Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

get ready for the salvia- final round!

detale

Substancja wiodąca:
Dawkowanie:
Opisane w treści tejże zacnej opowieści
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Słoneczko, drzewka, ptaszki i tak dalej.
Nastawienie- w moim przypadku strach, nie ukrywam. Ale i lekka nadzieja. Gdyby jej nie było, oddałbym woreczek z Divnorum jakimś biednym dzieciom.
Wiek:
18 lat
Doświadczenie:
A tam, na takie coś chyba nikt nie byłby gotowy, nie ważne ile przećpał.

get ready for the salvia- final round!

Okazja do konfrontacji ze strachem nadarzyła się szybciej niż myślałem. Dlatego właśnie piszę dzisiaj drugi raporcik. Ten będzie krótszy, za co chwała niech będzie światu. Gdyby szałwia trzymała dłużej, mógłbym teraz siedzieć zapłakany w kaftanie.

Gdy ciepłe promienie wyszły zza chmur, umówiliśmy się z Kleofasem na palenie Szałwii Wieszczej. Nasza miejscówka to małe odludzie, gdzie z drzewa otaczają nas z dwóch stron, a z pozostałych- piach. Klimat doprawdy czarujący, ale jak się zaraz dowiecie- tej rośliny to nie obchodziło. Nie miała skrupułów, by dać mi pięknego bad-tripka. Mam nadzieję, że przynajmniej jakoś to ubiorę w słowa.

Najtrudniejszą rzeczą jest tak skleić wszystko, by miało sens. By się zgadzało. By współgrało. Świat jakoś mógł, a mój umysł- nie bardzo. Zawsze mam dziury. Każdy z nas je ma. Wszędzie są niedopowiedzenia i błędy. Wszędzie subiektywne perspektywy.

No więc na pierwszy ogień poszedł Kleofas. Spalił jedną chmurkę i trzymało go tym razem osiem dobrych minut. Lot miał bardzo pozytywny. Z tego, co mówił (oczywiście po tripie), wydawało mu się, że jego noga to oddzielny świat, gdzie jakiś człowiek właśnie zamierza skakać po budynkach, a on sam, siedząc na własnej nodze, to obserwuje. Do tego wrażenie bycia w obcym ciele- klasyczna SD. Odseparowanie od świata i odczucie, że każdy jego fragment to osobny wymiar. Śmiał się śmiechem kogoś nawalonego wódą, upitego, najebanego i jeszcze pod wpływem alkoholu, a do tego dławiącym, nieco upośledzonym.

Nie wiem dokładnie, co mu siedziało w bani, bo mówił, że ta noga to może 1/100 całości dziwnych złudzeń, na których określenie nie znajdzie słów. Jednak całość poszła mu na plus.

Pomyślałem, że ze mną może być podobnie, ale może też znów będę miał koszmary. W każdym razie- odważyłem się i zapaliłem. Ściągnąłem średniej wielkości bucha, ale jedyne, czego doświadczyłem to uczucie unoszenia się, bardzo płynne srebrzysto-błękitne powidoki przypominające rozlaną rtęć, no i miłe uczucie jakby wiatr wiał mi w środku ciała. Po dwudziestu sekundach się skończyło. Czułem się bardzo, bardzo przyjemnie, bo świat wypełniła taka lekkość, pozytywność i gęste powietrze, które się czuło, kiedy się oddychało.

Więc postanowiłem nabić sobie jeszcze lufeczkę. I zaczęło się.

Ściągnąłem taką gigantyczną chmurę, że aż sam się potem zdziwiłem, jak to widać na filmiku. Po pięciu sekundach od wydmuchania mówię:

-No i się wkręca już to samo...

Zamykam oczy. Siedzę. Chcę się temu poddać.

I pojawia się uczucie podobne do tego, jakby moje ciało było ubraniem, po którym wspinają się nożyczki chcące to ubranie pociąć wzdłuż szwów.

Siedzę. To mnie tnie, tnie, tnie, tnie, tnie. No w końcu nie wytrzymuję, otwieram oczy, macham rękoma i krzyczę:

-TY TO WIDZISZ?!?!?!
-Nie bardzo. Hehe- odpowiada Kleofas. Stara się uśmiechać i mnie pocieszać dobrą gadką, ale w zasadzie to jebie mnie to, co on robi, bo i tak nie zrozumie, jak to jest mieć tak perfidnego schiza.

I boooom, koszmar życia. Nie mógłbym się temu poddać, bo to po prostu TRWAŁO. Do niczego nie prowadziło, nie miało żadnego sensu, żadnego podłoża, żadnej logiki i żadnego końca. W jeden moment dosłownie przestało mnie obchodzić wszystko, bo liczyło się tylko to, że jestem... no wiecie. Nie wiecie? I chuj!

Z drugiej strony- nie mogłem też tego z siebie zrzucić. Nie dało się. Siedziałem. Na filmiku widać jak wierzgam kończynami górnymi. W pewnym momencie, nie pamiętam kiedy, spojrzałem na drzewa i dwa były tak totalnie niemożliwie wygięte.

Czułem się mniej więcej tak: Wyobraźcie sobie, że jesteście postacią z kreskówki w 2D, gdzie wszystko ma wyraźnie zarysowany czarny kontur. I coś was łapie za ten kontur. Naprawdę ciężko powiedzieć, co to kurwa jest, ale czułem, jak trzyma. Jak pochłania. Znów ta sama krzywa bania.

Przypomniałem sobie, że na każdym poprzednim tripie TO też po mnie przychodziło, co jeszcze bardziej spotęgowało strach. Miało różne formy- od kabla, przez krawędzie, po pełzające po ciele tnące strumienie energii- ale zawsze to było to samo TO, w którym się zapadałem.

Wyobraźcie sobie, że jak opierałem się o drzewo, ono też było tym konturem wchłaniane ze mną. Nie chciałem tego.

Wyobraźcie sobie, że jesteście obrazkiem wklejonym do programu "paint" i ktoś właśnie was zaznaczył, a potem wyciął.

Nie dało się tego nijak sklasyfikować, ale jedyne co mi przychodziło na myśl to chamskość, czyste zło, albo nienawiść. Nigdy nie czułem się tak koszmarnie- dosłownie wszędzie kipiała wrogość. Wszelkie terminy- za małe. Intensywność dziesięć razy większa niż przy wszystkim, co przeżyłem, trzeźwość odczuwania i koncentracja na tym- to wszystko sprawiało, że trip ten był po prostu POPIERDOLENIE CIĘŻKI.

Zrozumiałem, że szałwia jest nie dla mnie. No trudno, ale... tego nie cofnę. Ile minęło? Nie wiem. Kazałem Kleofasowi jak najszybciej włączyć stoper, żebym wiedział, kiedy to się kurwa skończy. Mowę miałem przyduszoną, głos załamany, prawie płakałem.

-NIE WIDZISZ?!?!?!?!- pytam zioma piskliwym krzykiem
-Ale czego nie widzę? Co się dzieje przede wszystkim?- Kleofas udaje spokój.

Odgarniam to uczucie z nóg, znów macham rękoma, jakbym pływał. Czuję się mniej więcej tak, jakbym siedział w takim specjalnie wyrytym dla mnie dołeczku z krawędzi świata, upadał weń, był wsysany przez pełzające krawędzie do środka krawędzi i wypychany przez zapadające się ośrodki do pełzającego uczucia krawędzi wessanej przez pełzające środki do wepchanej krawędzi.... (????) No nie wiem.

-Kur wa stary. Nnnie mów, że nie widzisz!

Wydawało mi się, że to kurwa oczywiste, że Kleofas też zobaczy, jak jestem przecięty przez TO. Ale nie widział.

-Ttttttttt sobie jaja robisz chyyyy ba! Żżżże tego nie widzisz! Kurwa! - zaczynam się śmiać i cały czas od kilkudziesięciu sekund wykonuję rękoma ruch, jakbym pływał. Tak naprawdę to tylko zmywam z siebie te kanty.

-Oto kolejny odcinek...- mówi Kleofas do kamery, starając się mnie rozśmieszyć. Trochę mu się udało, ale śmieję się jak dziecko, które i tak wie, że zaraz umrze, bo ma raka.
-Ttttty pierdolisz chyba, że sobie jaja robisz, że tego ty nie tyyy chyba kurwa krawędzie wszystko kurwa mać!

Chwytam się dłońmi za nogi, podnoszę lekko dupę, mam uczucie jakbym odrywał się od krawędzi kurtki, na której siedziałem.

-I jeszcze wstałem z tego, kurwa!- mówię, ni to przez paranoję, ni przez śmiech.
-Okazuje się, że na tym siedział!- Kleofas się śmieje, dodaje mi nieco otuchy.
-Kurrrrrr... ja pierdolę, hihihihihihi.
-Powiedz, o co chodzi i co widzisz...
-KU RR WA. HYYYY! Nie pierdol, że wcale tego... nie miałeś.
-Nie wiem, o co chodzi, więc no...

Chwilę się uspokajam, potem dźwigam się na nogi i zrzucam jakieś 50% tego uczucia. Od razu mi kuuuuuuurwa lepiej!

-Właśnie.... dlatego... nagrywałem i właśnie... dlatego... nie spalę... ani razu znowu.... pierdolonej... kurwa.... szałwii!!!!!!!!!!- Gniew mnie rozpiera.

-Co się stało? Bo dalej nie wiem...
-TO dalej JEST! KUUUUURWA!

Wykonuję parę skoków, idę chwiejnym krokiem ku pniakowi, opieram się o niego.

-Kurrrrrrrwa! Nie mów, że... ziomek.... na serio powiedz... ty kurwa... tego nie widzisz?!?!?!

Macham rozlegle rękoma. Uczucie wycięcia schodzi po 3 minutach, jest coraz lepiej. Nie jestem w stanie powiedzieć wam jak, ale po prostu czułem, totalnie czułem, zresztą nadal czuję, że było to KOLOSALNIE KURWA ZŁE.

A każdy termin to za mało. W jakiś sposób udzieliło mi się kompletne, namacalne, najczystsze, pierdolone ZŁO. Nie dało się tego nazwać inaczej, nie dało się nawet próbować myśleć, że to było dobre. To była najbardziej BEZWZGLĘDNA rzecz, jaka mnie kiedykolwiek spotkała. Nawet życie i istnienie nie są tak namacalne- możesz się wahać, czy rzeczywiście tu jesteś i co to w ogóle znaczy być. A TO (Albo raczej TOOOOOOOOOOOOOO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!) nie pozostawia złudzeń. To się kurwa stało, koledzy. No cóż, zawsze to zostaje mi mechanizm wyparcia.

Trip po chwili schodzi. Jeszcze przez dziesięć minut mam efekty poboczne, jak uczucie, że jestem nie do końca dopasowany do swojego ciała i wrażenie, że wszystko jest trochę dalej, niż jest. Plus te migoczące gdzieniegdzie plamki metalicznej rtęci.

Mówię Kleofasowi, co czułem. Podczas opisu przeżyć ciężko było mi powstrzymać łzy. Kleofas zaczyna pierdolić coś o subiektywności, tym że źle to odbieram i że to pewnie miało sens.

Wiesz co Kleofas? Pierdol się. To nie miało sensu.

Potem mówi- a może to było dobre? Hmm? Skąd wiesz?

Zamknij ryj Kleofas! To się wie i już- ZŁOOOOOOOO. Naprawdę ciężko mi teraz ubrać to w słowa, ale uwierzcie mi, proszę, uwierzcie- to było BEZWZGLĘDNIE i ABSOLUTNIE złe. Do tej pory sam nie wierzyłem że cokolwiek może być NA PEWNO. Ale jak widać da się. Śród tych subiektywnych, badziewnych otaczających nas mas istnienia- czasem trafią się jednak pewniki.  Pewność jest złudna, ale ją mam. Złudy są jeszcze bardziej złudne- być może na tym właśnie polega świat. Raz wierzysz, że rządzą nim tęczowe kucyki, innym razem sam diabeł wpycha ci w mózg rozgrzane widły. Być może tak to jest, że.... no. Jakoś to jest, jakoś będzie... być może... A może na pewno? Eeeeee... podobno niektórzy mają fajne loty na Salvi. Ja nie. I wiem to. Po prostu. Strach nie zdąrzył jeszcze ostygnąć, a od tripa minęły dwie godziny. To jest coś, co naznacza.

Przyjaciel mocno mnie wkurwił swoimi interpretacjami. Próbował przemyśleć coś, czego kompletnie nie kumał, a jakiekolwiek próby tłumaczenia mu, że to było paskudne, brudne, lepkie, obleśne, wstrętne, demoniczne, popierdolone i nieziemsko nieterminowe, kwitował truizmami, które można odnieść TYLKO co codzienności, takimi jak "Hmmm, zastanów się, skąd to się wzięło..."

Pierdoli mnie, skąd. Może przez budowę mózgu, może przez kosmitów, może przez to, że osiemset dwadzieścia pięć dni temu jadłem masło orzechowe. Kurwa nie wiem.

Zacisnąłem zęby, żeby nie wypalić Kleofasowi, że jest amebą. Nie chciałem o tym rozmawiać. Chciałem mu tylko powiedzieć jak mi źle, a on od razu musiał nawiązywać do czegoś więcej i rozkminiać POCOJAKDLACZEGO. KURWA! Nie wolno rozkiminać.

Nabiłem mu lufę i powiedziałem- spal soczystą chmurę. Spal. I wtedy pogadamy.

Z miną diabła, cynika i skurwysyna podałem mu lufkę, z rozkoszą czekając, aż będzie miał tego samego bad-tripa. Wiem, chamskie, ale tylko tak mógł mnie zrozumieć.

Z głębi serca życzyłem mu, żeby go rozjabało, ale tylko po co, by mógł pojąć, jakie to niemiłe. Byłem egoistą, który w głębi ducha chciał mieć z kim popłakać.

Niestety, albo i stety, Kleofas miał fajnego tripa. Znów podobne motywy kawałkowania świata na jakieś oddzielne sfery i wymiary.

A u mnie- wstręt. Na szczęście już spaliliśmy cały woreczek. Jestem wkurwiony. No ale- nie każdy toleruje laktozę. Może z Salvinorinem A jest podobnie? Może jedynym jego sensem jest bezsens?

Zazdroszczę, że macie te jebane dobre loty. Sam jednak nigdy takowych nie doświadczę. Bo ten sam rodzaj bad tripa wkręca mi się raz po raz, kiedy spalę większą dawkę- TO COŚ przychodzi.

Jest mi przykro. Co nie zabija, to wzmacnia i chuj ja pierdolę kurwa mać. Ależ ten trip był gorzki. Jestem pewien, że się odbył. I to właśnie jest najśmieszniejsze.

Inne substancje mogą być mi braćmi- SALVIA... mnie chyba nie cierpi. 

 

----------------------------------------

[EDIT- dopiszę coś ważnego. Otoż w trakcie tego tripa (jak i dwóch wcześniejszych) byłem po prostu pewien, że już znam to uczucie, nie wiem skąd. Że ten suwak mnie kiedyś atakował, na sto procent. I do tej pory jestem pewien, że albo kiedyś mi się to śniło, albo... nawet nie zgaduję. Tak potężnej nowinki się nie zapomina.  Ponadto- byłem przekonany, że właśnie kończy się iluzja zwana życiem, że jestem przenoszony do tego innego, głębszego wymiaru (?) o którym wszyscy wiedzą, ale nie mówią. Nie mieściło mi się w głowie, że Kleofas w nim nie był. Toż to oczywiste, Kleofasie! Czyż nie dostrzegasz, jak wchłania mą osobę?  Przecież to prawda jeszcze prawdziwsza niż codzienność. Jeszcze większy sens niż cokolwiek znane nam do tej pory. Tylko dlaczego jest taki wrogi wobec mnie? To było przerażające. To niezrozumienie- czemu jesteś ZŁE? Przecież... przecież... wszyscy mówią, że dobre. Czemu mnie nienawidzisz? Czułem, jakby szałwia się za coś mściła. Jakby po prostu wybrała najokrutniejszą metodę, by doprowadzić mnie do łez. Za co?! Zaaaa coooo??? Czułem, że zło i paranoja, że ta panika i suwak- są moim osobistym piekłem. Nie wiem, dlaczego. Po prostu. I nie wyobrażam sobie, nawet mi przez myśl nie przechodzi, by cokolwiek głębszego w tym odnaleźć. Zwykłe cierpienie. Dziś, gdy to sobie przypomnę, śmieję się. Wtedy jednak jedyny śmiech na mojej twarzy był objawem utraty zmysłów. Psychol. No zwykły psychol. Kleofas, powiedz, że to widzisz, że to znasz, że ... że jakoś mnie wydostaniesz. Nie? Czyli jestem jebnięty!

 

Kiedyś jeszcze do niej wrócę. Wróciłbym nawet dziś, ale wiadomo, uczy się człowiek, hajsu nie zarabia... Lipa. W każdym razie- W tym piekle było coś... coś, co prosiło się o odkrycie. Nie wiem. Nie wiem sam. Może zostałem masochistą. Może czuję obecność granicy między dobrem a złem. Może to wyzwanie, bo wierzę ślepo, że nawet bezwzględne cierpienia mogą być względne. Hmmm. Nie wiem]

-----------------------------------------

A tu obrazek, mniej więcej oddający to, czym byłem. Zwróćcie uwagę na wklęsłość i wypukłość. Na to, jak ten puzzel jest spowity cieniem przy krawędzi. Jak jest... brakujący.

 

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
18 lat
Set and setting: 
Słoneczko, drzewka, ptaszki i tak dalej. Nastawienie- w moim przypadku strach, nie ukrywam. Ale i lekka nadzieja. Gdyby jej nie było, oddałbym woreczek z Divnorum jakimś biednym dzieciom.
Ocena: 
Doświadczenie: 
A tam, na takie coś chyba nikt nie byłby gotowy, nie ważne ile przećpał.
Dawkowanie: 
Opisane w treści tejże zacnej opowieści

Odpowiedzi

No, pozamiatało. Miałem prawie identyczny trio, totalne zgwałcenie.

"Hmmm, zastanów się,
skąd to się wzięło..."

Nie chcę niczego sugerować, ale może to przez tę spaloną wcześniej roślinę.

Można odnieść wrażenie że Twoje i Kleofasa wymiarowe wycinanki się nie różnią. Z tym że on sobie na to pozwala, lubi, Ty nie. Wciąż polecam spróbować pozwolić sobie na to z gałką.

Ciach.

Już tu mnie nie będzie. Perm log out.

A ja bym dał sobie spokój. Jak dla mnie salvia to taki mózgojeb. Grzyby, kaktusy, powoje - przy nich ewidentnie coś się dzieje - "głębokie" przemyślenia, spojrzenie na siebie z innego punktu widzenia etc. A salvia hmmm... wystarczy przeczytać trip raporty - pojebanie z popierdoleniem. Taki "zabawkowy" halucynogen, tylko że z pierdolnięciem.

A jednak, chyba troche jak z DMT, choć trudniej, niektórzy przebijają się między jakieś istoty z przekazami, to chociaż tyle, lub tak tylko twierdzą czy opisują, a co zawsze mnie zastanawiało, bo sam niezbyt tego przejścia uświadczyłem.

W każdym razie fakt, że SD to zupełnie różne poletko działania, ludziom potrzeba chyba najwiecej pracy z emocjami, a tu nie widać samej pracy, choć emocje w reakcji są. Ale i nie każdy chce jakiejś pracy, niektórzy po prostu są ciekawi, choćby popierdolenia.

Niejaki Bombaj pisał mi kiedyś jednak o finale samego procesu, wlasciwie wspólnego większości, bo widze że nie aż tak bardzo różnimy się w opisach, i ten może być właśnie najistotniejszy, kiedy dokonuje sie ostateczne obdarcie, i co zeń się wyłania. Ale to raczej niepospolite.

Już tu mnie nie będzie. Perm log out.

"ludziom potrzeba chyba najwiecej pracy z emocjami" - Nein. Większość ma fajne tripy, nie zależnie od "porządku" wewnętrznego.

"kiedy dokonuje sie ostateczne obdarcie, i co zeń się wyłania. Ale to raczej niepospolite." - A cóż to takiego?

motyw suwaka gdzies tam konczy przewleczenie. Ono moze byc warte zachodu.

Już tu mnie nie będzie. Perm log out.

Cóż faktycznie, przewleczenie to jest to. :D nie no joke, nie wiem i nie chcę wiedzieć o co chodzi. Miłej nocy życzę.

Lepiej bym tego kurwa nie nazwał- Suwak... 

 

Czytałem raporty, ale nie znalazłem tego motywu. Jak masz gdzieś opisy innych, którzy mieli ten uczuć, byłbym wdzięczny za link. Osobiście mi się akcja z "zakmiem błyskawicznym" bardzo, ale to bardzo nie podoba, ale ciekawe jak odbierają to inni.

Zastanawiające.... wprawdzie to nie ten sam suwak, ale jednak dalej motyw jest. Za to po wpisaniu w googla "salvia zipper" wyskakuje kilka ciekawych wyników. No fajnie, ludzie mają po tym towarze podobne "schizy". Co o tym myśleć? Nie wiem.

No cóż. Faktycznie szałwia nie jest dla Ciebie. Nie ma co nad tym płakać, jest sporo innych ciekawych substancji, więc nie ma co się pierdzielić z paleniem czegoś co na Ciebie źle działa. Co do kolegi, to smutna prawda jest taka, że jest on amebą umysłową. Jak czytałem raport, to sam się na niego wkurwiłem, bo miałem podobnie ze swoją koleżanką. Też pipka wiedziała ode mnie lepiej jaki drag w danej chwili na mnie dobrze zadziała. Jak miałem doła to na moje stanowcze nie mi blanta pod usta podkładała bo twierdziła, że mi pomoże. No kurwa! Już tyle lat na tym świecie żyje i mam doczyniena z gandą, aby wiedzieć, że ganda by tylko mojego doła pogłębiła, a ta kurwa swoje.

Aha, i wcale nie uważam za złe, że życzyłeś koledze bed tripa. To by go czegoś mogło nauczyć.

Salvia jest zdecydowanie bardziej zaawansowaną rzecz aniżeli DMT, nie udało mi się skontrolować tripu po 60x, ani po 20x, ani po 10x, a totalnie zawładnęła moją duszą ta przedziwna "tnąca" prawda.

Piszesz naprawdę świetne raporty. Opis tych doświadczeń przeczytałbym z wytrzeszczem euforii ;D Jeśli masz czas i ochotę, podziel się swoim lotem ;) Tym bardziej że intrygujesz słowem "tnąca" ^^

https://neurogroove.info/trip/salvia-test   Dokładnie to uczucie (opisane w ostatnim akapicie).  Motywy wspólne- i aż człowiek czuje jedność z innymi ludźmi, skoro przeszli przez podobne wkrętki. Ciekawe skąd się biorą pdoobieństwa... hmmm... zabawna rzecz.

Jakby nie było, ta cholerna salvia potrafi uczynić niezłe schizy :D 

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media