Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

jak to było...?

jak to było...?

"...samotność jest czymś esencjonalnie związanym z twoim istnieniem i nie ma sposobu, by tego uniknąć. Ludzie boją się

samotności i robią wszystko by jej uniknąć. Pójdą do kina na kiepski film, obejrzą mecz piłki nożnej... Czy widzieliście

coś bardziej idiotycznego? Kilku idiotów przerzuca piłkę na drugą stronę boiska, kilku kolejnych idiotów odrzuca ją z

powrotem... a miliony innych idiotów gapi się na to, jakby działo się coś niezmiernie ważnego. W tłumie czują się lepiej i

zdrowiej, gdyż wokół jest tylu podobnych ludzi. Każdy wspiera każdego by nie czuć się szalonym..."





Osho








Tak sie właśnie czuje bez narkotyków, zrobie wszystko żeby tylko nie iść samemu po ulicy, żeby nie stać sam w sklepie, paranoja, dlaczego ?,

Może to jakieś schorzenie psychiczne, może poprostu jestem niesmiały, nie wiem. Wiem jedno...kocham narkotyki.


Od czego to sie wszystko zaczęło ?...wiadomo , od trawki , hehehe. To już jest dobry początek scenariusza filmu

propagandowego. Ale wiadomo ,że wszysko co jest długie zaczyna sie od początku. Tam gdzie jest meta, jeżeli w tej sprawie

meta wogóle istnieje, musi być i początek. Jaranie trawy, od początku fascynowało mnie i moich kolegów, był to mit,

legenda, o której jeżeli usłyszałeś przez przypadek w telewizji, troskliwa mamusia zaraz przeżucała na inny kanał.

Ciekawość była jednym z głównych czynników jakie kierowały mną aby sięgnąć po to pierwszą w moim życiu używke. Oczywiście

alkohol czy papierosy również były używkami, jednak były i są to używki tak mocno zakorzenione w mojej psychice, moje

płuca są tak mocno przesiąknięte dymem którym biernie zaciągałem sie przez tyle lat, że przestały one wzbudzać u mnie

jakiekolwiek oznaki "zainteresownia" .

Co zresztą z czasem sie zmieniało, ta ignorancja chwiała sie w obie strony, zaś umysł różnie w różnym wieku interpretował

te rzeczy.




-Ale wracając do marichuany,




Początki jarania.Był to jeden z najpiękniejszych okresów w moim życiu ,




-tak wtedy własnie mi sie wydawało,




Spalenie z kolegą szkła, gadanie bzdur, dezorientacja, śmiech, śmiech , śmiech. Później przychodziły opowieści w grupie,

jakich to faz sie nie miało, było to niezwykłe opowiadać o tych wszystkich rzeczach które sie przeżyło,




-A raczej które sie sobie wmówiło,




Widok zdumienia i zainteresowania na młodych twarzach nie znających tych klimatów, był widokiem który nakręcał mnie na to

coraz bardziej.Tak wyglądało to w pierwszych kilku latach jarania, była to zabawa, wyjscie gdzies, skopcenie sie i

odpierdalanie. Nigdy do głowy by mi wtedy nie przyszło, że kiedyś zakocham sie w wieczornym wychodzeniu na ławke, aby w

samotności spalić sie i obcować sam z sobą. Samotność,...jaka samotność?, porządna pizda w głowie wystarczyła żeby nie czuć

sie samotnym. Z czasem weekendowe wypady z ziołem, czasem okazjonalnie w tygodniu, zamieniły sie w codzienne palenie,

głównie wieczorem. Cały dzień wegetowania, aby wieczorem móc wyjść jak zwykle w to samo miejsce, zrobić to co zawsze, i za

każdym razem miec inne, głupsze, bardziej wykręcone pomysły. Czy byłem uzależniony od zioła ? nic podobnego !. Zioło stało

sie częscią mojego życia, i im dłużej paliłem tym bardziej zdawałem sobie sprawe na czym to wszystko polega, o co naprawde chodzi w tym, że caly dzień sprowadzał sie to czekania, na tą jedną chwile.

Marichuana dawała mi spokój, rozluźnienie, dym oplatał mój mózg, skutecznie uniemożliwiając jakiekolwiek dotarcie do mnie negatywnych czynników zewnętrznych. Z czasem stawało sie to męczące, heh, głupio to może brzmi ale musiałem robić przerwy

w jaraniu żeby nie zatracić sie w swoich problemach. Po dłuższym czasie takiego odcinania sie od problemów, nie potrafiłem

znieść codziennego widoku, nie mogłem poradzić sobie z tym co było mi narzucane, dlatego robiłem co jakiś czas przerwy aby

dojść do siebie, uporządkować co sie da,




-Tak naprawde to nigdy nie uporządkowałem wszystkiego




aby później znowu móc cieszyć sie z tego co daje mi skopcenie sie z kumplami i poprostu czuć, że ma sie wszystko głeboko w dupie.




-Czasem nawet za głeboko




Z czasem, kiedy każdy zaczął dorastać, pojawiały sie nowe znajomości, nowe możliwości, nowe dragi. Nie bede sie

rozpisywał o nich, gdyż chciałem poruszyć tylko temat tej używki która naprawde mnie zmieniła,...czy było warto ?

Tego jestem pewien... oczywiście ,że było warto !




-Ciekawe, może zawsze chciałem być uzależnionym od czegoś co jest ogólnie nietolerowane, chciałem zostać ćpunem. Nie mam oczywiście na myśli trawki, choć nie raz widziałem w oczach ludzi którzy sie na mnie patrzyli, podczas gdy ja cieszyłem sie swoim stanem, oburzenie, pogarde i chęć nagłego wezwania służb, aby sie pozbyć takich "śmieci" jak ja.




Marihuana sprawiła że potrafie patrzeć na wszystko specyficznym spojrzeniem. Widząc możliwości których bym

napewno nigdy nie dostrzegł, gdybym sie nie zaczął w to bawić... no bo wkońcu o to tutaj właśnie chodzi , o zabawe...


...bo życie jest jak jedna wielka pizda.


=)

Ocena: 
natura: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media