Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

mieszanina thx, dxm, kody i alko.

detale

Substancja wiodąca:
Natura:
Dawkowanie:
Piwo: 5 butelek, kodeina 300 mg, DXM 210 mg
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Sobota, wolny dzień, luzik...
Wiek:
47 lat
Doświadczenie:
THC, DXM, koda, amfa, tytoń, alko

mieszanina thx, dxm, kody i alko.

Sobota. Wstałem oczywiście wcześniej niz zwykle bo po co ma organizm się wyspać w weekend skoro może się obudzić i być gotowy do walki...

No więc jest godzina 6:00. Po prostu jakaś masakra. OK, poszedłem wczoraj wcześniej spać bo się opiłem piwskiem + trochę trawy. Senność mnie wzięła około 22:00 więc 8 h snu dało wczesne przebudzenie.

Nieco poirytowany wstałem.

6:20. Zapodałem 210 mg DXM (Tussidex). Do tego wypiłem jedno piwo. Ot, zwykłe piwo. Padło na Tyskie. Zaczyna mi się nudzić. Co ma człowiek robić jak jest sobota? No nic, odpoczywać po ciężkim tygodniu.

Wziąłem prysznic aby się nieco odświeżyć. Nastrój mi się lekko poprawił. Piwo zaczyna działać, czuję lekką euforię alkoholową. Ponieważ DXM wchodzi mi dość długo (około 2h), zacząłem pisać tego RT.

7:50. Nie mam nic do roboty. Lodówka pełna jedzenia, piwo kupione, DXM połknięty, 1 gram trawy leży obok mnie. No po prostu wspaniale. Dzień zapowiada się ciekawie. Wszyscy domownicy śpią. Wcale się nie dziwię, jest sobota. Za oknem pogoda taka sobie, troszkę mgły,  temperatura akurat na wypoczynek (22 C), nie ma słońca, niebo zachmurzone ale mi to wcale nie przeszkadza. Po ostatnich upałach bardzo dobrze, że będzie (może) spokojniejszy dzień...

Samopoczucie w sumie OK. Jestem ogólnie zadowolony. Nic mi nie dolega, nie mam jakichś przykrych myśli. Taki zwykły dzień tylko że wolny od pracy. To czas nad rozbestwieniem się tym, co mam pod ręką :D

Zaczyna mnie wkurzać moja klawiatura. Jest już dość stara więc sporo klawiszy kiepsko działa. Głównie klawisze kursora dają się we znaki. Gdy się pisze TR, kursor jest potrzebny. Pewnie zaraz się wezmę za jej wyczyszczenie bo mi to zaczyna coraz bardziej dokuczać. Takie natrętne uczucie, że coś mam, co jest prawie OK. A wiadomo, że "prawie" robi dużą różnicę ;)

8:00. Zaczynam się zastanawiać nad trawką. Może jakiegoś małego jointa? Mieszam zwykle maryśkę z tytoniem pół na pół. Taka mieszanka mi najlepiej wchodzi. Chwila zastanowienia czy warto tak wcześnie zaczynać... W sumie i warto i nie warto. Warto dlatego, że to jest mój czas wolny, z którym mogę zrobić co mi sie podoba. Z drugiej stony jak zacznę tak wcześnie to pewnie mi się towar skończy po południu i będzie problem z nowym. Mieszkam w małym mieście, gdzie dilerzy to banda osłów. Humorzaści, mało dyspozycyjni itd... Ogólnie są z nimi problemy. Myślenie przeszło na piwo. Czy warto pić tak rano piwsko? Bardzo rzadko mi się to zdarza. W sumie praktycznie to nie pamiętam kiedy ostatnio wypiłem piwo przed południem. Zazwyczaj robię to po pracy czyli około 17:00. A mamy dopiero 8:05 :))

Piwo mnie rozluźnia w małych dawkach. Jak za dużo to mam schizy jakieś, że świat źle poukładany itd więc staram się nie nadużywać. Cieszę się tym, co jest. Może papieroska? OK, dobry pomysł. Na stole leżą bardzo dobre Marlboro Ice Blast mentolowe podwójnie, klikane.

Rodzina zaczyna się budzić... Zaczynają od kotów... Karmienie, głaskanie, gadanie. Trochę mi szkoda tej błogiej ciszy, którą miałem przez 2h. Lubię ciszę, mogę się wtedy pogrążyć we własnych przemyśleniach, skupić się nad sprawami, które są w mojej głowie.

Z klawiaturą dałem spokój. Przynajmniej na razie...

8:10. Papieros. Tak. Trzeba coś zapalić. Papieros dobrze wszedł. Do wejścia DXM zostało około 40 minut. Zawsze sobie w takich chwilach nastawiam minutnik w telefonie, żeby wiedzieć co i jak. Lubię wiedzieć kiedy można się spodziewać jego efektów bo wejście nigdy nie jest dla mnie przyjemne. Przyszedł do mnie mój kot. Mruczy, przytulił się. Jest nam ogólnie fajnie.. Mnie i kotu :)

8:23. Dopijam 3 piwo i czuję, że chyba na jakiś czas wystarczy ale oczywiście otwieram następne aby widzieć, ze jest, że mam do niego dostęp.. Jeszcze nic nie zjadłem choć chodzi mi po głowie np. RedBull. Mam go w lodówce w dużych puszkach. Takich po 355ml. Może łyczka? Całkiem dobra myśl... W sumie nie jest to ważne, czy to jest redbull czy cokolwiek podobnego. Wszystkie te energetyki działają tak samo czyli wyciągają kasę z mojej kieszeni :) Ale za to fajnie smakują. A dzisiejszy dzień z góry jest przeznaczony na same przyjemności. Jestem pozytywnie nastawiony do świata. Piwo z redbullem to dziwna mieszanka. Jedno zamula, drugie daje energię do działania. Wychodzi z tego totalny bałagan ale pozytywnie go odbieram. Lubię tak sobie zmieszać różne rzeczy i wyluzować, zresetować mózg po ciężkim tygodniu. Akurat dziś jest ten dzień. Nazwę go dniem resetu. Tak, to dobre określenie...

Nie mogę się doczekać działania DXM. Dawno go nie łykałem więc jestem ciekaw jak teraz zadziała. Zawsze mnie zaskakiwał bo jak wiecie, jest nieprzewidywalny. Raz daje mi porządnego kopa, że idę przez całe miasto do nocnej apteki po kolejne opakowanie a raz totalne rozleniwienie z błogostanem i lenistwem. To mi sie w DXM podoba. Niespodzianka, którą serwuje. Na szczęście nie są to przykre niespodzianki a raczej bardzo pozytywne.

8:38. Redbull w połowie wypity. Czuć przypływ energii. Może troszkę piwa? W sumie czemu nie... 3 łyki wystarczą. Po redbullu już nie smakuje jak wcześniej. Przychodzi mi do głowy pomysł, aby to wszystko zmieszać w szklance. Taki eksperyment... Albo wyjdzie z tego coś ciekawego albo totalna kaszana. OK, zmieszane. Ooooo, teraz jest super! Miałem pewne obawy czy nie zmarnuję i piwa i redbulla ale wynik przerósł moje oczekiwania. Mega pozytywny smak. Bardzo polecam :)

Coraz bardziej mnie kusi maryśka na stole...

Jedna uwaga - popijając piwo i biorąc DXM nie wolno zapominać o sercu. Zwiększy się jego częstość uderzeń co nie jest miłe. Potrafi wzrosnąć np. do 100 - 110 uderzeń na minutę. Tachykardia. Tak to się nazywa. Mam na takie okazje przygotowany beta-bloker w postaci leku BETO ZK w dawce 100 mg. Zapodaję więc aby mi nie przeszkadzało jego nadmierne bicie (kołatanie). Ogólnie jak serducho za mocno bije to czujemy się osłabieni, zmęczeni itd. Najlepiej wszystko utrzymywać w normie i wtedy jest OK. Przy DXM beta-bloker jest wręcz niezbędny.

Z maryśką poczekam na wejście DXM. Zawsze mi te dwie substancje dawały niesamowicie pozytywny efekt w postaci zwiększenia energii, euforii i seksualnej ekstazy. Czułem się zwykle podniecony, otwarty na świat itd... Zobaczymy co będzie dzisiaj. Czekam... (8:53).

9:00. DXM chyba zaczyna wchodzić. Piszę "chyba" bo zrobił to bardzo subtelnie. Dziwne, bo zawsze mnie sponiewiera. Odczuwam wzmożoną aktywność serca. Żadnych sensacji. Zaczynam mieć dobry nastrój. Czekam. Czas na łyk piwa. W sumie to trzecie piwo dzisiaj. Nie jest źle.

Gapię się w mrugający kursor myśląc. Analizuję, czy ja do końća jestem normalny. Mieszanka piwa, redbulla i DXM? Czy to nie za dużo jak na jeden żołądek? Oj, sorry, maryśki jeszcze nie było... Ale chyba zaraz będzie. czuję, że odżywam. Może to redbull, może DXM, trudno powiedzieć. Myślę, że i jedno i drugie. Wpadają mi do głowy nowe pomysły. Myślę, że lepiej będzie chwilę poczekać. Po co ten pośpiech? Mam w sumie cały dzień na zabawę :)

Udałem się do apteki. Po kodeinę. Pomyślałem - dobrze mi zrobi. DXM dał siłę na spacer. W aptece zakupiłem Thiocodin, duże opakowanie (20 tabsów, razem 300mg). Sprzedawca mi dorzucił 2xTussidex co mnie niezmiernie ucieszyło. Swój chłop, wie o co chodzi. W sumie to jestem ich stałym klientem. Powinni mi dowozić to i owo na telefon. Normalnie wzorowy diler hehe :)

9:45. Zjadłem przed apteką 150 mg kody. Nie mam po niej jakichś sensacji żołądkowych. Łykam pogryzione tabsy i już. Zakupy, pierdoły. Jestem w domu. Zapodaję resztę kody (150mg). Jest godzina 9:59. Koda u mnie wchodzi około 30 minut.

Innymi słowy - świat jest dzisiaj mój :) Przynajmniej w obrębie mojego pokoju :P

Muszę naprawić klawiaturę. Ctrl mi przestał działać.... Ile syfu się gromadzi pod klawiszami wie tylko serwisant... Zrobiłem, wyczyściłem. Jest OK. Kolejny powód do zadowolenia. Jest coraz lepiej. Godzina: 10:07. Pozostały klawisze kursorów bo coś szwankują. Ech, muszę to zrobić...

DXM + redbull + koda. Nieźle. Trawy na razie nie ruszam. Zostawię sobie chwilę czasu na działanie kody. W połączeniu z DXM działa bardzo fajnie. Poza tym, nie chcę być zamulony.

10:35. Zrobiłem się gadatliwy i otwarty na kontakt z innym człowiekiem. Moja kobieta przyszła z problemem windowsowym. Zająłem się tym z pozytywnym skutkiem. Mój nastrój wchodzi na coraz wyższy poziom. Zaczynam się sam do siebie uśmiechać. To dobry znak...

Koda powoli powoduje wzmacnianie uczucia euforii. Tak, już to wyraźnie odczuwam. Trzeba tylko dać jej robić swoje. Cisza, spokój, tego mi dziś potrzeba. Wentylator leniwie miesza powietrze w moim pokoju a ja zastanawiam się nad kapitalnymi zmianami na komputerach, które mam w domu. Chodzi o ich wyczyszczenie (system operacyjny) i zainstalowanie wszystkiego od zera. MS daje możliwość bezpłatnego upgrade tylko do końca lipca. Krótka rozmowa z kobitką - komputery - jutro. Ulga :)

10:50. Pierwsza myśl - dorzucić kody. Druga - zapalić maryśkę. Dorzucam kodę (Thiocodin 4 tabsy). Myślę, że idzie wszystko w dobrym kierunku. CHętnie bym poczuł to rozleniwienie po maryśce ale szkoda mi trzeźwości umysłu, który teraz mam. Muszę się nacieszyć tym stanem choć bardzo mnie kusi aby coś zapalić. Wpada mi do głowy jeszcze mefedron, który jako empatogen spowodowałby jeszcze większą miłość do świata. Ale to już byłaby przesada więc odpuszczam :))

Nastrój jest naprawdę w porządku. To zasługa kodeiny. Wyrównała piwo + DXM.. Wszystko się wyrównało, jest prawie idealnie. Jestem z siebie zadowolony ale trochę senny (kodeina).

11:00. Po zamknięciu oczu mam CEV'y. Pierwszy raz w życiu. Ładnie to wygląda ale wolno działa, jakby komputer się przytykał... Figury geometryczne. Fajna rzecz. Oddaję sie przyglądaniu temu zjawisku. Troszkę któtkotrwałe, ale było fajnie.

Zaczyna mi się kręcić w głowie, czuję narastającą falę gorąca. Robię coraz więcej literówek pisząc ten tekst więc muszę robić częste korekty. OK, mamy na to czas :)

Myślę, że można wskazać godzinę działania wszystkiego na raz: 11:00. Oczywiście brakuje maryśki, ale o tym na pewno nie zapomnę :)

Podsumowując co do tej pory napisałem:

Koda dała wyciszenie, spokój i ciepło. DXM dał energię do działania i CEV'y, piwo rozluźniło. Betabloker BETO ZK 100 dał spokój w sercu. Ogólnie jest dobrze, miło, pluszowato....

Zaczynam pogrążać się w wyimaginowanych obrazach, które mój mózg generuje. To bardzo zajmujące doświadczenie. Muszę wtedy zamknąć oczy co powoduje totalne oderwanie od rzeczywistości (zasługa efektu dysocjacji dla DXM).

12:30 Zapodałem 1 małego jointa. Robię je pół na pół z tytoniem.

12:41. Jest wspaniale

13:30. Mój stan nie zmienił się z wyjątkiem tego, że normalnie mam wszystko w dupie a teraz mam totalnie na wszystko wyjebane. Jest nieźle... Zaraz wypalę drugiego, choć trzyma mnie maksymalnie mocno, jakbym palił pierwszy raz. Miałem długą przerwę więc stąd się to wzięło.

Zaczęły się rozkminy w głowie. Oczy robią mi zeza. Wszystko wygląda podwójnie i aby uchwycić jakiś realny punkt zaczepienia, muszę przymknąć jedno oko. Jest to nawet zabawne. Otworzyłem kolejne piwo. Dziś, od godziny 6 rano będzie to 5 piwo. Kolega zadzwonił, musiałem się skupiać na rozmowie około 20 minutowej i prawie doszedłem do stanu zupełnej trzeźwości. To mnie zmartwiło.

Jak wszystko działa?

Podczas gdy działa, jest naprawdę bosko. Przy zakłóceniu spokoju czar pryska.

 

Jest już 15:00 a ja pmagam mojemu kolesiowi aby jego koleś miał nawigację w samochodzie. Normalnie bym się wściekł. Teraz jakoś spokojniej do tego podchodzę. Mam spowolnione ruchy, niewyraźną mowę ale trzeźwy umysł. Idealny stan dla ludzi, którzy muszą w czasie tripu komunikować się z innymi. Nieco ta "słoniowatość" przeszkadza. W międzyczasie wypaliłem papierosa mentolowego, którego polecam zawsze na wzmocnienie fazy. Teraz idę na drugą fajkę. Mam wspaniały nastrój :)

16:40. Zapisałem czas (godzinę) ale nie wiem co się działo. Faza była mocnaaaaaaaaaa! Wiem, że miałem doznanie poczucia obecności Boga. Coś do mnie mówił w ważnej dla mnie sprawie. Jeszcze kilka min. temu to pamiętałem, teraz mi wyleciało z głowy :(

Wiem, że były to wskazówki dotyczące rozwiązania moich obecnych problemów. Bóg objawił mi się jako starzec z długą brodą o niskim głosie. Coś niesamowitego.... Zapamiętam to zdarzenie do końca życia.

19.00 Obudziłem się czyli wcześniej przysnałem. Popatrzyłem na różne rzeczy ile mogłem spać. Wyszło na to, że 15 minut. Niemożliwe.... Trzeźwy, zwarty i gotowy do dzałania.  Z błędu wyprowadził mnie joint taki mały, na 1/3 papierosa. Wypaliłem i dostałem takiej bani, że większość was coś takiego przeżyła może kilka razy w życiu.

20:06 Mały joincik, to samo. Bania maksymalna. Ledwo mogłem ustać na nogach....

Do 22:00 jakoś dotrwałem. Głowa w chmurach, ciało na ziemi. Dusza w ekstazie, pełna pomysłów, euforii i energii. Cudowny stan. Poszedłem spać.

Życzę każdemu takiego tripa bo było warto :)

Pozdrawiam i dziękuję za dotarcie aż tutaj.

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
47 lat
Set and setting: 
Sobota, wolny dzień, luzik...
Ocena: 
Doświadczenie: 
THC, DXM, koda, amfa, tytoń, alko
natura: 
Dawkowanie: 
Piwo: 5 butelek, kodeina 300 mg, DXM 210 mg

Odpowiedzi

Cykl twoich raportów z powodzeniem można by wydać w twardej oprawie pod tytułem "Wynurzenia narkotycznego Janusza". W sposób totalnie neiciekawy i powtarzalny opisujesz  nie samo działanie dragów, a wykonywanie drobnych czynności dnia codziennego. Zdarzają się porywające opisy upadku, ale twoja niemożebnie rozciągnięta powieść o nurkowaniu w politoksykomanii głębiej i głębiej z pewnością do nich nie należy

Nie musisz ich czytać. Wystarczy, że piszesz swoje wynaturzenia językiem dalekim od polskiego.

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media