Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

dxm life after chaos

dxm life after chaos

nazwa substancji: DXM (Acodin w tabsach)


poziom doswiadczenia uzytkownika: z dxm very first time, a ogólnie: THC, papier, koks, MDMA, Aviomarin


dawka: w rezultacie 30 tablet po 15mg (450mg czyli ok. 6,5 mg/kg) ale nie na raz


"set & setting": zaciekawienie, chcialem wejsc w II plateau do polowy, 18-tka siostry przyjaciela.





Zapoznalem sie z ciekawym opracowaniem pani Marty. Polakomilem sie na 5mg/kg, wiec jakas polowa II plateau. Nie moglem wydac tego wieczora za duzo kasy, nie chcialem sie tez zalewac Alkiem, wiec kupilem sobie za 5,40 Acodin.


Rozgrzewka odbyla sie u kumpla w Gdansku. Na ulotce nie zauwazylem wzmianki o interferencjach leku z alkoholem wiec wypilem 3 Warki Strong, koledzy driny. Poniewaz Pani Marta zalecala ostroznosc (uwagi na temat metabolizmu) wcialem przed wyjsciem 16 tableteczek w czasie chyba 20 minut, no moze kwadransa (240mg dxm, ok. 3,5 mg/kg i tak za duzo. Marta zaleca 100mg na pierwszy próbny raz).


Jechalismy w 6 osób w 4 osobowym aucie do innego jeszcze goscia. Jedziemy i czaimy sie, zeby nie wpasc na mendy, a tu motyla noga akurat wjechali nam na dupe. Rzeklem: be kul, just be supa kul. Obejrzelismy wystarczajaco duzo amerykanskich filmów by wiedziec jak sie zachowywac. Odjezdzamy im i w uliczke osiedlowa, na parking. Wszyscy odprezeni ale z filmów wyraznie pamietamy, ze dopiero w ostatniej chwili, odprezenia wlasnie i smiechu policaje wyskakuja i kajdankuja. Ogladamy sie za siebie stojac tak bezbronni w slepej uliczce… nie! wjezdza niebieskie auto. Ufff… to nie oni. Jakas Siena. Jedziemy dalej, kurwa kolejny radiowóz, a jechalismy specjalnie po zadupiach, zeby ich uniknac. Koles wciska sie w podloge, przykrywamy go kurteczka, pizd pizd, jeden zakret, drugi trzeci i spieprzylismy im z widoku. Przy tym spieprzaniu Kolo tak sie rozpedzil, ze dogonilismy ten pierwszy radiowóz, który na dodatek wjechal w nasza docelowa uliczke. No nie ma co, sama Wladza nas eskortowala. Stamtad dojechalismy juz na urodziny taksówkami.





Piekna, rodzinna atmosfera. Przyszla kupa znajomych. Wszyscy polaczeni ze soba ogniwem znajomosci ze znajomym kogos innego. Muza zapierdalala dosyc nieskladnie. Pomieszanie gatunków i amatorskie podejscie grajka. Uderzylismy na parkiet ale nie chcialo mi sie tanczyc. Mialem zaburzenia równowagi i nie chcialem robic z siebie blazna. Wtedy mocno mnie uderzylo. Stalem oparty o kolumne i krecilem glowa z blogim usmieszkiem. Katem oka widzialem ze dwie babeczki przygladaja sie mojej mimice i domyslaja sie, ze jestem czyms mega nabity. Moze mi zazdroscily, a moze nie ale na pewno ostro by sie zdziwily gdyby wiedzialy czym. Powodem mojego uniesienia nie byla bynajmniej kichowata muzyka. Pewnie to to, ze czulem nadciagajace lato i ze ta bardzo rodzinna impreza byla przedsmakiem wakacyjnych bib.


Niemniej byl to dosyc ciezki lot, nie nadajacy sie na publiczne, glosnie spedy. Pózniej nadciagnelo swedzenie glowy, a raczej pieczenie. Powstrzymalem sie od drapania i przeszlo. Jednak za duzo wzialem jak na pierwszy raz, bo zaczalem odczówac ogromna ciezkosc i pozygalem sie w kibelku. Po pawiku ciezkosc mnie opuscila, jednak odtad mialem problemy ze wzrokiem. Kiedy spogladalem w lustro z 3 metrów nie moglem dojrzec szczególów. Z bliska owszem, co nie bylo jednak korzystne. Zobaczylem bowiem ze wygladam okropnie. Podkrazone zapadniete galy, blady, wlosy oklapniete pod ciezarem potu. Wygladalem jak mega kupa. Wprawilo mnie to w bardzo zly nastrój, na parkiecie bylo tyle pieknych kobiet a ja nie wygladam. Myslalem, ze taka dawka pozwoli mi na prowadzenie nieskrepowanych rozmów i staly usmiech, tak jak po E, a tu klops. Po zyganiu jakos mi zeszlo psychicznie, jednak efekty fizyczne nadal odczuwalem. Zostalo mi 14 tabsów, które dojadalem po 2 co jakis czas.


To co do tej pory sie dzialo to gówno. Naprawde nie jest to dobry cheepdrug na glosny i tloczny sped. Interesujace doznania zlapaly mnie dopiero po imprezie, w drodze powrotnej. Podziwialem wnetrze taksówki, jej podlokitnik, cichutki pomruk silnika, zajebiste lusterko wsteczne i relacjonowalem wszystko kierowcy i koledze. Taksiarz obyty z wszelkiego rodzaju dziwactwami zlewal mnie.
Opowiadalem mu o moim snie a on nawet nie skomentowal, nic. Na miejscu poczulem ogromna przyjazn jaka laczy mnie z tym kumplem i zaczalem go obsciskiwac. W domu kolegi gdzie nocowalem wlaczyla mi sie mysleniówa. Dlugo gadalem z nim o sensie zycia, a raczej o jego bezsensie, az doszedlem do wniosku, ze sensem mego istnienia jest ten wlasnie kolega, który zawsze ma zajebiscie lekkie podejscie do zycia i kojarzy mi sie z najpiekniejszymi wakacyjnymi przygodami.
Lezal na tym samym wyrku co ja, ale kiedy zamykalem oczy wydawalo mi sie(mialem niemal 100%-towa pewnosc) ze lezy jakies 100 metrów ode mnie. Otwieralem oczy i byl znowu niedaleko. Dalem mu juz spokuj bo byl mega napruty i na pewno marzyl o snie. Wtedy zaczelo sie cos chujowego. Moje istnienie wydawalo mi sie pelne goryczy, myslalem ze jestem nieudacznikiem i ze wszystko jest do dupy. To uczucie chujowosci wrecz pieklo mnie od srodka i wciagalo glebiej jak wir. Bardzo trudno bylo mi z tego wyjsc, ale jednak udalo sie. Co jakis czas, dosc cyklicznie switalo swiatelko nadziei. Lapalem sie tych swiatelek i lepilem z nich pozytywny obraz majego przyszlego zycia. Zaczalem wymyslac, co nalezy uczynic by stac sie lepszym czlowiekiem i ulozylem to w kilku punktach. O dziwo dosyc powazne pomysly przeplataly sie z calkiem przyziemnymi jak np. skrócenie wlosów. Pózniej zapadlem w sen. Udalo mi sie to po dosc dlugim oczekiwaniu, a sen byl chujowy, przerywany naglymi zrywami swiadomosci. Wygladal jakbym robil zakupy z listy. Z tym, ze wypelnialem te wczesniejsze postanowienia. Poprostu chodzilem sobie w tym snie i realizowalem po kolei liste pomyslów majacych poprawic mi zycie.


Niedlugo znowu to zarzuce, ale w zaciszu domowego ogniska. Nigdy wiecej na imprezie. To bardziej srodek szamanski niz szampanski. Zapodam sobie wieksza ilosc, bedzie muzyczka i caly ten klimacik jaki mozna sobie z latwoscia stworzyc. Chce wejsc w 3 stadium odurzenia. Moze zalapie OEV jak dobrze pójdzie.





P/S: Jak babka w aptece zacznie cos gadac o recepcie na Acodin spróbujcie wziac ja na to, ze Tussal np. ma taki sam sklad, a nie jest na recepte i ze w Tussalu jest tylko 10 tabletek a w Acodinie 30 wiec po co przeplacac kupujac wiecej opakowan Tussalu? Logiczne? Pozdrówki dla hyperaktywnych inaczej.

Ocena: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media