Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

w ofierze bogom...

w ofierze bogom...

Kilka dni temu przydarzyl mi sie taki trip.



Najpierw opowiem o dawce. Wieczorem zarzucilem jakies duza ilosc haszu

(moze 100mg - zawsze odmierzam analogowo, scyzorykiem)

- taka dawka, ktora wywoluje dosc psychedelicznego tripa. POzwala mi

przemieszczac sie w czasie ale tez daje bardzo ciekawe wizje jesli sie

zamknie oczy. O odczuwniau muzyki i podsmiechujkach nawet nie wspomne.

Uwielbiami tez kompletne zalamanie sie czasoprzestzeni.


Haszyk dzialal - przypomnialem sobie pare swietnych

wydarzen z mojego zycia, naogladalem sie reklam, billboardow i innych

ciekawych tekstur generowanych przez moja glowe. Potem zasnalem.

Sny byly tez ciekawe - wychodzenie z ciala, podrozowanie i tak dalej.

Niestety z reguly bardzo malo pamietam z tego co mi sie sni...

Gdzies okolo piatej nad ranem obudzilem sie i nie mogle juz zasnac.

Krecilem sie z boku na bok przez jakies pol godziny i dalem spokoj.

Wstalem wlaczylem sobie kompa, zapuscilem muze na sluchawki i bawielm

sie Corelem. Zeby lepiej mi sie sluchalo wrzucilem jedna extaske.

Po jakims czasie x wjechala - tekstury Corela staly sie strasznie

ekscytujace, czulem si coraz lepiej.


Nagle poczulem sie dosc dziwnie. Trudno mi to opisac, ale czulem cos

jakbzm sie rozdwajal. Jakbym skladal sie z dwoch osob. Jednej siedzacej

przed kompem i drugiej. Zdjalem sluchawki, zamknalem oczy i skupilem sie

na tej drugiej. Odchylilem sie na krzesle maksymalnie do tylu.

I poczulem to - trudno to opisac w ulamku sekundy moja swiadomosc

znalazla sie gdzie indziej:


Lezalem nagi na golej ziemi, bylo strasznie cicho, byla noc. z daleka

slyszalem

jakby spiew, albo zawodzenie. Bylem wodzem, lub kims bardzo waznym.

Bylem zdecydowany, czulem ze robie dobrze, moj lud dotknelo nieszczescie

albo cos mu zagraza.


Teraz skladalem siebie w ofierze bogom, by ich przeblagac. Lezalem, bylem

spokojny, poczulem mrowki, ktore oblazly moje cialo, by je oczyscic,

czasami ktoras mnie ugryzla nie mialem do niej zalu.

Czekalem na smierc. Poczulem powiew wiatru i uslyszlem huk pioruna.

W tym momencie sie urwalo, umarlem. Nie wiem czy zabil mnie piorun,

czy ktos kogo nie widzialem.


Wrocilem do swego ciala. Wszystko trwalo moze piec minut. I mysle sobie ze

byl to raczej twor mojej wyobrazni, mojej pamieci niz jakies doznanie

podrozy transpersonalnej.


Nie musze dodawac, ze zrobilo to na mnie wrazenie, ale nie takie glebokie

jakiego moglbym sie spodziewac. Po prostu dane mi bylo poczuc cos co mialem

poczuc, czulem zupelny spokoj. To wlasnie najbardziej mnie zdziwilo.

To tyle. Moze dodam, ze w koncu zrozumialem krola Artura, Agamemnona,

ktorzy zrobili to samo. Jest mozliwe ze to fleszbak mojej fascynacji

legendami arturianskimi, ale to inna bajka.

Ocena: 
natura: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media