Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

salvia divinorum, opis tripu

salvia divinorum, opis tripu

Substancja: Salvia Divinorum

Dotychczasowe doswiadczenia: THC, THC i THC :), LSD, grzyby, amfetamina,
extasy


Na informacje o istnieniu takiej rosliny jak szalwia divinorum natknalem
sie na hypciu. Na poczatku po wnikliwszym wczytaniu sie stwierdzilem, ze
to zbyt grozna substancja, jednak po paru dniach postanowilem sprobowac.
Suszone liscie nabylem pod www.getsalvia.com (na adres w Niemczech). 15
gram wraz z kosztami przesylki kosztowalo mnie 23,5 euro, przesylka
dotarla juz po 3 dniach. Pomimo, iz wiadome mi bylo, ze raczej
bezwzglednie potrzeba osoby, ktora zatroszczy sie o bezpieczenstwo,
sprobowalem od razu. Ladowanie do takiej metalowaje fajki, podpalam i
ciagne. Fajeczka byla nowo zakupiona, okazala sie beznadziejna, dym byl
strasznie goracy, nie bylo mowy o wciagnieciu wszystkiego. Wyszlo na pare
razy, po czym sie polozylem. Momentalnie uczucie wibracji, zmiana
percepcji, ale postrzeglem ze "to" sie dopiero przede mna otwiera, a
wypalona ilosc jest jednak zbyt mala aby wejsc dalej. Sprobowalem wiec ze
skretem, poczulem z niego jeszcze mniej, a palenie bylo malo przyjemne ze
wzgledu na smak i ta cholerna temperature, w ktorej szalwia sie spala.
Wiec do nastepnego razu...


Nastepna probe odbylem z kumplem. Palilismy z wiadra, co tez sie okazalo
nie wystarczajaca metoda, bo butelka jednak za malo zasysa, wypalilismy
jeszcze skreta ciagnac ile wlezie, malutkie efekty sie pokazaly, pewnie
poziom 1, czyli odcuwalna zmiana percepcji, chodzilo sie jakos inaczej i
bardzo fajnei rozmawialo. Interesujace jest tez, ze widzac te zmiany
postrzegania, brakuje oddzialywania na uczucia, jakie wystepuje po
wszystkich innych znanych mi dragach.


Z kumplem spotkalismy sie znowu na nastepny dzien, tym razem mielismy juz
do dyspozycji moja stara faje wodna (cos ala hinduska z wezykami, metr
wysoka :) Palilismy na zmiane, tzn. jeden pali a drugi go pilnuje. Kumpel
pali pierwszy, co do ilosci bylem tego dnia calkiem szczodry ;) Chyba sie
za slabo zaciagnal albo za krotko przytrzymal w plucach, bo moc dzialania
byla podobna jak dzien wczesniej. No to moja kolej. Nakladam pelen
zbiornik, kolega przypala i ciagne. Tym razem dym tak przyjemnie chlodny,
wciagnalem dosc sporo. Kumpel pyta sie, czy moze wciagnac to co zostalo,
ja mu staram sie dac znak majac pelne pluca dymu, zeby poczekal,
oczywiscie sie nie pieprzac zaciaga sie, co mnie troche podkurwilo bo dabc
przeciez o moje bezpieczenstwo! Wypuszczam dym aby mu to zakomunikowac a
tu ... jeb wejscie. Opieram sie o kanape a tu efekt, moze wywolany przez
ten ruch opierania sie, jakbym zjezdzal do tylu siebie, cos jakby po
szynach (?!) Moje postrzeganie uleglo diametralnej zmianie: wiedzialem ze
palilem, widzialem swoj pokoj, chyba byly zmiany w widzeniu jak i
odbieraniu innych zmyslow, ale na to akurat nie zwracalem uwagi.
Uderzajace dla mnie bylo przede wszystkim jedno: ja ten stan znam!
Wszystko dookola wydalo sie byc zywym, wibrowac jakas swoja energia. Moc
dzialanie byla jednak na tyle duza, ze zaczalem panikowac, polozylem sie
oddychalem gleboko starajac sie uspokoic i powrocic do normalnosci. Po
jakim jak czasie podszedlem do okna, to kolo bal sie bym nie skakal :) Ale
to juz byl czas powracania. Kumpel widzac co u mnie bylo i sluchajac mojej
relacji (he, zapamietanie i opisanie chociaz polowy to ogromny wyczyn)
dosc sie napalil na swoj kolejny raz, ktory nastapil pare minut pozniej.
Wciagnal sporo i dlugo przytrzymal. Nie pamietam juz co tam wyprawial,
chyba jakies wybuchy smiechu, wracajac staral sie powiedziec mi co
odczuwa. Byl w innym swiecie, ale tak jakby normalnym, moze jakas plaza,
duzo ludzi na okolo. O tym ze zapalil zapomnial. Tak samo w szczytowym
momencie nie byl swiadomy mojej obecnosci. No to po nim nadeszla druga
moja kolej. Ten drugi raz byl mocniejszy, niestety do teraz sporo
zapomnialem z niego. Lezalem z otwartymi oczami i widzialem swoj pokoj,
ale to bylo czastka tego co widzialem. Przeczuwalem, ze w tej chwili moge
sie odlaczyc od tej rzeczywistosci i przejsc dokas indziej. Staralem sie
to zakomunikowac kumplowi, jednoczesnie tez chcialem sie pozbyc mojego
skupienia na jego obecnosci w poblizu mnie. Kazalem mu zniknac, co
wydawalo mi sie jak najbardziej wykonalne, chociaz on twierdzil ze nie :)
Chyba za batdzo sie nad tym skupilem jak i na komunikacji z nim, przez co
nie zdolalem odleciec dalej. Szkoda. Po chwili (nie w moim odczuciu)
powrocilem. Potem palil jeszcze kumel, pomine dokladniejszy opis co
zaszlo, niestety w nieodpowiednim momencie na niego krzyknalem przez co
zjebalem mu faze :|


Czy dane doswiadczenie zmienilo mnie? Glupie pytanie dla kogos
przeswiadczonego, ze kazde zdazenie w jakim stopniu go zmienia.


Uwagi dla innych chcacych sprobowac:

- najkorzystniej palic z fajki wodnej

- osoba pilnujaca jest serio bardzo przydatna - zwieksza poczucie
bezpieczenstwa

- uwazam, ze korzystnie jest zaczynac od palenia malych ilosci i stopniowo
porcje zwiekszac, aby zaznajomic sie ze stanem, jaki szalwia wywoluje


Pozdrawiam wszystkich, ktorzy zdolali dotrzec do tego momentu, aktualnie
czekam na ekstrakt 12x, moze zdecyduje sie jeszcze cos napisac


Pablo

Ocena: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media