Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

dxm bardzo dlugo

dxm bardzo dlugo

Czailem sie na DXM juz dlugo ale nie bylo okazjii. W koncu stwierdzilem ze

juz czas na nowe doswiadczenie. Siedzialem se w pracy i podjelem decyzje.

Wyslalem kumpla do apteki po Argotussin 20 X 15mg. Chcialem zjesc tylko

polowe. Na pol godziny przed wyjsciem zrobilem se herbatke i zjadlem

pierwsze opakowanie (10 szt.).



po 16:


Wychodze z pracy zastanawiajac sie czy dziala.. Nie chyba nie.... Z natury

jestem sceptykiem wiec zaczelem sie smucic ze znowu nic z tego. Jade 68.

Nic. Podejmuje decyzje o zjedzeniu drugiego opakowania (shit).



ok. 16:30:


Wysiadam na rondzie i kupuje sok. Ide na przystanek i spotykam matke. Na

szczescie (niezupelnie) nic mi jeszcze nie dolega. Matka wsiada a ja jade

innym autobusem. Siedzac zajdam drugie opakowanie (prawie) reszte zjadam w

domu.



po 17:


Czas zaczyna sie wydluzac. Jedzac obiad zaczynam miec klopoty ze smakiem i

wzrokiem. Nie moge sie skupic na niczym. Zaczynaja sie drobne sensacje

zoladkowe wiec chwile spedzam w kiblu. W lazience stwierdzam ze wygladam

normalnie i nie mozna po mnie poznac ze mam odjazd. Jeszcze probuje

posiedziec przy kompie ale nie sprawia mi to satysfakcji. Mieszkanie wydaje

sie jakies duszne i ciasne. Gadam z qumplem przez telefon i umawiam sie z

nim i jego laska na wyjscie do marketu.



chyba ok 18:


Wychodze z chaty chwiejnym i lekkim krokiem. Jest zimno ale przyjemnie. Kolo

pyta sie dlaczego tak dziwnie ide (ze niby macham nieskoordynowanie nogami).

Mowie ze zjadlem fajne tabletki i mam jazdy. Kolo zaczyna sie interesowac

jak to jest na DXM wiec staram sie opisac ale mam potezne klopoty z

mowieniem i niezbyt mi wychodzi. Jazdka zaczyna mnie przygniatac. Swiatla

oslepiaja mnie ale idzie sie przyjemnie. W markecie swiatlo i jaskrawe

kolory rozjebuja mnie zupelnie. Znajoma ktora pracuje w markecie prosi mnie

abym narysowal jej portret. Mowie ze mi sie nie chce czujac ze zaczynam sie

przegrzewac (poce sie caly). Chodzimy jakis czas i wszycho mi obojetnieje.

Docieramy do kumpla chaty



ok 20:


W telewizji leca same absurdalne rzeczy (tak mi sie wydaje). Siedze jakas

godzinke, mowie malo (bo ciezko).



21:


Jestem w domu. Teraz jest czas dla siebie. Gasze swiatlo i zapuszczam

najpozytywniejsza muze jaka znajduje (Enya). Zamykam oczy i z latwoscia

przywoluje rozne obrazy. Staram sie zasnac ale jest to nie latwe. Budze sie

co chwile.



Wstaje rano.


KURDE! Nic mi nie przeslo. Straszny rozpizdziej w oczach, zrenice otwarte

szeroko. Shit, mysle , jak tu isc do pracy? No nic, ide. W autobusie poce

sie jak mysz. Na szczescie dzien jest spokojny i nie wymaga odemnie

wielkiego wysilku. Wieczorem juz zeszlo ale oczy rozwarte pozostaly (taki

autofocus :)). Przeslo mi zupelnie dopiero na drugi dzien. Niesamowite.

Przez jakis czas zostalo mi jeszcze to ze w nocy czesto (naprawde czesto)

sie budze z niewiadomych przyczyn. Mam nadzieje ze nastepnym razem zejdzie

szybciej bo chce wziasc wiecej, tak aby dojsc do 3 plateau.

Ocena: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media