ayahuasca howto
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
ayahuasca howto
podobne
TU WYDARZENIA SĄ PŁODEM WYOBRAŹNI AUTORA. KAŻDY, KTO MA ZAMIAR SKORZYSTAĆ
Z ZAWARTYCH TU INFORMACJI, CZYNI TO WYŁĄCZNIE NA WŁASNE RYZYKO I ODPOWIEDZIALNOŚĆ.
Niniejszy tekst jest kompilacją dokumentów znalezionych w Sieci, oraz
doświadczeń autora.
Opiszę tu pewną podróż, którą zawdzięczam AYAHUASCE.
Z punktu widzenia chemika główne składniki tej substancji to N,N-DMT (N,N
- dimetylotryptamina), oraz harmalina. DMT jest odpowiedzialna za `trip`,
zaś harmalina jest inhibitorem MAO, czyli czasowo hamuje działanie enzymu
MonoAminoOksydazy, który w normalnych warunkach niszczy cząsteczki DMT.
Inne związki również są obecne, ale w niczym nie zmienia to zasady działania,
choć może mieć duży wpływ na efekty końcowe. Zanim ktokolwiek zabierze
się za te substancje, powinien zaznajomić się z dokumentami w sieci traktującymi
o niebezpieczeństwach (takich jak np. śmierć) związanych z użyciem inhibitorów
MAO.
Skąd wziąć wehikuł o nazwie `ayahuasca`?
Polecam [TAC]
Ethnobotanicals. Ceny są chyba najlepsze w Europie, zaś wybór towaru
- szeroki. Będą potrzebne: kora korzenia Mimosa hostilis, oraz nasiona
Peganum harmala. Istnieją oczywiście inne kombinacje (np. Psychotria viridis/
Banisteriopsis caapi), lecz nie będę się tu nimi zajmował. Powody są co
najmniej dwa: cena, oraz fakt, że używałem właśnie M. hostilis i P. harmala,
mogę więc powiedzieć na ten temat coś konkretnego. Co do pochodzenia reszty
surowców:
sklep spożywczy: kwasek cytrynowy, ocet, filtry do kawy, woda destylowana;
sklep z farbami: benzyna ekstrakcyjna;
sklep z odczynnikami lub znajomy chemik: wodorotlenek sodu (NaOH).
sklep akwarystyczny: papierki wskaźnikowe (do badania pH)
Duży czy mały?
Zarówno kora, jak i nasiona są sprzedawane w paczkach
po co najmniej 30g. Oznacza to, że P. harmala wystarczy na maksimum pięć
porcji, chyba, że życzymy sobie zwiększonej ilości halucynacji wzrokowych.
Do unieszkodliwienia MAO wystarcza 5g nasion. M.hostilis w ilości 60g,
to dwie mocne, lub trzy-cztery średnie porcje. Oczywiście dużą rolę odgrywa
tu osobnicza wrażliwość, ale podane tu wartości na pewno zadziałają (może
nawet zbyt dobrze). Radzę poczytać raporty z podróży na lycaeum,
i zorientować się w użytych dawkach.
Jak zrobić, żeby działało?
To pierwszy poważny problem na drodze wielu podróżników,
a jak wiadomo, w życiu eksperymentatora porażki są nieuniknione. Opisane
tu metody pochodzą z różnych stron w sieci, więc jak ktoś ma ochotę, to
niech znajdzie sobie oryginały.
Uwaga: używałem wyłącznie wody destylowanej. Nadmiar minerałów w wodzie
z kranu ma jakoby negatywnie wpływać na zawartość DMT.
P.harmala:
W niewielkiej ilości wody (100-150 ccm), rozpuścić
kwasek cytrynowy spożywczy, tak aby uzyskać pH 4-5. Wsypać pół łyżeczki,
zamieszać, sprawdzić pH, wsypać, zamieszać... itd. Zmielone nasiona (5g)
wsypać do wody i gotować przez ok. pół godziny. Po tym czasie odsączyć
(filtry do kawy działają całkiem dobrze, choć wolno, i mają tendencję do
pękania), a nasiona zalać porcją świeżej wody o odpowiednim odczynie i
gotować dalej. W roztworze mamy teraz to, co dobre, czyli inhibitory MAO.
Oznaką ich obecności jest żółty kolor płynu. Gotowanie należy powtórzyć
przynajmniej trzykrotnie. Zamiast gotowania można również nasiona zalać
wrzącą wodą (pH jak wyżej), i zostawić na noc. Rano odsączyć, zalać świeżej
itd. Obie metody działają równie dobrze. Uzyskane roztwory należy zlać
razem. Można pić bezpośrednio (smakuje obrzydliwie), lub odparować. W tym
celu należy płyn wstawić w naczyniu żaroodpornym (oczywiście szkło)
do piekarnika i zostawić na jakiś czas w temperaturze, powiedzmy, 200-250
stopni. Czas zależy od kształtu pojemnika i ilości cieczy. Nie polecam
odparowania w piekarniku do końca, a są ku temu dwa powody. Pierwszy jest
taki, że łatwo jest miksturę spalić na węgiel, zaś powód drugi to fakt,
że masę o konsystencji gęstego miodu o wiele łatwiej jest usunąć z dna
naczynia. Stan taki łatwo można uzyskać odstawiając ciecz do końcowego
odparowania w jakimś przewiewnym miejscu w temperaturze pokojowej. Po paru
dniach na dnie naczynia pozostanie osad zawierający gotowe do użycia alkaloidy
P.harmala.
M.hostilis:
Tu początkowo poniosłem dotkliwą porażkę. Otóż opisana
powyżej metoda `cytrynowa` ma zastosowanie do alkaloidów w ogóle, więc
powinna również wyciągnąć DMT z kory M.hostilis. Niestety początkowe próby
zawiodły całkowicie. Przełomem okazało się zastosowanie `Yoda extraction`
(szukaj w Internecie) z pewnymi modyfikacjami. Potrzebne będą:
-
kwas: w oryginale kwas solny, ja używałem octu 10%, co też działa. Użycie
HCl prawdopodobnie czyni ekstrakcję bardziej wydajną. -
zasada: wodorotlenek sodu. O ile mi wiadomo nie można go niczym zastąpić.
Do kupienia w sklepach z odczynnikami, oraz w chemicznych jako `kret do
rur` (80% NaOH). W tym drugim przypadku wpływ dodatków (owe 20%) pozostaje
zagadką, więc zdecydowanie odradzam ten sposób. Z tego co się dowiedziałem,
wynika również, że nie można użyć innej zasady, np. wodorotlenku magnezu. -
rozpuszczalnik niepolarny: mamy tu do wyboru benzynę ekstrakcyjną, aceton,
oraz eter (`petroleum ether`). Najłatwiej dostać benzynę, i jej właśnie
używałem. Ma tę wadę, że produkt finalny śmierdzi pod niebiosa, a podróżnikowi
benzyna odbija się jeszcze parę godzin po tripie.
Do dzieła:
1. 30g kory pokruszyć i drobno zmielić w młynku do kawy. Uwaga: młynka
po użyciu nie myć: dzięki temu zmielona później kawa dostarczy naprawdę
nieziemskich wrażeń :).
Do dokładnie wymytego słoika wsypać korę i zalać
gorącym octem. Zakręcić i zostawić na kilka (2-3) dni, często i silnie
wstrząsając. Odsączyć materiał roślinny i zalać go świeżym octem, wcześniej
uzyskany roztwór zachować. Cały cykl należy powtórzyć przynajmniej trzykrotnie.
Wszystkie roztwory połączyć. Efektem tych zabiegów są sole DMT (i innych
alkaloidów) rozpuszczone w kwasie.
2. Odtłuszczanie ( opcjonalne - daje czystszy produkt, niezbędne jeśli
chcemy uzyskać DMT do palenia )
Do naczynia z roztworem DMT dodać rozpuszczalnik
niepolarny ( jedna część rozpuszczalnika na trzy części roztworu) , który
nie zmiesza się, co oczywiste, z kwasem. Zostawić na jeden dzień, często
i silnie wstrząsając, tak aby zamiast dwóch rozdzielonych warstw utworzyły
się trzy: rozpuszczalnik (na górze), emulsja (pośrodku) i kwas (na
dole). Etap ten ma na celu usunięcie zanieczyszczeń (głównie tłuszczów)
które mogły pozostać np. w osadzie.
2a. Rozdzielenie warstw
Metod jest kilka, ale ja użyłem polskiego, oryginalnego
patentu: plastikowej butelki. Butelkę o odpowiedniej pojemności (np. ilość
kwasu + ilość rozpuszczalnika + 20%) należy bardzo dokładnie wymyć
i wysuszyć. Wlewamy do niej mieszankę, i zostawiamy w spokoju, dopóki się
nie rozdzieli na dwie warstwy. W razie potrzebny można jej w tym pomóc
delikatnie mieszając, lub dodając odrobinę soli kuchennej. Gdy mieszanka
(`bełt`) dojdzie, zaczynamy rozdzielanie: w pobliżu dna butelki trzeba
igłą przebić otwór, przez który powoli, acz niechybnie wycieknie znajdujący
się na dole kwas, czyli roztwór DMT. Pomysłowości używkowiczów pozostawiam
takie manewrowanie butelką, aby wszystko co trzeba wyciekło do podstawionego
naczynia. Pozostały w butelce rozpuszczalnik nie nadaje się do dalszego
użycia w procesie ekstrakcji. W efekcie otrzymujemy oczyszczony roztwór
soli DMT (pytanie do chemików: czyżby to octan DMT?).
3. Konwersja do wolnej aminy
Do kwasu powoli dodajemy NaOH, tak, aby osiągnąć
pH 11-12: małą ilość rozpuścić, sprawdzić pH, dodać następną porcję, rozpuścić,
itd. Zwykle oznaką dobrego pH jest zmiana koloru roztworu. Uwaga: NaOH
jest silnie żrący: należy użyć rękawic i okularów ochronnych. Również wsypanie
zbyt dużej ilości jednocześnie, może skończyć się zagotowaniem roztworu
i poparzeniem przez wyskakujące z naczynia krople. Gdy ciecz ostygnie należy
dodać rozpuszczalnik niepolarny w proporcji 1:1 i zamknąć naczynie. W ciągu
następnych kilku godzin otwierać w celu wyrównania ciśnienia. Oczywiście
podstawową kwestią jest silnie i częste wstrząsanie naczyniem. Tak przygotowana
ciecz powinna po upływie doby nadawać się do dalszej obróbki: nierozpuszczalne
w wodzie DMT przejdzie do rozpuszczalnika niepolarnego. Kilkanaście godzin
przed przystąpieniem do rozdzielania warstw należy naczynie zostawić w
spokoju, tak aby kwas i rozpuszczalnik mogły się rozdzielić. Dalej postępujemy
zgodnie z opisem z punktu 2a, z tym, że teraz to rozpuszczalnik zawiera
DMT, i pod żadnym pozorem nie należy go wylewać. Kwas zalewamy jeszcze
raz rozpuszczalnikiem niepolarnym i całą operację powtarzamy, najlepiej
trzykrotnie. Celem jest wyciągnięcie z roztworu maksimum DMT: to zawarte
w pierwszym rozpuszczalniku wystarcza, żeby wysłać w podróż, drugi roztwór
jest nieco słabszy, zaś trzeci zawiera jedynie niewielkie ilości alkaloidów.
Generalnie najlepiej jest zlać razem wszystkie uzyskane roztwory i dopiero
wówczas wykonać...
4. ...odparowanie
Do dużego płaskiego garnka na dno wkładamy ściereczkę,
na niej stawiamy płaskie naczynie ( koniecznie szkło! ), zaś do garnka
powoli nalewamy wody, tak aby nie znalazła się ona w naczyniu, a jednocześnie
naczynie nie pływało po powierzchni, lecz stało na ścierce. Wewnętrzne
naczynie delikatnie napełniamy rozpuszczalnikiem uzyskanym w pkt. 3 i odparowujemy
na b. małym ogniu. Zbyt intensywne ogrzewanie może skończyć się tym, że
gotującą się woda przewróci naczynie. Uwaga: sprawą kluczową jest,
bardzo dobra wentylacja: nagromadzenie się par np. benzyny grozi wybuchem.
Pod żadnym pozorem nie należy również dolewać rozpuszczalnika przy zapalonym
ogniu: może się skończyć pożarem. Po odparowaniu na dnie naczynia pozostanie
tłusty osad, bez śladów kryształków DMT (!). Nie jest to wcale żart: trzeba
zaczekać dwa-trzy dni, aż się wykrystalizuje. Czasami krystalizacja nie
zachodzi, lecz na dnie naczynia pozostaje ciecz o konsystencji miodu. Zawiera
ona alkaloidy i zanieczyszczania z rozpuszczalnika, ale działa równie dobrze.
5. Test
Żeby sprawdzić, czy wszystko dobrze poszło należy
wziąć 5-10% rozpuszczalnika i odparować. Uzyskany produkt można spalić
w specjalnej lufce. Musi mieć cybuch wygięty pionowo do góry, a do cybucha
włożone coś w rodzaju naczynia z folii aluminiowej. Naczynie w górnej części
musi mieć otworki do przepływu powietrza. Cybuch delikatnie podgrzewamy
z zewnątrz, tak aby stopić DMT, a jednocześnie nie dotknąć go płomieniem.
Jeśli ekstrakcja była udana, a podróżnik jest w stanie spalić cały ładunek
w ciągu 30 sekund i utrzymać dym w płucach, to niechybnie przeżyje wstrząs
sejsmiczny. Utrzymanie dymu w płucach to zadanie bardzo trudne, ponieważ
smakuje jak płonący plastik, i benzyna nie ma tu nic do tego.
6. Użycie
Zażyć MAOI, odczekać godzinę, zażyć DMT, fazować.
Obie substancje smakują obrzydliwie, więc dobrym pomysłem jest np. podzielenie
ich na porcje wielkości zairna grochu i spożywanie po obtaczaniu w miodzie.
Uwaga! Ayahuasca jest naprawdę potężna, jeśli ktoś chce uzyskać minimalne
wobrażenie o początkowej fazie podróży, niech użyje podwójnego Hoffmana
Millenium. W swoje pierwszej podróży użyłem 6g P. harmala i pierwszego
roztworu z 60g M. hostilis. Co do opisów, proponuję `Dream from Hell` na
lycaeum.
Cytat z owego `trip report` świetnie oddaje atmosferę podróży: `Ultimate
chaos, ultimate fear`. Pierwsza podróż składa się często z dwóch części.
Początek, to katharsis, oczyszczenie duszy, pozbycie się tego, co zaśmieca
umysł. Faza ta w niektórych przypadkach może być, delikatnie mówiąć, bardzo
nieprzyjemna. Mogą wystąpić reakcje takie jak robienie pod siebie albo
próby samobójcze. Również zdolność poruszania się jest mocno ograniczona:
w najlepszym razie można się przeczołgać kilka metrów. Faza druga to doświadczenie
jak najbardziej pozytywne, bardzo indywidualne, tak więc nie ma sensu go
tu opisywać. Zakończenie jest nadspodziewanie łagodne, przypomina końcówkę
grzybów, niż raczej meczący zjazd po kwasie. Bardzo dobrym pomysłem jest
zapewnienie na drugą część tripu dobrej muzyki oraz `eyecandy`. Przyznaję,
że po DMT po raz pierwszy w życiu słuchałem naprawdę muzyki, choć była
to płyta, którą znam na pamięć. Po prostu zmiana w postrzeganiu jest tak
wielka, że umożliwia doświadczanie na kompletnie nowym poziomie. Zaznaczam,
że wcześniej miałem okazję posłuchać tej samej płyty po kwasie oraz po
paleniu, jednak nie mogą się te dwa środki równać z ayahuascą.
7. Uwagi końcowe
-
Teoretycznie użycie octu zamiast kwasku cytrynowego powinno umożliwić przeprowadzenie
ekstrakcji w uproszczonej wersji `cytrynowej`. -
Cała podróż, od zażycia DMT do samego końca, kiedy już już można zasnąć,
to zwykle 7-8 godzin. -
Dobrze jest mieć w czasie podróży opiekuna. -
Jak podczas każdego poważnego tripu bardzo ważne jest miejsce. Musi zapewniać
spokój i bezpieczeństwo. -
Polecane lektury: `Tybetańska księga umarłych`, Grof, fizyka kwantowa,
raporty z podróży. -
Jednym z efektów jakie zazwyczaj wywołuje ayahuasca są bardzo silne wymioty.
Nie ma sensu z tym walczyć, lepiej jest pozwolić, aby rzeczy toczyły się
swoim rytmem.
P.S. Podziękowania dla Kasi za sprawdzenie wersji beta.
- 24115 odsłon