Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

sfukana rymowana faza

sfukana rymowana faza


Taką sobie dzisiaj wene w domku podłapałem, jak sobie przed komputerkiem siedziałem i z moim ziomkiem gadałem, stwierdziłem że dawno raportu nie pisałem. Tak sobie wymyśliłem, że jak już dzisiaj rymy tworzyłem, to stworze raporta rymowanego. I tak siedze i myśle czy wyjdzie coś z tego. Wiem, że na pewno nie wyjdzie nic złego. No więc teraz już przejdę do rzeczy, bo wiem że moim prawdą nikt nie zaprzeczy.



Doświadczenie (stylu nie zmienie): Grass hasz i amfetamina, Dxm, bieluń i muszkatałowa rozkmina, Na koniec ekstazy, bo to najlepsze fazy.



Sett and setting dzis jest doskonały: gdyż moje ziomki mi gieta zmotały.



Ilość: jaką dzisiaj waliłem, to pol grama (i się tym nie chwaliłem) :P



No więc zaczne od dnia wczorajszego, czytaj uważnie teraz koleżanko i kolego, pracuje w kafejce w centrum mego miasta, I nie jestem żaden dresiarz ani rasta. No więc do pracy wczoraj przyjechałem i tak w kafejce sam sobie siedziałem. Koleś przyjechał do mnie na rowerze, on coś wyjmuje a ja oczom nie wierze, To były dwie kule trawy narkotycznej, zaraz pmyślałem o fazie logicznej. No więc poszliśmy do kibla i żeśmy to spalili, żeśmy się nawet mocno spalili, za kasą siedziałem, reszte wydawałem, lecz w pieniądzach się troszke niestety motałem. Z klientami gadałem, w kafejce sprzątałem, ogoolnie dobrą fazę miałem.

Potem do ziomka innego zagadałem, czy zmotałby mi połówezckę prochu, bo zaczął dopadać mnie zwałek po trochu. I tak w kafejce później siedziałem, na kolesia z futrem troszke czekałem. Lecz w końcu się doczekałem, swoją fukę do ręki dostałem, i zaraz pod ladą przy wejściu wciągałem. Gdy tylko wpadło mi to do nosa, Gdy tylko zaczęła się gorzka spływu kosa, Poczułem w sobie nagły przypłym siły, Jakieś dziwne potęgi we mnie wstąpiły i one sprawiły że stałem się bardziej miły. Klientów zagadaywałem, nowych ludzi poznawałem, ogoolnie siedziałem i non stop nawijałem. Tak w tej kafejce do 23 wytrwałem.

Potem przyjechał znów koleś na rowerze, Ja patrze a on znowu zioło ze sobą wiezie. Więc znowu do kibla rześmy się wpadkowali, i znowu ziółeczko żeśmy zjarali. Potem z ziomkami żeśmy bidronki szukali, bo ja jedną na suficie skumałem, lecz potem się odwróciłem i już jej nie widziałem, więc kumplowi o sprawie zaraz powiedziałem i już razem z nim biedronki szukałem.

Kafejke zamknąłem o 3 nad ranem, czułem się syto bo byłem tam panem, klucze miałem, kod do alarmu wpisałem i zaraz z kafejki się z kumplem zabrałem. Tak do domu wracamy, przez rynek pocinamy, i ja nagle sięgam do kieszeni, z dziwnym przeczuciem że to humor zmieni, W kieszeni kluczyk od kasy posiałem, i ziomkowi od razmu powiedziałem, że się wracać musimy. On robił dziwne miny, lecz w końcu wróciliśmy, kafejke znów zamkneliśmy i na parafie pognaliśmy. W banie nocnym kumpli jakiś spotkaliśmy, to z nimi sobie troszkę pogadaliśmy.

W końcu na osiedle me docieramy, i się zaraz z kumplem zastanawiamy, czy wieczór kończymy czy plany jeszcze mamy. Poszedłem z nim po 4 piwa, jego mina od alko już była krzywa, lecz browarki jakoś razem zrobiliśmy i dzięki nim się troszeczkę jeszcze zbombiliśmy.

Do domku w końcu o 5 rano wrocilem, do lozeczka od razu się położyłem, i do 10 rano poleżałem, a gdy z łóżeczko sobie w końcu wstałem, to nagle odkryłem że plan w głowie miałem. Za maszynkę do włosów od razu złapałem i moją banię na 4 zjechałem. Potem na parafi się troszkę motałem, ze swoją była i z koleżankami się spotkałem, troszkę pogadałem i troszkę się pośmiałem, lecz gdy nastała 20 już fukę motałem. Chodziłem po parafi, myślałem że szlak mnie trafi, bo nikt nic nie miał.

Tak wracam już na chatkę zdołowany, patrze a Tu dwuch ziomków i mówią że plany mamy, te same, To się z nimi od razu na fukę zrzuciłem, zobie odsypałem i do domku wrocilem. Zjadłem kolację by mieć jakieś siły, przetrwać noc całą i być jeszcze miły. Potem do łazienki się wpakowałem, wody do wanny sobie nalałem, wziąłem lusterko i rozsypałem. Dwie kreski na szybko przygotowałem, chwile myślałem i już to wciągałem. Wyszedłem z łazienki już po moim spływie, siadłem przed kompem i tak teraz się krzywie, gdyż nie wiem co dalej mam dzisiaj robić, a trzeba do jutra rana jakoś dobić.

Dotarłem w końcu do końca raportu tego, Nie napisałem nic w nim dla nikogo złego, tylko zwierzyłem się różnym kolegom, jaką fajną dziś fazę na rym podłapałem. Gdy ten tekst pisałem to się nie zastanawiałem, tylko na wolnym stylu rymowałem, ja tego w końcu już nie kontrolowałem i dlatego tak bardzo się rozpisałem.

Kończe już teraz moje rymowanie, gdyż od tego tekstu zryje wam banie, pozdro dla ziomków którzy są kumaci, i pozdro dla tych co nie piorą sobie gaci :D



Sorki za błędy, lecz czasem nie wiedziałem którędy, mam układać literki w rzędy. Komentujecie i w komentach swych opisujcie, co o moim stylu wolnym sądzicie, i czy wy także czasami tak robicie.



Szkoda mi troche końca tego tekstu, lecz do dalszych rymów już nie mam pretekstu. Pozdro dla każdego, co dotarł do końca raportu mego. Elo Kolego

Ocena: 
chemia: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media