nagle zmieniają się na wagony 1szej klasy PKP IC (biało- niebieskie)
0:26-0:28 Zza 3 ostatnich wagonów wyłania się pagórek (to wcięcie na linii niebo-drzewa po lewej stronie) na który bokiem wlatuje elektrowóz wbijając się w ziemię pchnięty 2 wykolejonymi wagonami
0:27 - Biała tabliczka jest reflektorem ktory świeci (jeszcze) na wprost w obiektyw kamery, następnie światła elektrowozu gasną.
0:30 - Lokomotywa powyginana leży niemal na szczycie wzniesienia, 1 wagon złamany i zgnieciony w polowie 2gi wagon
0:32- Pagórek się uspokaja i zamiera w tumanach kurzu, a 3 wagony PKP IC jadą sobie wesoło w siną dal wesoło stukając.

Inaczej, ci nie? Dziś rano patrząc prawdopodobnie po raz 19 (18 razy na tripie wersję... Alternatywną) z niedowierzaniem zobaczyłem prawdziwą wersję. Aż tak? Tyle razy? Tak samo? Nawet z pauzami? JEDNA I TA SAMA HALUCYNACJA?!
Popatrzyłem, czy właściciel filmiku nie zbanował mnie za komentarz... No cóż, jakoś przecierpię.
Idę sprawdzić jak tam cherbatka- Wychłodzona idealnie. Sprawdzam jak się mają mrówki- Leżą na dnie nie walcząc już o życie.
Idę z wewnętrznym smutkiem rozmyślając o cudzie życia i jego kruchliwości. Ale trzeba sobie przynieść łyżeczkę. Znów wracam do kuchni, a na szafce jest łyżeczka. Tylko co na niej jest?
"Jest to ciemne, i duże"- Moje myśli mają mój wewnęczny, lektorski głos, a ja nie potrafię złapać ostrości na ten ciemny obiekt - "Maczanka z hebaty? Nieee"
-Schylam się bardziej, by zobaczyć może coś więcej- Nagle wiedzę grube, czarne, wcłochate pajęcze odnóża machające w moją stronę.
Odskakuję słysząc jak pająk robi ostrzegawcze "pffffffff". Myślę sobie "Co robi tutaj pająk?"- Znów się schylam, przyglądam się, a on wije się pod jakimś papierkiem.
Odwracam się względem lyżeczki i ku mojemu zdziwieniu łyżeczka jest czysta, a pająk to nie było nic innego niż odbicie mojej czarnej koszulki.

Niespodzianka podczas pisania

[Kończąc właśnie poprzednie zdanie zobaczyłem nienaturalnie potężnego (z 18cm) pająka, z odwłokiem w kształcie czarnej kulki, szybko schodzącego po kablu monitora pod biurko. Przypominam że jestem już 30h od zażycia miksu-
To był najbardziej nieoczekiwany i zaskakujący halun jaki miałem podczas całego tripa]- To chyba wpływ DXMu, bo na samej benzie nigdy tak się nie zdarzało. Nadal nie jestem pewien czy był on prawdziwy, czy to był wytwór moich wspomnień.
Ogólnie to zauważyłem że ciemne obiekty bardzo dziwnie pływają, a mionitor nadnaturalnie mocno świeci w odcieniach błękitu, firanka po wpatrzeniu się w nią, zaczyna ożywać, a torba leżąca na łóżku zdaje się powiększać ale nie zwiększać objętościowo.

Powracając do tripu
Po tym wypiłem herbatkę i poszedłem się spokojnie wykąpać. Chociaż może 2 ostatnie słowa są źle dobrane. To nie była ani toroche spokojna kąpiel.
Cału czas słyszałem, że ojciec wraca z pracy nieskutecznie prubując otwierać drzwi (włożony klucz po wewnętrznej stronie). Ale argumentuję to tym, że użyłby już dzwonka- Nie słyszę dzwonka.
Chwila spokoju, myję się spokojnie aż du nagle słyszę, ze ktoś chce mi się niekonwencjomnalnie dostać na drugą stronę drzwi. Dobra, to jest już zbyt podejrzane, szybko sięocieram i po cichu sprawdzam czy nikogo tam nie ma- Cisza jak makiem zasiał.
Wracam się kapać, słyszę że ktoś mnie nawołuje, ale ignoruję to. Po chwili słyszę dźwięk rozkładanej drabinki aluminiowej i jakieś rozmowy.
Ignoruję wszystko co słysze, każdy dźwięk który do mnie dochodzi jest przyswajany z dezaprobatą brzmiacą "fikcja, fikcja, fikcja, fikcja, fikcja".
Kończę się myć, jeszcze naczynia. zaczynam zmywać, nagle słysze głos "Panie wyłącz te wode", ale odrazu to ignoruję, bo kto by o 2giej w nocy w niedzielę majstrował w piwnicy.

W łożu

Łóżko dało mi odpoczynek, niedokrwienie stóp daje o sobie znaki, dodatkowo już jestem odwodniony, a muszę latać co 30 minut żeby się odlać. Jakby było mało to jakaś infekcja atakuje moje migdałki- jednym słowem: Cudownie :|
Podczas "odpoczynku" a raczej z zamniętymi oczami miałem ciekawy efekt widzenia przez powieki, co było bujdą na resorach, ale trochę w tym prawdy jest.
Przy zamkniętych oczach przed moimi oczyma pojawiał się ostatni "wypalony" na oczach obraz który był tak realistyczny i szczegułowy, że po czasie nie wiedziałem czy mam otwarte oczy czy zamknięte prubując w końcu odruchowo mrugnąc.
Oczy się otwierały, a ja zszokowany innym obrazem niż ten którego się spodziewałem doszedłem do wniosku, że może można to jakoś kontrolować.
Patrzę chwilę na wyjściowe z mojego pokoju, zamykam oczy i czekam. Nie mija 10 sekund, a obraz zaczynie się już rysować. Zaczynam dostrzegać pole tego obrazu i prubuję popatrzeć w inne miejsce- za oparcie łóżka. O dziwo to się udaje, ale realność
obrazu który się zarysował moimi oczami aż kazał mi mrugnąć. I niestety tak się bawiłem aż w końcu opanowujac sztukę "patrzenia przez powieki" czym tak dokładnie to nie było- Nie widziałem na przykład kołdry którą zarzucałem na siebie.
Wtedy jest bardzo, ale to bardzo dziwne i przyjemne uczucie bitwy zmysłów o naszą świadomość- Bo tutaj widzimy wszystko normalnie "przez powiekę", a nerwy naszej skóry dają nam do zrozumienia że jesteśmy czymś zakryci.
Jeszcze lepiej było gdy patrząc "przez powieki" zasłoniłem swoje oczy dłońmi prubując powstrzymać odruch mrugania- Tak, to była moja podróż po mieszkaniu w postaci ducha.

Od tego momentu ja, od dawna ateista, jestem w pełni świadom swojej wiary o istnieniu czegoś takiego jak dusza, szczególnie po tym czego się dzisiaj naczytałem...

Ogólnie trip na BXM był dla mnie świetny, z powodu ciekawych halucynacji i ogólnego stanu na pograniczu takiego DXMowego odmóżdżenia i zmiany schematów myślenia a totalną schizofrenią Benzy.
Zejście jak widać bylo ciekawe i w pełni przyjemne.

Efekty uboczne: Rano po wstaniu z łóżka- Orkiestra jelitowa, z puzonem, Benzowe odwodnienie, Osłabienie, bardzo słabe pobolewanie nerek (1szy raz) no i Halun godzinkę temu ;)

Pozdrawiam i zapraszam do komentowania

3rs

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
18 lat
Set and setting: 
Na początek nie wyszła mi ekstrakcja- Benza wsiąkła w ,,sączek". Bardzo mocny sobotni, wieczorny chill out i chęć zaznania halucynacji, które zaczną robić coś ambitniejszego niż po prostu bycia. Oczywiście sam w domciu głównie ze względu na DXM, 18 wieczorkiem, grudniowa sobota. Do wieczora oglądałem sporo fantasy w celu uruchomienia swojej fantazjii
Ocena: 
Doświadczenie: 
Marihuana, Nikotyna, Benzydamina, DXM, Grzyby Psylocybinowe, Alkohol
Dawkowanie: 
330mg DXM [4,92mg/kg] 2000mg Benzydaminy (czytaj dalej) [29,85mg/kg] 22 tabletki po 5 co 5 minut, po spożyciu 2x roztwór wodny w 0,4l wody z cytryną

Odpowiedzi

Ciekawe tripy masz... ;-)

_______________________
Bronię swojego terenu, typie, najbardziej jak potrafię.
Gdy podchodzisz do bramy, czytasz: uwaga, Zły Raper,
wchodzisz tylko i wyłącznie na własną odpowiedzialność, ano
nic nie pomoże wołanie na pomoc mamo.

Zmarnowałeś szanse na nazwanie tego bmx shame 

Peace eloヘ( ̄ω ̄ヘ)

Ja

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media