2 razy na kaszel
detale
raporty frix
2 razy na kaszel
podobne
Set & Setting: dom, lato, ciepło, nudno, leniwie
Doświadczenie: alkohol (kilka litrów tygodniowo), MJ tylko 2 razy, czyli 0 doświadczenia.
BMI: 21.
Ranek: dokonanie zakupu (długi, 45 min spacer z rana na otrzeźwienie ze snu)
9:05 Pierwsza dawka - 1/3 buteleczki popite energy drinem
9:10 jeszcze łyk i trochę energy drina
9:45 Matka podkręca atmosferę lekką kłótnią, ciśnienie skacze, krew zaczyna płynąć w szybszym tempie, czuje cieplutko i nogi jakby zrobiły się parę kg lżejsze, ogólna lekkość w stawach. Poruszanie się mimo niewyspania i bolących mięśni, pamiętających dzień poprzedni, sprawia wielką frajdę. Zejście po schodach do piwnicy i wejście z powrotem z kilkukilogramowym bagażem prania nie sprawia problemu. Ogólnie zły humor wywołany przedwczesną pobudka i kłótnią mija.
9:55 Mija zdenerwowanie, serce zwalnia, ogólnie chillout. Czuje że już się obudziłem. Czuję się lekki, wyspany. Odczuwam jakby motywację do działania. Trochę mnie nosi, chcę coś zrobić.
10:10 Znowu znużenie... chce mi się spać... przeciągam się kilka razy, ziewam, parę skłonów... i dziwne uczucie ma miejsce właśnie teraz. Mianowicie czuje odrętwienie w karku, szyi, w uszach szum, stan podobny do tego przed omdleniem. Serce napierdala przez paręnaście sek. potem znów bije wolno i tak na zmianę kilka razy. Czuję strach i euforie na zmianę. Po kilku minutach to mija, wszystko wraca do normy. Żadnych rewelacji czuje się ok, żadnych efektów. Może lekkie mikro drżenia palców u rąk. Serducho w normie. Stan umysłu obojętny z nutką dobrego humoru niczym po wypiciu 1-2 lufek wódki.
10:20 Czas na śniadanie. Wrzucam jakąś mrożona pizze do piekarnika. Parę minut się podgrzewa. Myślę sobie, że może coś dołożę to będzie lepsza. I zaczyna się lekki zdziwienie szybkością moich ruchów. Kroje szynkę na drobne kawałki - wszystko naprawdę szybko i sprawnie. Następnie ser... nie chce mi się trzeć to również drobno kroję. Czuję się jak wirtuoz noża, Makłowicz, Pascal po prostu gotuj, nie staram się niczego robić dokładnie tylko szybko, dokładność i precyzja w krojeniu wychodzi sama ;). Wyjmuje blachę z pizzą z piekarnika układam składniki. Co ja piszę, rzucam je na pizze. Łapie po 2 i rzucam, kilka ruchów na sekundę. Niesamowita szybkość i... właśnie coś zaczyna szwankować z precyzją zaczynam rozrzucać ser wokół pizzy zamiast na nią. Ręce drżą. Uspokajam się i staram się wykonywać czynność dokładnie, wolniej. Drżenie się zmniejsza, precyzja wzrasta. Zaczynam stwierdzać że ten lek można kontrolować.
10:45 lekkie rozczarowanie brakiem nowych efektów. Robi się jedynie bardzo cieplutko. Może przez to że mało kofeiny? (Zauważyłem ze ten energy drink to jakieś ch*jostwo z biedronki więc kofeiny tam jest tyle co nic zapewne). Postanowiłem złamać jeszcze dużego łyka tussiego popijając kawą i tym shit-power-drinem. W konkluzji złamane zostało pół flaszki tussiego. Popijam sobie dalej ten litrowy energy-shit-drink, zamierzam złamać litr tego napoju po łyczku, nie spiesząc się.
Tu chwila tekstu retardacyjnego w oczekiwaniu na uderzenie. Kiedyś próbowałem tussiego. Uczyłem się do matury. Dziennie robiłem max 4 arkusze. Starałem się dobrze odżywiać i wspomagać naukę. Codziennie ćpałem Plusz Mózg (czy jak to tam się nazywa) bądź co bądź zawierający sporo witamin trochę efedrynki i kofeinki, 1 g tablete multiwitaminową, magnez i selen. Pewnego dnia postanowiłem zużyć resztkę tussiego (1/3 butelki) do tego szarpnąłem codzienny zestaw tego co napisałem + 1 tab Disophrol (coś na katar z efedryną, podobne do Sudafedu). Efekt ekstremalnie miażdżący. Arkusz matury rozwiązałem chyba w 15 minut, w głowie układało się po kilka sposobów na rozwiązanie każdego zadania. Zwiększona aktywność mózgu, podczas pisania tych arkuszy myślałem równocześnie o wielu innych rzeczach, miałem wiele pomysłów. Rozwiązywałem zadanie a w międzyczasie robiłem coś na kompie, myśląc równocześnie o czymś co mam zrobić za parę godzin. Zajebisty multitasking. Fajne działanie zauważone. Intelektualny stan nirwany i podniecenia.
Po 3 arkuszach jednak coś niefajnego. Zaczęła się aktywność nóg, ciała. Zacząłem machać sobie nóżką w nerwowym tiku. Zaraz spacery po pokoju bicie serca i DEZORIENTACJA. Nie wiedziałem co się dzieje. Nie mogłem się zdecydować co dalej robić, uczyć się, chodzić po pokoju, coś zjeść, pograć, poskakać, pompki, pomysły 1000 myśli na sekundę. Wszystko tak szybko i te serce... nierówno kołatające bardzo szybko. Ręce drżą, nie jestem wstanie utrzymać długopisu, istny szok i ogłupienie, a jednocześnie radość. Długo dochodziłem do siebie. Ogólnie pozytywne przeżycie gdyby nie te serce...
11:17 Dalej oczekuję efektów, piszę ten raport. Zauważam wzmożoną aktywność psychiczną, ale nie jest ona efektem który przyszedł sam z siebie. Zaczynając o czymś myśleć trochę dłużej (jakiś problem, lub pomysł) to się dopiero ujawnia. Dochodzę do wniosku że dopiero jakaś wzmożona czynność psychiczna lub fizyczna jest zapalnikiem do lekkiego strzału efedrynowego. Zaczynam rozmyślać o tym leku, o jego działaniu, skutkach, czuje się jak podczas swoistej farmakologicznej analizy, testu. Już teraz wiem, niczym lekarz-farmaceuta empirycznie doświadczający nowego doznania, że ludzie których raporty czytałem, Ci którzy podczas zażywania siedzieli i nic nie robili, a potem narzekali na arytmię, bóle klatki, serca, popełniali błąd. Albowiem aby odczuć przyjemność trzeba działać, trochę wysiłku fizycznego i/lub psychicznego uwalnia euforię! Bawi mnie, ciekawi dogłębnie autoanaliza stanu w którym się znajduję. Czytam jakieś technologiczne artykuły, wszystko wydaje się być niezmiernie ciekawe i wydaje mi się, że rozumiem cały ten techniczny bełkot w nich zawarty, utożsamiam się z autorami tych testów. No nic, dalej rozmyślam i kombinuję jak podkręcić działanie, oczekuję na dalsze efekty i włączam jakąś muzę (celuję w coś szybkiego, d'n'b, breakbeat, wczuwam się).
12:00 Zaczynam wątpić. Czytałem że niektórzy dostrzegali efekty dopiero po 3 h - tyle już minęło. Mimo znacznie zwiększonych możliwości poznawczych mojego mózgu nic się nie dzieje. Nawet żadnego kołatania serducha - fakt może i bije szybciej, ale nic specjalnego. Znudzenie, irytacja, zdenerwowanie. Szukam wódzi - nie ma. Biorę wysoką szklanicę zalewam ok. 25-30ml spirytu, zalewam reszta energy drina. Czekam chwile aż się przegryzie i przechylam na kilka razy. Po chwili zaczynam dochodzić do wniosku że te śniadanko w międzyczasie mogło zadziałać jako katalizator
i spowolnić 'wchodzenie' zaaplikowanego stuffu, a wszystko co wziąłem uderzy mnie na raz dopiero jak szama zacznie się trawić i tego się zacząłem obawiać - nagłego trzepnięcia wszystkiego na raz.
13:00 Wkurwienie. 45min spacer + 0,5 flaszki tussi + kawa + energy drink 1l + mały drin + 1,5km sprinterskiej przejażdżki rowerowej coby to szybciej weszło i... N I C! Myślę sobie WTF!? Moja wcześniejsza przygoda ze znacznie mniejszą ilością i z mniejszą liczba wspomagaczy przynajmniej miała jakieś efekty, a tu nic. Zawiodłem się. Rzucam się na wyro w letargu i puszczam jakis film.
14:30 Nic. Zejście. Serducho wali parę min. i się uspokaja. Chwilowe ogłupienie i szum w głowie. To chyba koniec.
Konkluzja:
Świetne działanie na głowę. Wzmożona zdolność przyswajania informacji. Uczucie zainteresowania wieloma tematami. Chęć działania. Jakby zastrzyk kreatywności. Chwilowy błogostan. Częściowo zwiększona pewność siebie. Zwiększona wydolność fizyczna. Efektem negatywnym jest kołatanie serca, drżenie rąk, szok, ale można to oswoić nie myśląc o tym i nie bojąc się tego - wtedy czujesz tylko euforię ;).
- 16393 odsłony