Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

klonazepam i takie tam

klonazepam i takie tam

Ja klona jadlem raz. w sumie to kilka razy ale tak siwe w jednosc to

zlaczylo. na tydzien sobie w ferie do akademika pojechalem. zjadlem ich

chyba jakas niekreslona ilosc raczej ;] podejrzewam ze to zamykalo sie w

granicach chyba 6 tabletek, naprawde ciezko mi powiedziec teraz, wiem ze 1

dnia zjadlem jakos 2 czy 1. do tego non stop browar i palenie, w srodku

tygodnia mialem przerwe tak z dzien czy 1,5 dnia bo do wujka pojechalem i

tam mialem detox taki maly, nawet papierosow nie palilem, ale w sumie to

dobrze sie czulem ;> tez niezly klimat, bo jak do niego jechalem 1 raz to

wysiadlem gdzies wpizdu w tej miejscowosci bo wogole autobus sie popsul i

jakos przystanek wczesniej wysiadlem. szedlem sobie ulica w czerwonej

koszuli [bylo bardzo cieplo jak na luty], bylo kolo godziny 19 ze juz tak

ciemnawo i szukalem sobie tego domu spokojnie, w pewnym momencie 3

dresiarzy sie wylonilo z naprzeciwka wiec zszedlem na ulice, przeszli obok i

jak byli ze 20 metrow ode mnie czy moze mniej jeden sie odwrocil cos

krzyknal i podbiegl. odwrocilem sie zeby od tylu wpierdol nie dostac.

spytal sie czy tam zarzadal ode mnie kwoty w ilosciu 5 zlotcyh.


powiedzialem ze nie mam [klamalem] podeszli ci 2 jeszcze i cos tam gadka

szmatka. i jeden z nich chcial mnie bic [nadmienie tu ze mam dlugie hery]

ale jeden powiedzial ze nie. cos tam ten tego i ten co powiedzial zeby mnie

nie bili zajebal mi w ryj. kazdy tam sobie mi zajebal z razy czy 2 i sobie

poszli. szczerze mowiac to za bardzo sie tym wszystkim nie przejolem. tak

jakos pozytywnie do tego wszystkiego podeszlem i ruszylem dalej. domu nie

znalazlem wiec poszedlem na autobus, akurat jakis jechal bo one czesto

jezdza. film sie chyba mi urwal i znalazlem sie pod palacem kultury albo na

marszalkowskiej czy na nowym swiecie [taki sklep z kaktusami tam jest,

jeden kaktus nawet za 2k zlotych byl, ale to taki of topik] i sie pytalem

ludzi jak do mikrusa trafic. spotkalem nawet jakiegos kolesia ktorego stary

jak studiowal to w mikrusie mieszkal ale nie wiedzial gdzie to. ktos mi

powiedzial gdzie jest metro wiec sobie tam poszedlem. mialem ochote kupic

bilet sobie [w koncu poswiecilem sie i dostalem w pierdol ale zachowalem

kase bo chcialem byc uczciwy i kupis sobie bilet na metro] ale okazalo sie

ze jest juz po godz. 22 wiec pojechalem bez. z przystanku juz prosta droga

trafilem do akademika gdzie udalem sie na spoczynek. nastepnego dnia

trafilem bez wiekszych ekscesow. po detoxie takim malym znowu cos tam

robilem i ostatniego dnia jak mialem jechac na chate byla niezla przygoda.





bylem po 1 klonie pamietam i mialem jechac nocnym pociagiem o godz. 9 cos

tam. dzwonie sobie do starej i jej mowie ze tam noga mnie boli i nie chce

mi sie jechac czy cos w ten desen. stara mowi ze luz, jak sie zastanowie to

zebym oddzwonil. mowie jej ok i odkladam sluchawke. mowie do miska takiego:

'misiek dawaj jeszcze jednego', on mi dal ja zem go zjadl i zapilem piwem.

swiadomosc mialem jeszcze moze ze 3 minuty, obudzilem sie tano z jakims

dziwnym znamieniem na lewym przegubie, ktore w sumie niedawno mi zniknelo,

takie znamie jakby ktos bydlo oznaczal albo peta gasil czy nie wiem

rozgrzanym pretem mnie smyral. nikt za bardzo nie pamietal co sie dzialo

ale za bardzo mnie to akurat nie interesowalo. brat z miskiem odprowadzili

mnie na dworzec i tam musieli mnie opuscic wiec przez godzine jezdzilem na

ruchomych schodach [swietna sprawa wogole] i tak blogo mijal mi czas.


pozniej jakims cudem wsiadlem do wlasciwego pociagu, zjadlem w nim bulke i

dalej nie pamietam. wysiadlem w kazdym badz razie jakos na dworcu, pozniej

znalazlemn sie na mojej ulicy gdzie spotkalem kogos znajomego ale nie

wiedzialem ze go znam. pozniej znalazlem sie w domu. jak gadalem ze starsza

w kuchni to mna rzucilo niespodziewanie na lodowke i powiedzialem ze chce

mi sie spac. stara lyknela. obudzilem sie rano, wykapalem sie chyba nawet

ale dopiero 3 dnia po powrocie prawidlowo zaczelem funkcjonowac. wydawalo

mi sie ze jakos tak dziwnie bylo ze niby kumalem miejsca i ludzi ale tak

nie za bardzo. ciezko to raczej opisac. przygode z klonami zaliczam do

pozytywnych w sumie. pozniej jeszcze w wakacje jakos zjadlem jednego czy

pol i tez bylo pozytywnie. koniecznie pijcie piwko do klonika. na ulotce

jest napisane zeby nie uzywac pojazdow mechanicznych przez 3 dni od wziecia

leku, aczkolwiek ludzie na miescie mowia ze bardzo milo sie jezdzi

samochodem, czujecie sie pewnie i wogole, ale to moze byc niebezpieczne.


soł - biłer of niebezpiecnze sytuacje po klonach i takie tam. czy klony

mnie zminily jakos ? - nie, raczej nie. wiadomo, ze kazde doswiadczenie

jakos zmienia, ale klonowania do jakichs szczegolnych nie zaliczam, ale to

moze dlatego, ze wogole narkotyki nie sa przeze mnie traktowane za bardzo

jakos tak astralnie, mistycznie, cpam raczej od tak sobie, nie szukajac

niczego. jak czegos szukam to latwiej odnajduje to bedac trzezwym :)

Ocena: 
apteka: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media