Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

wygięcie rzeczywistości (bill)

detale

Substancja wiodąca:
Dawkowanie:
3g benzydaminy, 450mg DXM, 2 (?) piwa
Wiek:
20 lat
Doświadczenie:
alkohol, marihuana, haszysz, pseudoefedryna, efedryna, hydroksyzyna, kodeina, dimenhydrinat, dxm, gałka muszkatałowa, benzydamina, temazepamum, tioradyzyna, rysperydon, zolpidem, bieluń, amanita muscaria, metakatynon, mdma, amfetamina, lsd, adrenalina (i.v.)

wygięcie rzeczywistości (bill)

09.07.2007

Od razu ostrzegam, że całe zdarzenie miało miejsce jakiś czas temu, a odurzenie było tak mocne, że wiele mogłem popierdolić, albo zapomnieć. Dlatego trip może być trochę chaotyczny, niespójny i przeinaczony. Trochę mogłem poprzestawiać, trochę pominąć, a trochę dorobić, ale generalnie wszystko powinno być OK.

Do spożycia 3 gram benzydaminy szykowałem się od jakiegoś już czasu, czekałem tylko na okazję. Taka okazja nadarzyła się jakoś w ostatnie zaduszki chyba. Chata wolna od lokatorów, to umówiłem się z Ironią, że wpadnie do mnie i poszalejemy na benzydaminie (2 dni wcześniej zjedliśmy po 5 piguł, ale jeszcze mieliśmy mało hardkoru). Trochę się bałem eksperymentować z taką ilością, ale świadomość, że pilnuje mnie mój Aniołek Stróż, podtrzymywała mnie na duchu. No i żołnierze hardkoru walczą do oporu. No nie?

Do przygotowania benzydaminy przystąpiłem już na 2 godziny przed przyjazdem Ironii. Normalnie to bym wyekstrachował szybko i niedokładnie, wsypał do 50-60ml wody, zamieszał i wypił. No ale, że nie miałem brać sam i do tego z kobietą i do tego z TAKĄ kobietą, to ekstrachowałem arcyostrożnie i arcydokładnie i sporządziłem jednogramowe "bombki" z chusteczek. Wyekstrachowałem 5 gram benzydaminy i pojechałem po Ironię. Wróciliśmy i zaczęliśmy spożywać.

Zaczęliśmy od 6 gram lecytyny na głowę. Tak w razie kłopotów z pamięcią. Po jakichś 40 minutach przyszedł czas na 150mg DXM dla zmniejszenia tolerancji na benzydaminę (ćpuńskie łakomstwo). Godzina później benzydamina - ja 3 gramy, Ironia 2 gramy. Jeszcze po jakimś czasie reszta (300mg) DXM. W międzyczasie jeszcze jakieś piwa. Dobra, opis spożycia mamy za sobą, to skupie się już na samym tripie. Potem było co najwyżej jeszcze jakieś piwo czy coś.

Zaczęło się dość niewinnie. Delikatne ataki powidoków i jakieś niewyraźne przesłyszenia. Dalej w sumie nie pamiętam dużo, a to co pamiętam to niechronologiczne urywki. Ale postaram się opisać, co widziałem. Jeszcze było dość jasno (tak mi się zdaje), gdy usłyszałem, że ktoś wchodzi do mieszkania. Odwróciłem się, a tam z uśmiechniętymi gębami wchodzą najpierw moja matka, potem ojciec. Co ciekawe halucynacji nie odbierałem jako halucynacji, tylko jako rzeczywistość i nie dało się mnie przekonać, że to nieprawda, ale wszystko było tak realne i prawdziwe, że nie ma się co dziwić. Tutaj mała dygresja: do tej pory, najczęściej, halucynacje po benzydaminie to były bardzo realistyczne OEVy (najczęściej w ciemnych miejscach) znikające po zbliżeniu się do nich. Raz tylko miałem silne, realistyczne, "prawdziwe" halucynacje (też zresztą po benzydaminie), ale nie TAK realne i nie TAK intensywne. A to, to było nagięcie rzeczywistości. W 100% realne, dokładne halucynacje. Ludzie (praktycznie wszystkie halucynacje to byli ludzie, znajomi i nieznajomi), z którymi można porozmawiać, których można dotknąć, którzy zachowują się całkowicie naturalnie.

Wracając do tripa. Starzy weszli, jak gdyby nigdy nic poszli do drugiego pokoju, włączyli telewizor i zaczęli rozmawiać. Ja byłem przerażony. Byłem pewien, że teraz wszystko wyjdzie na jaw, a ja będę miał przejebane. Po pewnym czasie doszedłem jednak do wniosku, że to może wcale nie tak źle. Pomyślałem sobie, że teraz przynajmniej sytuacja będzie jasna, żadnych podejrzeń, żadnych pomówień, żadnych kłamstw, żadnego krycia się. I dlatego zdecydowałem się w końcu pójść przywitać. Przedtem się bałem, bo czułem się zbyt naćpany i ciągle uciszałem Ironię, żeby nie słyszeli naszych naćpanych rozmów, ale skoro wykminiłem, że tak będzie nawet dla mnie wygodniej, to postanowiłem się zebrać w sobie i pójść się przywitać. Rodzice dalej oglądali telewizję, ja wchodzę, podchodzę do starego. On wstaje i z drwiącym uśmieszkiem podaje mi rękę. Ja dokładnie czuję silny uścisk jego spracowanej, łopaciastej dłoni. Chwilę tak stoimy i patrzymy twardo na siebie. W końcu on spuszcza wzrok i mówi: "Idź się z matką przywitaj". Chwilę jeszcze na niego patrzę. Czuję, że wie, że się naćpałem. No trudno się nie domyśleć. Głupkowaty wyraz twarzy, chwieje się jak choinka, źrenice pełne. W końcu powoli odwracam się do matki. Obraz przesuwa się koszmarnie wolno zostawiając za sobą setki rozmywających się smug. Trochę trudno to opisać, ale efekt po prostu niesamowity. W końcu zatrzymuję wzrok na matce. Chwile na nią patrzę i powoli do niej podchodzę. Ona zaczyna cicho płakać, a ja przytulam ją i chwilę tak trwamy w uścisku. W tym momencie przychodzi mi do głowy najpierw to, że to scena jak z jakiegoś taniego melodramatu - przytłumione światło, jakieś dźwięki z telewizora w tle, cichy szloch matki i w tym wszystkim ja. Potem sobie pomyślałem, że moja matka cierpi i to przeze mnie, a ja naćpany mam jakieś chore rozkminy. W końcu się otrząsnąłem. Odsunąłem delikatnie, ale stanowczo matkę, rzuciłem jeszcze okiem na starego, odwróciłem się i zadowolony w sumie z siebie wyszedłem. Przeżycie było tak silne, że wierzyłem, że moi rodzice śpią w pokoju obok, nawet jak mi zaczęło schodzić. Długo jeszcze uciszałem Ironię i słyszałem telewizor z pokoju obok, ale się bałem wejść. Jak się wreszcie odważyłem to dokładnie widziałem śpiących starych na łóżku (było w głębi pokoju), co tylko upewniło mnie w przekonaniu, że oni naprawdę przyjechali. Miałem jeszcze jakieś teorie spiskowe co do tego przyjazdu, ale nie pamiętam dokładnie. Coś, że moi lokatorzy specjalnie pojechali na święta do domu, żeby moi rodzice mogli przyjechać... ech, nieważne.

Kolejna scena, którą pamiętam. Wychodzę do przedpokoju. Światło zapalone, w przedpokoju stoi Ironia. Nagle słyszę, że ktoś się dobija do drzwi. Po chwili wchodzi do mieszkania dwóch wielkich łysych dresów. Wchodzą do pokoju, w którym rzekomo spali moi rodzice (chociaż wtedy o tym nie myślałem). Ja ze zdębiałym wyrazem twarzy patrzałem to na jedne drzwi, to na drugie, to na wyraźnie zdziwioną, a może i trochę przestraszoną Ironię. Dalej w sumie nie pamiętam co się działo.

Ostatnia rzecz, którą dokładnie pamiętam, to to, że przyszła do nas nasza znajoma i jeszcze jedna dziewczyna, której nie znałem, a która była koleżanką tej znajomej. W sumie to był najdłuższy motyw. Rozmawiałem z nimi i ciągle je widziałem. Jak zniknęły, a ja poszedłem sprawdzić, czy śpią, czy co, a pokój okazał się pusty (nie pamiętam tylko, czy już wierzyłem, że moich rodziców nie ma), to oznajmiłem Ironii, że sobie poszły do domu.

Więcej w sumie nie pamiętam. Pamiętam jeszcze tylko, że sprawdzałem kilka razy, czy na pewno moich rodziców nie ma w pokoju za każdym razem rozbijając coś po ciemku i że już późno miałem halucynację taką, że duże dwuosobowe łóżko zmieniło się w złożoną rozkładaną kanapę. Tak się zdziwiłem, że uciekłem. Ironia opowiadała coś, że gadałem jeszcze z jakimiś ćpunami, wywracałem się jak po 2 litrach wódy i mówiłem w obcym języku. Podobno raz tak się wypierdoliłem, że aż coś trzasnęło i Ironia się bała, że sobie coś połamałem. Swoją drogą. niesamowite byłoby w takim stanie jechać ze złamaną ręką, czy nogą na pogotowie. To by było na tyle.

Generalnie to był chyba najbardziej niesamowity trip mojego życia. A na pewno urozmaicony najbardziej niesamowitymi halucynacjami. Gdyby nie wrażenie (podejrzewam, że słuszne), że benzydamina mocno ryje główkę i organizm, to na pewno bym częściej sobie fundował takie wyprawy.

 

Substancja wiodąca: 
Wiek: 
20 lat
Ocena: 
Doświadczenie: 
alkohol, marihuana, haszysz, pseudoefedryna, efedryna, hydroksyzyna, kodeina, dimenhydrinat, dxm, gałka muszkatałowa, benzydamina, temazepamum, tioradyzyna, rysperydon, zolpidem, bieluń, amanita muscaria, metakatynon, mdma, amfetamina, lsd, adrenalina (i.v.)
Dawkowanie: 
3g benzydaminy, 450mg DXM, 2 (?) piwa

Odpowiedzi

Thx Brooo

Fajnie napisane, można się wczuć w sytuację:)

To co zadziałało tak na ciebie to mieszanka BXM (halucynacje Benzy i wyobraźnia DXM) która była uskuteczniona etanolem. Osobiście bałbym się jak cholera. Dla typowego czytelnika może to wyglądać na zmyśloną historyjkę, ale po moim doświadczeniu wiem że to wszystko jest prawdą która prawdą nie była ;)

TR jak najbardziej na plus, ale wg mnie troszeczkę zbyt ogólnikowy ;)

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media