Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

niepozorny orzech muszkatołowca + moje kochane tableteczki = dwa dni haju [część pierwsza trip raportu]

detale

Substancja wiodąca:
Dawkowanie:
5 gałek startych bezpośrednio po wyjęciu z opakowania.
Do tego od ponad tygodnia łykałem codziennie Thermo Speed Hardcore
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Wolna chata, jak zwykle optymistyczne nastawienie. Znałem już mniej więcej gałkę i wiedziałem, czego oczekiwać, a więc się nie bałem.
Wiek:
18 lat
Doświadczenie:
W ten pamiętny czwartek miałem już za sobą następujące doświadczenia:
3x gałka muszkatołowa
5x palenie zioła
Jestem narkomanem amatorem, niemniej w przyszłości ta lista się powiększy o kilka stosunkowo bezpiecznych substancji :P

niepozorny orzech muszkatołowca + moje kochane tableteczki = dwa dni haju [część pierwsza trip raportu]

7:30- Łykam tabletkę Thermo Speed. Codziennie od tygodnia brałem 1-2 sztuki. Zjadam małą kanapkę.

8:20- Skonsumowałem jako prawdziwe śniadanie 70 gram gotowanej kaszy gryczanej. Nie chciało mi się kombinować.

8:40- Wypijam potworny w smaku wywar z gałki. Po 10 minutach stwierdzam, że mam mocny żołądek, bo niczym nie zagryzłem, a mimo tego nie zwymiotowałem. Przypominam sobie o trip raporcie, który kiedyś czytałem na tejże zacnej stronie, a konkretnie o jednym zdaniu „...bo podobno gorzka czekolada wzmacnia działanie grzybków”. Myślę: „A może wzmacnia też gałkę muszkatołową?” Nie zaszkodzi spróbować! Jem 4 kostki. Nawet smaczne.

9:30- Ogarnąłem trochę bałaganu w kuchni i pokoju. Zjadłem jeszcze 2 kostki czarnego przysmaku bogów- prawdziwie kakaowej, bezmlecznej czekolady. Zostaje mi pół tabliczki- zjem w apogeum tripa. Wypijam kilka łyków zielonej herbaty z dzbanka. Już teraz zaczyna mnie suszyć. Mam takie dziwne uczucie.... bardzo lekkie rozmazywanie się obrazu i do tego rozkojarzenie. Może to placebo? Czekam z podekscytowaniem i świetnym humorem na więcej ;)

10:10- Czuję coraz mocniejsze rozkojarzenie, różne wewnętrzne czynności mojego ciała (takie jak przepływ wypitej wody przez przełyk czy bicie serca) pozostawiają po sobie takie jakby echo. Uczucie to jest dziwne, jednak znajome. Przyjemne rozchodzenie się ciepła/energii po ciele po każdym jego ruchu. W małej skali co prawda także jakiś orgazmicznych uczuć nie mam, ale coś czuję, że to się wzmocni. Słucham rapu i muzyka napawa mnie niemałą rozkoszą. Nie wiem, czemu mnie tak szybko trafia, spodziewałem się oczekiwania rzędu 3-5 godzin. Wrażliwy organizm to moje błogosławieństwo. Susza w ustach przybiera na sile. Piję i piję.

Zapomniałem wspomnieć o czymś być może istotnym- od kilku dni suplementuję GABA (gamma-Aminobutyric acid). Jest to neuroprzekaźnik, którego chyba miałem niedobór. Wnioskuję to po obserwacji działania GABA na mnie- bardzo mocno działa. Jego głównym efektem jest poprawienie efektywności snu, zmnaiejszanie poziomu stresu, ogólne rozluźnienie i zwiększenie wydzielania testosteronu. Odczułem oczywiście wszystkie, a do tego doznania erotyczne są lepsze, no i raz po zażyciu GABA miałem takie właśnie ciepło i rozchodzenie się echem ruchów wewnętrznych ciała (to, co mam teraz). Skoro kwas y-aminomasłowy jest neuroprzekaźnikiem, może wzmacnia doznania na tripach? Oby :D

10:50- Słucham metalu i powoduje on u mnie okropny dynamit energii. Padam na ziemię i robię pompki, chcę skakać i drzeć ryja. Drę się, że wszystko jest piękne. Kręcę głową. Może to pobudzenie spowodowane oczekiwaniem na coś pozytywnego, może placebo... nie wiem, ale prawie pobiłem swój rekord pompek ;D

11:32- Śmieszy mnie dużo normalnych rzeczy. Czuję coraz większą lekkość ciała. Zapomniałem co miałem pisać. Piłem mleko sojowe czekoladowe i smakowało nieziemsko, słodycz zostaje dłużej. Czuję niezmierny pokład energii. Czuję posmak gałki w ustach, mimo iż piję dużo wody. Przyjeżdża do mnie Kleofas- mój zacny przyjaciel.

11:52- No i zaczyna się super trip, fazę mam jak po pierwszym razie mj. Ten stan rozchodzenia się we wszechświatach, no nie mogę, kocham to. Dwa razy już to przed chwilą czułem i może 4 razy namiastkę tego- lżejsze rozpłynięcie się. Mam dziwny przymulony śmiech i stan umysłu zadziwiająco trzeźwo oceniający wszystko- od świata, po własne dziwne zachowanie. Tak jakbym zachowywał się, jak komik i śmiał się sam z siebie oglądając potem film. Wszystko się tak fajnie kołysze.

Jem coś na słono- Chrupkie pieczywo wasa z sezamem a do tego Humus z pomidorami. Bardzo dobre, polecam. Wszystko coraz mocniej się kołysze. Rozmywa się. Światy też. Już w to wbiegam. Mimowolnie, chociaż wiem i mam świadomość tego, że teraz w to wchodzę. Jezu, dziwne.

[Od tego momentu przestałem pisać trip raport na bieżąco.] Byłem po prostu zbyt mocno skołowany. Nie pamiętam już większości przebiegu przygody, ale ej, od czego się ma nagrania? :D Gałkę brałem w czwartek, dzisiaj jest niedziela.

12:24- Bania wkręcona. Świat się cały rozmazuje, towarzyszy mi nieziemskie uczucie dezorientacji i rozkojarzenia. Mam setki pomysłów, bardzo dużo skojarzeń i wyostrzoną kreatywność. Położyłem się na dywanie i zamknąłem oczy, spodziewając się poczuć ciekawe stany podobne do tripa na marihuanie. Nic z tych rzeczy moi drodzy, poczułem coś zgoła innego: Jakbym się momentalnie gdzieś wysoko wznosił, jakby każda rzecz się ode mnie oddalała. Uczucie to było tak silne, że ze strachem otwierałem oczy, aby upewnić się, czy faktycznie nie lewituję i nie wznoszę się gdzieś do nieba, zostawiając tym samym swój przyziemny pokój.

Patrząc na filmik, zauważam, że miałem mocno spowolnioną reakcję. Co ciekawe, pod wpływem Cannabis zdajesz sobie sprawę z własnego zamulenia, a tu nie. Gałka jakby blokuje postrzeganie samego siebie, przez co trudniej jest kontrolować fazę. Wyłączyła mój instynkt samoobserwacji albo przynajmniej zredukowała go o połowę. Pisałem wcześniej, że mam trzeźwą zdolność oceny? Już uleciała, teraz oceniam bardzo wielowarstwowo, ale i nieskutecznie. Mój sposób wypowiadania się jest także inny od tego na MJ: podczas gdy po zielsku mówię niewyraźnie, seplenię, spowalniam, czy zmieniam kolejność zdań, na gałce dość jasno się wypowiadam, ale często powtarzam te same słowa. Np.: „Daj mi się skoncentrować... o, fajna nuta leci! Nuta leci!”

„Ooo tak, znowu wszystko jest... znaczy, mały fragment rzeczywistości jest taki.... ku**a zapomniałem! Jak mówię, to po chwili zapominam...ajjj ja chcę to opisać! Co trochę zapominam... zapominam intencję swą, co chcę.... ku**a! Ja to mówiłem już?! Im więcej staram się mówić, tym mniej mogę. Zapominam o tym... ooo o tym, żeby rozumieć samego siebie!”- następnie przenoszę się ze swojego pokoju do pokoju siostry i siadam obok kaloryfera, koło kota. Mówię: „Ooo matko, siedzę koło stołu, a jestem święcie przekonany, że jestem pod nim! Tak jakbym powrócił do bycia dzieckiem, to jest do tego stanu, kiedy swobodnie się mieściłem pod stołem... pamiętam...odnawiam... siedzę w rzeczywistości, która już się zdarzyła! Haha, zdajesz sobie sprawę, że to jest tak ironiczny stan... mówisz coś, co na początku jest genialne, ty to rozumiesz, masz koncepcję genialną w głowie, a potem.... i ch*j i tak wszystko zapominasz.” - dodać należy, że potem jak już sobie przypomnisz swoje wcześniejsze słowa (co mnie na gałkowym tripie zdarza się niezmiernie rzadko), wydają ci się one pozbawione znaczenia i za nic nie możesz ich rozkminić.

„Przypominasz sobie siebie i widzisz idiotę. Jesteś idiotą, który myśli o sobie- idiocie sprzed dosłownie 3 sekund „Co za idiota!” bo sens się ciągle zmienia. Słowa z przekazem nagle są słowami bez znaczenia i nie możesz zrozumieć, o co ci przed chwilą chodziło.”- tak, myślę, że te moje słowa dobrze opisują działanie gałki muszkatołowej. Dobrze wiesz i pamiętasz siebie i swoje słowa, ale nie możesz nadać im znaczeń. Dobrze rozkminiasz pojęcie teraźniejszości, przyszłości i przeszłości, jednak odczuwasz, jakby się zlewały w jedno. Na filmiku widać, jak chodzę nerwowo po kuchni i po korytarzu. Autentycznie wydawało mi się, że mój dom jest jakiś obcy, że mogę się zgubić.

Dalej mówię: „Intencja to rzecz względna, a skoro zapominam swojej intencji i tego, co mnie popychało jeszcze kilka sekund temu... to nic dziwnego, że sam siebie nie kumam! Nie sposób wyłapać sensu z pojedynczej jednostki czasowej, kiedy nawet nie wiesz, w której ty się teraz do cholery znajdujesz."- owszem, tak było. Dodam jeszcze, że na fazie nie wiedziałem tak do końca, co powiedziałem, a co chciałem powiedzieć, co już zrobiłem, a co planowałem zrobić. Ciągła wielka niepamięć. Z jednej strony fajny stan, z drugiej dziwny, bo ledwo co go pamiętam xD Tutaj przestroga do zamierzających spożyć kiedyś gałkę: Nagrywajcie siebie, ile wlezie, bo potem cały trip przepadnie w niepamięci. A tak to się można pośmiać i powspominać. No i ewentualnie, jak się komuś nudzi, napisać trip-raport :D

„Jak jesteś jedną osobą... to łatwiej jest ogarnąć... aaaaa wiem! To jest przecież rozdwojenie jaźni! Nie takie typowe, psychologiczne, z podziałem na osobowości, tylko takie... no, że niby masz świadomość, że ten drugi ty... niby go nie ma, ale jest... kurdeee nie wiem jak to opisać...”

Okey, następny filmik ukazuje mnie i moją genialną rozkminę o czasie i wewnętrznym ja. Dość zawiła, ale postaram się ją przedstawić zrozumiale: Na tej fazie jedność dzieli się na kilka części. Ja z przyszłości, ja z przeszłości i ja z teraźniejszości siedzą we mnie- całkowitym zespoleniu. I normalnie są zgodni, zawsze mają mniej więcej podobne cechy... a na tej fazie ciągle się kłócą. Ciągle przypisują znaczenia rzeczom- jeden jedno znaczenie, inny inne... w ten sposób w mojej głowie powstaje istny chaos, mętlik myśli, które staram się zrozumieć. Kiedy wyłapuję myśl siebie z przeszłości i chcę ją rozłożyć na czynniki pierwsze, by ogarnąć ją poznaniem, wtrąca się ja z przyszłości i wrzuca mi swoje 3 grosze, nie pozwalając się skupić na poznaniu mojego stanu z przeszłości. W ten oto sposób gałka muszkatołowa włada pojęciem czasu- czas dla ciebie niejako przestaje istnieć, ponieważ jego oś zakrzywia się do tego stopnia, że możesz jednocześnie przeżywać siebie z przeszłości, przyszłości i teraźniejszości, nie do końca świadomie tego, co się dzieje. Ma to taki negatywny odcień, że ogarnia cię mocna dezorientacja i rozpraszasz się co trochę, milion bodźców na sekundę to ciut za dużo. Jednoczesny napływ rozkmin ode mnie żyjącego tylko chwilą obecną, ode mnie przewidującego co może się stać i ode mnie opierającego się o wydarzenia przeszłe tworzy bardzo poplątaną sieć myśli, a ja świadomie mogę podążać tylko za jedną nitką. To tak, jakbym miał przed sobą autostrad rozwidlającą się na 100 mniejszych dróg. Którą mam pójść? Wszystko jedno, nawet nie wiem, gdzie prowadzą.

Na koniec filmiku mówię: „Bo sens jest ukryty gdzieś w przyszłości, ale w sumie moja teraźniejszość ma swój własny. Problem w tym, że ja biorę niezgodne sensy i chcę je na raz wyczuwać. Teraz mój umysł zagubił się w znaczeniach, bo nie wie do jasnej ciasnej, czy znaczenie to jest tylko hipotetyczne, czy zostanie nadane, czy już straciło znaczenie... to tak jakby... tak jakby czas nie był linią, a pętlą... nieskończoność... Urobis! O ku*wa, odkryłem to! Muszę narysować schemat!”

Kolejny filmik przedstawia mnie z zapałem rysującego w notatniku symbol nieskończoności. Dumny i ze łzami w oczach krzyczę: „Kurrrrrrrrrwa odkryłem coś zajjjjebistego!”. Kleofas zapytał, o co chodzi, a ja mu tłumaczyłem, że przyszłość, przeszłość i teraźniejszość oddziałują na siebie i są powiązane łańcuchem w kształcie nieskończoności. Wiem, dziwna rozkmina, ale cóż ^^ Teraz już za nic nie przypomnę sobie, o co dokładnie mi chodziło, ale wiem, że byłem gotów tłumaczyć o tym choćby i godzinę, bo moje odkrycie dosłownie wywołało u mnie euforię. Coś musiało mnie rozproszyć.... ale cóż takiego? Aby się dowiedzieć, włączam kolejne nagranie...

No tak, klasyka... filmik się nie otwiera!!! Złośliwość rzeczy martwych naprawdę mnie chyba najbardziej pragnie udupić. Czasem mi się komp wyłącza, kiedy już chcę kliknąć „Zapisz” po napisaniu wiersza w notatniku... czasem komórka się zacina, kiedy bardzo potrzebuję zadzwonić... czasem zakładka wypada mi z dawno nieruszanej książki i za nic nie mogę sobie przypomnieć, gdzie skończyłem, więc czytam ten sam rozdział dwukrotnie... ale najlepsze było, jak telefon mi się rozbił dzień po odebraniu go z naprawy! Ten na górze ma złośliwe poczucie humoru :D No tak, ten filmik mógł pokazywać mnie, jak tłumaczę, o co mi chodziło, mógł być drogą do poznania, mógł mi otworzyć na coś oczy, skłonić do ważnych przemyśleń... o matko bosko, jak zwykle najważniejsze przepada... wiecie co, tak sobie przypominam, co mogło być na tym filmiku... tak, już sobie powoli odtwarzam to w myślach: Siadłem na fotelu i głosem spikera radiowego, z poważną miną tłumaczyłem, jakie to uczucie być zagubionym wszędzie i czuć się jak we śnie, mimo świadomości realności... w pewien sposób mi ulżyło, bo jednak nie straciłem nic aż tak ważnego, ale z drugiej strony nadal nie wiem, co mnie odciągnęło od tak istotnych przemyśleń. Coś wszak musiało mnie na pół sekundy rozproszyć... choćby jedzenie... na gałkowym tripie wystarczy bowiem malutki impuls, aby cię rozkojarzyć i skierować uwagę z alfy na omegę.

No dobra, przejdźmy do kolejnego nagrania, tym razem głosowego: „Taki żartobliwy ja siedzi w mojej głowie i wszystkim jedzie... czasami jak zamknę oczy, to mi się wydaje, że siedzimy w świecie pustki, sam w moim pokoju. I oczyma wyobraźni widzę siebie, jak wyluzowany siedzę na tym fotelu... raz widzę siebie oczyma wrednego mnie, a innym razem tego przychylnego...” Następnie mówię do Kleofasa:

- O, najpierw sobie myślę, że nie ma ciebie, a potem widzę, że wpier**lasz mój chrupki chlebek!

-Powiedziałeś „częstuj się” to oje**łem wszystko ^^

-Jak mól! Hahaha książkowy! Oooo wody, suszy mnie japa! [piję] Ej stary! To jest najmocniejsze wyciągnięcie mnie z tego wymiaru, jakie kiedykolwiek przeżyłem... Jezu, jak zamykam oczy, to już nic nie ma... Jezuuu jakbym leciał w pustkę wszystkiego. Stłumiony uświadamiam sobie, że rzeczywistość, w której żyje... znika, jak zamykam oczy, a ja ulatuję.

-To zamknij te oczy i nie otwieraj, umrzyj!

-Hahahahaha!

Kolejna część nagrania: „I wiesz, nawet ta cała cholerna materia stopniowo zanika, ja widzę tylko powiązania przyczynowo-skutkowe myśli... znaczy wspomnień! I mógłbym teraz... ja właściwie teraz to nie istnieję w świecie fizycznym, a w swojej głowie i w sieci pie***lonych wspomnień! Jezu, pływam w tych swoich wspomnieniach, Jezu!” (zaskakująco często wymawiam jego imię, jak na kogoś, kto w niego nie wierzy xD)

Kleofas rzecze: „Co? To teraz bełkot przypomina...”

Na co ja: „No wiesz, to tak, jakbym sobie z moich wspomnień piękny domek zrobił... no i w nim siedzę! W przeszłości!”

-Zaraz zaraz... w PRZESZłości czy PRZYSZłości?

-Przeszłości, przecież cały czas o niej mówię, hahaha! Domek ze wspomnień, żyję w nim! Wygodnie tak...

-To jest może aluzja do tej całej bańki z poglądów, o której gadaliśmy?

-Ku**a, nie wiem już, o co mi chodziło!

Teraz słychać, jak jem czekoladę. Zachwycam się jej smakiem i mówię: „To kakao jest bogiem! Jezus zamieniał chleb w ciało, a mógł w czekoladę! Na bogatości!”

Po konsumpcji czekolady idę po herbatę i mówię do ziomka:

-Ej, wiesz, co by było dobre?

-Jakbyś mi to wylał na głowę?

-Tak! I jakbym udawał niepoczytalnego, a bym się rozkoszował smakiem zrobienia czegoś złego w świadomości pod przykrywką nieświadomości! Może niepełnej... ale zawsze to coś ogarniam!

Następne nagranie:  „O o o! Tak, tak, tak! Żyjemy we śnie! Śnie, śnie, śnie! To jeden wielki sen!”

Kleofas: - Że niby jesteśmy w Matriksie?

Ja: -Nie... my sami... śnimy o tym, co chcemy! Ej stary! Łooooo fuck! Cała rzeczywistość teraz jest rozmyta jak sen...

Po kilku minutach zaczynam jeść czekoladę: „Oooo stary! O matko, czuję to zębami! Nowy zmysł ku**a, czuję pokarm zębami! Czekolada jest taka przyjemna... jakby moje zęby ożyły i... stary, one czują energię! To nie taki normalny smak... ani słodki, ani... o Jezus Maria, o Jezus Maria... Stary, takiego trpa to ja nie miałem odkąd... stary, takiego tripa... stary, nie miałem takiego tripa... Jezus Maria, odkąd się urodziłem!”

Kleofas: Co, narodziny też były takim tripem?

Ja: Hahahahahahaha! To jest... całą szczęką czuję! Orgazm szczęki kurde! Ej stary, takiego tripa... robi się trochę dziwnie... ej, to ja mogę wszystko kontrolować, nie?

Kleofas: W sensie, że na fazie? Taaak.

Ja: To ja chcę widzieć kucyka! [Po chwili] Nie działa! A chciałem mieć halucynacje! Ale ja pier**lę, ogarniasz bazę? Zęby czują falującą energię, schodzi w dół do szczęki i promieniuje na cały mózg... a mózg odczuwa esencję... ogarniasz?

Kleofas: Ja tak miałem! Że taki dziwny przyjemny ból!

Ja: No i taki liquid przepływa przez rdzeń kręgowy! Czułeś to?

Kleofas: Yhym. A jak ci podj***łem fazę, to i teraz poczuję! [wkłada kostkę czekolady do ryja] hahaha chyba ci podje**łem! Szczęka, zęby, leci na mózg!

Ja: Ej stary jak to możliwe? Jak ja nie brałem, a ty brałeś... a teraz na odwrót, wyłapujesz fazę ode mnie! Może siła sugestii? Ale nie, jakim prawem mógłbyś to poczuć, jak nie brałeś?!

I tu nasuwa się rozkmina: Byliście kiedyś abstynentami pośród pijących ludzi? Jeżeli tak, to z pewnością odczuliście coś, co ja swojsko nazywam ZPW (Zespół przechwycenia wstawienia). Polega to na tym, że po jakimś czasie, kiedy ludzie się upiją, sami zaczynacie się wyluzowywać, macie lepszy humor, ogółem jesteście bardziej skłonni do wyrażania emocji. Wytłumaczenie tego jest zasadniczo proste: Jeżeli jesteś w towarzystwie, starasz się dostosować do panującej w nim atmosfery i tak jakby masz lekką banię bez picia. Z narkotykami mam podobnie: Jak kumpel przyjechał do mnie na konsumpcję gałki i ja wtedy nie brałem, po jakimś czasie zacząłem dzielić z nim fazę. Też śmiałem się z byle czego, też miałem zamulenie i zapominałem myśli... mimo iż nie brałem. A stan taki jest typowy tylko dla gałki. Tak samo Kleofas zaczął ode mnie zżynać działanie, mimo iż nie brał! Dziwne, co? Dodatkowo da się zaobserwować, że jeżeli jedna osoba skupia się na fazie innej osoby, to faza skupiającego słabnie, a faza tego, na którym się skupiamy- wzrasta i to mocno.
Doświadczyłem tego przy pierwszym paleniu (opisane we wcześniejszym trip-raporcie)- mnie złapało pierwszego i dwóch ziomków się na mnie skupiło, no i w konsekwencji miałem niesamowite doznania.
Doświadczyłem tego na 2 próbie gałki- siedziałem w pokoju z wujkiem i on się mnie cały czas pytał, czy coś mi jest po tej gałce (wtedy czekałem na tripa 8 godzin, a cały trwał może 2), no więc faktycznie mnie sponiewierało.
Doświadczyłem tego na drugim jaraniu- ja skupiłem się na tym, by Kleofas tym razem coś odczuł, bo wcześniej niedane mu było poznać stanu upalenia. I sam z początku wolno wkręcałem fazę, a Kleofas leżał po 2 minutach wesolutki.
Doświadczyłem tego na 3 próbie gałki- kopnęło mnie po 3 godzinach, zacząłem być gadatliwy i miałem setki rozkmin, przez co Kleofas musiał się skupić na gadaniu ze mną i wyobrażaniu sobie stanów, które opisywałem. On sam nie miał prawie wcale fazy, ja miałem super przeżycia.
Doświadczyłem tego na trzecim jaraniu- paliłem na sylwestrze i musiałem pomagać rzygającemu koledze, a więc nie za bardzo mnie wzięło. Śród głośnej muzyki i pijanych towarzyszy cały czas byłem skupiony na nich, a nie na sobie. W konsekwencji fazę miałem słabiutką.
Doświadczyłem tego na czwartym jaraniu (opisane we wcześniejszym TR)- byłem przez większość czasu sam w pokoju i przeżyłem wspaniałe stany.
No i doświadczyłem tego na jaraniu numer 5- Z Kleofasem na siłowni wzięliśmy: on- 8 buchów i wcześniej 3x Thermo Speed, a ja 5 buchów i raz Thermo speed. Ja cały czas skupiałem się na obserwacji dziadka (był w domu, a jako ciekwski skurwol lubi zaglądać bez powodu do młodzieży, nawet kiedy mówisz mu, żeby nie przeszkadzał, bo „pakujemy”. Tak, pakowaliśmy lufkę do mordy :D) No i właśnie przez to, że skupiłem się na dziadku, nie miałem zbyt imponującego tripa, ale za to Augustyn, który skupiał się tylko i włącznie na sobie, miał wręcz rozwalającego banię złowrogiego bad tripa! Da się to wytłumaczyć zbyt dużą dawką w sumie, ale mojego braku tripa już nie za bardzo, jeżeli przyjąć sceptyczny model świata.

Sceptyczny model zakłada oczywiście, że nie ma Boga, duszy i takie tam. Ja natomiast zakładam, że niemożliwym byłoby przechwycenie jednej fazy przez drugiego, jeżeli nie istniałaby jakaś sieć energii i powiązań myślowych między ludźmi. Zresztą, następnego dnia stało się coś takiego, że już dobitnie się o tym przekonałem... Opiszę to potem...

Do czego zmierzam? Otóż jeżeli chcesz mieć dobrą fazę, miej ją w samotności, z osobą, z którą rozumiesz się w stu procentach, albo z osobą trzeźwą. Najlepiej, kiedy wiele osób skupia się na tobie. Ładnie tłumaczą to zasady Huny. Słyszeliście kiedyś o nich? Jeśli nie, warto się zapoznać, bo pozytywnie zmieniły moje spojrzenie na świat.

Jeżeli chcesz mieć mocnego i niezapomnianego tripa, skoncentruj się na sobie, na swoich przeżyciach i reakcjach, na tym, co czujesz. Staraj się samemu sobie wyjawić sekret piękna życia. Energia podąża za uwagą, a więc jeżeli na uwadze będziesz mieć samego siebie, doznasz stanów euforii.

 

Raport wyszedł dość długi, a opisałem ledwo połowę, a więc podejmuję decyzję podzielenia ego na dwa raporty. W sumie to dobra decyzja, ponieważ potem zaczną się dziać inne, bardziej negatywne rzeczy. 

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
18 lat
Set and setting: 
Wolna chata, jak zwykle optymistyczne nastawienie. Znałem już mniej więcej gałkę i wiedziałem, czego oczekiwać, a więc się nie bałem.
Ocena: 
Doświadczenie: 
W ten pamiętny czwartek miałem już za sobą następujące doświadczenia: 3x gałka muszkatołowa 5x palenie zioła Jestem narkomanem amatorem, niemniej w przyszłości ta lista się powiększy o kilka stosunkowo bezpiecznych substancji :P
Dawkowanie: 
5 gałek startych bezpośrednio po wyjęciu z opakowania. Do tego od ponad tygodnia łykałem codziennie Thermo Speed Hardcore
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media