not good, never ever...
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
not good, never ever...
podobne
Czułem jak migdały i węzły chłonne mocno mi pulsowały po chwili złapał mnie straszny ból głowy.
Wyostrzyło mi narządy zmysłów szczególnie słuchu ,nie wiedziałem co się zemną dzieje chciałem
By kolega dzwonił po pogotowie bo tak miało nie być .
Ten ból strasznie mnie martwił zacząłem widzieć wszystko rozmazane to trwało gdzieś ze 3 minuty.
Potem mi przeszło mocne bicie serca i puls ustabilizował się tylko strasznie pulsował mi mózg.
Po paru minutach zwymiotowałem wtedy głowa przestała mi tak pulsować mogłem ten ból wtedy znieść.
Ale nadal mnie to martwiło że może mi się coś stać zadzwoniłem na pogotowie.
Skonsultowałem się z lekarzem lecz on powiedział mi że nic mi się nie stanie lepiej to sprawdzić zanim coś się
Użyje jakie jest dawkowanie i czy nie ma skutków ubocznych bo następnego dnia bolała mnie przez cały dzień głowa .
Pierwszy raz w życiu tak najadłem się strachu i myślę że to będzie dla mnie nauczka do następnego razu.
Kumpel mówiąc :
-co czujesz jak widzisz tą ampułke [adrenaliny].
Boże co to kurewstwo weź mi to kurwa z przed oczów.
Co to było za przeżycie dla mnie i kurwa teraz wiem jak człowiek potrafi przez głupotę łatwo wykończyć się dobrze że kurwa żyje.
Po tym całym wydarzeniu mam ochotę kopnąć siebie w dupę ale nie potrafię całe życie pokazało mi się w ułamkach sekund.
Moja teoria- jeśli już kurwa coś chcesz zażyć to musisz być pewny tego co nastąpi.
Ja nie wiedziałem .
Na razie czuje się dobrze i wiem że życie jest po to by go nie truć czymś co ktoś ci daje.
Widziałem reakcje mojego kumpla myślę tak samo dostał nauczkę jak ja.
Jak ktoś miał doświadczenia z adrenaliną to śmiało piszcie na suffer@box43.gnet.pl [ mail kumpla].
Strzykawka to dla mnie gówno. Mój pierwszy i ostatni raz.
28.02.2001
22:48
Jestem roztrzęsiony, delikatnie mówiąc, kurwa mac............
Przed jakąś godziną doznałem szoku. Nie potrafię tego teraz dokładnie opisać, a już na pewno wytłumaczyć. Postaram się jednak choćby przybliżyć to okrutne uczucie jakim jest STRACH.
Strach przez nieumyślnie spowodowaną prawie śmiercią kogoś bliskiego. Mowa o moim sąsiedzie, dobrym kumplu, fakt - czasem wkurwiającym ale to i tak teraz nie ma teraz znaczenia.
Po fakcie okazało się, ze sytuacja była (w miarę) bezpieczna ale wtedy myślałem coś zupełnie innego, dokładnie przeciwnego. Mimo iż wiedziałem teoretycznie, że śmierć jest mu daleka, to widząc panikę w jego oczach, słysząc `dzwoń na pogotowie, umieram!` i widząc go chwiejącego się idącego w stronę kibla, ale puszczającego pawia przed nim i kładącego się na ziemi, nie byłem tego taki pewien. Mimo to bałem się zadzwonić na pogotowie. Rozpierdala mnie teraz mój ówczesny egoizm i debilizm. Zwłaszcza, że zawsze osobiście czułem szacunek i zaufanie do służby medycznej... Od razu przypominają mi się słowa a także niedawne zachowanie Tek`a. Stwierdził on, iż trudno jest rozważać zachowanie w ekstremalnych sytuacjach teoretycznie, gdyż jak przyjdzie co do czego, to i tak może się okazać, że zachowamy się całkowicie inaczej niż myśleliśmy.
Całkowicie przyznaję mu rację.
Charles po wstrzykniętym przeze mnie 0.5mg adrenaliny dożylnie przez kilkanaście pierwszych sekund czuł tylko przyspieszające bicie serca. Jednak po chwili zaczęło mu pulsować gardło i wreszcie cały mózg. Zerwał się na nogi `co się dzieje?!` powiedział nerwowo, a kilka sekund później `dzwoń na pogotowie, coś jest nie tak! Chyba umieram!!!`. Zapytałem się go co mu jest i jak się czuje, ale nic nie powiedział, tylko wybiegł na korytarz puszczając pawia i klękając. Podbiegłem do niego pytając się jeszcze raz i badając mu tętno. Było na oko niewiele ponad normę, nawet serce mu tak mocno nie biło jak mi po adr. w dawce 0.1mg także branej dożylnie. On jednak krzyczał, że chyba umrze... Pobiegł dalej do kibla i wyrzygał się do niego chyba z 6 razy. Jak wyszedł, stwierdził, że to dobrze że rzyga, bo jego organizm wydali to gówno - miał rację, zgodziłem się z nim. Jednak narzekał na KUREWSKI ból głowy i wyglądał jakby miał zaraz z tego powodu rozpierdolić nas i całą tę budę. Spytałem się Gotrka o telefon na pogotowie (w jego oczach zobaczyłem drwinę, że go nie znam, heh), wykręciłem numer, ale zacząłem panikować co im powiem i odłożyłem słuchawkę (debil!, no nie?!). Szybko wskoczyłem na Inet i poszukałem telefonu zaufania. W międzyczasie myśleliśmy o Etopirynie na ból głowy , ale stwierdziliśmy, że wystarczy mu już chemii, przede wszystkim bałem się interakcji (w ulotce pisało o interakcjach z jakimiś sterydami, a w końcu adrenalina to hormon). Zadzwoniłem na 988, dałem im Charlsa. Babka trochę z nim pogadała (jakieś 3min.), czego nie słyszałem, ale Charles po odłożeniu słuchawki powiedział mi że to głupia pizda (czy jakoś tak :)) i że wysłała go do szpitala. Zaparzyłem mu na szybciora 5 mellis, których w końcu nie chciał wypić, tylko leżał na łóżku i klnął na ból mózgu. Dwie szybkie fajki później Gotrek stwierdził, że to tylko go przekonało do tego, że kłucie się jest popierdolone i że nigdy tego nie będzie robił. Stwierdziłem, że to wszystko przez mój brak wiedzy na temat tego specyfiku i przez bezsensowną pewność co do jego bezkompleksowego działania, zgodził się ze mną twierdząc, że wiedza to podstawa.
Fakt, moja wiedza nt. adrenaliny pochodziła od Bartka Kw. Który mi ją polecił twierdząc, że strzelił sobie 1ampułkę i tylko szukał kogoś do bicia; twierdził też, że jest o wiele lepsza od speeda. Głąb, nikt więcej.
Gdy wróciłem do Charlesa po odprowadzeniu Gotrka, ten chciał, żebym wreszcie zadzwonił na pogotowie, ale ja dalej nie wiedziałem co im powiedzieć, wiec on gadał, a ja podsłuchiwałem rozmowę na drugim aparacie. Charles poprosił lekarkę dyżurną o doktorka. Ten odebrał telefon. Charles powiedział mu, że kolega wziął dożylnie adrenalinę, wymiotował i strasznie boli go głowa. `Adrenalinę, a nie amfetaminę?` spytał się doktorek. Myślałem że go zbluzgam, no ale nic...
`No tak, wziął chyba połowę ampułki...`
`Nic mu nie będzie. A skąd on ją wziął i co chciał przez to osiągnąć???`
`Nie wiem, sam mu to odradzałem`
`To powiedz mu, żeby nie robił nic takiego na przyszłość`
`A na pewno nic mu nie będzie?`
`Możecie wsiąść w taksówkę i tu przyjechać, zbadamy go`
`A czy na pewno mu nic nie będzie? To zależy od organizmu, tak?`
`Tak, to zależy od organizmu`
`Nie, dziękuję, już chyba czuje się lepiej. Do widzenia`
`Do widzenia`
Tak mniej więcej wyglądała ta rozmowa.
Później dałem Charlesowi 3 tabletki multimitaminy (na pewno nie zaszkodzi), a potem odprowadziłem Charlsa do domu. Po drodze powiedział mi, co się z nim działo.
Powiedział, że to strzeliło go to najpierw w gardło (ten impulsowy falujący bardzo szybko ból), a potem w mózg. Idąc to kibla widział jak drzwi mu się rozmazują, stwierdził że klamka miała wielkość jakiegoś metra, tak samo sięgająca po nią ręka. Jak go wołaliśmy `Charles, jak się czujesz?` słyszał basowy, bardzo niski, powolny i stłumiony głos. Kiedy rzygnął, padł na kolana, bo w ogóle nie czuł sił w nogach. Jak na mnie spojrzał, to stwierdził że ma haluny (później powiedział mi że widział mnie tak rozmazanego, że wyglądałem jakbym był szeroki na jakieś dwa metry).
Po wszystkim stwierdził, że jestem bardziej wystraszony niż on, myślę że miał rację, przynajmniej jeśli chodzi o to `po wszystkim`, bo podczas bólu, wymiotów i przekonania, że umrze musiał czuć się tak źle, że raczej trudno mi jest to sobie wyobrazić. Fakt, zdarzyło mi się umrzeć na kwasie (tzn. byłem wtedy pewien, że nie żyję i myślałem, że to co widzę i słyszę to po prostu pełna halucynacja, a moje ciało już dawno leży i czeka na karetkę), ale to był tylko shiz, wielki, ale jednak tylko shiz, a nie fizyczne odrzucenie specyfiku.
Myślę, że Charlesowi nic nie będzie, i dla nas obojga jest to niezły kop w dupę, lekcja i nauczka na przyszłość.
Po raz pierwszy tego wieczoru złamałem zasadę, której dotychczas się trzymałem, tzn. cokolwiek komuś dam, to najpierw to przetestuję na sobie. Przez dwa lata się tego trzymałem, a teraz dałem kumplowi dawkę specyfiku, o którym niewiele wiedziałem, której sam nie próbowałem.
Wystarczy zacytować Erowida:
Know your body,
Know your mind,
Know your source.
Chciałbym nauczyć się po tym wydarzeniu tych paru rzeczy (myślę, że mi się to uda po takiej terapii szokowej):
1. Ważniejsze jest życie, a nie swoja dupa - tu chyba nie ma nic do tłumaczenia...
2. Szacunek i zaufanie dla służby medycznej.
3. Najpierw teoria, potem praktyka.
4. Testowanie nowych specyfików zawsze najpierw na sobie.
---end of transmission-
01.03.2001
0:28
- 14957 odsłon