Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

degradacja odczuć, obłęd?

detale

Substancja wiodąca:
Dawkowanie:
5 gram ususzonych Psylocibe Cubensis Colombian
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Noc, wolny pokój. Humor nie był ani zły ani dobry, nie miał zbyt wielkiego wpływu na doświadczenie.
Wiek:
18 lat
Doświadczenie:
Alkohol (dużo)
Marihuana (za dużo)
Mefedron (raz)
MDMA (3 razy)
Amfetamina (raz)
Nikotyna
Grzyby

degradacja odczuć, obłęd?

Opisany tutaj trip miał miejsce właściwie niecały tydzień, po 'podróży' na której zażyłem 3 gramy wysuszonych grzybów. Czemu tak szybko? Żeby logicznie to sprostować, musiałbym opisać poprzedniego tripa, ale jakoś nie mam ochoty więc w skrócie powiem, że przed pierwszym razem bardzo chciałem wykorzystać doświadczenie wizualnie, co mi się nie udało gdyż nie byłem wtedy sam i większość tripa przeszło śmiechami i lataniem po mieszkaniu. Tolerancja zeszła, a po poprzednim tripie jakoś nie obawiałem się, że coś złego może się stać. Poszedłem pod prysznic, zgrałem z kilkanaście utworów na telefon, wygodnie pościeliłem łóżko, więc to chyba tyle. Lets taste the magic.

O czasie nie będe tutaj wspominał, gdyż cała akcja miała miejsce w łóżku. Taka uwaga.

5 gram suszu wylądowało w moich ustach, te grzyby smakują właściwie jak drewno, ale jadło się gorsze rzeczy. Po przełknięciu popiłem to napojem aloesowym, włożyłem słuchawki na uszy i wygodnie się położyłem. Na efekty czekałem niecałą godzine. Z każdą piosenką jedynie się drażniłem bo nie wiedziałem kiedy sie zacznie (bardziej irytacja niż niepokój)

W pewnym momencie poczułem że coś się zmieniło, miało to miejsce bodajże gdy na odtwarzaczu poleciało Pink Floyd 'Comfortably Numb'. Odbiór muzyki pod wpływem psylocybiny jest niesamowity, nie nazwałbym tego euforią, ogólnie, na grzybach spostrzegłem inne schematy myślowe czy odczuciowe (o czym później.) Jako że podróż odbywała się w łóżku, stwierdziłem że nie będę się niczym przemęczał lub próbował wchodzić na jakieś wybrane rozkminy, o których myślałem przed tripem. Dobór muzyki właściwie był bardzo specyficzny, zgrałem piosenki, których na codzień raczej nie słucham, ale coś mi się w nich na jakiś sposób podoba. Opisze więc najciekawsze z nich: DJ Raaban 'Anima Libera' znalazłem to właściwie niedawno, ale przypomniało mi to czasy dzieciństwa i stare filmiki z YT o grach MMORPG. Zdecydowanie, tego słuchało mi się najlepiej, i zarazem wspominam najmilej (puszczam sobie raz dziennie.) Medium - 'Nieme Kino' sama treść utworu może poniekąd skłonić do rozkmin, a gdy się rozumie, mogłoby to przyczynić się do badtripa dla niektórych osób, jeśli chodzi o mnie, to na psychodelikach nie wczuwam się w takie rzeczy, a raczej nie umiem się wczuć. Ale to nieważne, w refrenie jest charakterystyczne 'HEEJA HEJA HEJ' które brzmi jak śpiewane przez jakichś szamanów z plemiona bananów (heh) w moim odbiorze muzyki słyszałem to tak, jakbym znajdował się w dużym otwartym obszarze, a ta pieśń rozbrzmiewała w promieniu 100 tyś kilometrów kwadratowych, i trzęsła wszystkim. (moja reakcja podczas tripa to było po prostu 'wow') Oglądałem też na yt cover Eda Sheerana 'I see fire' od rudej kobiety o bardzo bujnych włosach, nazywała się bodajże Janet Devlin (?) Wizualizacje związane z jej włosami, przy jak dla mnie przyjemnie brzmiącym śpiewie było po prostu czymś rozluźniającym. Skoro się nie śpi w nocy, to trzeba odwiedzić łazienke w celu oddania uryny. (Nie wiem czemu ludzie wymiotują po konsumpcji grzybów) w toalecie zauważyłem już 'grzybowy' schemat, z poprzedniego tripa. Kilka rzeczy wygląda podejrzanie, kolor niebieski zdecydowanie wyróżnia się na tle reszty, no i wszystko ma ten swój dziwny filtr. Obserwacja twarzy w lustrze pod wpływem psylocybiny nie jest dla mnie niczym przyjemnym, ale zarówno niczym nieprzyjemnym. Moja twarz miała troche więcej szczegółów, poszczególne fragmenty się ruszały, ale to nie jest nic ciekawego, więc wracam do łóżka. Przez jakiś czas po prostu słucham muzyki, ale wszystko co dobre szybko się kończy, zanim przejde to tej części wspomnę o efektach wizualnych, gdyż różne miały inne umiejscowienie czasowe w tripie, a nie chce mi się pisać o tym co entą ilość zdań. Każdy materiał był bardzo szczegółowy, ruszał się jak w prymitywnej animacji 3D, Obserwacja tapety telefonu i poplątanych (chyba tylko w mojej percepcji) słuchawek, dało przez chwile wizualizacje, w której kable słuchawek wychodziły z wyświetlacza. Mnogość obiektów, inne poczucie ciała - ruszyłem nogą przesuwając kołdrę, i zacząłem się zastanawiać ''CZYM JA KURWA RUSZYŁEM? XD'' itd. Coś tam jeszcze było, ale niespecjalnie to pamiętam na obecną chwilę, więc przejdźmy dalej.

W pewnym momencie, dalej nie wiem od czego to było uzależnione, czy od wejścia na jakieś krzywe rozkminy, czy może od schodzącego wyrzutu serotoniny zaczęło się robić źle. Chodzi mi teraz o emocje i ambicje. Właściwie z tym drugim nie było nic nie w porządku, problem tkwił właśnie w uczuciach. Właściwie całe życie zależy od naszych odczuć, a nasze odczucia są zależne od rzeczy typu styl życia, odżywianie się itp. Każda emocja została pozbawiona sensu, zniżona a ja zacząłem się czuć jak roślina. Był to jeden z najgorszych stanów emocjonalnych w jakich mogłem się znaleźć. Nie było to oczywiście najgorsze co mnie spotkało w życiu, bo jestem już w miarę dorosły i poznałem troche świata, i czułbym się jak debil mówiąc że najgorsze przeżycie to nieprzyjemna jazda pod wpływem grzybów psylocybinowych. Aczkolwiek wracając, byłem w pojebanej pętli, z której nie było ucieczki. Do celów i ambicji wracając, to czułem że właściwie nic nie sprawia problemu, a jedyne czego wymagały to wysiłek wychodzący lekko ponad normę, ale to po prostu straciło swój urok. Wszystko było prymitywne i bez znaczenia, możliwe, że to była ta niesławna śmierć ego, nie jestem w stanie określić. Na codzień na nasze samopoczucie wpływają na pozór bardzo proste rzeczy, czy to zjedzenie dobrego posiłku, wykonanie jakiegoś obowiązku, zrobienie czegoś kreatywnego jedynie dla siebie. Byłem w stanie w którym to wszystko straciło sens, a ja byłem w kropce. To jest coś, do czego nigdy bym nie chciał wrócić, gdyby nie silna psychika i umiejętność trzeźwego oceniania sytuacji, mógłbym skończyć z chorobą psychiczną (z czym jak na obecny moment sam nie wiem czy się zgadzam) i nie mowa tutaj już nawet o tripie, to się utrzymywało godziny po przejściu ostatnich zmian percepcyjnych. Próbowałem się ogłupić zapalając szluga lub wykonując inną mniej lub bardziej złożoną czynność. Nadeszła świta i pora było zbierać się do szkoły, przed lekcjami przyszedł posłuchać o tym mój dobry przyjaciel, choć wtedy mu za dużo nie powiedziałem. W szkole lekcje na szczęście na ten dzień były krótkie i raczej nie wymagające zbytniego zaangażowania. Wracając do domu od razu rzuciłem się w objęcia Morfeusza, wstałem o 20tej, żeby zrobić obiad i go zjeść, po czym znowu poszedłem spać. Poukładałem wszystko tak naprawdę dopiero na następny dzień, gdy już odpocząłem.

Tutaj napisze własne przemyślenia odnośnie tego wszystkiego. Przed poznianiem psylocybiny, z czytanych doświadczeń innych ludzi myślałem o tym, jak o pogłębieniu własnych uczuć w bardzo mocnym tego słowa znaczeniu, aczkolwiek psylocybina nie daje przynajmniej jak dla mnie nic takiego, bardziej jakby wgrać nowy system (który jak dla mnie jest bardziej wadliwy niż ten który posiadam na codzień) i się nim bawić pod wpływem substancji. Doszedłem do wniosku, że psychodeliki nie dadzą mi tego, czego tak naprawdę chciałem. Możliwe też, że to specyfika odmiany Kolumbijskiej. Po tym wszystkim mam raczej większy dystans do wszystkiego i nie czuję się poszkodowany czy cokolwiek. W dalekich planach chciałbym spróbować jakże znanego wszystkim kwasu lizergowego, gdyż podobno jest to bardziej sterowanie wizualizacjami (jestem poniekąd artystą, więc po prostu chciałbym tego spróbować, takie było założenie całej tej podróży, choć nie narzekam) a grzyby prędzej wykorzystam do dobrej zabawy w bliskim mi wąskim towarzystwie. Też chciałem zapytać doświadczonych użytkowników tego portalu, jak to się odnosi z odmianami grzybów do tripowania, pozornie psylocybina to psylocybina, ale z przykładu MJ wiem, że od odmiany też wiele aspektów zależy, bo przy dobrej odmianie z jednego blanta spalę się mocniej, niż z średniej jakości wypalonych trzech. (Choć MJ mam już na długi czas dosyć) Narazie zajmę się własnymi sprawami i zrobie wszystko tak, żeby na nic nie marudzić, a wszelkie tripy mogą poczekać. :)

Pozdrawiam wszystkich czytelników, udanych podróży w przyszłości.

 

 

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
18 lat
Set and setting: 
Noc, wolny pokój. Humor nie był ani zły ani dobry, nie miał zbyt wielkiego wpływu na doświadczenie.
Ocena: 
Doświadczenie: 
Alkohol (dużo) Marihuana (za dużo) Mefedron (raz) MDMA (3 razy) Amfetamina (raz) Nikotyna Grzyby
Dawkowanie: 
5 gram ususzonych Psylocibe Cubensis Colombian

Odpowiedzi

Na zadane pytanie sam sobie odpowiedziałeś. Czysta psylocybina, to czysta psylocybina, z tym że w grzybkach występują jeszcze tysiące innych związków (jak chociażby psylocyna). Nawet w obrębie tego samego gatunku różnice mogą być ogromne (chociażby w proporcjach). Wszystko zależy od warunków tj. gleby, nasłonecznienia, wilgoci, czy nawet pory roku/dnia zbiorów. Dodatkowo grzybki same wybierają co i jak Ci ukażą. Czasem 60 grybków zadziała słabiej, niż 30.

 

To tylko sen samoświadomości.

Chodziło mi bardziej o różnice w stosunku do takich odmian jak Golden Teacher, McKennai (posiadałem colombian) bo ludzie na różnych forach piszą o tych dwóch jako najmocniejszych, a chciałbym zweryfikować, czy to faktycznie się czymś rózni.

wypierdalac (promuj post za 5zł)

Mogło też być tak, że miałeś oczekiwania. Chodzi mi o to, że chciałeś doświadczyć wizualizacji, a grzyby pokazały Tobie inną stronę. Mój przyjaciel na Kwasie miał podobnie. Tzn. był nastawiony na wizualizacje, zabawę, a dostał od LSD rzeczy dobre, ale i złe. Ludzie często wykorzystują psychodeliki do pracy nad sobą, a nie wizualizacji. Także jeśli będziesz miał okazję spróbować LSD to uważaj, a przynajmniej staraj się nie myśleć o tym, jak tylko o zabawie i rozrywce.

To tylko moje zdanie oparte na jakimś tam doświadczeniu, co prawda nie dużym.

 

Pozdrawiam

Marek Edelman

Zanim poznałem tą substancje oczekiwałem właśnie pracy nad sobą, a zabawa i rozrywka w moim mniemaniu były wręcz głupie. Oczywiście, osoby które chciały by wykorzystywać psychodeliki do chodzenia na imprezy, czy tam spróbowania bo ''HEHE ĆPANIE'' to jak dla mnie nisza intelektualna, ja doszedłem do wniosku że w moich problemach mi nie pomogą, bo myślę pod ich wpływem bardzo sugestywnie, inaczej niż na codzień, co właściwie mija się z celem. Po czasie po prostu doświadczyłem jałowości emocjonalnej i to też nie odnosi się do mojego codziennego życia, choć możliwie mogło mieć jakiś sens (?) Póki sam nie ogarnę dupy w niektórych sprawach to nie mam co liczyć na 'fantastyczne' lekcje z strony psychodelików, dlatego też czekam do następnych wakacji, a karton też nie jest łatwy do zdobycia, bo bez testów nie wiesz czy ktoś nie wciśnie Ci syfu pokroju NBOME'ów.

wypierdalac (promuj post za 5zł)

Myślę ze gdybyś nie oczekiwał tylko wizuali byloby bardziej kolorowo. Następnym razem normalnie myśl, a nie skupiaj się tylko na oglądaniu.

Wszystko normalnie, tak jak powinno być.

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media