Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

różne podróże ...

różne podróże ...

Cześć wszystkim...



W całym narazie krótkim życiu nie brałem nic innego oprócz trawki. Opisze wam moich kilka przygod ktore pamietam.



Zaczynam...



Rok: 2004

Dni: okolice jesieni



Tego dnia, w którym 2 raz w zyciu mialem palic umowilem sie z kumplem.Przyszedł po mnie, a ja wyszedłem. Postanowiliśmy palić na dworu bo jak na jesień nie było tak zle... poszlismy na jakies pole. Było juz ciemno. Biere i nabijam jedna dupke, a poniewaz to byl moj 2 raz i nigdy nie bilem, a kolega nie byl tez doswiadczony, jakos dalismy rady. W woreczku nie bylo jakiejs wielkiej ilosci ale wierzyslismy ze damy rade. Zaczynamy tarac, ja rozpalam, bioreee i ciagne sporo tego dymu, ciagne i kometa. Na jezyku zar ale jade ... i za jednym braniem wyproznnilem cala lufe. Wypuscilem dymek, poczulismy ten piekny zapach.Teraz czas na niego, nabilem mu .. bierze, bierze kometa (takie byly poczatki mego nabijania). On tez z zarem na jezyku, wyproznil loofe. Trwalo to jakies 3 min. Ja juz usmiech na twarzy, kolega jeszcze nie. Nabijam sobie, mocniej teraz zeby znowu komety nie dostac na glace. Zapalam i jade, jade... dym w plucach, podalem lufke koledze, a sam poczylem jak moje drogi oddechowe cierpia i dostalem spontanicznego kaszlu. Kumpel dokonczyl i teraz zlapal go kaszelek. Zostalo nam jeszzce troche( tak z lufka mniej wiecej) , mowimy ze juz wystarczy. Wyszlismy z pola, jestesmy w srod cywilizacji. Przechodzimy przez jezdnie. Jestesmy w mini ZOO. Pusto, jest juz naprawde ciemno, a my nic oprocz usmiechnietych ryjow nie czujemy. Postanawiamy skonczyc to co zaczelismy. Stajemy z jakims budynkiem i nabijam.. biore i znowu kasze. Podaje koledze, podczas gdy on sie tarał ja poczulem sie jakbym wlazl w jakies bagno i powoli tone. Kumplowi nic. Skonczylismy, i idziemy aleja miedzy drzewami w tym ZOO.. dluga ta aleja, zdawala sie nie miec konca. Idziemy, stanelismy przy klatce z niedzwiedziami. Ja tak patrze na kolege, zaczyna smarkac w chusteczke, nie mogac powstrzymac smiechu zaczynam pizgac i klekam z powodu rozwalonych pluc i gardla, leje sie i nie moge przestac. Kolega patrzy na mnie nie moze zrozumiec. Mowi ze sie boi, gada ze smieje sie jak swinia na uboju, a ja pizgam dalej. Przestalem, patrze na kolege, a tu ROGAL ale nic pozatym. A ja z lzami w oczach dalej leje ze smiechu. I tak sie skonczylo moje drugie palenie. Smialem sie z 1,5 h az mi gardlo nie wysiadlo. Kupel zlapal za pierwszym swoim razem doline i narazie przestal. Ja w miedzy czasie widzialem krokodyla na parkingu i zamiast budynku anfiteatru chinska badz japonska swiatynie :|. Ale bylo lajtowo i sie zajaralem tym sportem.



Moj nastepny raz..

Rok: 2004

Dni: tak samo jak wyzej tylko z 2 tyg. pozniej

Szkoła: okienko



Majac 45 min wolnego czasu i trawe w domu a ze mieszkam od LO 25m postanowilem sie pojarac na okienku. Wlazlem do domu, patrze 35 min na staranie tego co mam. Mialem duzo, wszystko pod reka. Mowie se ze nie moge duzo bo jak mnie dojda w budzie to przejebane. Staralem samotnie lufke. Bylo milo. Wrocilem do szkoly, bylo gdzies 20 min do nastepnej lekcji. Walnolem sie przy kumplach ktorzy siedzieli w stolowce i zaczynam patrzec na batona :-). Po chwili niepowstrzymany smiech, qmple sie zorientowali co robilem i zaczeli wkrecac i takie tam. Smialem sie i smialem a tu DRYŃŃŃŃŃŃŃŃ lekcje. Doszedlem do klasy. O BOŻE nie PO. Siedzimy w ławkach, major wszedł do klasy, kumpel wyszedl ktory mial meldowac, gada regule : Panie prof. uczen klasy I E melduje przygo przygo przygo ... nie wytrzymalem i wybuchlem smiechem :-) no jak mozna patrzec jak cala klasa stoi na bacznosc a kolo sie stresuje i sie jaka. Upomnial mnie major ale nic sie nie stalo. Smiechawka ogolnie bo juz cala klasa wie co mi jest. Major gada "robimy 1 z 10" o boze, glupie pytania na ocene.. wygbral 10 wspanialych. Niestety jako ostatniego wybral mnie. Ludzie wokol mnie wala a ja z dolina ide na srodek do 9 pozostalych. Major pokolei zadaje pytania, stanelo na mnie. W mojej glowie pustka, nie widzialem co powiedziec, stanolem w miejscu, wogole zapomnialem o co mnie zapytal, zaczelem zmyslac cos o bunkrach i ze trzeba klatki schodowe sprztac, klasa w brecht ja spalamilem honor. Naszczescie wyktrzusilem tyle z siebie ze wstawil mi 2. Trip sie skonczyl na nastepnej przerwie ale wesolo nie bylo. Najgorsze ze major zaczol ryc o 2 wojnie swiatowej i o okopach to sie przenioslem w tamta rzeczywistosc. Po tym zdarzeniu troche wystopowalem. Ale do czasu..



Ktores juz tam moje palenie



Rok 2005

Dni 3 piatek w miesiacu styczniu



Wolna chata, towar schowany... wszystko jak nalezy tylko ... NIE MA Z CZEGO PALIĆ ! O zgrozo, zastanawiajac sie co tu zrobic bo juz pozno i lufki nie skoluje, postanawiam skrecic w samotnosci lolka. Wyjmuje zielone wysypuje na kartke papieru, jakos niezdranie zwijam w rulon po czym stwierdzam ze tak nie moze byc. Szukam odpowiedniego materiału na lola. Chcialo mi sie lać, ide do kibelka, leje.. i znalazlem PAPIER TOALETOWY. Zapiolem rozpora, biore papier, ide do biurka. Formuje lola z tego, calkiem przyzwoicie wyszedl, tylko taki wielki troche, no ale cuż. Ide do innego pokoju, spuszczam rolety zeby gapie nie ormowaly co robie, otwieram okienko, i zapalam. Ciagne ... i tu kurna ZONK. Z powodu wielkiej temp. lol zapalil sie... szybko zgasilem baczac na to zeby tylko sie tlił by moc ciagnac dalej.. biore bucha, nastepnego, i znowu zaczyna sie palic. Dmucham na niego i coraz wiekszy, lekka panika ale uratowalem sie i ciagne dalej, papier toaletowy jak papier toaletowy szybko sie spalil i juz lola nie bylo. Dobra mowiac se ze samemu popadne w doline poszedlem po kolege z pietra wyzej. Szybko zakumal co sie dzialo w domu bo pachnialo... niestety kolega pomimo mojego namawiania nie chcial nic wkrecac gadajac ze nie umie.. to se sam zaczelem ryc cos o szkole i o jakichs szczebelkach. Niestey nic to nie dalo, kolega z pietra mial wieksza smiechawe odemnie. Mysle se "no nie qrwa znowu bad trip przez idiote". Proboje go naklonic zeby cos zrobil ale nic, bez skutku. W po glowie zaczely mi chodzic glupie mysli, przypominac sie rzeczy o ktorych juz dawno zapomnialem i byly nieistotne (np. przypomnialo mi sie jak ogladalem z 5 miechow temu jakis kabaret w tv ;|) wiedzac juz ze palonko poszlo sie jebac przez tego idiote co nie umie wkrecac zaczelem cos pisac i nic z tego nie wyszlo. Trip sie skonczyl i bardzo dobrze. To palonko bylo jednym z najgorszych.



Rok 2005

Dni 28 stycznia



Umówiony na bakanko z 5 kumplami nie moge sie doczekac. Nadeszla ta godzina, przyszedl po mnie jeden, poszlismy po drugiego, spotkalismy na umowionym miejscu nastepnych. Ale jeden nas zawidol, kolega u ktorego w piwnicy mielismy palic. Czekalismy na niego ale bez skutku. Trudno, jego strata, poszlismy do piwnicy udajac roznosicieli ulotek, gniezdzimy sie w korytarzyku 2m x 1m, duszno malo miejsca. Ja rozpalam, biore i lajt.. biora nastepni. Taram znowu i znowu fajnie. Dymu sie zrobilo po tych kolejkach, opary unosily sie nademna. Nadszedl ten moment, biore... taram iiiiii dym dostaje sie do pluc, czulem sie kijowo, do dupy, blady, strasznie duszno, nie moglem ustac na nogach, ten buch mnie zdjał. Trzymajac sie scian mowie "dosc" koledzy sie oddalaja, kreci sie to pomieszczenie wokol mnie, kumple juz porobiegni gadaja zebym nie odchodzil, zebym wzial jeszcze, ja nie moglem. Ledwno co wyszedlem z tej piwnicy na swieze powietrze. Dopadl mnie wstretny kaszel, gardla napierdala, pluje glutowala slina, mowie se "cos jest nie tak". Ryje sobie, raz zimno, raz cieplo, miesnie w policzkach same podnasza mi usta, ROGAL. Stoje i czkekam na kumpli. Wyszli po 5 min. juz tez niezle ladnie zdjeci. Idziemy wszyscy gadaja co innego, smiechawka, ogolnie niezle, wygladamy jak zgraja pomylencow, idziemy osiedlem w 5. Zabawa na maksa, kazdy kazdemu wkreca. Dochodzimy do lasu. Mamy jeszcze towaru na 1 dupke. To idziemy do lasu to starać. Po drodze cos nam sie poryło że jakiś morderca w przyczepie kempingowej zwłoki trzyma ale kit z tym. Biegniemy przestraszeni do lasu. Mnie ogarnia glupie uczucie. Kolega nabija dzidke i rozpalam fajke pokoju. Taram, nic nie czuje poza wchlananym dymem. Kumpel nawet mi snieg za bluzke wsadzil ale ja nawet tego nie czylem. Istniala dla mnie tylko lufka i dymek. Taram dlugiego macha biore, znowu zgieło mnie. Stracilem czucie w ustach. Nic trzeba zyc dalej, skonczylismy lufke, porobieni wszyscy na maxa wychodzimy z lasu. Cos mnie tyklo i poryłem wszystki mze na grunwaldzie jestesmy, 1410r , wojska polskie i tatarskie chowaja sie w lesie z ktorego wyszlismy, na przeciw nam ksiaze Urlih :) koniec swiata :D fajnie bylo. Zmienił sie klimat i cos sie nam porylo ze Irak i te sprawy. Jak idioci chodzimy z palcami zaminionymi w pistolety... i akcja sie zmienia momentalnie.. wchodzimy do malego lasku i znowu cos mnie tknelo... patrze i widze misje z Medala najaz na Normandie... zaczynam ryc kumplom sam wchodzac w ten swiat.. wszystcy jestesmy w filmie, ja jako narrator. Cos pierdole o maraginach mg45,wojskach wroga,odglosach spadajacych pociskow, nagle widze granat i tak jak w tych wszystkich grach wybucha i mam ten zajebisty Pisk w uchasz .... uniemoglem z wrazenia :| typowo porylo sie tak ze bylem tam naprawde obejrzalem sie wokolo i kumple mieli wdzianka takie jak zolnierze z 1944r w rekach pisolety i karabiny :| cos niestamoiwtego ... czulem sie jakbym naprawde tam byl, tak super gralem narratora ze gadalem bezprzerwy i wszystko samo jakos z siebie wychodzilo, widzialem bomby podluznej czy jakies tam, umierajacych kumpli, stanowiska nieprzyjaciela, typowo czulem sie jak na tej wojnie. WIelkie to dla mnie przezycie bylo.. potem sie skonczylo i zaczeslismy spiewac jak kosmici i wogole palonko bylo przyzwoite. Musze to powtorzyc.

Ocena: 
natura: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media