klonazepam i takie tam
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
klonazepam i takie tam
podobne
Ja klona jadlem raz. w sumie to kilka razy ale tak siwe w jednosc to
zlaczylo. na tydzien sobie w ferie do akademika pojechalem. zjadlem ich
chyba jakas niekreslona ilosc raczej ;] podejrzewam ze to zamykalo sie w
granicach chyba 6 tabletek, naprawde ciezko mi powiedziec teraz, wiem ze 1
dnia zjadlem jakos 2 czy 1. do tego non stop browar i palenie, w srodku
tygodnia mialem przerwe tak z dzien czy 1,5 dnia bo do wujka pojechalem i
tam mialem detox taki maly, nawet papierosow nie palilem, ale w sumie to
dobrze sie czulem ;> tez niezly klimat, bo jak do niego jechalem 1 raz to
wysiadlem gdzies wpizdu w tej miejscowosci bo wogole autobus sie popsul i
jakos przystanek wczesniej wysiadlem. szedlem sobie ulica w czerwonej
koszuli [bylo bardzo cieplo jak na luty], bylo kolo godziny 19 ze juz tak
ciemnawo i szukalem sobie tego domu spokojnie, w pewnym momencie 3
dresiarzy sie wylonilo z naprzeciwka wiec zszedlem na ulice, przeszli obok i
jak byli ze 20 metrow ode mnie czy moze mniej jeden sie odwrocil cos
krzyknal i podbiegl. odwrocilem sie zeby od tylu wpierdol nie dostac.
spytal sie czy tam zarzadal ode mnie kwoty w ilosciu 5 zlotcyh.
powiedzialem ze nie mam [klamalem] podeszli ci 2 jeszcze i cos tam gadka
szmatka. i jeden z nich chcial mnie bic [nadmienie tu ze mam dlugie hery]
ale jeden powiedzial ze nie. cos tam ten tego i ten co powiedzial zeby mnie
nie bili zajebal mi w ryj. kazdy tam sobie mi zajebal z razy czy 2 i sobie
poszli. szczerze mowiac to za bardzo sie tym wszystkim nie przejolem. tak
jakos pozytywnie do tego wszystkiego podeszlem i ruszylem dalej. domu nie
znalazlem wiec poszedlem na autobus, akurat jakis jechal bo one czesto
jezdza. film sie chyba mi urwal i znalazlem sie pod palacem kultury albo na
marszalkowskiej czy na nowym swiecie [taki sklep z kaktusami tam jest,
jeden kaktus nawet za 2k zlotych byl, ale to taki of topik] i sie pytalem
ludzi jak do mikrusa trafic. spotkalem nawet jakiegos kolesia ktorego stary
jak studiowal to w mikrusie mieszkal ale nie wiedzial gdzie to. ktos mi
powiedzial gdzie jest metro wiec sobie tam poszedlem. mialem ochote kupic
bilet sobie [w koncu poswiecilem sie i dostalem w pierdol ale zachowalem
kase bo chcialem byc uczciwy i kupis sobie bilet na metro] ale okazalo sie
ze jest juz po godz. 22 wiec pojechalem bez. z przystanku juz prosta droga
trafilem do akademika gdzie udalem sie na spoczynek. nastepnego dnia
trafilem bez wiekszych ekscesow. po detoxie takim malym znowu cos tam
robilem i ostatniego dnia jak mialem jechac na chate byla niezla przygoda.
bylem po 1 klonie pamietam i mialem jechac nocnym pociagiem o godz. 9 cos
tam. dzwonie sobie do starej i jej mowie ze tam noga mnie boli i nie chce
mi sie jechac czy cos w ten desen. stara mowi ze luz, jak sie zastanowie to
zebym oddzwonil. mowie jej ok i odkladam sluchawke. mowie do miska takiego:
'misiek dawaj jeszcze jednego', on mi dal ja zem go zjadl i zapilem piwem.
swiadomosc mialem jeszcze moze ze 3 minuty, obudzilem sie tano z jakims
dziwnym znamieniem na lewym przegubie, ktore w sumie niedawno mi zniknelo,
takie znamie jakby ktos bydlo oznaczal albo peta gasil czy nie wiem
rozgrzanym pretem mnie smyral. nikt za bardzo nie pamietal co sie dzialo
ale za bardzo mnie to akurat nie interesowalo. brat z miskiem odprowadzili
mnie na dworzec i tam musieli mnie opuscic wiec przez godzine jezdzilem na
ruchomych schodach [swietna sprawa wogole] i tak blogo mijal mi czas.
pozniej jakims cudem wsiadlem do wlasciwego pociagu, zjadlem w nim bulke i
dalej nie pamietam. wysiadlem w kazdym badz razie jakos na dworcu, pozniej
znalazlemn sie na mojej ulicy gdzie spotkalem kogos znajomego ale nie
wiedzialem ze go znam. pozniej znalazlem sie w domu. jak gadalem ze starsza
w kuchni to mna rzucilo niespodziewanie na lodowke i powiedzialem ze chce
mi sie spac. stara lyknela. obudzilem sie rano, wykapalem sie chyba nawet
ale dopiero 3 dnia po powrocie prawidlowo zaczelem funkcjonowac. wydawalo
mi sie ze jakos tak dziwnie bylo ze niby kumalem miejsca i ludzi ale tak
nie za bardzo. ciezko to raczej opisac. przygode z klonami zaliczam do
pozytywnych w sumie. pozniej jeszcze w wakacje jakos zjadlem jednego czy
pol i tez bylo pozytywnie. koniecznie pijcie piwko do klonika. na ulotce
jest napisane zeby nie uzywac pojazdow mechanicznych przez 3 dni od wziecia
leku, aczkolwiek ludzie na miescie mowia ze bardzo milo sie jezdzi
samochodem, czujecie sie pewnie i wogole, ale to moze byc niebezpieczne.
soł - biłer of niebezpiecnze sytuacje po klonach i takie tam. czy klony
mnie zminily jakos ? - nie, raczej nie. wiadomo, ze kazde doswiadczenie
jakos zmienia, ale klonowania do jakichs szczegolnych nie zaliczam, ale to
moze dlatego, ze wogole narkotyki nie sa przeze mnie traktowane za bardzo
jakos tak astralnie, mistycznie, cpam raczej od tak sobie, nie szukajac
niczego. jak czegos szukam to latwiej odnajduje to bedac trzezwym :)
- 10656 odsłon